sobota, 26 stycznia 2013

CZ. I - 17 # Jesteś aniołem zesłanym mi przez niebiosa.



Przewracając kolejne kartki, usłyszałem wołanie Sophie.
- Justin, możesz już wejść! - skierowałem się w stronę łazienki i drżącą dłonią nacisnąłem złotą klamkę. Wszedłem do jasnego pomieszczenia i podszedłem do wanny, w której leżała Sophie. Nie widziałem jednak nic poza jej śliczną buzią, gdyż taflę wody, przy czym i ciało dziewczyny pokrywała ogromna ilość piany. - mówiłam, że coś wymyślę. - wybełkotała z uśmiechem na ustach. Ja również się uśmiechnąłem, ale głównie na świadomość tego, że pomieszczenia nie wypełniała już w największym stopniu woń alkoholu, a jedyne co czułem to zapach czekoladowego płynu do kąpieli. Myślami jednak wciąż powracałem do słów przeczytanych w niebieskim zeszycie. Musiałem wyciągnąć z Sophie całą prawdę, ale przecież nie powiem jej, że przeczytałem jej pamiętnik. - coś się stało? - usłyszałem nagle.
- Nie. - pokręciłem przecząco głową, jednocześnie zmuszając się do uśmiechu. Brunetka nieśmiałym ruchem wyciągnęła do mnie rękę, a kiedy chwyciłem jej dłoń, zadrżała. Zawsze tak reagowała na mój dotyk, ale wiedząc dlaczego tak się dzieje, byłem wręcz przerażony.
- Jesteś przygnębiony. - stwierdziła.
- Chyba za dużo wypiłaś. - powiedziałem starając się obrócić wszystko w żart. - jesteś kompletnie pijana. - zapomniałem dodać, że z mojej winy.
- Owszem. - zgodziła się. - jestem pijana i ledwo mówię..
- Więc może już przestaniesz? - zaproponowałem przerywając jej, po czym uklęknąłem przy wannie.
- Jestem pijana i ledwo mówię - powtórzyła, piorunując mnie wzrokiem. - ale nie jestem na tyle ślepa żeby nie zauważyć w Twoich oczach żalu i na tyle głupia żeby Ci uwierzyć, że wszystko jest w porządku, kiedy masz w oczach łzy. - rzeczywiście czułem, że moje oczy stają się wilgotne. Chciałem pogłaskać dziewczynę po policzku, ale nie mogłem pozwolić na to, aby znów zadrżała ze strachu. Pocałowałem jej dłoń, cicho wzdychając.
- Jest mi smutno, bo nic o Tobie nie wiem. - skłamałem.
- Mówiłam Ci coś na ten temat. - przypomniała mi. - pamiętasz?
- Ufasz mi? - spytałem, wiedząc, że dzisiaj odpowie szczerze.
- Znamy się tak krótko, nie powinnam. - powiedziała cicho, splatając nasze palce. Miałem wrażenie, że to była tylko część tego, co chciała powiedzieć.
- Może i nie powinnaś, ale rozejrzyj się. - dziewczyna rozejrzała się wokoło, po czym przyjrzała mi się badawczo. - jest już późno, w tym domu nie ma nikogo oprócz nas. Jesteś pijana, a do tego leżysz naga w wannie, pozwalając mi na siebie patrzeć. Do tego - wskazałem na nasze splecione palce - trzymasz mnie za rękę. Musisz mi ufać. - stwierdziłem. Sophie odwróciła głowę w drugą stronę, zasłaniając się, do połowy mokrymi włosami. Delikatnym ruchem odgarnąłem je z jej twarzy i dostrzegłem na jej policzku rumieniec. Chyba po prostu coś opacznie zrozumiała. Westchnąłem. - musisz mi ufać. - powtórzyłem pewnym siebie głosem.
- Myślę, że ufam. - powiedziała nie patrząc na mnie. Jednak po chwili spojrzała mi głęboko w oczy. - ufam bardziej niż komukolwiek innemu.
- Potrafisz powiedzieć dlaczego? - spytałem podnosząc się i siadając na szerokiej krawędzi wanny. Dziewczyna znów się zarumieniła. Zanim odpowiedziała, w geście zdenerwowania, przygryzła swoją idealną wargę.
- Oboje mamy gorzką przeszłość. Po prostu czuję, że mnie rozumiesz. - ściszyła głos.
- Więc dlaczego nie chcesz mi powiedzieć co Ci leży na sercu? - jęknąłem. Sophie nie odpowiedziała, tylko zacisnęła usta w wąską linię. - ufasz mi. Wiesz, że Cię nie zostawię. - a na pewno nie po tym czego się dowiedziałem, powinienem dodać. - Sophie, proszę. - nalegałem.
- Skąd pomysł, że coś mnie trapi? - spytała zrezygnowana. Zastanowiłem się chwilę nad odpowiedzią.
- Powiedziałaś, że dowiadując się o niektórych rzeczach, nie chciałbym Cię znać. Oboje wiemy, że te słowa nie wzięły się znikąd. Co ukrywasz? - spytałem prosto.
- Poproszę następne pytanie. - szepnęła, patrząc na mnie błagalnie. Uległem jej spojrzeniu, ale tylko w pewnym stopniu, więc nadal nie dawałem za wygraną. Zbliżyłem się do niej i pogłaskałem ją po rozgrzanym policzku, wywołując drżenie jej ciała.
- Dlaczego tak reagujesz? - przejechałem palcem po jej wargach. Sophie zamknęła oczy i mimowolnie ścisnęła moją dłoń.
- Następne. - szepnęła, zaciskając mocno powieki.
- Sophie.. - zmieniłem ton na błagalny.
- Justin, proszę. - puściłem jej dłoń i zdenerwowany wstałem. Dziewczyna spojrzała na mnie, a jej oczy były pełne bólu i rozczarowania. - ja naprawdę, naprawdę nie chcę o tym rozmawiać.
- Nie jestem wystarczająco dobry? - prychnąłem. - może Jeydon zrozumie lepiej.
- Daj spokój. Doskonale wiesz, że to nie tak. - w jej oczach pojawiły się łzy.
- A jak? - zapytałem wprost.
- Nie jestem gotowa żeby o tym mówić. - wyszeptała. Wszystko się we mnie gotowało. Nie wytrzymałem.
- Cholera! - krzyknąłem, nie hamując złości. - możesz nie być gotowa na to żeby pójść z kimś do łóżka, ale nie jeśli chodzi o zwykłą rozmowę! Na Boga, chcę Ci tylko pomóc! - i kiedy na nią spojrzałem, zorientowałem się, że fatalnie dobrałem słowa. Po raz kolejny pokazałem jej, że jestem totalnym kretynem i próbując jej nie ranić, wywołałem ból i to chyba nawet najgorszy z możliwych. Oparłem się dłońmi o wannę i cierpliwie czekałem, aż coś powie, ale dziewczyna milczała. Kiedy podkuliła nogi i objęła je rękami, schowała głowę między kolana i po prostu zaczęła się trząść. Nie mam pojęcia czy z zimna czy też ze strachu. - Sophie, nie chciałem tak na Ciebie naskoczyć. - zacząłem głaskać ją po włosach.
- Nie dotykaj mnie. - powiedziała chłodno, unosząc głowę. Po jej policzkach spływały łzy, mnóstwo łez, a ja nie wiedziałem nawet co powiedzieć.
- Nie płacz, proszę. - Sophie spojrzała na mnie lodowatym wzrokiem. Nawet nie starała się hamować łez.
- Justin, ranisz mnie. - powiedziała patrząc mi głęboko w oczy.
- Ja naprawdę nie chciałem.
- Chciałeś, nie chciałeś - wywróciła oczami. - czy to ważne?
- Dla mnie bardzo. - powiedziałem wbijając wzrok w podłogę.
- A dla mnie nie, nie masz pojęcia przez co przeszłam - zdziwiłaby się. - i z czym zmagam się dzień w dzień. Nie masz pojęcia jak bardzo boli mnie samotność, ale też jakiekolwiek zbliżenie. - po jej policzkach spływało coraz więcej łez.
- Nie płacz. - szepnąłem błagalnie, chcąc ją dotknąć
- Odsuń się. - warknęła. - czy ty mnie w ogóle słuchasz? Słyszałeś co mówiłam?
- Ale wcześniej Ci to nie przeszkadzało. - dziewczyna zaczęła płakać głośniej. Wylewała swoją frustrację, dławiąc się przy tym własnymi łzami.
- Próbowałam to przezwyciężyć. - starała się mówić wyraźnie, ale jej słowa stłumione były przez głośny szloch. - nie masz pojęcia jak bardzo chciałam z tym wygrać, Justin. Nie powiem Ci wszystkiego, bo nie umiem, ale podzielę się z Tobą chociaż trochę tym co we mnie siedzi.
- Nie musisz mi mówić. - wiedziałem jak bardzo ją to boli. Sophie zignorowała moje słowa.
- Niby czuję się przy Tobie bezpiecznie, ale te uczucie i tak zostaje tłumione przez strach. Chcę walczyć ze wspomnieniami, bo mam świadomość tego, że skupiając się wciąż na nich mogłabym stracić to, co Bóg właśnie stawia przede mną. A postawił Ciebie i myślę, że wcale nie bez przyczyny. - dziewczyna cała się trzęsła. Chyba nigdy nie widziałem nikogo w takim stanie. Widzisz do czego doprowadziłeś, idioto. - ale Justin, każdy dzień jest dla mnie nową dawką bólu. Bez względu na wszystko, myślę o tym niemalże ciągle. Wiem, że przeraża Cię to, w jakim jestem teraz stanie. - tu miała rację. Każde spojrzenie na nią, wywoływało u mnie falę cierpienia. - a ja nie zliczę nawet ile razy w ciągu ostatnich dwóch lat tak wyglądałam. Rozumiesz? Przepraszam, że na to patrzysz. Kiedyś obiecałam sobie, że nikt mnie takiej nie zobaczy. Obiecałam sobie, że każdy człowiek będzie widział we mnie silną, niezależną kobietę. Tymczasem słabość to moje drugie imię, a moje dalsze życie jest zależne od pieprzonych wspomnień. Nie powinieneś tego wiedzieć. Nikt nie powinien. Ludzie są tacy okrutni. - mówiąc to, z całą siłą wbijała w swoją skórę paznokcie.
- Nie chciałem Cię zranić. Mogę to jakoś naprawić? - dziewczyna pokręciła przecząco głową.
- Po prostu wyjdź. - poprosiła.
- Ale Sophie..
- Nie, Justin. Ty nie chcesz patrzeć na mnie, a ja nie mam ochoty widzieć teraz Ciebie. - jej słowa raniły moje serce, ale co mogłem zrobić? Kiedy poczułem, że moje oczy stają się wilgotne, po prostu wyszedłem, a zamykając drzwi usłyszałem jak dziewczyna zanosi się głośnym szlochem. Usiadłem na łóżku i schowałem twarz w dłoniach. Rozumiałem dlaczego Sophie nie miała ochoty na mnie patrzeć. Kto chciałby przebywać w towarzystwie człowieka, który każdym słowem zadaje potworny ból? Postanowiłem zaczekać, aż dziewczyna wyjdzie z łazienki żeby mieć pewność, że nic sobie nie zrobiła, po czym miałem zamiar udać się do domu. Szloch powoli przeradzał się w ciche łkanie, a następnie całkowicie ucichł. Po kilku minutach dziewczyna wyszła z łazienki owinięta ręcznikiem i nie patrząc na mnie skierowała się w stronę garderoby. Wróciła ubrana w rozciągnięty dres i za dużą co najmniej o kilka rozmiarów bluzę. Nie obdarzyła mnie ani jednym spojrzeniem. Usiadła na łóżku i ponownie zwinęła się w kłębek.
- Wiem, że nie masz ochoty ze mną przebywać i wcale Ci się nie dziwię.. - zacząłem niepewnie. Było tyle rzeczy, które chciałem jej powiedzieć, ale znając mnie tylko pogorszyłbym sytuację. - po prostu pójdę. - westchnąłem i skierowałem się ku wyjściu.
- Nie odchodź. - usłyszałem zachrypnięty głos. Spojrzałem w stronę dziewczyny, która właśnie na mnie patrzyła.
- A co jeśli znowu powiem coś głupiego? - spytałem podchodząc do łóżka.
- Nie musisz nic mówić. Po prostu bądź przy mnie. - nie wiedziałem co zrobić. - nienawidzę zostawać sama. - przypomniałem sobie wpis w jej pamiętniku. Nie mogłem zostawić jej samej w tym wielkim, pustym domu. Usiadłem na łóżku, tym samym dając dziewczynie do zrozumienia, że zostaję. Sophie położyła się, a ja poszedłem w jej ślady. Leżeliśmy blisko siebie, patrząc sobie w oczy. - chcesz iść spać? - spytała cicho. Pokręciłem przecząco głową. - nie odpowiedziałam na Twoje pytanie, ale chciałabym zapytać o coś Ciebie.
- Proszę bardzo. - dziewczyna zawahała się przez chwilę i powędrowała gdzieś wzrokiem.
- Gdybyś zrobił coś czego nie powinieneś.. a miałoby to związek ze mną, to powiedziałbyś mi o tym? - znowu spojrzała mi w oczy. Nie rozumiałem o co jej chodzi. Przypomniałem sobie co zrobiłem kiedy była w łazience.
- Być może. - wyjąkałem.
- Ja myślę, że nie. - powiedziała pewnie.
- Dlaczego? - zapytałem drżącym głosem. Podążyłem za jej wzrokiem i zamarłem. Patrzyła na swoje biurko.
- Bo mój pamiętnik od dłuższego czasu był zamknięty. - wyjaśniła. Kiedy odwróciła się w moją stronę, spojrzałem jej w oczy. Nie miałem pojęcia co jej powiedzieć.
- Sophie, ja przepraszam.. - zacząłem.
- Justin..
- Naprawdę nie wiem co mną kierowało, nie powinienem, ale..
- Justin..
- Chciałem tylko dowiedzieć się o Tobie czegoś więcej, a potem natknąłem się na..
- Justin..
- Ten jeden wpis i po prostu chciałem posiąść wiedzę na temat tego, co się stało, nie potrafiłem tego tak po prostu zostawić. Jesteś dla mnie tak cholernie ważna, chciałem się tylko dowiedzieć jak będę mógł Ci pomóc. Przepraszam, naprawdę, wybacz mi, błagam..
- Justin, do jasnej cholery! - dziewczyna zasłoniła mi usta ręką. - chcę tylko wiedzieć co już wiesz. - przyjrzałem się jej uważnie. W jej oczach nie dostrzegłem ani złości, ani łez. Nic poza zwykłym zaciekawieniem.
- Kim jest Jackson? - zapytałem tylko. Sophie przymknęła oczy, po czym zmieniła pozycję na siedzącą. Wzięła do ręki jedną z poduszek i mocno ją ścisnęła. Ja również zmieniłem pozycję i usiadłem naprzeciw niej. - nie musimy o nim rozmawiać. - powiedziałem cicho. - mówiłaś, że nie potrafisz o tym mówić, a ja nie mam zamiaru do niczego Cię zmuszać. - dziewczyna spojrzała mi w oczy.
- Jackson jest bratem mojego ojca. - powiedziała nadal na mnie patrząc. Otworzyłem szeroko oczy i nie mogłem wydusić z siebie ani jednego słowa.
- Jak to się stało? - zapytałem, wiedząc, że zrozumie o co mi chodzi. Sophie odrzuciła poduszkę na bok i odwróciła się do mnie plecami, po czym oparła się o mój tors.
- To było dawno. - wzięła głęboki oddech. - Rodzice musieli wyjechać w interesach i stwierdzili, że nie mogą zostawić mnie samej. Zaproponowali Jacksonowi żeby przez kilka dni ze mną został. Na początku wszystko było w porządku. Dużo rozmawialiśmy, spędzaliśmy razem czas. Ostatniego dnia zaprosił do domu kilku kumpli z pracy. Nie obeszło się bez dużej ilości alkoholu. Kiedy się rozeszli było już dość późno. Leżałam w łóżku i próbowałam zasnąć, kiedy nagle ktoś wszedł do mojego pokoju. Myślałam, że chce tylko sprawdzić czy wszystko u mnie w porządku, ale on położył się obok mnie. Na początku udawałam, że śpię, myślałam, że jest tak pijany, że po prostu nie trafił do własnego łóżka, ale nagle zaczął mnie dotykać. Głaskał moje ramię, a potem zjeżdżał coraz niżej. Odsunęłam się od niego i zapytałam co to ma znaczyć, a on po prostu wyszedł. Nadal się bałam, ale cieszyłam się, że już poszedł. Niedługo mieli wrócić rodzice, co było mi bardzo na rękę. Już wtedy powinnam coś zrobić, uciec..  Ale ja po prostu znowu próbowałam zasnąć i właśnie wtedy wrócił. Cała się trzęsłam, nie wiedziałam co zrobić. Wziął mnie na ręce i zniósł na dół. Próbowałam się wyrywać, uderzałam w niego pięściami, szarpałam jego ubrania, ale to nic nie dawało. Cóż, byłam tylko małą, kruchą dziewczynką, a on dość dobrze zbudowanym mężczyzną. - dziewczyna na chwile przerwała. Mówiąc dalej ściszyła głos prawie do szeptu. - zaniósł mnie do piwnicy i położył na brudnym stole. Chciałam uciekać, wciąż się wyrywałam, ale on nic sobie z tego nie robił i po prostu zdzierał ze mnie ubranie. W końcu zaczął się denerwować więc po prostu unieruchomił moje ręce i nogi, przywiązując mnie do grubych rur. Pamiętam, że dużo krzyczałam, a jemu bardzo się to podobało.  Ciągał mnie za włosy i kazał mówić, że tego chcę. Ja tylko płakałam. W końcu zdarł ze mnie bieliznę i.. chyba domyślasz się co było dalej. - Sophie płakała, ale drżącym głosem kontynuowała swoją opowieść. - bardzo bolało. Wydzierałam się żeby przestał, ale chyba nic nie podniecało go bardziej niż mój krzyk. Wręcz o niego błagał. Wchodził we mnie z całą siłą, a ja nie mogłam nic zrobić. Mogłam tylko czekać, aż przestanie. Masz pojęcie jak się wtedy czułam? - dziewczyna wytarła rękawem swoją twarz. - Skończył kiedy zadzwonił mój telefon. Powiedział, że to mój ojciec i po prostu wyszedł. Wiedział, że będę krzyczeć i miał rację, ale odszedł na tyle daleko, że nie było mnie słychać. Kiedy wrócił, bez słowa mnie rozwiązał i wyszedł. Rozumiesz? Tak po prostu mnie tam zostawił, krwawiącą i zalaną łzami. Przez następne dni siedziałam zamknięta w swoim pokoju, a on nawet do mnie nie zajrzał. Co kilkanaście minut brałam kąpiel. Szorowałam się, aż do krwi, ale nie mogłam zmyć z siebie tego cholernego brudu. Zatopił się głęboko pod moją skórę i już zawsze będzie mnie obciążał. Rodzice nie wracali, a ja nie raz słyszałam jak Jackson rozmawiał z nimi przez telefon, ale nie potrafiłam się odezwać. Mówił, że ich nienawidzę, nie szanuję, że nie chcę aby ze mną byli. Nie chcę wiedzieć jak się wtedy czuli. Kiedy już przyjechali, nawet nie chcieli ze mną rozmawiać. Całymi dniami leżałam skulona na łóżku, przynosząc tylko co raz nową żyletkę. Po kilku miesiącach.. po kilku miesiącach, rozumiesz? Rodzice zorientowali się, że coś jest nie tak więc wróciłam do świata żywych, ale już nie jako ta wiecznie uśmiechnięta dziewczynka tylko jako zużyty wrak człowieka. To cała historia. - dziewczyna nadal płakała, a ja siedziałem nie mogąc się nawet ruszyć. Nie potrafiłem zabrać głosu, nie potrafiłem nawet płakać razem z nią. Byłem zszokowany. Nie, to mało powiedziane. Nie potrafiłem opisać tego, co czułem kiedy Sophie zakończyła swoją opowieść. Nie potrafiłem sobie nawet wyobrazić tej biednej, kruchej brunetki leżącej na brudnym stole, żebrającej o litość. Nagle Sophie poruszyła się i znów usiadła przodem do mnie. - wiedziałam, że tak będzie. - westchnęła. - już nie mam zamiaru Cię zatrzymywać, możesz odejść. - pokręciłem przecząco głową. Jak mogła pomyśleć, że ją zostawię?
- Nigdzie się nie wybieram. Nie opuszczę Cię.
- Justin, wiem, że to Cię przerasta, nie chcę żebyś był tu z litości. - powiedziała cicho, ocierając łzy.
- Nie opuszczę Cię. - powtórzyłem dobitnie.
- Jak w ogóle możesz na mnie patrzeć? - spytała. - nie brzydzisz się mnie? Nie odrzuca Cię moje ciało? Czy nie widzisz, że jestem..
- Ciii... - szepnąłem,  przyciskając jej mój palec do ust. - jesteś najpiękniejszą kobietą na całym świecie, wiesz? - mruknąłem cicho, spoglądając w jej załzawione oczy. Dziewczyna podwinęła rękawy swojej bluzy. Jej skórę szpeciły liczne blizny. Nie tak to sobie wyobrażałem. Widok jej nadgarstków po prostu mnie przeraził.
- A to? - wskazała na swoje sznyty. - czy to Cię nie odrzuca? - czy ona naprawdę sądziła, że to ma dla mnie jakiekolwiek znaczenie? Uśmiechnąłem się do niej i delikatnie ją pchnąłem, aby się położyła. Kiedy już to zrobiła, położyłem się obok niej wspierając się na jednym łokciu, po czym wplotłem palce jednej ręki w jej włosy.
- Może i Bóg postawił mnie na Twojej drodze, ale Ty jesteś aniołem zesłanym mi przez niebiosa. - szepnąłem jej do ucha. - jesteś cudowna, tylko nigdy więcej tego nie rób. - wypowiedziawszy te słowa, jak najdelikatniej musnąłem wargami jej mokry policzek.

5 komentarzy:

  1. O boże o boże <3 ! uwielbiam CIę !!!!!! rozdział jest po prostu zajebisty świetny mega nie wiem sama jest idealny ma tylko jedną wadę! skończył się ;(

    OdpowiedzUsuń
  2. tak, jak obiecałam przeczytałam i komentuję <3 Nie mogę się doczekać NN! Jus i Sel muszą być razem! ;p I na pewno będą. Uwielebiam ten blog i Ciebie xD to chyba na tyle jezeli mozesz to informuj mnie o nn na tt @officialcysia albo na moim blogu http://cause-everythings-gonna-be-alright-jb.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  3. umarłam, zgon. kocham to, czekam na nn. <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  5. kurcze, w końcu udało mi sie przeczytać twojego bloga całego. Bohaterowie są świetni i choć, że nie lubię Seleny to i tak blog mnie nie zniechęca. Fabuła bloga jest świetna, bohaterowie również. Justin podoba mi się w tym opowiadaniu i to, że nagrywa swoje piosenki na youtube. Do rozdziałów z piosenkami świetnie je dobrałaś. I to wieli plus. Wkurza mnie ten Jey. I to bardzo. Szkoda mi Sophie i to świetnie, że Justin próbuje jej pomóc i jest przy niej, również spodobało mi się, że Lily jest z Chrisem no i to, że Lily i Sophie mają wspólne konto na youtube i że są fankami Justina. Jejku nie wiem co jeszcze napisać, gdyż brakuje mi weny do komentarza. Hmm, czekam na następny rozdział i proszę informuj mnie o nowych rozdziałach albo na moich blogach albo na tt : @Martyna8902 .. Jesteś genialną pisarką, jestem ciekawa co dalej się potoczy w opowiadaniu. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń