- Pora spać. – powiedziała Sophie, odkładając kamerę. – Prześpisz się w salonie, czy w moim pokoju? – zapytała prosto.
- A w Twoim pokoju to znaczy w Twoim łóżku? – wyszczerzyłem się.
- No tak jakby. – zaśmiała się dziewczyna. – No chyba, że przeniesiesz te z salonu. – wypięła w moją stronę język.
- Raczej zdecyduję się na Twoje. – z uśmiechami na twarzach wyszliśmy z pomieszczenia, w którym się znajdowaliśmy i pognaliśmy na górę. Rzuciłem się na łóżko w bokserkach i koszulce. Sophie przebrała się w słodką pidżamkę.
- Justin? – popatrzyła na mnie z poważną miną.
- Tak? – spojrzałem na nią.
- Tylko bez żadnych macanek! – rzuciła we mnie poduszką, śmiejąc się.
- Jak sobie życzysz. – również się zaśmiałem.
- Dobranoc. – pocałowała mnie w policzek.
- Dobranoc. – szepnąłem.
* oczami Sophie *
- Dobranoc. – uśmiechnął się chłopak. Zasnęłam dość spokojnie, ale obudził mnie dźwięk dzwonka do drzwi. Zadrżałam. Nienawidziłam budzić się w środku nocy, ale musiałam zwlec się z łóżka i iść na dół.
- Kto to? – zerwał się Justin.
- Spokojnie. – powiedziałam cicho. – Pójdę otworzyć, śpij. – szepnęłam i wyszłam, zostawiając Biebera w pokoju. Zeszłam na dół, przecierając oczy i podeszłam do drzwi. Otworzyłam je.
- Dzień dobry. – powiedziałam do cioci Justina. – Co panią tu sprowadza? Zawołać Ju.. Ju.. – nie dokończyłam, ponieważ wyrwało się ze mnie głośne ziewnięcie.
- Nie, nie. – powiedziała szybko ze śmiechem. – Jeśli nie masz nic przeciwko, to odeślij Justina dopiero po południu.
- Oczywiście, żaden problem. – uśmiechnęłam się.
- Jak się czujesz, Sophie? – zapytała troskliwie kobieta. Wzruszyłam ramionami.
- Dobrze, dziękuję, że pani zapytała, bo póki co.. – głos uwiązł mi w gardle. – Bo póki co, nikt się o to nie martwił.
- Przykro mi, że tak się zachowują. – powiedziała smutno, wiedząc chyba, że chodzi o moich rodziców. – Pamiętaj więc, że jeśli ich nie będzie, to zapraszam Cię do siebie. To nie to samo co to.. – rozejrzała się dookoła. – Ale może być miło.
- Dziękuję bardzo. – posłałam kobiecie ciepły uśmiech, ale zaraz spoważniałam. – Kiedy wrócą?
- Nie mam pojęcia. Podobno wszystko może się dłużyć. – westchnęła.
- W porządku.. - wcale nie w porządku.
- Nie martw się. – położyła mi rękę na ramieniu.
- Jest dobrze, przyzwyczajenie. – mruknęłam, a w oczach zebrały mi się łzy.
- Dobrze, ja już pójdę. Śpij dobrze. – uśmiechnęła się delikatnie i wyszła.
- Do zobaczenia. – zamknęłam drzwi i skierowałam się do kuchni. Spojrzałam na zegarek. 5.30? Postanowiłam, że już nie pójdę spać. Wstawiłam wodę, by zrobić sobie herbatę. Kiedy już usiadłam przy stole, popijając ciepły napój, spojrzałam przez otwarte drzwi na salon. Spali tam Chris i Lily. Wyglądali razem tak słodko.
- To moja dziewczyna! Wal się! – wrzasnął nagle Christian. Zakryłam usta ręką aby stłumić śmiech. Nagle ktoś wszedł do kuchni.
- Co jest? – śmiał się Justin. – Próbowałaś mu odbić Lily? – chichotał.
- Nie, skądże. – wyszczerzyłam się. – A ty co tak wcześnie? – chłopak wzruszył ramionami.
– Kto to był?
– Kto to był?
- Twoja ciocia.
- Już wróciła? – ucieszył się chłopak.
- Tak.. – spuściłam głowę. – Ona już wróciła. – uśmiechnęłam się niechętnie. Justin usiadł obok mnie.
- Nie martw się, Twoi rodzice niedługo będą. – objął mnie ramieniem. Prychnęłam smutno.
- Tak, jak dobrze pójdzie, to może za kilka, kilkanaście dni wstąpią tu na godzinę i znowu pojadą. – westchnęłam, patrząc w bok.
- Przykro mi.. Tylko tyle mogę powiedzieć. – rzekł smutno chłopak.
- Spokojnie, już się przyzwyczaiłam, że nie ma ich w moim życiu. – posłałam mu krzywy uśmiech. Tylko na tyle było mnie stać. Justin pogłaskał mnie po głowie, jak jakieś dziecko. Posiedzieliśmy jeszcze i pogadaliśmy do około 7.00. – dobra, czas budzić nasze gołąbeczki.
- Zgadzam się. – zachichotał Justin. Podeszliśmy do nich i zaczęliśmy krzyczeć. Oni oczywiście migiem pospadali z kanapy.
- Co jest?! – wrzasnęła Lily.
- Oj, przepraszamy. – szepnęliśmy z Bieberem i wyszliśmy na palcach do kuchni. – Dobra, czas się szykować. Zaraz do szkoły. – wywróciłam oczami. Kiedy byliśmy już gotowi, spotkaliśmy się w salonie. – Gotowi? Idziemy? – zapytałam.
- Jasne. – powiedzieli zgodnie, po czym wyszliśmy z domu.
- Christian? – mruknęłam, powstrzymując śmiech.
- Tak? – zmartwił się chłopak.
- Co Ci się śniło? – zaczęłam się śmiać. Justin tak samo. Tylko Lily i jej chłopak dziwnie na nas patrzyli.
- Nie pamiętam. – wzruszył ramionami. – A co? – poruszył brwiami.
- Nie, nic. – zacisnęłam usta, aby już się nie zaśmiać. Moja przyjaciółka złapała Christiana za rękę. – Jakie macie lekcje?
- Biologia. – powiedziała zgodnie parka. – A Wy?
- Angielski. – mruknęłam.
- Matma. – westchnął Justin. Weszliśmy razem na teren szkoły.
- No to do zobaczenia. – uśmiechnęłam się do Lily. Pomachała mi i razem z Chrisem poszli pod klasę. – Co to za mina? – spytałam, patrząc na Justina. Ten wzruszył ramionami. – Co się..
- Siema Sophie. – zaczęli mówić moi znajomi, otaczając nas.
- A ty to kto? Zje..
- Siema, a on jest ze mną. – powiedziałam szybko.
- Więc w porządku. – wyszczerzył się jeden z kolegów w moją stronę.
- Co słychać? – zapytałam z uśmiechem.
- Nic ciekawego. Słuchaj. Pamiętasz, jak profesorka mówiła, że moglibyśmy urządzić dyskotekę? – zapytał jeden z kumpli.
- Jasne. O ile pamiętam, to chyba miało być jakoś w tym tygodniu.
- No tak, tylko, że Tom jej podpadł i pewnie nici z tego. – skrzywił się jeden. Już chciałam coś powiedzieć, ale nagle do głowy wpadł mi pewien pomysł. Uśmiechnęłam się cwaniacko do Justina, a potem przeniosłam wzrok na chłopaków.
- Spoko, ja to załatwię! – wyszczerzyłam się.
- Na Ciebie zawsze można liczyć. – zaśmiali się i pożegnali ze mną. Kiedy odeszli, Justin zapytał:
- Dlaczego tak na mnie spojrzałaś? – uniósł brwi do góry.
- Zaśpiewasz na imprezie. – powiedziałam spokojnie, szczerząc się.
- Ale.. – położyłam mu rękę na ramieniu.
- Proszę.. – zrobiłam maślane oczy.
- No dobra.. – mruknął niepewnie.
- Dzięki.. – zbliżyłam się do niego i pocałowałam lekko w policzek. Wszyscy się na nas gapili, a zwłaszcza Jeydon i moi kumple.
- Wow, co to było? – zapytał uśmiechnięty Justin.
- Na dobry początek dnia. – puściłam do niego oczko i uciekłam pod klasę cała w skowronkach. Justinowi chyba też dopisywał humor.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz