wtorek, 12 lutego 2013

CZ. I - 20 # Okazuje się, że ona również mało o mnie wie.


- Może chcesz jeszcze soku, skarbie? - zapytała moja ciocia patrząc na pustą szklankę Sophie. Który to już raz?
- Tak, poproszę. - dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie. W mgnieniu oka jej szklankę wypełniła kolorowa ciecz.
- Jak Ci idzie w szkole?
- Bardzo dobrze, dziękuję. - Sophie była wcieleniem dobrych manier.
- To świetnie. Gdzie obecnie są Twoi rodzice? Zwiedzają chyba spory kawałek świata. - zauważyła kobieta. Czy musiała ją o wszystko wypytywać? Dziewczyna siedząca obok mnie spuściła wzrok w dół i chyba właśnie się zarumieniła.
- Tak, to prawda, ale nie mam pojęcia gdzie znajdują się w tej chwili. Codziennie są w innym miejscu. - odpowiedziała smutno. - Szkoda, że nie w domu. - dodała ciszej.
- Brakuje Ci ich, prawda? - zapytała troskliwie kobieta, której właśnie posłałem piorunujące spojrzenie. Brunetka zmieszała się.
- Ciociu, przestań. - jęknąłem, sięgając po sałatkę.
- Oczywiście, że tak, ale wiem, że znikają po to, aby zapewniać mi dobry byt. - Sophie wypowiedziała te słowa jakby sama w nie nie wierzyła.
- Pamiętaj, że zawsze jesteś u nas mile widziana. Prawda, Justin? - zwróciła się do mnie.
- Ciociu, Sophie doskonale wie, że zawsze może na mnie liczyć. - zapewniłem. - Czy możecie już skończyć tą rozmowę? - spytałem, ale zignorowała moje słowa.
- Słyszałam, że macie jutro wspólnie wystąpić. Więc śpiewasz, tak? - wywróciłem oczami. Jedyne z czego się w tym momencie cieszyłem, to fakt, że Sophie posłusznie jadła, a w jej oczach nie dopatrzyłem się nawet cienia obrzydzenia.
- Jeśli można to tak nazwać. - brunetka zaśmiała się melodyjnie.
- A jak Ci idzie z chłopcami? Masz jakiegoś.. - nie wytrzymałem.
- Dziękuję za obiad. - powiedziałem przez zęby, po czym wstałem i szybko wyszedłem do swojego pokoju.
- Przepraszam, pójdę za nim. - usłyszałem dźwięk odsuwanego krzesła. Po chwili Sophie weszła do mojego pokoju i cichutko zamknęła za sobą drzwi.
- O co Ci chodzi? - spytała. Usiadłem na swoim łóżku.
- O nic. - burknąłem.
- To dlaczego tak się zachowałeś? - drążyła.
- A Ciebie nie wkurzały te wszystkie banalne pytania? - uniosłem brwi do góry. Dziewczyna usiadła obok mnie i zaczęła bawić się swoimi palcami.
- Może dla Ciebie to błaha sprawa, ale dla mnie nie. - westchnęła, przenosząc na mnie wzrok.
- Daj spokój, każdy rodzic je ciągle zadaje. - Sophie skrzywiła się. Już wiedziałem o co jej chodzi.
- Widocznie nie każdy. Nie wiem czy kiedykolwiek je słyszałam.
- Wybacz. Nie pomyślałem. Jak zwykle.
- Po prostu doceniaj to co masz. - posłała mi uśmiech. Nagle usłyszeliśmy czyjeś krzyki.
- AAAA! JUUUUUUSTIN! - drzwi otworzyły się z hukiem, a do pokoju wparował zadowolony Christian. Kiedy zobaczył Sophie, znowu zaczął wrzeszczeć. - AAAAA! - złapałem się za głowę. Dziewczyna otworzyła szeroko oczy i wpatrywała się w Chrisa z niemałym przerażeniem. - Cześć. - powiedział wzruszając ramionami i siadając na podłodze.
- Chris... Czy mógłbyś mi powiedzieć dlaczego tak głośno krzyczałeś? - spytałem spokojnie.
- No pewnie! - podrapał się po głowie. - Jak tylko sobie przypomnę. - opadłem na łóżko starając się pohamować śmiech.
- Idiota. - mruknąłem.
- AAAAAA! - znowu ten krzyk. Podniosłem się i podążyłem za wzrokiem Christiana. Patrzył na torebkę Sophie, z której wystawały ubrania. - WPROWADZASZ SIĘ! NARESZCIE! - przytulił ją mocno, po czym zaczął biegać po pokoju. - WIEDZIAŁEM, ŻE TAK BĘDZIE! BĘDĘ MIAŁ SIOSTRĘ! - wrzeszczał jak opętany nie zwracając uwagi na to jak na niego patrzymy. W końcu przestał krążyć i uklęknął naprzeciwko brunetki. - Zawsze chciałem mieć siostrę. - jego mina była obłędna. Sophie zaczęła się śmiać. - Coś z Tobą nie tak? - zapytał unosząc brwi do góry.
- Ze mną? - śmiała się coraz głośniej.
- Ty, o co jej chodzi? - zwrócił się do mnie. Ja również zacząłem się śmiać.
- Chris.. Przecież Ty masz siostrę. - przypomniałem mu. Chłopak machnął ręką.
- Tak, ale ona się nie liczy. - Sophie spojrzała na niego pytająco.
- Masz siostrę? - chłopak pokiwał głową.
- Justin Ci nie mówił?
- Nie. - dziewczyna spojrzała na mnie.
- Pewnie dlatego, że..
- Chris, daruj sobie, Sophie raczej nie chce tego słuchać. - mruknąłem udając, że tak naprawdę nie obchodzi mnie to, co powie.
- Ależ z chęcią posłucham o Twojej siostrze. - brunetka spojrzała na mnie znacząco.  - Nawijaj. - rzuciła do Chrisa. Chłopak zmieszał się nieco.
- W sumie to nic wielkiego. Po prostu go nie chciała. - powiedział wskazując na mnie. Wywróciłem oczami.
- Chris, wcale nie chciałem żeby coś między nami było. - Sophie przyjrzała mi się uważnie, a Christian posłał mi piorunujące spojrzenie. Dopiero wtedy zorientowałem się, że powiedział to żeby ominąć całą prawdę.
- A to ciekawe. - burknęła dziewczyna. Skoro już spieprzyłem sprawę, mogłem uchylić jej rąbka tajemnicy.
- Chciałem jej tylko pomóc.
- Justin, Ty to nazywasz pomocą? - odezwał się mój przyjaciel.
- Daj spokój Chris. - przerwałem mu. Chłopak westchnął i wstał z podłogi, na której do tej pory klęczał. - Z resztą, nie rozmawiajmy o tym. - poprosiłem. Sophie wciąż milczała.
- Idę do Lily. - powiedział Chris i wyszedł z pokoju, w którym jeszcze przez chwilę panowała cisza. Patrzyłem na Sophie.
- Dlaczego sądzisz, że siostra Christiana potrzebowała pomocy? - zapytała patrząc na mnie z zaciekawieniem. Westchnąłem.
- Po prostu wpadła w nieodpowiednie towarzystwo.
- Nie chcesz o tym gadać? - zgadła.
- Nie, nie chcę. - potwierdziłem.
- Powiedz tylko czy wszystko już u niej w porządku. - dziewczyna sprawiała wrażenie jakby się o nią martwiła, a przecież nawet nigdy nie widziała jej na oczy.
- Myślę, że tak. Kiedy wyjeżdżaliśmy była już na odwyku. - Sophie spojrzała na mnie ze zdziwieniem, ale nie drążyła dalej tematu. Cieszyłem się, że już o nic nie pytała, bo co niby miałbym jej powiedzieć? Że okazuje się, że ona również mało o mnie wie i że próbując pomóc narkomance też zacząłem ćpać i cudem siedzę teraz przed nią?

- Wstawaj. - usłyszałem czyjś szept. Powoli otworzyłem zaspane oczy i zobaczyłem nad sobą moją ulubioną dziewczynę w bardzo słodkiej pidżamie. Uśmiechnąłem się na jej widok.
- Chciałbym żeby codziennie budził mnie Twój głos, wiesz? - wyciągnąłem do niej rękę i znowu zamknąłem oczy. Dziewczyna nie podała mi dłoni, ale chrząknęła znacząco. Uniosłem powieki do góry i zobaczyłem, że trzyma w rękach tacę z..
- Zrobiłam Ci śniadanie. - pochwaliła się. Zmieniłem pozycję na siedzącą i przetarłem oczy. Następnie podłożyłem sobie pod plecy poduszkę i oparłem się o ramę łóżka.
- Oh, sweetheart. To słodkie, ale chyba zapomniałaś, że to Ty jesteś moim gościem. - dziewczyna nic nie mówiąc położyła mi tacę na kolanach. Zaśmiałem się kiedy zauważyłem, że obok dużej porcji jajecznicy ułożyła napis "dziękuję" z kawałków bekonu. - To ja dziękuję. - pocałowałem jej dłoń. - Sweetheart? Zjesz ze mną, prawda? Wiesz co mam na myśli. - brunetka pokiwała głową. Poklepałem miejsce obok siebie i już po chwili siedziała razem ze mną pod kołdrą.
- Będziesz tak teraz do mnie mówił? - spytała zaciekawiona, chwytając kawałek bekonu i wsadzając  mi go do buzi.
- Jak? Sweetheart? - upewniłem się. Sophie ponownie zbliżyła kawałek mięsa do mojej twarzy. Posłusznie otwierałem usta pozwalając na to, by mnie karmiła.
- Tak. - potwierdziła.
- A podoba Ci się? - spytałem, po czym upiłem łyk herbaty. Brunetka pokiwała głową. Uśmiechnęła się do mnie, po czym wzięła do ręki widelec. Przypomniałem sobie moje pierwsze dni w szkole. Popularna dziewczyna i ten dziwny Bieber.
- W szkole też mogę tak na Ciebie wołać?
- Co to za dziwne pytanie? - zapytała kiedy już przełknęła jajecznicę.
- No wiesz.. Twoi kumple, koleżanki.. Jeydon. - ostatnie słowo wypowiedziałem z największą niechęcią.
- Jasne, że możesz. - wypiła trochę ciepłego napoju. - Cholera. - skrzywiła się.
- Co? Przecież posłodziłaś. - spojrzałem na swój kubek.
- Nie chodzi mi o herbatę. - mruknęła.
- A o co? - spytałem zdziwiony.
- Jak mogłeś pomyśleć, że będę się Ciebie wstydzić? - cholera, bystra była.
- Wcale tak nie pomyślałem. - wyparłem się. Zdenerwowana brunetka kiwnęła głową i krzyżując ręce na piersi odwróciła wzrok. - Jesteś zła?
- Nie. - odpowiedziała. Wydawała się być smutna. Wziąłem plasterek bekonu i zbliżyłem do jej ust. Zacisnęła je w wąską linię.
- Sophie..
- Jest mi przykro. - powiedziała cicho. Westchnąłem i położyłem głowę na jej ramieniu.
- W takim razie przepraszam, że sprawiłem Ci przykrość. - poczułem, że oparła swoją głowę o moją. Zastygliśmy na chwilę w bezruchu. Odłożyłem tacę na półkę obok mojego łóżka. Wtedy do pokoju wszedł uśmiechnięty Chris. Kiedy nas zobaczył zrobił smutną minę. Podszedł i usiadł obok Sophie, po czym wtulił się w nią niczym małe dziecko.
- Przytul mnie siostro. - poprosił. - Ja też jestem smutny. - westchnął.
- Co się stało braciszku? - Sophie z udawaną czułością pogłaskała mnie po głowie.
- Zdechła moja ostatnia rybka. - pożalił się. Podniosłem głowę z ramienia dziewczyny i oboje posłaliśmy sobie zdziwione spojrzenia.
- Christian.
- Tak? - mruknął, pociągając nosem.
- Przecież Ty nie masz rybek. - Sophie zakryła usta ręką, aby nie wybuchnąć śmiechem.
- Już nie. - podkreślił. Uniosłem brwi do góry.
- Nie masz ich odkąd Cię znam. - zauważyłem. Chris zamilkł.
- Ale miałem jak byłem mały! To było zanim się poznaliśmy! - wypalił nagle. Walnąłem się w głowę i starałem się stłumić śmiech.
- Idioto, znamy się od urodzenia. Nasze mamy rodziły nas w tym samym szpitalu, tego samego dnia, a później nawet..
- No dobra, nigdy nie miałem rybek, zadowolony? Przestań mnie oceniać! - krzyknął i wybiegł z pokoju trzaskając drzwami. Razem z Sophie nie wiedzieliśmy czy mamy się śmiać, czy może zacząć płakać. Nie wiedzieliśmy nawet co powiedzieć.
- On tak od zawsze? - spytała przerażona Sophie.
- Od kiedy nie ma rybek. - zaśmiałem się. Po chwili drzwi od pokoju się otworzyły. Oczywiście wrócił Chris.
- Radziłbym Wam zacząć szykować się do szkoły. Idę do Lily, spotkamy się na miejscu. - powiedział i wyszedł.
- Cholera, która godzina? - spytałem wygrzebując się spod kołdry.
- Siódma trzydzieści.
- Idź do łazienki pierwsza. Mamy tylko jedną. - dziewczyna wzięła z torebki kosmetyczkę i wolnym krokiem wyszła z pokoju. Szybko się ubrałem chociaż wcale nie miałem ochoty iść do tej durnej szkoły. Pościeliłem łóżko i usiadłem na nim.
- Skończyłam. - dziewczyna podeszła do torby i zaczeła wygrzebywać z niej ubrania.
- Zaraz wrócę. - obiecałem wychodząc.  Wziąłem szybki prysznic i pośpiesznie umyłem zęby. Kiedy wszedłem do pokoju, Sophie była już ubrana. Zamurowało mnie. Uwielbiałem jej nogi. Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko. - Założyłaś spódniczkę. - zauważyłem tępo.
- Specjalnie dla Ciebie. - podeszła bliżej mnie. - Może być? - zapytała obkręcając się. Złapałem ją za rękę.
- Wyglądasz pięknie. - zapewniłem. - Z resztą jak zawsze. - dodałem. - Uwielbiam kiedy jesteś taka uśmiechnięta. - dziewczyna oblała się rumieńcem. Zaśmiałem się. - To też lubię.
- To dzięki Tobie się uśmiecham. Możesz być z siebie dumny.
- Jestem. - wyszliśmy z domu i wolnym krokiem szliśmy w stronę szkoły.
- Mam dziś test z francuskiego. - westchnęła niezadowolona.
- Na pewno dobrze Ci pójdzie. - pokręciła przecząco głową.
- Nienawidzę tego języka. Na sto procent dostanę pałę. A wiesz co jest w tym wszystkim najlepsze? - spytała retorycznie. - Jeśli się tak stanie to mnie usadzi. - jęknęła Sophie.
- Dlaczego nie powiedziałaś wcześniej? - zdenerwowałem się.
- A co by to zmieniło? - spojrzała na mnie.
- Bardzo dużo. Jestem świetny z francuskiego i mógłbym Ci pomóc. - warknąłem nadal wzburzony.
- Skąd miałam wiedzieć? - złapałem się za głowę.
- Wystarczyło zapytać.
- Przepraszam, nie chciałam żebyś uznał, że jestem jakaś..
- Przestań. Tak bardzo chcesz zostać na drugi rok w tej samej klasie przez jakiś głupi francuski? - spytałem unosząc brwi do góry. Sophie zacisnęła usta w wąską linię. - Jest coś jeszcze, prawda? - pokiwała głową. - No mów!
- Mam też problem z matmą i fizyką. - mruknęła.
- Czeka nas dużo pracy, ale nie martw się, kilka lekcji i zdasz na piątkę. - pocieszyłem ją. Wpadłem na pewien pomysł. - Dasz radę usiąść na teście gdzieś z tyłu?
- Chyba tak.
- Jesteś sprytną dziewczynką, prawda?
- A co? - weszliśmy na teren szkoły.
- Spróbój przemycić test. Teraz, póki nikogo nie ma w klasie. A potem pójdzie już łatwo. - wskazałem na mój telefon i już wiedziała o co chodzi.
- Dobra, zaczekaj tu. - rozejrzała się wokoło i weszła do klasy. Dość długo jej nie było. Spoglądałem nerwowo na zegarek. Nagle zadzwonił dzwonek. Zauważyłem, że nauczyciele zaczęli już wchodzić do klas.
- Cholera, szybciej. - szepnąłem sam do siebie. Drzwi, przy których stałem otworzyły się. - Poradziłaś sobie?
- A jak myślisz? - spytała z chytrym uśmieszkiem, po czym podała mi dwie kartki.
- Dobra robota. Teraz tylko usiądź z tyłu klasy i sprawdzaj wiadomości. Do zobaczenia na przerwie. - powiedziałem i poszedłem na lekcje.

2 komentarze:

  1. Hahha ale jak ich złapią to będa mieli przechlapane. Haha a najlepszy jest Chris i te rybki hahahah xd

    OdpowiedzUsuń
  2. Nieźle z tymi rybkami :D podoba mi się ten pomysł, ciekawe jak wyjdzie Sophie z tym testem :D Czekam na nowy rozdział :D

    OdpowiedzUsuń