poniedziałek, 21 stycznia 2013

CZ. I - 16 # Po prostu mi polej, Justin.

* oczami Justina *

- Mógłbym utonąć w Twoich oczach. - wtopa. Nie mogłem uwierzyć, że to powiedziałem. Co ona sobie o mnie pomyśli? Przez chwilę obawiałem się reakcji Sophie, ale kiedy zobaczyłem, że na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, zapomniałem o wszystkich obawach.
- Cieszę się, że już jesteś. - powiedziała ściskając moją dłoń.
- Gdzie są Twoi rodzice? - zapytałem i od razu tego pożałowałem. Dziewczyna obdarzyła mnie na chwilę smutnym spojrzeniem, po czym szybko odwróciła wzrok. Wyrwała rękę z mojego uścisku, a po chwili, kiedy skierowała się w stronę kuchni mogłem już tylko podziwiać jej zgrabny tyłek. Westchnąłem i poszedłem za nią. Usiadłem na jednym z krzeseł i chciałem coś powiedzieć, ale nic nie przychodziło mi do głowy.
- Chcesz drinka? - zmieszałem się słysząc te pytanie. Sophie zmierzyła mnie wzrokiem i najwidoczniej uznała moje milczenie za odpowiedź twierdzącą, gdyż już po chwili zobaczyłem jak wyciąga z szafki alkohol. Po chwili postawiła przede mną szklankę, pełną wyskokowego napoju.
- Dzięki. - powiedziałem, biorąc sporego łyka. Zauważyłem, że szklankę Sophie wypełnia jedynie wódka.
- Przepraszam za to jak się zachowałam. Nie wiem co mną kierowało. Przecież to nie Twoja wina, że moi rodzice mają mnie gdzieś. - powiedziała, po czym wypiła duszkiem zawartość swojej szklanki.
- Nie wiedziałem, że pijesz. - powiedziałem zdziwiony. Sam pomimo swojego wieku nie stroniłem od alkoholu, ale ta dziewczyna po prostu coraz bardziej mnie zadziwiała.
- Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz. - powiedziała, zaciskając usta w wąską linię.
- Tyle to akurat wiem. - zauważyłem i po chwili oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Dopiłem żółtą ciecz i chwyciłem za butelkę wypełnioną alkoholem. - mogę? - spytałem. Dziewczyna pokiwała głową przysuwając w moją stronę swoją szklankę. - dopiero co wypiłaś całkiem sporą ilość.  - uniosłem brwi do góry. - co więcej, nawet niczym tego nie popiłaś. - Soph wywróciła oczami.
- Po prostu mi polej, Justin. - poprosiła wykrzywiając usta.
- Jak sobie życzysz. - wypełniłem nasze szklanki trunkiem i odstawiłem butelkę na miejsce. Zanim zdążyłem powiedzieć coś więcej, zawartość jej naczynia była pusta. Poszedłem w ślady dziewczyny i szybko wypiłem zawartość swojego. Sophie chwyciła za butelkę, kiedy nagle przypomniałem sobie po co do niej przyszedłem. - przypominam Ci, że napisałem piosenkę. - uśmiechnąłem się do niej chwytając ją za rękę.
- No tak. Zaprezentuj mi ją zanim doprowadzimy się do gorszego stanu. - powiedziała patrząc mi w oczy.
- Zamierzasz mnie upić? - spytałem ze śmiechem.
- Chyba nie zostawisz mnie samej. - pokręciłem głową.
- Nie śmiałbym. - dziewczyna obdarzyła mnie szerokim uśmiechem i udaliśmy się do pomieszczenia, w którym znajdowało się pianino. Podałem Sophie kartkę z tekstem, a ona spojrzała na mnie zdziwiona.
- Przecież ja..
- Spokojnie. - przerwałem jej. - podzieliłem tekst, poza tym bardzo łatwo się połapiesz. - usiadłem przy pianinie. - gotowa? - spytałem, kiedy ustała obok mnie.
- Chyba.. daj mi chwilkę. - mruknęła analizując tekst. Po kilku minutach posłała mi znaczące spojrzenie.
- Ok, zaczynajmy. - i już grałem.
- It feels like we've been out at sea - zaczęła bardzo niepewnie, przeciągając każde słowo. - So back and forth that's how its seems. - i nawet nie patrzyła mi w oczy. Czyżby się wstydziła? - Whoa and when I want to talk you say to me - jej głos był po prostu magiczny. - That if its meant to be, it will be - kiedy na mnie zerknęła, na jej policzkach pojawiły się rumieńce. - So crazy in this thing we call love - głos ponownie jej zadrżał, ale odważyła się w końcu spojrzeć w moje oczy na dłużej. - The love that we got that we just cant give up - zauważyłem, że usiłuje coś wyczytać z mojej twarzy, ale miałem nadzieję, że nie zauważy jak bardzo jestem nią w tej chwili zaczarowany. - I'm reaching out for you tell me out here in the water and I - posłałem jej niepewny uśmiech i wziąłem głęboki oddech.
- I'm overboard and I need your love - tak, naprawdę potrzebuję Twojej miłości. - Pull me up, I can't swim on my own - bez Ciebie nie dam sobie rady, wiesz? - Its to much feels like I'm drowning without your love - bez Ciebie po prostu tonę w oceanie upadłych nadziei. - So throw yourself out to me my life saver - najgorsze było to, że nie mogłem odczytać z jej twarzy, co właśnie myśli. - Life saver oh life saver My life saver Life saver Oh life saver oh wow. - westchnąłem cicho, przyszła kolej na moją zwrotkę. - Never understand you when you say wanting me to met you half way. - czasem nie rozumiałem jej zachowania, trudno było mi cokolwiek z niej wyciągnąć, ale to też mnie w niej przyciągało. - Felt like I was doing my part get bringing your coming up short, Funny how these things change Cause now I see - zastanawiałem się, co tak naprawdę do niej czuję. Do tej pory była jedyną dziewczyną, która mnie akceptowała takiego jakim jestem. Chciałbym po prostu móc dać nam szansę. - So crazy in this love we call love and now that we got it we just can't give up - czułem, że pomimo wszystkiego, zbliżamy się do siebie coraz bardziej. Nie mogliśmy się teraz poddać i miałem wrażenie, że ona doskonale o tym wszystkim wiedziała. - I'm reaching out for ya got me out here in the water and I.. - proszę, wyciągnij mnie z lawiny narastającej we mnie niepewności. - I'm overboard... - Przyszedł czas wspólnego refrenu. Czułem się tak swobodnie śpiewając do Sophie. Tak, słowa te kierowałem do niej. Wiedziałem, że będzie mi łatwo ułożyć piosenkę, w której zamieszczę swoje uczucia. Miałem też nadzieję, że Soph zrozumie moją "delikatną" aluzję. Nie mogłem powstrzymać się od ciągłego patrzenia w jej oczy, byłem jak zahipnotyzowany, ona też na mnie patrzyła. - It's supposed to be some give and take I know. - nasz głos rozniósł się chyba teraz po całym domu. - but Youre only taking and not given any more - właśnie tej dziewczynie chciałbym oddać wszystkie moje uczucia. - So what will I do?
- So what will I do? Cause I still love you.  - dziewczyna pogłaskała mnie czule po policzku i uśmiechnęła się smutno.
- Still love you Baby! - podniosłem głos
- You're the only one who can save me. - w oczach Sophie pojawiły się łzy. Co jakiś czas odwracała swój wzrok i ściszała głos. Ja jednak wciąż się w nią wpatrywałem. Zastanawiałem się, co w tej chwili chodzi jej po głowie. Może po prostu się wzruszyła? A może jej łzy oznaczały zdenerwowanie? Wbiłem wzrok we własne dłonie. Po chwili poczułem na sobie dotyk śpiewającej ze mną dziewczyny. Jej ramiona zacisnęły się wokół moich, a mój policzek owinął jej ciepły oddech. Uśmiechnąłem się sam do siebie, gdy do moich nozdrzy dotarł zapach trunku, który dziewczyna wypiła tuż przed naszym śpiewaniem. Jednak wcale nie przeszkadzała mi nasza bliskość, uwielbiałem czuć na sobie jej dotyk. Zastanawiało mnie tylko, dlaczego zawsze, gdy się do siebie zbliżaliśmy, jej ciało całe drżało. - life saver oh life saver oh life saver oh life saver. - jej głos przemienił się w szept, ale i tak poczułem przyjemny dreszcz. Skończyłem grać. Usta dziewczyny musnęły mój rozgrzany policzek. - to jest piękne. - powiedziała, cicho wzdychając. Znów ten zapach, który tak bardzo do niej nie pasował.
- Wiesz co? - spytałem retorycznie, wstając i odwracając głowę w jej stronę. Kiedy spojrzała na mnie pytająco, chwyciłem ją za podbródek. - wolę, gdy pachniesz delikatnymi perfumami. - nie rozumiała o co mi chodzi. - Ten cały alkohol kompletnie nie pasuje do dziewczyny tak subtelnej i pięknej jak Ty. - wytłumaczyłem z uśmiechem. Ona również się uśmiechnęła, chociaż trochę bardziej niepewnie.
- Przepraszam. Pokazałam się ze złej strony. - mruknęła. - ale wiesz, i tak musimy skończyć to, co zaczęliśmy. - dodała z przekonaniem. Zaśmiałem się cicho, chwytając jej dłoń.
- Mówiłem, że Cię nie zostawię. - słysząc te słowa, dziewczyna zaśmiała się i pociągnęła mnie za sobą do kuchni. Zabierając z niej potrzebne rzeczy, przenieśliśmy się do pokoju Sophie i usiedliśmy na jej wielkim łóżku.
- Jeśli zacznę mówić coś głupiego, to po prostu mnie ucisz, dobrze? - dziewczyna wypiła porcję gorzkiej cieczy, którą dopiero co jej wlałem. Nie ma co, tempo to miała niezłe.
- Należysz do grona osób, które po alkoholu mówią to, czego nie powiedziałyby na trzeźwo? - spytałem unosząc brwi do góry. Sophie pokiwała głową. - więc nie. - wyszczerzyłem się w jej stronę, a ona w odpowiedzi trzepnęła mnie w ramię.
- Jesteś wredny. - stwierdziła.
- Po prostu ciężko mi Cię rozgryźć, a uważam, że mam prawo wiedzieć o Tobie więcej niż wiem dotychczas. - odpowiedziałem wzruszając ramionami. Usłyszałem ciche westchnięcie. - Ty tak nie uważasz?
- Justin.. gdybyś dowiedział się niektórych rzeczy, po prostu nie chciałbyś mnie znać. - powiedziała, a ja chwyciłem za butelkę. Polewając jej któryś z kolei raz, zdałem sobie sprawę, że chcę ją upić. Tak, było mi głupio, ale ja po prostu musiałem wiedzieć, co kryje się za jej słowami. Co takiego ukrywała, że stwierdziła, że nie chciałbym jej znać? Przecież to nie mogło być byle głupstwo. Kiedy butelka była już pusta, miałem nadzieję, że zaczną się zwierzenia. Jednak dziewczyna nie była nawet lekko trącona. Boże, ile ona musi wypić żeby powiedzieć mi cokolwiek, jak sądziła, głupiego? Nie dość, że była tylko drobną dziewczyną, to przecież piliśmy ze sporych szklanek. Zrezygnowany zacisnąłem usta i kiedy Sophie udała się do łazienki, ja bez słowa poszedłem do kuchni. Kiedy wróciłem, dziewczyna posłała mi zdziwione spojrzenie.
- Pomyślałem, że moglibyśmy dzisiaj bardziej zaszaleć. - wytłumaczyłem, otwierając butelkę, którą ze sobą przyniosłem. Miałem nadzieję, że niczego się nie domyśliła.
- Mogłabym Cię o coś prosić? - spytała, kiedy nasze szklanki były już wypełnione alkoholem.
- To zależy.
- Po prostu zadzwoń do swojej cioci. Nie chcemy żeby się martwiła, prawda? - pokiwałem głową i wyciągnąłem z kieszeni mój stary telefon.
- Pyta, o której będę w domu. - zwróciłem się do dziewczyny.
- Najlepiej byłoby gdybyś został na noc. - szepnęła wskazując na nasze szklanki.
- Wrócę jutro. O nic się nie martw. - powiedziałem do słuchawki. - Ciociu? Jesteś tam?
- Justin, jesteś rozsądnym chłopcem, prawda? - spytała z powagą w głosie.
- Nie rozumiem?
- Nie chciałabym żebyście.. no wiesz.. Pattie nie chciałaby chyba zostać babcią. - ściszyła głos i zmieszała się nieco. Na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. - zabezpieczycie się? - nie mogąc się powstrzymać, wybuchnąłem głośnym śmiechem.
- Ciociu, daj spokój. Nic nie będzie, my nie z tych. - starałem się stłumić śmiech. Zauważyłem na twarzy Sophie zmieszanie. - Muszę kończyć, kocham Cię. - powiedziałem i odłożyłem słuchawkę.
- Czy ona myśli, że..
- Ma tylko nadzieję, że się zabezpieczymy. - powiedziałem, starając się utrzymać na twarzy powagę i zbliżyłem się do niej. Położyłem jedną rękę na jej biodrze, a drugą wplotłem w jej włosy. Poczułem jak jej ciało drży. - spokojnie, ja o to zadbam. - powiedziałem cicho. Dziewczyna zamarła, a jej oddech przyśpieszył.
- Justin, ja nie mogę. - wyszeptała zmieszana, a jej policzki przybrały różowy odcień. Zaśmiałem się cicho.
- Tylko żartowałem, shawty. - gdy dziewczyna się uśmiechnęła, puściłem do niej oko i przeniosłem się na drugi koniec łóżka, chwytając za butelkę, którą przyniosłem. Wypełniłem nasze szklanki przezroczystą cieczą i spojrzałem na Sophie. Już się nie uśmiechała. Wbiła wzrok w podłogę i bawiła się jedną z poduszek. Podałem jej jedną szklankę i wypiłem zawartość własnej. Przez długi czas, dziewczyna nie obdarzyła mnie nawet jednym spojrzeniem. Chwyciłem ją za podbródek, tym samym zmuszając ją do spojrzenia mi w oczy. Oczekiwałem jakiegoś wyjaśnienia.
- Nie rób tak więcej. - poprosiła. Otworzyłem usta, ale zakryła mi je dłonią. - nie pytaj dlaczego. Jeszcze nie. - Pokiwałem tylko głową, a kiedy dziewczyna podstawiła mi pod nos swoją pustą szklankę, zmieniłem temat. Minęło sporo czasu, ale rozmawiając z Sophie zauważyłem, że język zaczyna jej już płatać figle. Było to nieodpowiedzialne i głupie z mojej strony, ale nadal jej polewałem. Kiedy Sophie rzuciła w kąt swoją bluzę, butelka była już pusta. Dziewczyna wstała z łóżka, na którym siedzieliśmy, złapała się za głowę i poszła w stronę łazienki. Jednak przy drzwiach chyba zakręciło jej się w głowie, bo zachwiała się i gdyby nie to, że szybko ją złapałem, pewnie właśnie leżałaby na podłodze. - dziękuję. - wybełkotała.
- Poradzisz sobie? - zapytałem, wprowadzając ją do jej wielkiej łazienki. Już miałem wychodzić, ale pociągnęła mnie za rękę.
- Lepiej zostań.
- Okej. Nie będę patrzył. - zapewniłem i odwróciłem się do niej plecami. Po chwili ciszy spojrzałem na nią, by zobaczyć czy wszystko w porządku. Dziewczyna właśnie skierowała się w stronę ogromnej wanny i odkręciła wodę. - będziesz się kąpać? - spytałem, kiedy zobaczyłem, że dziewczyna zaczyna się rozbierać. - lepiej wyjdę. - stwierdziłem naciskając na klamkę.
- Nie musisz sobie iść.
- Sophie, później byś się przez to wstydziła, a ja nie chcę żebyś czegoś przeze mnie żałowała. - posłałem jej uśmiech i wyszedłem.
- Zaraz coś wymyślę, wróć, kiedy Cię zawołam. - usłyszałem jeszcze. Podszedłem do biurka dziewczyny i rozejrzałem się dookoła. Chciałem tam zostać, cholernie chciałem ujrzeć jej nagie ciało, ale jestem pewien, że byłby to cudowny, zapierający dech w piersiach widok, a ja swoim dzisiejszym zachowaniem pokazałem, że na niego nie zasługuję, a już na pewno nie zasługują na tę dziewczynę. Dopiero teraz zrozumiałem, jak bardzo jestem głupi. Jeśli na prawdę nie chciała, abym dowiedział się pewnych rzeczy, to na pewno nie bez powodu. A co jeśli o wszystkim mi opowie, a później będzie tego żałowała? Przecież to ją zrani. Zauważyłem na biurku duży, niebieski notes. Otworzyłem go i oczywiście okazał się pamiętnikiem Sophie. Ciekawość zwyciężyła po raz drugi. Otworzyłem zeszyt na losowej stronie i zacząłem czytać. Kolejny raz mnie zostawili. Wyjechali bez słowa, bez pożegnania. A ja znowu się boję. Co, jeśli ponownie stanie w moich drzwiach? Sam jego widok przyprawia mnie o dreszcze, nie chcę nawet myśleć o tym, że może mnie znowu dotykać. Przewróciłem kilka stron w tył. Czuję się taka brudna, taka zużyta. Znowu czuję te obrzydzenie. Tak, brzydzę się sama siebie. Jestem wstrętna. Ciągle czuję go w sobie. Patrząc w lustro wracam do wydarzeń sprzed roku. Wręcz widzę jego ślinę spływającą po mojej szyi, widzę jego ręce na moich udach. Czułem, że oczy prawie wyszły mi z orbit. Zastanawiałem się o co chodzi. Jakie wydarzenie sprzed roku? Spojrzałem na datę. Wpis został zamieszczony w pamiętniku równo rok temu. Po głowie chodziło mi tylko jedno pytanie; co takiego wydarzyło się Sophie? Przerzuciłem w tył kolejne kartki. Zauważyłem, że niektóre z nich musiały być kiedyś mokre. Jedyne, co przyszło mi do głowy, to zalanie ich łzami, ale co robią tu te czerwone ślady? To się naprawdę stało, a dowodem na to są chociażby ślady na moich nadgarstkach. Ślady zaciśniętego na nich niegdyś sznura, po których wciąż przejeżdżam żyletką. Chcę tylko zastąpić blizny, które zostawił, tymi, które zadam sobie sama. Wbijam ostrze głęboko i wcale tego nie żałuję. Moje łzy, kapiące na kartkę krzyczą, że to boli, ale staram się je uciszyć. Mówię wtedy, że nic nie zaboli bardziej niż ta jedna noc, niż ten dotyk, niż wchodzący we mnie z całą siłą Jackson. Zamarłem. Usiadłem na krześle i ukryłem twarz w dłoniach. Z całej siły wgryzłem się we własną dłoń, by po prostu nie zacząć krzyczeć. Mój oddech przyśpieszył, a serce przybierało coraz szybszy rytm. Po głowie chodziło mi teraz wiele pytań. Dlaczego nie zwróciłem wcześniej uwagi na ręce Sophie? Czy ktokolwiek o tym wszystkim wiedział? Kim jest Jackson? Znalazłem też odpowiedzi na niektóre nurtujące mnie wcześniej pytania. Wiedziałem już dlaczego tak zareagowała na mój żart. Wiedziałem to, o czym nie chciała mi mówić. Wiedziałem dlaczego tak martwił ją fakt, że jej rodzice ciągle wyjeżdżają, dlaczego nie lubi zostawać sama. Ona po prostu się bała. Nienawidzę patrzeć w lustro. Jestem okropna. Znowu jem wszystko, co tylko wpadnie mi w ręce tylko po to, aby móc to zwrócić. To pomaga. Z każdym klęknięciem w toalecie, wyrzucam z siebie kawałek tego śmiecia. Nienawidzę, kiedy ludzie na mnie patrzą. Czy widzą we mnie dziwkę, jak Jackson? Czy wiedzą, że jestem jak szmaciana lalka, rozerwana na części? Czy wiedzą, że niektórych już nie odnajdę? Zgubiłam szacunek do samej siebie. Jak można szanować kogoś takiego jak ja? Nie widzę w sobie żadnej wartości. Może to dlatego, że już jej nie posiadam? Wciąż istnieję, ale chyba już nie żyję... Wiedziałem, że nie mogę jej zostawić, że muszę być cały czas przy niej, że to właśnie ja chcę nauczyć ją kochać i szanować samą siebie.

6 komentarzy:

  1. uuuu grubo! robi się ciekawie! naprawdę! jeśli mam być szczera, to przeczytałam teraz CAŁE to opowiadanie, bo musiałam sobie poprzypominać niektóre rzeczy i powiem Ci, że... od razu widać różnicę między tym rozdziałem a na przykład... piątym czy szóstym. W końcu minęły dwa lata, więc to nic dziwnego. piszesz znacznie dłuższe rozdziały... widać, ze bardziej się starasz, jest mniej błędów... słownictwo też jest dojrzalsze... wszystko jest jak najbardziej na plus i oby tak dalej! nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału!:) i pamiętaj! cierpliwości;) buziaki bejbe:*:*:*:* [random-way.blogspot.com] [@justnatalieee]

    OdpowiedzUsuń
  2. pojawił się nowy rozdział na http://i-will-catch-u-if-u-fall-jb.blogspot.com/ zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo mi się podoba Twoje opowiadanie! Widać znaczną różnice w pisaniu tego rozdziału niż np 1 czy 2 . Zmiany na lepsze! Czekam na nowy rozdział. Bardzo mnie to opowiadanie wciągnęło. Coraz ciekawsze się robi! Juz nie mogę się doczekać co będzie dalej! :)
    -N

    OdpowiedzUsuń
  4. ja się potnę jak nie będzie nowego :c <3

    OdpowiedzUsuń
  5. ja pierdole.. Kocham Cię za to opowiadanie.<3 !!! MEGA rozdział #MUCHLOVE

    OdpowiedzUsuń