- Co to miało znaczyć? – zapytała po chwili. Wzruszyłem ramionami.
- Nie wiem.. – dziewczyna zrzuciła ręce z mojej szyi i zmierzyła mnie wzrokiem, po czym popchnęła na łóżko.
- Nie rób tego więcej. – warknęła, odwracając się tyłem do mnie i zdejmując koszulkę. Kiedy odwrócona szukała w szafie luźnej koszuli do spania, powstrzymywałem się ciągle, aby zaraz nie uśmiechnąć się szeroko. Jednak nie wytrzymałem i na mojej twarzy zagościł wielki banan. – Dobrze się czujesz? – zapytała Sophie, patrząc na mnie.
- Przy Tobie zawsze świetnie. – roześmiałem się.
- Jak miło. – mruknęła, próbując się nie uśmiechnąć.
- Nie wstydziłaś się? – palnąłem. Dziewczyna wywróciła oczami i położyła się na łóżku, na którym ja już leżałem.
- Dobranoc. – powiedziała tylko.
- Gniewasz się na mnie? – zapytałem.
- Nie, skąd. – mruknęła.
- Za co? – jęknąłem.
- Nie powinieneś mnie całować skoro nic do mnie nie czujesz. Nie chcę się przyzwyczajać. – powiedziała. To chyba ja powinienem to powiedzieć. To chyba ja nie powinienem się przyzwyczajać, bo ja zwyczajnie nie mam szans u dziewczyny takiej jak ona. Zmieniłem pozycję z leżącej na siedzącą i pochyliłem się nad nią.
- A Ty?
- Co ja? – zapytała, nie patrząc na mnie.
- Czujesz coś do mnie? – popatrzyłem na nią, czekając na odpowiedź.
- Dobranoc, Justin. – powiedziała po dłuższej chwili.
- Odpowiesz mi na pytanie? – zbliżyłem się do niej tak, że stykaliśmy się nosami. Patrzyłem ciągle w jej oczy.
- Nie. – szepnęła.
- Dlaczego? – zapytałem, sunąc nosem po jej policzku. Dziewczyna odetchnęła głęboko.
- Rozpraszasz mnie, kretynie. – warknęła. Uśmiechnąłem się delikatnie, kładąc rękę na jej policzku. Znów te drżenie, które postanowiłem ponownie zignorować.
- Dobrze wiedzieć. – roześmiałem się cicho.
- Złość Ci już przeszła? – zapytała.
- Można tak powiedzieć. – mruknąłem. – Mogę Ci zadać pytanie?
- Zależy o co chcesz pytać. - teraz była chyba odrobinę przestraszona.
- Byłaś kiedyś tak blisko.. z Jeydonem? – zapytałem, przejeżdżając ręką po jej policzku. Dziewczyna znów zadrżała, oddychając głęboko. Czułem na sobie jej ciepły, równy oddech.
- Nie, a powinnam? – zapytała.
- Nie wiem. Wyglądało na to, że jesteście ze sobą blisko.
- Zazdrosny? – uśmiechnęła się.
- A powinienem być? – poruszyłem brwiami.
- Jak sobie chcesz. – wytknęła język, ale chyba zapomniała, że jestem bardzo blisko niej, bo poczułem go przez chwilę na swoich ustach. Sophie wybuchnęła śmiechem. – Nie trzeba było się tak zbliżać. – powiedziała.
- A może ja tak lubię?
- Idź spać, Justin. Jutro szkoła. – Sophie wywróciła oczami.
- Zepsułaś taką piękną chwilę. – mruknąłem ze śmiechem.
- Tak, też żałuję. – powiedziała i odwróciła się do mnie tyłem. Objąłem ją, a ona o dziwo nie opierała się. Jednak jej ciało znów zadrżało. W takiej pozycji zasnęliśmy. Obudził mnie dźwięk budzika. Sophie, już ubrana, siedziała na krześle. – Wstawaj. – powiedziała, tłumiąc śmiech.
- No już, już. – mruknąłem, przeciągając się.
- Chyba komuś nie chce się iść do szkoły? – zapytała.
- Dziwne? – skrzywiłem się. – Przecież z góry i tak wiem co tam się będzie działo. – powiedziałem.
- Nie przejmuj się tymi idiotami. Z resztą, w szkole niestety jestem jedną z tych ważniejszych. – westchnęła. – Więc jeśli pokażesz się ze mną, będzie dobrze. – na jej twarzy pojawił się jakiś grymas.
- Nie cieszysz się z tego, że jesteś lubiana? – zapytałem zdziwiony.
- Nie sądzę, abym to ja była lubiana. Raczej moja forsa. – mruknęła niechętnie. – Ubieraj się, niedługo wychodzimy. – posłała mi lekki uśmiech i wyszła. Kiedy skończyłem przygotowania do szkoły, zszedłem na dół, do kuchni, gdzie siedzieli Chris, Lily i Sophie.
- Idziemy? – zapytałem. Wszyscy wstali i razem poszliśmy do szkoły. W drodze Christian i Lily zaczęli się miziać, więc poszli przodem, a ja i Sophie zostaliśmy z tyłu.
- Jaka cisza. – szepnęła dziewczyna.
- Mhm. – przytaknąłem.
- Nie lubię iść z kimś kto nic nie mówi. Powiedz chociaż jak Ci się spało, to już będzie coś. – spojrzała na mnie. Przypomniałem sobie jak zasnąłem z ręką na jej talii.
- Spało się całkiem nieźle. – uśmiechnąłem się. – A Tobie?
- Nie było aż tak tragicznie. – powiedziała z uśmiechem, wchodząc ze mną na teren szkoły.
- Cześć Sophie, cześć Justin. – usłyszałem czyjś głos.
- Siema Alex. – odpowiedziała Sophie.
- Cześć. – powiedziałem i poszliśmy dalej. – Skąd ona mnie zna? – zapytałem zdziwiony.
- Mówiłam Ci. Teraz już większość z nich Cię zna. – mruknęła dziewczyna. Po drodze nie słyszałem już wyzwisk, tylko powitania. Dziwiło mnie to trochę, ale cóż, widocznie Sophie musiała być tu na prawdę znana. Cieszyłem się, że jestem już w miarę szanowany. Tylko jedna osoba wciąż mnie wkurzała.
- No cześć, biedaku. – prychnął Jeydon, widząc mnie.
- Zamknij mordę. – burknąłem.
- Słuchaj gó..
- Przestańcie. – poprosiła Sophie.
- To niech on przestanie. – warknąłem zbulwersowany. Sophie spojrzała błagalnie na Jeydona.
- Siema, frajerze. – usłyszeliśmy czyjś głos. Jeydon wywrócił oczami, a Sophie prychnęła rozbawiona.
- Caitlin po Tobie jedzie? – spytała chłopaka. Ten tylko zaśmiał się kpiąco. – Chwila, to już nie chodzisz z plastikiem? – wytrzeszczyła oczy.
- Zerwałem z nią wczoraj.
- Dlaczego? – drążyła Sophie.
- Wkurzało mnie jej zachowanie i.. – Jeydon spojrzał na nią z uśmiechem. – Ktoś inny mi się podoba. – uniosłem brwi do góry. Jeydon kątem oka spojrzał na mnie, a potem znowu na Sophie. Nagle usłyszeliśmy dźwięk dzwonka.
- Później o tym porozmawiamy. – powiedziała Sophie z uśmiechem i pociągnęła mnie za rękę. Jeydon zmierzył mnie wzrokiem. Uśmiechnąłem się cwaniacko. – Jeśli się nie mylę, mamy teraz razem lekcje. – zaśmiałem się tylko i pobiegłem za nią. Ogólnie wszyscy byli dziś dla mnie bardzo mili. Poznałem sporo dziewczyn, były całkiem niezłe. Może i nawet wiele z nich mogłoby mi się spodobać? Tak, z pewnością, niektóre były naprawdę ładne, zabawne, ale czułem, że to Sophie była moją ulubioną dziewczyną. Chwila..
- Ulubiona dziewczyna? – szepnąłem do siebie. – Tak, to jest to! – krzyknąłem ucieszony i pobiegłem do domu Sophie, która miała jeszcze lekcje..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz