Zamiast skupiać się na skomplikowanych zadaniach matematycznych rozwiązywałem Sophie test i wysyłałem jej wszystkie odpowiedzi. Zadania były tak banalne, że co jakiś czas uśmiechałem się sam do siebie. Oczywiście wszyscy patrzyli na mnie jak na idiotę, ale nie tylko z tego powodu. Najgorsze było znoszenie wyzwisk, które dość często padały w moją stronę. Zastanawiałem się czy Sophie nie straci przeze mnie znajomych. Jednak nie chciałem z nią o tym rozmawiać. Rozwiązałem ostatnie zadanie z testu i zająłem się w końcu lekcją, a raczej starałem się, bo ciągle czułem na sobie czyjś wzrok.
- Dlaczego Sophie w ogóle się z nim pokazuje? - coś zmusiło mnie do podsłuchania rozmowy dwóch osób.
- Może to on lubi pokazywać się z nią? No wiesz, jest bogata i niezła z niej foczka. - uniosłem brwi do góry.
- Tak, ale spójrz na niego. Co ją może przy nim trzymać? - zdziwił się jeden z rozmówców.
- Może jest dobry w łóżku. - ścisnąłem mocniej długopis.
- Myślisz, że ona z nim..
- Przestańcie. Cody, dobrze wiesz, że Sophie nie jest taka. - odezwała się jakaś dziewczyna. Kąciki moich ust uniosły się lekko ku górze. - A on zaczyna się wyrabiać. Ma dzisiaj całkiem niezłe ciuchy.
- Na pewno ona mu kupiła. Mówię Ci, płaci jej w naturze. Z resztą, pewnie ma całkiem niezłe rżnięcie. Nie powiem, sam chętnie bym ją przeleciał. A jakby jeszcze wzięła do buzi.. - tego było już za wiele. Odwróciłem się i niemalże warknąłem na wpatrującego się we mnie blondyna.
- Masz jakiś problem? - spytałem ostro.
- Może mam, może nie. - uśmiechnął się prowokująco.
- Nie waż się więcej mówić tak przy mnie na jej temat. Lepiej w ogóle trzymaj pieprzony język za zębami. - zadzwonił dzwonek więc oboje wstaliśmy z miejsc. Ustaliśmy blisko siebie.
- Bo co? - prychnął lekceważąco po czym złapał mnie za bluzę. Myślał chyba, że się go przestraszę.
- Bo nie ręczę za siebie. - odepchnąłem go. - Chcesz mnie obgadywać? Proszę bardzo, ale wara od Sophie. Nie masz prawa powiedzieć na nią nawet jednego złego słowa jeśli nie chcesz źle skończyć. Rozumiesz? - chłopak był w szoku. Nie spodziewał się po mnie takiego zachowania. Już się nie odezwał. Posłałem mu piorunujące spojrzenie, po czym oboje wyszliśmy z klasy. W sumie sam byłem zaskoczony swoim zachowaniem. Gdyby chodziło tylko o mnie na pewno bym tak nie zareagował, ale przecież byłem obrońcą mojego anioła, a to mnie do czegoś zobowiązywało. Poza tym nikt nie miał prawa mówić takich rzeczy o tak cudownej osobie, jaką jest Sophie. Idąc w stronę swojej szafki zobaczyłem ją, najwyraźniej kogoś wyglądała. Zauważyłem też stojącego przy szafkach Jeydona. - Sophie! - zawołałem. Nie usłyszała, zacząłem iść w jej stronę. - Sweetheart! - chłopak posłał mi zdziwione, a zarazem groźne spojrzenie, po czym prychnął lekceważąco. Zignorowałem jego zachowanie. Dziewczyna obróciła się, a na jej twarzy zagościł szeroki uśmiech.
- Justin! - Jeydon okazał niemałe zdziwienie, kiedy zaczęła biec w moim kierunku, machając jakąś kartką. - Dostałam piątkę z testu! - rozłożyłem ramiona, a kiedy już w nie wpadła, przytuliłem ją mocno i uniosłem do góry. Wykonałem jeden obrót, słysząc jej radosny śmiech. Postawiłem ją na ziemi i pocałowałem jej dłoń.
- Mówiłem, że dobrze Ci pójdzie.
- Dziękuję! - pisnęła, jeszcze raz się we mnie wtulając.
- Cześć, mała. - usłyszałem. Jeydon stał obok mnie i wbijał wzrok w brunetkę, która właśnie się ode mnie oderwała.
- Cześć, Jey. - odpowiedziała. Na jej twarzy nie zauważyłem nawet cienia zmieszania.
- Właśnie zastanawiałem się.. - zerknął na mnie. - o której po Ciebie przyjechać. - zrobił nacisk na słowo "przyjechać".
- Przyjechać? - zdziwiła się. - mamy do szkoły bardzo blisko, a poza tym dziś ma być ładny wieczór. - chłopak machnął ręką.
- Tak, ale wiesz, kupiłem nowy samochód. - na dziewczynie nie zrobiło to żadnego wrażenia.
- I co z tego? - kiedy zadała to pytanie wybuchnąłem śmiechem. Jeydon spojrzał na mnie groźnie, zacząłem udawać, że się krztuszę. Marny był ze mnie aktor. Sophie zacisnęła usta w wąską linię, również usiłując powstrzymać się od napadu śmiechu.
- Może po prostu masz ją za jakąś blacharę? - spytałem. Dziewczyna zdenerwowała się.
- Przykro mi. - spojrzała na niego smutno. Chłopak zmieszał się, ale usiłował to ukryć.
- Nie wtrącaj się. - warknął do mnie. - Pomyślałem po prostu, że fajnie byłoby przejechać się gdzieś po dyskotece. Wiesz, bez tego gówniarza. - wskazał na mnie ręką. Dziewczyna uniosła brwi do góry, po czym spojrzała na mnie zastanawiając się nad czymś.
- To miłe, ale Justin zaprosił mnie na spacer. - sprytnie. Właśnie zostałem spiorunowany wzrokiem, ale tylko się uśmiechnąłem.
- Zapomniałaś wspomnieć o maratonie filmowym. - powiedziałem żeby jeszcze bardziej wkurzyć Jeydona.
- Sam widzisz. - brunetka zwróciła się do niego ze słodkim uśmiechem. Chłopak na krótką chwilę zacisnął zęby.
- Oh, daj spokój, głupi spacer z.. nim, zamiast ekskluzywnej przejażdżki ze starszym chłopakiem?
- Zaproś Caitlin. Lubi samochody. - syknęła Sophie.
- Zapłaciłem za ten wóz tyle, ile Twój gówniarz nigdy nie będzie miał w rękach. - brunetka zmrużyła oczy.
- Wybacz, ale nic na to nie poradzę. - wzruszyła ramionami. Chłopak otworzył usta żeby coś powiedzieć, ale dziewczyna przerwała mu. - Jesteś zbyt pewny siebie. Justin po prostu Cię wyprzedził. - posłała mi uśmiech. Odwróciłem się do niej plecami.
- Wskakuj jeśli chcesz mieć ekskluzywną przejażdżkę do swojej szafki. - zaśmiałem się. Dziewczyna również. Kiedy wskoczyła mi na plecy, odwróciłem się jeszcze do Jeydona. Jego mina była obłędna.
- Przyjdź o czwartej. - rzuciła dziewczyna. Chciałem się odwrócić. - I jeszcze jedno. Naprawdę lubię swojego gówniarza. - poczochrała moje włosy, po czym pocałowała mnie w czubek głowy.
- Sorry Jeydon, może następnym razem. - uśmiechnąłem się szeroko i odszedłem w stronę szafek, słysząc cichy śmiech siedzącej na moich plecach brunetki. Niemal wszyscy dziwnie na nas patrzyli, ale żadne z nas się tym nie przejmowało. W tłumie zobaczyłem też Christiana i Lily, ale Ci obdarzyli mnie szczerymi uśmiechami.
Po lekcjach czekałem na Sophie przed szkołą. Jednak zanim wyszła, zauważyłem idącego w moją stronę Jeydona.
- Słuchaj gówniarzu. Masz..
- Odwalić się od Sophie. - zgadłem.
- Dokładnie, a jeśli nie to..
- To dostanę. - znów mu przerwałem.
- Skoro już znasz reguły to lepiej się do nich dostosuj. - warknął.
- Nie. - odpowiedziałem prosto.
- Co Ty powiedziałeś? - złapał mnie za ramię.
- To, co słyszałeś. - wzruszyłem niedbale ramionami. - Ona nie jest Twoją własnością.
- Po pierwsze.. - odepchnąłem jego rękę.
- Po pierwsze to nie będziesz mi mówił co mam robić. - syknąłem. Sophie właśnie wyszła ze szkoły.
- Jeszcze się policzymy.
- Dobra, a teraz odejdź, bo nie mam czasu się z Tobą użerać. - dziewczyna podeszła do nas.
- Co się dzieje? - spytała zdenerwowana.
- Nic, kochanie. - Jeydon uśmiechnął się słodko, a brunetka uniosła brwi do góry.
- Nie mów tak do mnie.
- Widzimy się o czwartej. - dziewczyna pokiwała głową. - A Ty przygotuj się na jeszcze jedną rozmowę. - powiedział cicho do mnie, po czym odszedł.
- Chodźmy. - zwróciłem się do Sophie.
- O co poszło? - spytała kiedy już wyszliśmy za teren szkoły.
- Raczej o kogo. - uśmiechnąłem się znacząco. Dziewczyna złapała się za głowę.
- Czego on znowu od Ciebie chciał? - jęknęła.
- Nie zamartwiaj się tym. - machnąłem ręką.
- Postaram się. Wiesz, że moi rodzice mają dziś wrócić? - uśmiechnęła się do mnie.
- To dobrze, może wreszcie spędzicie trochę czasu razem. - pokiwała głową.
- Mam nadzieję. Będziesz mógł trochę ode mnie odpocząć. Nie musisz mnie pilnować. Przygotuj się na występ i w ogóle.
- Pozwól tylko odprowadzić się do domu. - przez chwilę szliśmy w milczeniu.
- Justin.. - zaczęła Sophie.
- Tak?
- Rozmawiałam dziś z Codym. - cholera. - nie mówiłeś mi, że się sprzeczaliście. - podrapałem się po głowie.
- Nie chciałem Cię denerwować.
- Podobno byłeś dla niego bardzo wredny. - otworzyłem szerzej oczy.
- Co on Ci nagadał? - spytałem zdziwiony.
- Tylko tyle mi powiedział, ale nie chciał mówić o co poszło. - spojrzała na mnie. Zacisnąłem dłonie w pięści.
- Ja po prostu stanąłem w Twojej obronie.
- Cody mnie obraził? - zdziwiła się.
- Powiedzmy, że ludzie mają złe zdanie na temat naszej znajomości. - westchnąłem. Doszliśmy właśnie pod dom dziewczyny.
- Powiedz mi co gadają. - poprosiła.
- Nie, szkoda twoich nerwów. - pocałowałem jej dłoń. - Do zobaczenia na dyskotece? - brunetka pokiwała głową.
- Poćwiczę jeszcze piosenkę. - obiecała odchodząc. Wolnym krokiem udałem się w stronę domu. Kiedy do niego wszedłem zobaczyłem, że w salonie siedzą Chris i Lily.
- Cześć. - przywitałem się siadając naprzeciw pary.
- Gotowy na występ? - spytała Lily.
- Sam nie wiem. Boję się reakcji tych wszystkich ludzi. - dziewczyna wywróciła oczami.
- Nie ma co się nimi przejmować. Masz się po prostu dobrze bawić. - posłała mi uśmiech.
- No właśnie. - wtrącił Chris z buzią pełną chipsów. - Nie myśl o tym, że cała szkoła będzie na Ciebie patrzeć. Nie myśl o tym, że komuś albo i wszystkim nie spodoba się Twój głos. I nie przejmuj się tym, że połowa chłopaków znienawidzi Cię za szansę wystąpienia z jedną z najpopularniejszych lasek ze szkoły. - Lily posłała mu groźne spojrzenie, z resztą ja również. - Zero stresu. - dodał szczerząc zęby. Złapałem się za głowę.
- Dzięki Christian. - westchnąłem.
- Spoko, stary. Zawsze możesz na mnie liczyć. - poklepał mnie po plecach i wyszedł z salonu. Usłyszałem śmiech Lily.
- Justin, naprawdę się nie przejmuj. Jestem pewna, że większość ludzi pójdzie w ślady Sophie i pokocha Twój głos. Na scenie myśl tylko o niej. - poradziła. Uśmiechnąłem się.
- Tak zrobię. - zapewniłem.
- Jak wam się układa? - zapytała. Wzruszyłem ramionami.
- Chyba dobrze chociaż trochę się martwię. Wszyscy gadają, że trzymam się z nią dla kasy. - mruknąłem.
- Nie zwracaj na to uwagi. Są zazdrośni i tyle. Nie masz pojęcia ile z tych osób do niej startowało. - pocieszyła mnie. Pokiwałem głową, po czym spojrzałem na zegarek.
- Dyskoteka zaczyna się o czwartej trzydzieści, prawda?
- Tak. Powinniśmy się zbierać. - dziewczyna wstała z miejsca.
- Zaczekajcie, tylko się przebiorę. - pobiegłem do pokoju po ubrania, a następnie pognałem do łazienki. Szybko zmieniłem ciuchy i przejrzałem się w lustrze. Wypadałoby w końcu podciąć grzywkę. Rozejrzałem się po łazience, a mój wzrok zatrzymał się na opakowaniu żelu do włosów. Może by tak poeksperymentować? Chwyciłem małe pudełeczko i zacząłem misternie układać fryzurę. - Nieźle. - powiedziałem sam do siebie, kiedy już skończyłem. Wyszedłem z łazienki. - I jak? - spytałem wpatrującą się we mnie parę.
- Wow, pasuje Ci. - Lily zmierzyła mnie wzrokiem. - Laski padną. - powiedziała podekscytowana.
- Tak, tak, brałbym Cię. - warknął Chris. - Chodźmy. - pociągnął ją za rękę w stronę wyjścia. Poszedłem za nimi. Szliśmy wolnym krokiem.
- Chcę zobaczyć minę Sophie. - zwróciła się do mnie Lily.
- To tylko głupia fryzura. - zaśmiałem się. Dziewczyna wywróciła oczami.
- Wyglądasz świetnie.
- Dzięki. Nie wiesz o której ona przyjdzie? - spytałem rozglądając się po parkingu.
- Miała na nas czekać przy wejściu. - Lily również się rozejrzała. - O, tam jest. - Moja ulubiona brunetka stała tyłem do nas i rozmawiała właśnie z Jeydonem. Podeszliśmy do niej.
- Cześć. - przyjaciółka ucałowała ją w policzek.
- No, już myślałam, że nigdy nie przyjdziecie. A gdzie jest Justin? - wyłoniłem się zza Lily i pomachałem do Sophie.
- Jak mogłaś mnie nie zauważyć? - udałem obrażonego. Dziewczyna otworzyła szeroko usta.
- Wow, nieźle wyglądasz. - wyjąkała. Zdenerwowany Jeydon zacisnął zęby.
- Ty również, sweetheart. - patrząc na minę stojącego obok niej chłopaka, nie mogłem powstrzymać się od uśmiechu. Następnie chwyciłem ją za rękę i ucałowałem jej dłoń.
- Chodźmy. - warknął Jeydon mierząc mnie wzrokiem. Kiedy weszliśmy do szkoły, Christian od razu wyciągnął Lily na parkiet. Ja tylko rozglądałem się wokoło. - Muszę załatwić coś z Codym. - mruknął chłopak do stojącej obok mnie brunetki.
- Zaczekam z Justinem. - powiedziała.
- Dobra, zaraz wrócę. - i już go nie było. Kiedy stałem z Sophie widziałem jak niektórzy wręcz pożerają nas wzrokiem. Jęknąłem cicho.
- Co jest? Stresujesz się występem? - spytała zmartwiona dziewczyna. Pokręciłem przecząco głową. - Więc o co chodzi?
- Wszyscy się na nas gapią. - westchnąłem. - Wiesz dlaczego. - Sophie posłała mi pytające spojrzenie. - Bo Ty... i ja.. - złapałem się za głowę. - Oj, wiesz o co mi chodzi. - usiadłem na ławce. Dziewczyna poszła w moje ślady.
- No właśnie nie za bardzo. - spojrzałem na nią.
- Nie zrozum mnie źle, ale mam dosyć tego jak postrzegają mnie ludzie przez naszą znajomość. - dziewczyna zmieszała się.
- Przepraszam. Nie chciałam żebyś miał przeze mnie problemy.
- Sophie, nie chodzi im tylko o mnie. Mają też złe zdanie o Tobie. - położyłem jej dłoń na ramieniu. Złapała za nią.
- Justin, nie obchodzi mnie co myślą o mnie inni. Tylko Ty i ja. Potrzebujemy się. - zacisnąłem zęby i przymknąłem oczy.
- Tak nie może być. Musimy coś z tym zrobić. - syknąłem.
- Justin, ja naprawdę..
- Cholera, oni mają Cię za dziwkę! - krzyknąłem. Dziewczyna rozejrzała się dookoła, a w jej oczach pojawiły się łzy. Okazało się, że wszyscy na nas patrzyli. Ściszyłem głos. - Myślą, że jestem przy Tobie dla kasy. Myślą, że co noc Cię pieprzę. - mówiłem zdenerwowany. Chciała odejść, ale złapałem ją za nadgarstek. Wszyscy nadal na mnie patrzyli. - Oni chcą zniszczyć naszą znajomość. Zawsze będą tego chcieli, rozumiesz? - dziewczyna patrzyła na mnie w milczeniu, a z jej oczu zaczęły wypływać łzy.
- Justin, puść mnie. - poprosiła. Posłusznie puściłem jej rękę, a ona pobiegła z płaczem do łazienki.
- Ładnie gówniarzu. - prychnął zadowolony Jeydon. - Wiesz co właśnie zrobiłeś? - oczywiście, że wiedziałem. Boże, znów ją zraniłem.. Nie chciałem kłócić się teraz z tym idiotą. Byłem zbyt zdenerwowany. Poszedłem na górę i usiadłem przy swojej szafce. Musiałem pozbierać myśli. Zastanawiałem się jak to możliwe, że pomimo tego, że wiem jak ważna jest dla mnie ta dziewczyna, potrafię ją ciągle ranić? Musiałem jak najszybciej ją przeprosić. Znowu. Ale to nie mogły być zwykłe przeprosiny. Musiałem wymyślić coś żeby pokazać jej, że pomimo wszystkiego nigdy nie pozwolę jej odejść... Oczywiście! Szybko pobiegłem do klasy muzycznej. Na moje szczęście była otwarta. Usiadłem przy biurku i zacząłem spisywać na kartce wszystko co tylko przychodziło mi do głowy. Nasz występ miał być o ósmej. Co jakiś czas zerkałem na zegarek, a moja głowa wypełniona była moją ulubioną dziewczyną i wszystkim tym przez co już z nią przeszedłem. Właśnie tak powstała moja następna piosenka.
Dochodziła ósma. Stałem już pod sceną zrobioną przez ludzi ze szkoły i wyglądałem dziewczyny, z którą miałem śpiewać.
- A teraz przed Wami Sophie Street.. - wszyscy zaczęli klaskać i bić brawa. Widziałem zadowolone miny wielu chłopaków. Brunetka weszła na scenę, ale wcale nie wyglądała na zadowoloną. - i Justin Bieber. - nagle zrobiło się cicho. Może kilkanaście osób krótko zaklaskało. No cóż, wiedziałem, że tak będzie. Niepewnie wszedłem na scenę.
- Nie martw się. - szepnęła dziewczyna w moją stronę. Zdziwiłem się, że się do mnie odezwała. Nawet próbowała się uśmiechnąć, ale to jej nie wyszło. Podałem nuty chłopakowi, który siedział przy pianinie. - Będzie dobrze. - dodała. Podszedłem do niej.
- Sophie, jesteś przerażona bardziej ode mnie. - zauważyłem. - Dasz radę? - brunetka wyglądała jakby miała zaraz zemdleć. (WŁĄCZ) Chłopak zaczął już grać.
- Tak. - odetchnęła głęboko.
- Na pewno? - spojrzałem nerwowo na dziewczynę. Miałem wrażenie, że zaraz się przewróci.
- Tak, a wiesz skąd ta pewność? - pokręciłem głową. - Jestem tu tylko dla Ciebie. - spuściła wzrok. - Pomimo wszystko. - powiedziawszy to odeszła na drugi koniec sceny. Patrzyłem jak trzęsą jej się ręce. Dziewczyna patrzyła prosto przed siebie, a z jej twarzy nie potrafiłem odczytać żadnych emocji. Wpatrywałem się w nią jak w obrazek. Była taka piękna. Odwróciłem wzrok i zobaczyłem, że mnóstwo chłopaków patrzy na nią z pragnieniem w oczach. Ale oni nie wiedzieli tego co ja, nie rozumieli, ile bólu skrywała codziennie pod swymi zmęczonymi powiekami. Nie wiedzieli, jak jej piękne ciało ubolewało nad każdym nowym dniem. Jestem pewien, że nigdy nie będą potrafili zobaczyć w niej tego co ja. Sophie nie będzie ich aniołem, a oni nie będą mogli nazywać się jej obrońcami, nie będą uczyć jej życia. To była moja misja. I za każdym razem, kiedy patrzyłem na tą dziewczynę, coraz bardziej rozumiałem jak wielką ponoszę za nią odpowiedzialność, ale też z każdą rozmową coraz bardziej nie rozumiałem swojego zachowania. Przecież zrobiłbym dla niej absolutnie wszystko. Chciałem tylko i wyłącznie jej szczęścia, chciałem, aby ludzie ją szanowali i widzieli jaka jest wspaniała. I właśnie przez to wariowałem. Spojrzałem z powrotem na brunetkę i zauważyłem, że na mnie patrzy. Nadchodził refren. Nadchodziło przesłanie. Nadchodziły słowa, które miałem nadzieję, że przypomną jej o tym, że zawsze chcę być przy niej. Uniosłem mikrofon do góry. Chciałem do niej podejść, ale spanikowałem czując na sobie wzrok wszystkich jej kumpli i koleżanek. Chciałem ją dotknąć, pogłaskać po dłoni, złapać ją za rękę, ale nie chciałem żeby mnie przy wszystkich odrzuciła. Miałem wrażenie, że kiedy śpiewała dalej, również chciała zrobić krok w moją stronę, ale miała minę jakby się czegoś bała. Przypomniałem sobie jak śpiewaliśmy tę piosenkę po raz pierwszy w jej domu. Jestem za burtą i potrzebuję Twojej miłości. I wcale nie chodzi tu o tworzenie pięknej pary. Chodzi o rodzaj miłości, której nikt oprócz nas nie zrozumie. Chodzi o wzajemne wspieranie się pomimo wszystkich dzielących nas różnic. O to, że nie możemy się poddać bez względu na wszystko i wszystkich. Bez Ciebie tonę, funkcjonować mogę tylko dzięki Twojej obecności. - Life saver, oh life saver, my life saver. - oczy Sophie zabłyszczały, a przez jej twarz przemknął uśmiech. Odwzajemniłem go. Tylko my wiedzieliśmy o co chodzi i obojgu nam się to podobało. Już wiem, że mam na Ciebie czekać. I będę czekał pomimo wszystko. Nie, nie na to kiedy będzie gotowa stworzyć związek. Po prostu codziennie będę czekał, aż znowu ją ujrzę, aż znowu się do mnie uśmiechnie, aż ponownie otworzy się przede mną i pozwoli mi się dotknąć. Uwielbiałem mieć ją blisko, bo wtedy znikało wszystko inne. Wszystko co złe i niepotrzebne. Tylko ona jedna potrafiła sprawić, że czuję się komuś potrzebny. Tylko ona jedna sprawiała, że czułem, że kogoś potrzebuję, że jej potrzebuję.
Pod koniec mojej zwrotki Sophie zaczęła zbliżać się w moim kierunku. Nie patrząc na nikogo, również zacząłem iść w jej stronę. Dziewczyna spojrzała na mnie smutno i trochę niepewnie. Następnie, na krótką chwilę przeniosła wzrok na tłum wpatrujących się w nas nastolatków. Skrzywiłem się widząc prowokujące spojrzenie Jeydona, ale po chwili brunetka spojrzała na mnie i pewnym ruchem wyciągnęła ku mnie rękę. Chwyciłem jej dłoń i nagle wszystko po prostu nabrało koloru. Sophie uśmiechnęła się do mnie. Wydawać by się mogło, że trzymanie mnie za rękę dodawało jej otuchy i tak jak w moim przypadku, sprawiało, że wszystko nabierało sensu. Kiwnęła głową w stronę naszej publiczności. Wszyscy patrzyli na nas ze zdziwieniem, ale nagle większość osób zaczęło bić brawo. Sophie wyszczerzyła się w moją stronę. Jej głos już nie drżał. Śpiewała teraz głośno i wyraźnie, jakby chciała wykrzyczeć wszystko całemu światu. Swoim dotykiem wyciągnęła mnie z całego emocjonalnego bagna, w którym tonąłem od początku dyskoteki. Rozwiała wszystkie negatywne emocje, które na mnie ciążyły. Powiedziałem jej takie rzeczy, a ona nadal była dla mnie taka ufna, taka dobra.. Czy nie jest ideałem dziewczyny? Nie, była kimś więcej. Była po prostu moim aniołem. Naprawdę. Tak pięknie uśmiechała się przy słowach "life saver". - It's supposed to be some give and take I know. - cholera, jej głos był anielski. Zbliżyłem się do niej.
- Youre only taking and not given any more.. - pokręciłem przecząco głową na znak, że to nie prawda. - So what will I do? - zrozumiałem, że ona daje mi wszystko co ma, wszystko co może, czego nikomu innemu nie potrafiła jeszcze oddać. I naprawdę to doceniałem.
- So what will I do? Cause I still love you.
- Still love you Baby!
- You're the only one who can save me.. - spojrzała mi głęboko w oczy kiwając powoli głową. Tak, wiedziałem, że tylko ja mogę ją uratować. I właśnie dlatego nie zamierzałem odpuszczać. Postanowiłem olać to, że wszyscy się na nas gapią. Nie wiedziałem czy Sophie będzie to pasowało, ale puściłem jej dłoń i oplotłem ją jedną ręką w pasie. Zadrżała, ale przysunęła się jeszcze bliżej mnie. Wolną ręką objęła moją szyję. Kiedy usłyszeliśmy głośne klaskanie i piski dziewczyn, oboje się uśmiechnęliśmy. Odwróciłem się w stronę tłumu ludzi. Może i byłem pożerany wzrokiem przez bandę wielbicieli Sophie, ale kiedy mój anioł obejmował mnie i ufnie wtulał głowę w moje ramię, nic nie miało znaczenia. Zauważyłem blisko sceny Christiana i Lily. Dziewczyna prawie płakała. Trochę się przestraszyłem, ale kiedy zauważyłem, że Chris uśmiecha się szeroko zrozumiałem, że chodzi po prostu o mnie i o Sophie. Miałem nadzieję, że były to łzy szczęścia. Szczerze mówiąc również miałem ochotę kilka uronić. Brunetka podniosła głowę. Spojrzałem na nią. Niemal stykaliśmy się czołami. Dzieliły nas tylko mikrofony, a raczej tylko mój mikrofon, bo dziewczyna odłożyła swój na jednym z wielkich głośników. - life saver, oh life saver, my llife saver..
- It's crazy, crazy, crazy... - tak. To wszystko było zdecydowanie szalone. Brunetka chwyciła moją rękę i przyłożyła ją sobie do policzka. Jej oczy błyszczały z podniecenia, a ja uśmiechałem się tak szeroko, że aż bolały mnie policzki. Byliśmy po prostu szczęśliwi. Oparłem się czołem o jej czoło i zamknąłem oczy. Poczułem jak jedna ręka dziewczyny zawędrowała na moje plecy, ściskając z całej siły moją jeansową kurtkę. Chcieliśmy być jeszcze bliżej siebie. To była piękna chwila. Chciałem żeby trwała wiecznie. Czułem na sobie nierówny oddech Sophie. Otworzyłem oczy. Dziewczyna wpatrywała się we mnie. Całe ogromne pomieszczenie wypełniły głośne oklaski i krzyki. Kiedy Sophie wzięła do ręki mikrofon, wszystko ucichło, ale brunetka nie przejmowała się tym, że wszyscy słuchają tego, co ma do powiedzenia. Przecież gdyby tak było, wyszeptałaby mi to do ucha;
- Ty i ja, Justin. Pomimo wszystko. - ludzie znowu zaczęli klaskać, a ja tylko uśmiechnąłem się i przyłożyłem rozgrzane wargi do jej delikatnego policzka.
- Mam coś dla Ciebie. - szepnąłem jej do ucha. Spojrzała na mnie zdziwiona. - Możesz zejść ze sceny, tylko bądź blisko żebym mógł Cię widzieć. O nic nie pytaj. - brunetka pokiwała głową i po chwili wmieszała się w tłum ludzi. Wziąłem gitarę i usiadłem na krześle, które wcześniej przyniosłem. Ustawiłem mikrofon i wypatrzyłem Sophie. - Po tym, jak po raz kolejny pokazałem Ci, że jestem idiotą.. Ty znowu pokazałaś mi, że jesteś moją weną. Napisałem coś dla Ciebie. Chcę tylko żebyś wiedziała, że nigdy nie pozwolę Ci odejść. - (WŁĄCZ) zacząłem grać. Zauważyłem, że Jeydon chce odciągnąć dziewczynę na bok, jednak ona zaczęła zmierzać w kierunku sceny. Uśmiechnąłem się w jej stronę.
Mówią, że nienawiść została wysłana
Więc porozmawiajmy o miłości
Nim pocałunki zostaną zabronione
Kochanie, przytul mnie ten jeden, ostatni raz
To jest marzenie, które goniłem
Chcąc, by stało się rzeczywistością
I kiedy trzymasz moją dłoń, wtedy rozumiem
Że tak ma być, bo kochanie kiedy jesteś ze mną
To tak jakby anioł przyszedł i wziął mnie do nieba - posłałem jej uśmiech, odwzajemniła go.
Bo kiedy wpatruję się w Twoje oczy, nie mogłoby być lepiej - patrzyłem jej głęboko w oczy.
Pozwólmy wybuchnąć muzyce, pójdziemy zatańczyć nasz taniec
Żeby zadziwić innych, chociaż dla nich to nic nie znaczy
Bo to życie jest zbyt długie, a miłość zbyt silna
Więc kochanie, wiem z pewnością, że nigdy nie pozwolę Ci odejść
Mam swoją ulubioną dziewczynę
Nie czuję w ogóle bólu, ani strachu
Nie mam opieki na tym świecie
Czy miałbym ją gdybyś tu była?
To jest moment, który goniłem
I w końcu złapałem go na tym parkiecie
Kochanie, nie ma żadnych wątpliwości ani zastrzeżeń
Biorąc tę szansę i więcej, bo
To tak jakby anioł przyszedł i wziął mnie do nieba
Bo kiedy wpatruję się w Twoje oczy, nie mogłoby być lepiej
Pozwólmy wybuchnąć muzyce, pójdziemy zatańczyć nasz taniec
Żeby zadziwić innych, chociaż dla nich to nic nie znaczy
Bo to życie jest zbyt długie, a miłość zbyt silna
Więc kochanie, wiem z pewnością, że nigdy nie pozwolę Ci odejść
Mam swoją ulubioną dziewczynę
Nie czuję w ogóle bólu, ani strachu
Nie mam opieki na tym świecie
Czy miałbym ją gdybyś tu była?
Chwyć moją dłoń, zatańczmy
Obserwuj moje stopy, podążaj za mną
Nie bój się dziewczyno, jestem tutaj
Jeśli nie wiedziałaś, to jest miłość
Pozwólmy wybuchnąć muzyce, pójdziemy zatańczyć nasz taniec
Żeby zadziwić innych, chociaż dla nich to nic nie znaczy
Bo to życie jest zbyt długie, a miłość zbyt silna
Więc kochanie, wiem z pewnością, że nigdy nie pozwolę Ci odejść
Oh no, oh no, oh, nigdy nie pozwolę Ci odejść - uśmiechnąłem się.
Oh no, oh no, oh, nigdy nie pozwolę Ci odejść - dziewczyna zakryła twarz dłońmi. Lily podeszła do niej i przytuliła ją. Christian uniósł kciuki do góry. Myślałem, że kiedy skończę, pomieszczenie wypełni cisza. Tymczasem, kiedy odłożyłem gitarę, wszyscy zaczęli klaskać. Słyszałem piski dziewczyn. Byłem z siebie naprawdę dumny. Rozejrzałem się, ale nie widziałem Sophie. Zszedłem ze sceny i ktoś rzucił mi się na szyję.
- Dziękuję, dziękuję. - wyszeptała przez łzy. Przytuliłem ją mocno, a po chwili lekko od siebie odsunąłem.
- Płaczesz, bo jesteś zła, że nie chcę pozwolić Ci odejść? - spytałem z uśmiechem. Pokręciła przecząco głową.
- Płaczę ze szczęścia, bo pomimo wszystko chcesz mieć mnie przy sobie. - ponownie się we mnie wtuliła. Pogłaskałem ją po plecach i wtuliłem twarz w jej włosy. Kiedy się ode mnie odsunęła otarłem z jej twarzy łzy. - Pewnie zaschło Ci w gardle, chcesz coś do picia? - spytała. Zaśmiałem się.
- Zaczekaj tu. Ja przyniosę. - poszedłem do ogromnego stolika i chwyciłem dwa kubeczki. Nalałem do nich soku i wróciłem tam, gdzie miała być Sophie. Było tam kilka osób, ale jej nie znalazłem. Rozejrzałem się wokoło. Sophie tańczyła z jakimś chłopakiem, a zaraz potem przejął ją Jeydon. Cierpliwie czekałem. Kiedy skończyła się piosenka, brunetka nadal nie wracała. Po trzeciej wreszcie udała się w moją stronę.
- Dobrze się bawisz w gronie przyjaciół? - wypaliłem. Sophie wzięła ode mnie kubek. Upiła łyk picia.
- Justin, on mnie zaprosił. - przypomniała mi. Wywróciłem oczami.
- Wybacz, że uważałem, że zasługujesz na coś wyjątkowego i, że uznałem, że dla Ciebie warto się starać. - dziewczyna położyła mi dłoń na ramieniu.
- Wiesz, że to doceniam. - spojrzała mi w oczy. Odwróciłem wzrok i wypiłem zawartość mojego kubka. Zdjąłem jej dłoń z mojego ramienia i zacząłem iść w stronę wyjścia. Dziewczyna dogoniła mnie.
- Gdzie idziesz? - spytała chwytając mnie za rękę.
- Na spacer. - odpowiedziałem prosto.
- Justin.. - wyrwałem dłoń z jej uścisku.
- Idź do Jeydona. Powinnaś z nim spędzić ten wieczór. Ja nie mam ochoty na zabawę. - wyszedłem ze szkoły. Odwracając się zobaczyłem, że Sophie nadal stoi w drzwiach, ale nie zawróciłem. Udałem się w stronę parku.
----------------------
- trochę dłuższy rozdział. Kocham Was <3
A my Kochamy Ciebie. Ten rozdział. Doprowadzilas mnie do placzu. Never let you go to moja ulubiona piosenka. nie mogę sie doczekać nn @officialcysia
OdpowiedzUsuńOMFG !!!! <3 ja nawet nie wiem jak to nazwać czytam go drugi raz z rzędu i w tle Never Let You Go <3 ! coś pięknego. Ich historia jest tak magiczna i wgl taka inna. Piękna ! #MUCHLOVE Czekam na NN ! <3 !!!!!! *.* @6MusicIsMyLife
OdpowiedzUsuńJejku rozdział świetny. akcja podoba mi się. Fajnie, że występ się udał. Spodobało mi się to , że Justin zaśpiewał piosenkę Never Let You Go. Jestem ciekawa co jeszcze wymyślisz. Czekam na następny rozdział.
OdpowiedzUsuń