Sophie spojrzała na mnie, a w jej oczach pojawiły się łzy.
- Ja tylko nie chcę żebyś się męczył. - powiedziała przybita.
- Męczył? - nie rozumiałem. Dziewczyna wsparła się na łokciu, a jej twarz znalazła się blisko mojej.
- Justin, wiem czego chłopaki w tym wieku oczekują od dziewczyn. Nie jestem gotowa na zwykły związek, a co dopiero na maksymalne zbliżenie. Proszę, nie mów, że nie wiesz o co mi chodzi. - Sophie spuściła wzrok. Złapałem ją za podbródek
- Nie jestem taki jak inni. Nawet niczego od Ciebie nie oczekuję. - zapewniłem. - Wcale nie muszę być Twoim chłopakiem. Chcę tylko być przy Tobie. - brunetka uśmiechnęła się delikatnie.
- Nie pasujesz mi do roli przyjaciela, wiesz? - poczułem się odrobinę zmieszany. No cóż, mogłem się tego spodziewać. Rzeczywiście nie byłem dla niej odpowiedni. Odwróciłem głowę, próbując ukryć zażenowanie. - Justin? - Sophie położyła mi dłoń na policzku i próbowała odwrócić moją głowę w jej stronę. Uległem, nadal lekko zakłopotany. - Ja po prostu czuję, że jesteś kimś więcej. - na mojej twarzy ponownie zagościł uśmiech.
- Skoro nie chcesz nazywać nas przyjaciółmi, to może Ty będziesz moim aniołem, a ja Twoim obrońcą. - zaproponowałem. Dziewczyna położyła się na plecach. - Pasuje Ci taka opcja? - spytałem, nachylając się nad nią. Sophie pokiwała głową.
- Jak najbardziej. - uśmiechnęła się. - Idealnie pasujesz do roli mojego obrońcy. - dodała. - life saver, oh life saver, my life saver. - zanuciła. Przez chwilę patrzyliśmy sobie głęboko w oczy, ale po chwili brunetka przymknęła powieki. - Justin? - uwielbiałem, gdy z takim uczuciem wypowiadała moje imię.
- Słucham Cię. - przez chwilę się nie odzywała. W końcu otworzyła swoje bystre oczy. Zauważyłem, że się nad czymś zastanawia.
- Czy mógłbyś coś dla mnie zrobić? - zapytała cicho po czym zdjęła bluzę i cisnęła nią w kąt. Pod spodem miała białą bluzkę na cienkich ramiączkach.
- Co tylko zechcesz. - powiedziałem w ciemno. Dziewczyna chwyciła moją dłoń i drżąc przyłożyła ją do swojego czoła.
- Czy mógłbyś mnie oswoić?
- Jak to oswoić?
- Zapoznać mnie z dotykiem. - wyjaśniła. - Z delikatnym, czułym dotykiem. - dodała szeptem, puszczając moją dłoń. Przejechałem ręką po jej zmarszczonym czole, dochodząc aż do skroni. Opuszkiem palca zatoczyłem na niej kółko, po czym przeniosłem swój dotyk na jej zmęczone, przymknięte powieki. Następnie moja dłoń skierowała się na jej rozgrzany policzek. Sophie zadrżała więc przystopowałem. - Nie zwracaj na to uwagi. Nie przestawaj. - wyszeptała. Przyłożyłem do jej miękkiej skóry całą dłoń, co spowodowało jeszcze większe drżenie jej całego ciała. Zacisnąłem usta próbując skupić się jedynie na tym, że jej dotykam. Przejechałem po linii jej żuchwy po czym skupiłem się na jej idealnie pełnych wargach, które rozwarły się delikatnie pod wpływem mojego dotyku. Poczułem jej gorący oddech i usłyszałem cichutkie westchnięcie. Następnie przeniosłem dłoń na jej szyję, a z szyi zjechałem na jej obojczyk. Przez chwilę jeździłem po nim ręką. Sophie otworzyła oczy i wpatrywała się w sufit. Musnąłem jej ramię i zjeżdżałem niżej. Dotarłem do miejsca, które szpeciły liczne sznyty. Dziewczyna odruchowo odwróciła swoją rękę. - Przepraszam. - mruknęła. Delikatnie chwyciłem ją za nadgarstek i uniosłem go do góry. Przejechałem po nim ustami, po czym obsypałem licznymi pocałunkami starając się nie ominąć żadnego miejsca, które pokrywały blizny. Sophie nadal drżała, ale o wiele mniej wyczuwalnie niż wcześniej. Kontynuowałem swoje zadanie przenosząc swój dotyk na wcięcie w jej talii. Po chwili jeździłem już dłonią po jej płaskim brzuchu. Zagalopowałem się i zacząłem podwijać jej koszulkę. - Justin, dość. - spojrzała na mnie, a kiedy odsunąłem od niej rękę, chwyciła mnie za głowę i drżącą dłonią przysunęła do swojej piersi. Wyczułem bicie jej serca. Założę się, że moje miało trzy razy spokojniejsze tempo. - Przepraszam. - usłyszałem nagle. Uniosłem głowę.
- Za co? - spytałem zdziwiony.
- Myślałam, że dam radę. - powiedziała smutno.
- Doskonale sobie poradziłaś. - zapewniłem.
- Nie prawda. Kazałam Ci przestać. - westchnęła wstając z łóżka, po czym wyszła z pokoju. Kiedy wróciła podała mi jakieś ciuchy. - Przebierz się w to. Powinniśmy iść spać. - kiwnąłem głową i udałem się do łazienki. Kiedy już się przebrałem, wróciłem pośpiesznie do pokoju żeby Sophie nie musiała być zbyt długo sama. Stała tyłem do mnie, opierając się dłońmi o parapet. Podszedłem do niej i zaczekałem aż na mnie spojrzy. Minuta, dwie. Nie wytrzymałem i chwyciłem ją za podbródek. Kiedy ujrzałem jej twarz, zauważyłem, że płacze.
- Dlaczego? - spytałem tylko.
- Tak mi przykro.. - załkała.
- Naprawdę dobrze Ci poszło. - tak bardzo chciałem znów ją dotknąć. Sophie pokręciła głową.
- Nie o tym mówię.
- Więc o czym?
- Oh, Justin. Chciałabym móc dać Ci tyle ile każda normalna dziewczyna, a ja nawet nie mogę..
- Przestań. - poprosiłem. - Jak w ogóle możesz się tym zadręczać? - zapytałem nieco zdenerwowany.
- Bo wiem, że zasługujesz na coś więcej.
- Mogę Cię po prostu przytulić? - Sophie nie odpowiedziała tylko zaczęła płakać głośniej. Nie rozumiałem.
- Założę się, że żadnej innej dziewczyny nie musiałeś prosić o pozwolenie. Jestem beznadziejna. - mówiąc to osunęła się na ziemię i przybrała pozycję, której najbardziej nienawidziłem. Mianowicie skuliła się, obejmując nogi rękoma i schowała głowę między kolana. Byłem niemalże załamany widząc ją w takim stanie. - Na pewno żadnej innej nie musiałeś ciągle pocieszać. - Uklęknąłem przy niej.
- Wiesz co? Masz rację. - brunetka uniosła głowę i spojrzała mi w oczy. Chciała coś powiedzieć, ale zasłoniłem jej usta ręką. - Nigdy nie musiałem prosić innej dziewczyny o to żeby móc ją dotknąć, bo żadna nie chciała się do mnie zbliżyć i jestem pewien, że i tak by mi nie pozwoliła. W życiu nie musiałem żadnej pocieszać, bo nie było nawet mowy o tym żeby któraś mi się zwierzyła. Powiem Ci więcej. Od kilku lat z żadną nawet nie rozmawiałem, chyba że mam uwzględnić mamę lub.. Z resztą, nieważne. - oparłam się ścianę i na wspomnienie przeszłości w oczach pojawiły mi się łzy. Poczułem, że Sophie mnie przytuliła. Zadowolony, że nie słyszę już jej szlochu, objąłem ją ramieniem i pocałowałem we włosy.
- Nie przejmuj się. - szepnęła. - wszystkie nie mają pojęcia co straciły. - Uśmiechnąłem się delikatnie. - A straciły wspaniałego chłopaka, który uczyniłby je najszczęśliwszymi kobietami na świecie. - dodała cicho.
- Spójrz na mnie. - poprosiłem. Kiedy dziewczyna spojrzała mi w oczy, otarłem jej z twarzy ostatnie łzy. - Nie mam zamiaru się tym przejmować. Jeśli chodzi o mnie to zapamiętaj, że nie chcę wracać do przeszłości. Teraz to Ciebie mam zamiar uczynić najszczęśliwszą kobietą na świecie. - dziewczyna uśmiechnęła się i musnęła wargami mój policzek, a potem kącik moich ust.
- Chociaż tyle..
- Będzie coraz lepiej. Po prostu próbuj.
- Dla Ciebie. - szepnęła. Wstałem i podałem jej rękę.
- Chodźmy spać. - zaproponowałem. Sophie pokiwała głową, po czym wstała i podeszła do łóżka. Ułożyła poduszki i po chwili leżała już pod kołdrą. Podszedłem bliżej i nachylając się nad nią, pogłaskałem ją po policzku.
- Dobranoc. - powiedziałem gasząc światło i skierowałem się w stronę drzwi.
- Gdzie idziesz? - zapytała zdziwiona.
- Do pokoju gościnnego. Mieliśmy iść spać. - dziewczyna milczała przez chwilę po czym poklepała miejsce obok siebie.
- Jesteś pewna? - zapytałem zmierzając w stronę jej łóżka. - Może lepiej..
- Nie jestem pewna niczego, ale pozwól mi się starać. Dla Ciebie. - położyłem się obok niej. Jasny księżyc rzucał światło na twarz dziewczyny, która zamknęła oczy i zapewne próbowała zasnąć. Ja tylko się jej przyglądałem. Nie wiem ile czasu minęło. Kilka, może kilkanaście minut. Jej powieki uniosły się ku górze. Nie wiem czy zobaczyła, że na nią patrzę, ale jeśli tak to zapewne spłonęła rumieńcem. - Justin? - usłyszałem. - Zasypiając chciałabym słyszeć Twój głos żeby mieć pewność, że jesteś przy mnie. - uśmiechnąłem się sam do siebie.
- Jeśli będę się odzywał to nie zaśniesz.
- Po prostu zaśpiewaj mi do snu. - poprosiła cicho.
- Dla Ciebie wszystko. - i zacząłem śpiewać. Kiedy miałem pewność, że już śpi, pozwoliłem sobie pogłaskać ją po policzku. Zastanawiałem się co by było gdybym wcale nie musiał pisać dla nas piosenki? Co by było gdybym nie miał powodu żeby do niej przychodzić? Co by było gdyby nie wyciągnęła przy mnie alkoholu i nie zasugerowała, że nic o niej nie wiem? Postanowiłem nie odpowiadać sobie na te pytania. Byłem przerażony wszystkim co wiem o tej dziewczynie, ale też zadowolony, że nie musi już tego dusić w sobie. - Już zawsze będę przy Tobie. - szepnąłem jej do ucha wiedząc, że i tak tego nie usłyszy. Gdybym tylko wiedział, że poznam kogoś takiego jak ona, nigdy nie przejmowałbym się dziewczynami, które wcześniej mnie odrzucały. Żadna z nich nie dorastała Sophie do pięt. Wyczerpany nadmiarem emocji zasnąłem.
Kiedy się obudziłem, byłem w łóżku sam. Spojrzałem na zegarek. Kto normalny wstaje o ósmej godzinie w niedzielę? Powoli się przeciągnąłem i wyszedłem spod ciepłej kołdry, a następnie z pokoju i postanowiłem sprawdzić gdzie jest Sophie. Jeden pokój, drugi. Szedłem długim korytarzem i kiedy już miałem wracać do pokoju, usłyszałem odgłosy dochodzące z łazienki. Ale przecież Sophie ma własną łazienkę..
- Cholera. - zakląłem. Przyśpieszyłem kroku i ustałem pod drzwiami, przez które słyszałem jak ktoś się krztusi. Już wiedziałem czemu przyszła aż tutaj. Stąd nie miałem prawa jej usłyszeć. Tak, gdybym tylko się nie obudził. Dziewczyna zdecydowanie wymiotowała. Kiedy usłyszałem dźwięk spuszczanej wody, szybko stamtąd uciekłem i zbiegłem schodami na dół. Szukanie kuchni zajęło mi trochę czasu, ale gdy już ją znalazłem, usiadłem przy stole. Po chwili usłyszałem czyjeś kroki. Dziewczyna, widząc mnie zamarła. - Cześć. - przywitałem się jak gdyby nigdy nic.
- Wcześnie wstałeś. - wyjąkała.
- Ty również. - zauważyłem. Sophie się zmieszała.
- Chciałam zrobić nam śniadanie zanim wstaniesz.
- Gdyby tak było, to ja zastałbym Cię w kuchni. Tymczasem przyszłaś tu później niż ja. - uniosłem brwi do góry.
- Musiałam odbyć poranną toaletę. - wytłumaczyła się.
- Dziwne, nie było Cię w Twojej łazience. - Dziewczyna nie odpowiedziała tylko podeszła do lodówki. - Dlaczego? - drążyłem.
- Nie chciałam obudzić Cię prysznicem. - mruknęła niechętnie, nawet na mnie nie patrząc. Sprytnie.
- Sophie. - chciałem, aby na mnie spojrzała. Zrobiła to. - Ty nawet nie masz mokrych włosów.
- Mogą być naleśniki? - spytała, ignorując to co powiedziałem.
- Tak. - westchnąłem. Po kilkunastu minutach dziewczyna postawiła przede mną moje danie. Zabrałem się do jedzenia, a Sophie tylko na mnie patrzyła. Kiedy skończyłem, zacząłem rozmowę. - Mówiłaś, że chcesz zrobić nam śniadanie. - zrobiłem nacisk na słowo "nam". - Więc czemu nic nie zjadłaś?
- Nie jestem głodna. - przyjrzałem się jej uważnie i zacisnąłem dłonie w pięści.
- No tak, zapomniałem, że niedawno jadłaś. - syknąłem.
- Nie wiem o co Ci..
- Doskonale wiesz o co mi chodzi. Kiedy tylko wstałem, poszedłem Cię szukać. - powiedziałem zdenerwowany. - I znalazłem. - dodałem spokojniejszym tonem. - Dlaczego nadal to robisz? - Sophie wstała, okrążyła stół i usiadła na krześle obok mnie.
- Niczego Ci nie obiecywałam. - wyszeptała nie patrząc na mnie.
- Więc obiecaj teraz. - poprosiłem. Dziewczyna spojrzała na mnie.
- Nie potrafię.
- Wiem, że potrafisz. - położyłem jej rękę na ramieniu. - Ja w Ciebie wierzę.
- Ale ja w siebie nie! - w jej oczach pojawiły się łzy.
- Nie denerwuj się. Przypomnij sobie co powiedziałaś w nocy. - spojrzała na mnie pytająco. - Powiedziałaś, że będziesz się starać, pamiętasz? - Sophie pokiwała głową. - Więc po prostu bądź silna.
- Będę. - zapewniła słabym głosem.
- Za każdym razem, gdy będziesz chciała to zrobić, pomyśl sobie, że tym samym wyrzucasz z siebie cząstkę mnie, dobrze?
- Tak. - złapałem ją za nadgarstek.
- To dotyczy Twoich obu nałogów. - dziewczyna nie odpowiedziała. Była przygnębiona. - Uśmiechnij się. Jeśli chcesz to możemy gdzieś razem wyskoczyć. - zaproponowałem. Na jej twarzy pojawił się chytry uśmiech.
- Nawet mam pewien plan. Zamierzam kupić sobie nową sukienkę na nasz występ, a ktoś musi mnie obiektywnie ocenić. Wynajdziemy też coś dla Ciebie. - powiedziała podekscytowana, po czym wstała z krzesła. Zmieszany, podrapałem się w głowę.
- Sophie, wiesz, że nie mam pieniędzy. - wyjąkałem nieśmiało. Dziewczyna wywróciła oczami.
- Spokojnie, ja zapraszam, ja płacę. - uśmiechnęła się. - Mam jeszcze jeden pomysł. - Zastanowiłem się przez chwilę.
- Dlaczego w ogóle muszę kupować nowe ciuchy? Nie chcesz żebym przyniósł Ci wstyd, tak? - wypaliłem.
Świetny rozdział. Podoba mi się obrót sprawy, jejku jak się cieszę, że ona obiecała mu, że będzie się starać. Cała jej historia mnie przeraża, to dobrze, że w jej życiu pojawił się Justin. Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością .
OdpowiedzUsuńrozdział cudowny, podoba mi się bardzo bardzo. Cudowna historia, masz niezły pomysł xD nie mogę się doczekać nn i zyczę weny <333
OdpowiedzUsuńJeeeju czy on musiał z tym wyjechać? Grrrrrr. Szczerze powiedziawszy nie spodziewałam się takich obrotów akcji, nie spodziewałam się że Sophie mogła zostać zgwałcona...biedna jest. :(
OdpowiedzUsuńLinexe.