środa, 9 stycznia 2013

CZ. I - 4 # Ty i Christian zamieszkacie tutaj na kilka dni.


* oczami Justina *

Wróciłem do domu i rzuciłem plecak w moim pokoju, po czym usiadłem w kuchni i czekałem na ciotkę.
- Cześć, Justin. Jak było w szkole? – powitała mnie uśmiechem.
- A.. nawet dobrze, nie licząc tego, że są tam sami idioci. – wywróciłem oczami. Dzień minął spokojnie. Wieczór i noc tak samo..

* nazajutrz / południe *

- Proszę. – Emma rzuciła obok mnie jakieś ciuchy. – Ubierz się w to i idziemy.
- Dlaczego muszę się przebierać? – zapytałem zdziwiony, patrząc na garnitur.
- Musisz jakoś wyglądać. To bardzo bogaci, eleganccy ludzie. Ich córka..
- Czyli nie ma szans na normalną rozmowę.. – westchnąłem. – Pewnie będzie ciągle gadać o tym jaki ostatnio dostała ciuch, czy ile ma w szafce kosmetyków. – przebrałem się szybko i razem z ciotką wyszliśmy z domu. Nie szliśmy długo. Po kilkunastu minutach dotarliśmy do domu. Domu? To była raczej ogromna willa. Od razu było widać, że ludzie z niej są nieźle nadziani. Skrzywiłem się i podeszliśmy razem do wielkich drzwi. Myślałem, że otworzy nam lokaj, czy inne coś ubrane w najdroższy garnitur, mówiące jak jakiś kretyn, ale drzwi otworzyła jakaś dziewczyna.. No świetnie, widząc po jej ubiorze i stylu mówienia – kolejna diva w tym mieście.

* w tym samym czasie: oczami Sophie *

- Sophie, otwórz drzwi! – krzyczała moja matka. Ubrana w głupawą sukienkę, wzdychając cicho, poszłam otworzyć. Tak, gości się im zachciało. Jakby nie mieli co robić, tylko spraszać jakichś ludzi do domu. Chociaż, może wydaję pochopne wnioski? Może to nie będą naburmuszeni ważniacy, jak moi starsi? Może będą to całkiem miłe osoby? Takich w tym domu brakuje.
- No już, otwieram! – podeszłam do drzwi i odetchnęłam. Następnie otworzyłam je ze sztucznym uśmiechem na twarzy. – Dzień dobry.  – przywitałam się grzecznie.
- Witaj. Jestem Emma i przyszłam..
- Tak, tak. – przerwałam jej. – Rodzice Was zaprosili. – wpuściłam ich do środka. Chwila, słowo Was, przypomniało mi o czymś. Spojrzałam na chłopaka, który stał przy młodej kobiecie. Otworzyłam szeroko oczy i usta. – Kidrauhl?! – pisnęłam z niedowierzaniem. 
- Słucham? – zaśmiał się sztucznie chłopak.
- Kidrauhl, Justin Bieber. Masz konto na youtube, prawda? – zapytałam. Justin uniósł brwi do góry.
- Może, bo co? Chcesz się ponabijać z mojego głosu, czy ciuchów? Daruj sobie, robota wykonana. – prychnął niemiło. 
- Dlaczego miałabyś śmiać..
- Spójrz na siebie. W tym mieście każdy człowiek jest taki sam. Pieniądze robią wam wodę z mózgu. Bogaci, oznacza wredni. Co, też uważasz się za lepszą? – chyba nawet nie wiedział jak bolą jego słowa.
- Justin, zachowuj się! – skarciła go kobieta. W oczach zakręciły mi się łzy. Kolejna osoba, która myśli, że zachowuję się jak ktoś, kto na siłę stara się tylko szpanować rzeczami materialnymi, jak ktoś, kto uważa się za osobę lepszą od innych. 
- W porządku. – powstrzymałam łzy. – Nie on pierwszy ma mnie za taką. – szepnęłam. Zapraszam do jadalni. Czekają tam na Was moi rodzice. – Bieber nawet na mnie nie spojrzał. Od razu poszedł do jadalni i razem z Emmą usiedli na swoich miejscach. Moi rodzice oczywiście zaszpanowali i witając ich ciepło, pochwalili się, co będę jedli i skąd to przywiozą. Na specjalne zmówienie, bo ich stać. Tak, tak, znamy tę historię. Odciągnęłam tatę na bok. – Możesz przestać zgrywać takiego idiotę? – poprosiłam. 
- Uspokój się dziecko i siadaj do obiadu. – pokiwałam głową i niechętnie usiadłam do obiadu. Moim rodzicom i Emmie czas minął bardzo miło. Rozmawiali, śmieli się. Ja i Justin siedzieliśmy w milczeniu i co jakiś czas opowiadaliśmy na zadawane nam pytania. Nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Wiedziałam, kto to.
- O, to Lily, idę jej ot..
- Stój. – nakazał ojciec i walnął pięścią w stół. – wracaj do obiadu, ona zaczeka. 
- Przecież zaraz wrócę. – rzuciłam na odchodne i pobiegłam do drzwi. – Siema! – krzyknęłam i przytuliłam przyjaciółkę, która była ubrana w eleganckie ciuchy. Widać było, że jej rodzice są w domu. Przy nich zawsze ubierała się tak dziwnie, ponieważ jej byli strasznie sztywni i nie pozwalali jej nosić innych ubrań. Dlatego u mnie czekają na nią zwykłe stylizacje. Tak, to jest dziwne.
- Cześć, są już Ci.. goście? – zapytała.
- Tak, tak, ale wchodź, śmiało. – powiedziałam i odeszłam, wracając do stołu. 
- Sophie? – zawołała moja przyjaciółka.
- Jadalnia! – krzyknęłam. Zaraz potem w drzwiach stanęła moja przyjaciółka.
- Dzień dobry. – dygnęła przed moimi rodzicami.
- Lily, to pani Emma i Justin. – powiedziałam. 
- Ale ja i ona już się znamy. – mruknął pod nosem chłopak.
- Jak to? –nie rozumiałam.
- No, dzisiaj w szkole chciałam się z nim przywitać, ale.. – zaczęła prosto. Spojrzałam na niego i zaraz potem znów na Lily. 
- Pośmiać, nie przywitać. – warknął chłopak. Wstałam od stołu.
- Lily? Jak mogłaś nie powiedzieć mi, że znasz Justina? – a jeśli między nimi.. Nie, przecież ona umawia się z Chrisem.
- Przepraszam, nie chciałam żebyś czuła się rozczarowana jego zach..
- Ubrania są w szafce na górze. – mruknęłam. – baw się dobrze z Christianem. – powiedziałam, powstrzymując łzy. Chłopak otworzył szeroko oczy, a ja po prostu opadłam na krzesło i w ciszy dokończyłam swój obiad. Lily z cichym westchnięciem wyszła. Zapewne nie chciała rozmawiać o tym przy moich rodzicach. Może to nawet lepiej. Po kilku minutach usłyszałam dźwięk telefonu. Odczytałam smsa.
- Sophie, to nieładnie. – skarciła mnie mama. 
- Pilnuj swojego nosa. – mruknęłam. „Później Ci wszystko wytłumaczę”, napisała Lily. Odłożyłam telefon na stół i rozejrzałam się po jadalni. 
- Sophie. Ja, Twój tata i Emma pójdziemy obgadać interesy. Możesz spędzić trochę czasu z Justinem. – powiedziała moja matka i wszyscy starsi wyszli.
- Nie martw się, nic na siłę. – uśmiechnęłam się niepewnie. – Jeśli chcesz to chodź do mojego pokoju, jeśli nie.. Zostań tutaj. – wstałam i odeszłam. Kiedy byłam już przy drzwiach do pokoju, w oczach miałam łzy. Dlaczego on myśli, że jestem jak te inne laski ze szkoły? Przecież nawet mnie nie zna. Upewniając się, że chłopak nie idzie za mną, weszłam do pokoju i usiadłam na łóżku. Pozwoliłam większości łez spłynąć po moich policzkach. Starłam makijaż i maznęłam tylko rzęsy mascarą. Ubrałam dresowe spodnie i rozciągniętą koszulkę. Włosy rozpuściłam i starannie rozczesałam. Szukałam wszędzie mojej gitary, ale nigdzie nie mogłam jej znaleźć. Niechętnie zeszłam na dół i weszłam do jadalni. Bieber siedział przy stole i bawił się telefonem. Mój właśnie dzwonił. – Nie mogłeś mnie zawołać? – zapytałam niechętnie. Ten nie odezwał się, tylko spojrzał na mnie. – Hej. – powiedziałam, odbierając. W słuchawce zapanował męski głos. No tak, wybrał idealny moment. - Jakoś nie mam ochoty na spotkanie, Jeydon. Poza tym, mam gości. Jasne, do zobaczenia. – rzuciłam, rozłączając się.
- Nikt nie każe Ci ze mną siedzieć. – mruknął Justin.
- A może ja po prostu chcę? - nagle ktoś wszedł do pokoju
- Boże, dziecko! Jak Ty wyglądasz?! – zawołała zdziwiona matka.
- Normalnie. – westchnęłam. Dopiero zobaczyłam jak Justin gapi się na mnie z szeroko otwartymi oczami. 
- Sophie, przynosisz wstyd naszej rodzinie. – powiedział poważnie ojciec.
- Tak, tak. - ciekawe.
- Justin. – zaczęła Emma. – Ja i rodzice Sophie wyjeżdżamy w interesach, dlatego Ty i Christian zamieszkacie tutaj na kilka dni. - Bieber wstał i nie mógł wydusić z siebie słowa.
- Co?! – wrzasnął w końcu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz