-Tak. – uśmiechnąłem się. Dziewczyna posłała mi niepewny uśmiech. Wyjęła z szafki puszkę coli i postawiła ją przede mną, siadając na krześle naprzeciw mnie. – Dzięki. – otworzyłem picie.
- Jesteś głodny? – zapytała troskliwie. To wszystko było miłe z jej strony.
- Nie, najadłem się popcornu, którym we mnie rzucałaś. – zaśmiałem się. Sophie zarumieniła się.
- Mogłam Ci go jeszcze wepchnąć do gardła, ale tym razem wybrałam grzeczniejszą opcję. – wytknęła w moją stronę język.
- Tym razem? – podchwyciłem. – To będzie następny? – uniosłem brwi do góry.
-No chyba nie zostawisz mnie samej kiedy Christian i Lily przyjdą się miziać do mojego salonu? – na jej twarzy pojawił się udawany żal.
-Oh, gdzieżbym śmiał. – zrobiłem poważną minę. Po chwili oboje wybuchnęliśmy śmiechem. W jej towarzystwie czułem się świetnie. Kiedy na mnie patrzyła, buchało od niej pozytywnymi emocjami i szczerością. Może nie jest taka zła jak myślałem. – Ehm.. dlaczego odmówiłaś Jeydonowi spotkania? Bo wydaje mi się, że nie dlatego, że zajmowałem Ci chatę. – uśmiechnąłem się niepewnie, czekając na odpowiedź. Dziewczyna zmieszała się. Zaczęła jeździć palcem po puszcze coli wbijając wzrok w stół. – Jeśli nie chcesz, nie musisz mi odp..
- To wcale nie jest przyjemne, gdy ktoś leci tylko na Twoją kasę. – powiedziała cicho. Spojrzała na mnie, a zaraz potem odwróciła wzrok i wbiła go w okno.
- Skąd wiesz, że on leci na.. – zacząłem, lecz ona udzieliła szybszej odpowiedzi.
- Nie wiem. – pokręciła głową. – Nie wiem komu mogę ufać. Ty pewnie myślisz, że jest mi strasznie łatwo, bo mam wypasioną chatę. - prychnęła smutno. – Ale to wcale nie tak. Chodziłam z kilkoma typami, a po kilku miesiącach to wszystko przepadało, po prostu, bo na przykład nie dałam im drogiego prezentu na gwiazdkę, czy nie zafundowałam czegoś ekskluzywnego na urodziny. – westchnęła. – Kiedyś przyjaźniłam się też z kilkoma osobami, ale to wszystko zniknęło, gdy dowiedziałam się, że nie zależy im na mnie, tylko na moich pieniądzach. Moi rodzice.. Ich ciągle nie ma, nie mogę z nimi porozmawiać o moich problemach, czy opowiedzieć o tym jak minął dzień. To wszystko - wskazała ręką na wnętrze kuchni i salonu, w którym stał komputer, drogi telewizor i inne cenne rzeczy. Wiedziałem o co jej chodzi. – to nie moja sprawka. Oni po prostu myślą, że rzeczami materialnymi przekupią mnie. Nie wiem co to ciepła, rodzinna atmosfera, bo u mnie taka nie panuje. Nie rozumiem dlaczego wszyscy myślą, że mam się za lepszą,chociaż większość z tych ludzi nie zamieniła ze mną nawet jednego słowa. Ja taka nie jestem. – w oczach dziewczyny zauważyłem łzy.
- Spokojnie, nie musisz mówić dalej. – powiedziałem cicho. Ta tylko spojrzała na mnie smutnym wzrokiem, kontynuując.
- Więc nie wiem dlaczego masz mnie za jakąś inną, skoro nawet mnie nie znasz. Jestem tylko człowiekiem, takim jak Ty. Więc proszę Cię, nie myśl sobie, że mam Cię za gorszego, czy nie mogę polubić, bo Ty tak uważasz. Nie jestem tak powierzchowna jak inne gwiazdki mojej szkoły. - wywróciła oczami, z których pociekły łzy. – Nie myśl, że skreślam kogoś po tym, jak na niego spojrzę. Mi też jest ciężko, Justin, jeśli Ty myślisz, że wszystko przychodzi mi z taką łatwością i lubię pstrykać palcem na innych, aby od razu byli do mojej dyspozycji, to mylisz się.- otarła łzę. Otworzyłem usta, ale nie wiedziałem co powiedzieć. - Przepraszam, że tak się rozgadałam, ale po prostu jestem zła, że tak o mnie sądzisz i szczerze mówiąc.. przykro mi, bo jestem pewna, że mógłby być z Ciebie super przyjaciel. Do tego szczery, nie lecący na to co mam, ale zwracający uwagę na to, kim jestem. – westchnęła. Patrzyłem na nią z podziwem. Ta mowa.. Coś we mnie drgnęło. Wiedziałem, że sprawiłem jej przykrość, ale wciąż nie byłem pewny co do niej.
- Przepraszam.. Ja nie chciałem żebyś się tak poczuła. – powiedziałem cicho.
- Spoko. – zakryła twarz dłońmi, a po chwili spojrzała na mnie starając się uśmiechnąć. – Sorry, że się rozryczałam, czasem jestem nad wyraz wrażliwa. – wywróciła śmiesznie oczami, nie mogłem się nie roześmiać.
- Spokojnie, Sophie. – wyszczerzyłem się.
- Chcesz chipsa? – zapytała znienacka, co wywołało u mnie nagły atak śmiechu. Dziewczyna podeszła do szafki i wyjęła z niej opakowanie chipsów.
- Nie, dziękuję. – ta otworzyła je i rzuciła we mnie jednym.
- Nalegam. – powiedziała, rzucając drugim.
- A ja odmawiam. – powiedziałem, wyszczerzając się.
- Skoro tak. – wzruszyła ramionami i udawała, że chce przejść obok mnie. Nagle chwyciła kilka chipsów i wykruszyła mi je we włosy, czochrając przy tym moją czuprynę.
- Przestań! – krzyknąłem, próbując ją od siebie odepchnąć.
- Jeśli weźmiesz tego cholernego chipsa, to pomyślę nad tym. - powiedziała, czochrając ręką moje włosy i śmiejąc się. Szczerze? Było to całkiem przyjemne. Kiedy była tak blisko, poczułem jak przyjemnie pachniała. Wziąłem wdech.
- Nie, nadal dziękuję. – powiedziałem z uśmiechem, zakrywając włosy. Jednak Sophie zaczęła mnie łaskotać. - Przestań! Tylko nie to! – krzyknąłem, dławiąc się śmiechem.
- Weźmiesz chipsa?! – mruknęła wesoło.
- Nie!
- W takim razie mówi się trudno. – i dalej mnie łaskotała jedną ręką, a drugą znowu czochrała mi włosy.
- Dosyć laska, przegięłaś. – rzuciłem i pociągnąłem ją tak, że teraz siedziała na moich kolanach. Ścisnąłem ją lekko za brzuch przygniatając jej ręce do mojego ciała. Dziewczyna dziwnie zadrżała, jakby ze strachu. Postanowiłem to jednak zignorować. – Aż tak bardzo podnieca Cię moja seksowna czupryna? – zapytałem ze śmiechem. Sophie odwróciła lekko głowę.
- Bardzo. – uśmiechnęła się słodko.
- No to za karę posiedzisz tu sobie godzinę, może dwie. – wywróciłem oczami.
- A może ja wcale nie chcę schodzić? – mruknęła, szczerząc się do mnie.
- Tym lepiej, bo ja Cię nie puszczę. – Sophie zaśmiała się i objęła mnie ramieniem po czym druga ręką znowu zaczęła mnie czochrać. Ja wciąż trzymałem ją w żelaznym uścisku i szczerze mówiąc, jak dla mnie, to wszystko mogłoby trwać wiecznie.
- Dobra, dość. To nic fajnego, odkąd Ci się podoba. – wytknęła język i chciała wstać.
- Pomarzyć sobie możesz. – prychnąłem wesoło.
- Puść mnie! – krzyknęła, śmiejąc się.
-Proszę, wiecie która godzina? – zapytała sennie.. Lily, która stała w drzwiach i przyglądała się wszystkiemu. Jednak ani mi się śniło puszczać Sophie.
- Przepraszam. – szepnęła dziewczyna. – Dobranoc. - zachichotała, a Lily znowu poszła spać. A może migdalić się z Chrisem? Poczułem się trochę senny, odruchowo ziewając, puściłem Sophie i zasłoniłem sobie usta ręką. Ta, wykorzystując sytuację, wstała ze mnie i z uśmiechem podeszła do swojego krzesła. Odwróciła się do mnie. – Jezu. - puknęła się w głowę. – Chce Ci się spać, prawda? – zapytała.
- Troszeczkę. – mruknąłem. – A tak w ogóle to gdzie mam spać?
- W moim pokoju, na moim łóżku, ze mną. – powiedziała całkiem poważnie.Wytrzeszczyłem oczy. – Żartuję! – walnęła mnie lekko w ramię.
- Ależ nie miałbym nic przeciwko. – zaśmiałem się.
- Jasne. – wywróciła oczami. – Chodź. – machnęła ręką i razem weszliśmy do salonu. Lily i Christian leżeli razem na łóżku. Ustaliśmy w miejscu i przyglądaliśmy się naszym słodziakom. – Między nimi jest chemia. – szepnęła Sophie.
- Zauważyłem. – powiedziałem, tłumiąc śmiech.
- Boże, muszę Ci jeszcze przygotować posłanie. – ziewnęła dziewczyna.
- Nie trzeba, prześpię się obojętnie gdzie i obojętnie jak. – machnąłem ręką. Mógłbym zasnąć teraz nawet w psiej budzie, a i tak byłoby mi jak w niebie. Byłem zbyt zmęczony, żeby o tym myśleć. Poza tym nie chciałem męczyć Sophie.
- Wybacz, ale naprawdę jestem strasznie zmęczona.. – powiedziała cicho.
- Spoko. – uśmiechnąłem się.
- Chodź za mną. – wprowadziła mnie do pokoju gościnnego i wskazała na łóżko. – Czuj się jak u siebie. – puściła do mnie oko i chciała wyjść. Odruchowo złapałem ją za rękę. – Coś jeszcze? – zapytała. Powoli przybliżyłem się do niej i już czułem na sobie jej oddech, kiedy.. zrozumiałem, co robię. Szybko się od niej odsunąłem, puszczając jej rękę. To chyba trochę za szybko, poza tym.. Może ona tego nie chce? Wolę nie ryzykować, poczekać..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz