środa, 9 stycznia 2013

CZ. I - 10 # Sophie była moją ulubioną dziewczyną.

Myślałem, że dziewczyna odepchnie mnie od siebie żadając wyjaśnień. Jednak tego nie zrobiła. Wręcz przeciwnie, objęła mnie mocno za szyję, przyciskając do siebie. Cholera, skąd się biorą te dreszcze przeszywające jej ciało? Zignoruj to, pomyślałem. Wszędzie było cicho. Słychać było tylko ciche muskania naszych ust i przyśpieszone oddechy. Przyparłem Sophie do ściany i oparłem o nią ręce. Pocałunek z namiętnego przemienił się w bardziej delikatny i czuły, aż w końcu całkiem się skończył. Wplotłem rękę we włosy Soph i patrzyłem w jej oczy. Dziewczyna wciąż obejmowała moją szyję.
- Co to miało znaczyć? – zapytała po chwili. Wzruszyłem ramionami.
- Nie wiem.. – dziewczyna zrzuciła ręce z mojej szyi i zmierzyła mnie wzrokiem, po czym popchnęła na łóżko.
- Nie rób tego więcej. – warknęła, odwracając się tyłem do mnie i zdejmując koszulkę. Kiedy odwrócona szukała w szafie luźnej koszuli do spania, powstrzymywałem się ciągle, aby zaraz nie uśmiechnąć się szeroko. Jednak nie wytrzymałem i na mojej twarzy zagościł wielki banan. – Dobrze się czujesz? – zapytała Sophie, patrząc na mnie.
- Przy Tobie zawsze świetnie. – roześmiałem się. 
- Jak miło. – mruknęła, próbując się nie uśmiechnąć.
- Nie wstydziłaś się? – palnąłem. Dziewczyna wywróciła oczami i położyła się na łóżku, na którym ja już leżałem.
- Dobranoc. – powiedziała tylko.
- Gniewasz się na mnie? – zapytałem.
- Nie, skąd. – mruknęła.
- Za co? – jęknąłem. 
- Nie powinieneś mnie całować skoro nic do mnie nie czujesz. Nie chcę się przyzwyczajać. – powiedziała. To chyba ja powinienem to powiedzieć. To chyba ja nie powinienem się przyzwyczajać, bo ja zwyczajnie nie mam szans u dziewczyny takiej jak ona. Zmieniłem pozycję z leżącej na siedzącą i pochyliłem się nad nią.
- A Ty?
- Co ja? – zapytała, nie patrząc na mnie.
- Czujesz coś do mnie? – popatrzyłem na nią, czekając na odpowiedź. 
- Dobranoc, Justin. – powiedziała po dłuższej chwili.
- Odpowiesz mi na pytanie? – zbliżyłem się do niej tak, że stykaliśmy się nosami. Patrzyłem ciągle w jej oczy.
- Nie. – szepnęła.
- Dlaczego? – zapytałem, sunąc nosem po jej policzku. Dziewczyna odetchnęła głęboko.
- Rozpraszasz mnie, kretynie. – warknęła. Uśmiechnąłem się delikatnie, kładąc rękę na jej policzku.  Znów te drżenie, które postanowiłem ponownie zignorować.
- Dobrze wiedzieć. – roześmiałem się cicho.
- Złość Ci już przeszła? – zapytała.
- Można tak powiedzieć. – mruknąłem. – Mogę Ci zadać pytanie?
- Zależy o co chcesz pytać. - teraz była chyba odrobinę przestraszona.
- Byłaś kiedyś tak blisko.. z Jeydonem? – zapytałem, przejeżdżając ręką po jej policzku. Dziewczyna znów zadrżała, oddychając głęboko. Czułem na sobie jej ciepły, równy oddech.
- Nie, a powinnam? – zapytała.
- Nie wiem. Wyglądało na to, że jesteście ze sobą blisko.
- Zazdrosny? – uśmiechnęła się.
- A powinienem być? – poruszyłem brwiami. 
- Jak sobie chcesz. – wytknęła język, ale chyba zapomniała, że jestem bardzo blisko niej, bo poczułem go przez chwilę na swoich ustach. Sophie wybuchnęła śmiechem. – Nie trzeba było się tak zbliżać. – powiedziała. 
- A może ja tak lubię? 
- Idź spać, Justin. Jutro szkoła. – Sophie wywróciła oczami.
- Zepsułaś taką piękną chwilę. – mruknąłem ze śmiechem.
- Tak, też żałuję. – powiedziała i odwróciła się do mnie tyłem. Objąłem ją, a ona o dziwo nie opierała się. Jednak jej ciało znów zadrżało. W takiej pozycji zasnęliśmy. Obudził mnie dźwięk budzika. Sophie, już ubrana, siedziała na krześle. – Wstawaj. – powiedziała, tłumiąc śmiech. 
- No już, już. – mruknąłem, przeciągając się. 
- Chyba komuś nie chce się iść do szkoły? – zapytała.
- Dziwne? – skrzywiłem się. – Przecież z góry i tak wiem co tam się będzie działo. – powiedziałem. 
- Nie przejmuj się tymi idiotami. Z resztą, w szkole niestety jestem jedną z tych ważniejszych. – westchnęła. – Więc jeśli pokażesz się ze mną, będzie dobrze. – na jej twarzy pojawił się jakiś grymas.
- Nie cieszysz się z tego, że jesteś lubiana? – zapytałem zdziwiony.
- Nie sądzę, abym to ja była lubiana. Raczej moja forsa. – mruknęła niechętnie. – Ubieraj się, niedługo wychodzimy. – posłała mi lekki uśmiech i wyszła. Kiedy skończyłem przygotowania do szkoły, zszedłem na dół, do kuchni, gdzie siedzieli Chris, Lily i Sophie. 
- Idziemy? – zapytałem. Wszyscy wstali i razem poszliśmy do szkoły. W drodze Christian i Lily zaczęli się miziać, więc poszli przodem, a ja i Sophie zostaliśmy z tyłu. 
- Jaka cisza. – szepnęła dziewczyna. 
- Mhm. – przytaknąłem. 
- Nie lubię iść z kimś kto nic nie mówi. Powiedz chociaż jak Ci się spało, to już będzie coś. – spojrzała na mnie. Przypomniałem sobie jak zasnąłem z ręką na jej talii. 
- Spało się całkiem nieźle. – uśmiechnąłem się. – A Tobie? 
- Nie było aż tak tragicznie. – powiedziała z uśmiechem, wchodząc ze mną na teren szkoły. 
- Cześć Sophie, cześć Justin. – usłyszałem czyjś głos. 
- Siema Alex. – odpowiedziała Sophie.
- Cześć. – powiedziałem i poszliśmy dalej. – Skąd ona mnie zna? – zapytałem zdziwiony.
- Mówiłam Ci. Teraz już większość z nich Cię zna. – mruknęła dziewczyna. Po drodze nie słyszałem już wyzwisk, tylko powitania. Dziwiło mnie to trochę, ale cóż, widocznie Sophie musiała być tu na prawdę znana. Cieszyłem się, że jestem już w miarę szanowany. Tylko jedna osoba wciąż mnie wkurzała.
- No cześć, biedaku. – prychnął Jeydon, widząc mnie.
- Zamknij mordę. – burknąłem. 
- Słuchaj gó..
- Przestańcie. – poprosiła Sophie. 
- To niech on przestanie. – warknąłem zbulwersowany. Sophie spojrzała błagalnie na Jeydona. 
- Siema, frajerze. – usłyszeliśmy czyjś głos. Jeydon wywrócił oczami, a Sophie prychnęła rozbawiona.
- Caitlin po Tobie jedzie? – spytała chłopaka. Ten tylko zaśmiał się kpiąco. – Chwila, to już nie chodzisz z plastikiem? – wytrzeszczyła oczy.
- Zerwałem z nią wczoraj. 
- Dlaczego? – drążyła Sophie. 
- Wkurzało mnie jej zachowanie i.. – Jeydon spojrzał na nią z uśmiechem. – Ktoś inny mi się podoba. – uniosłem brwi do góry. Jeydon kątem oka spojrzał na mnie, a potem znowu na Sophie. Nagle usłyszeliśmy dźwięk dzwonka.
- Później o tym porozmawiamy. – powiedziała Sophie z uśmiechem i pociągnęła mnie za rękę. Jeydon zmierzył mnie wzrokiem. Uśmiechnąłem się cwaniacko. – Jeśli się nie mylę, mamy teraz razem lekcje. – zaśmiałem się tylko i pobiegłem za nią. Ogólnie wszyscy byli dziś dla mnie bardzo mili. Poznałem sporo dziewczyn, były całkiem niezłe. Może i nawet wiele z nich mogłoby mi się spodobać? Tak, z pewnością, niektóre były naprawdę ładne, zabawne, ale czułem, że to Sophie była moją ulubioną dziewczyną. Chwila..
- Ulubiona dziewczyna? – szepnąłem do siebie. – Tak, to jest to! – krzyknąłem ucieszony i pobiegłem do domu Sophie, która miała jeszcze lekcje..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz