Siedziałem w salonie, moje serce biło jak oszalałe. Czekałem, aż ciocia Emma wróci z pracy. Jednak kiedy odwróciłem się w stronę otwieranych drzwi, ujrzałem dwie kobiety.
- Justin.. - moja mama płakała. Podbiegła do mnie i przytuliła mnie mocno. Odwzajemniłem uścisk. Dopiero teraz mając ją blisko, zrozumiałem jak bardzo mi jej brakowało. Pocałowała mnie we włosy i chciała się ode mnie odsunąć, ale nie pozwoliłem jej na to. Wtulałem się w nią, czując jak moje serce przybiera spokojniejszy rytm. Może to śmieszne, ale w ramionach mamy wszystko wydawało się inne. Mój wczorajszy wyczyn był teraz czymś strasznym, ale mimo to, czułem spokój. Czułem, że ktoś mi ufa, że ktoś mnie rozumie. Czułem, że ktoś mnie kocha, że naprawdę jestem komuś potrzebny. Usiadłem razem z mamą na kanapie, uwalniając ją ze stalowego uścisku. - Co Ci się stało? - zapytała dotykając plastrów na mojej twarzy.
- To nic takiego. - powiedziałem, odwracając wzrok. - Nie jesteś tu z tego powodu.
- Kochanie, powiedz mi, co się wczoraj wydarzyło? - spytała głaskając mnie po głowie.
- Doskonale wiesz co zrobiłem. - spojrzałem na nią.
- Tak, ale dlaczego? - pokręciłem głową i schowałem twarz w dłoniach.
- Poznałem dziewczynę.. - zacząłem, ale mi przerwała.
- Wszystko z powodu jednej..
- Zaczekaj, wysłuchaj mnie. - poprosiłem, opuszczając ręce. - Poznałem dziewczynę, która ma bardzo ciężkie życie. Nikt o tym nie wie, wielu chłopaków jej pragnie, ale do tego ona jako jedyna akceptowała mnie takiego jakim jestem. Ten chłopak od początku przez to miał coś do mnie. Wyzywał mnie i traktował jak śmiecia. I w porządku, wytrzymywałem to, mając ją, nie liczyło się dla mnie jego zdanie. Ona przeżyła poniżenie, które zapamięta do końca życia, boli ją każdy dotyk, z trudem wita każdy nowy dzień. Obiecałem jej, że będę przy niej i pomogę jej nauczyć się żyć, żyć szczęśliwie z szacunkiem do samej siebie. Spędzaliśmy razem dużo czasu, a jemu to nie pasowało. Mieliśmy małe spięcie, a ona zaczęła się o to obwiniać. Mówiła, że mu nie daruje, była na niego wściekła, było jej mnie żal. Ja tylko chciałem ją chronić, ale wszystko tak naprawdę zależało od niej. Od jej chęci zmiany na lepsze, od jej zaufania do mnie. Mieliśmy umowę, miała trzymać się od tego psychopaty z daleka, dla mnie i dla własnego bezpieczeństwa. Oboje wiedzieliśmy, że on jest zdolny do wszystkiego, ale ona nie dotrzymała słowa i tym samym sprowadziła na siebie niebezpieczeństwo. Widziałem jak ją dotykał i samo to wprowadziło mnie w furię, nie zrozumiesz, ale to jedna z najgorszych dla niej rzeczy. Czyjeś niechciane łapy na jej ciele. Na początku odpuściłem sobie, zostawiłem go i chciałem tylko trzymać bezpieczną Sophie w moich ramionach, ale po chwili.. - zacisnąłem dłonie w pięści. - jej łzy spływające po obolałym, czerwonym policzku.. Nie dość, że poniżył ją przy wszystkich, znów sprowadzając jej psychikę na dno, sprawił jej ból fizyczny. On ją uderzył, rozumiesz? Ona jest taka delikatna, jest dziewczyną. Jak mógł wymierzyć cios w jej twarz? Wpadłem we wściekłość. Sprowadziła to na siebie sama, ale ja pomimo obietnicy, nie byłem tam wtedy żeby ją obronić. Później już samo poszło.. - westchnąłem głośno, ciągnąc się za włosy. - Nadal nie wiem jak to się stało, nie panowałem nad swoimi emocjami, nie panowałem nad niczym. W głowie miałem tylko ją, poniżoną i taką biedną.. - głos uwiązł mi w gardle. Poczułem, że mama mnie przytuliła. - Przepraszam. - szepnąłem. - Wiem, że Cię zawiodłem, ale tego nie da się naprawić. - na chwilę, w pokoju zapanowała cisza. Było mi wstyd, znów ukryłem twarz w dłoniach.
- Ja również Cię przepraszam. - usłyszałem w końcu.
- Co? - spytałem, unosząc głowę i patrząc na moją mamę ze zdziwieniem.
- Tyle czasu byłam sama i przez to nie miałeś normalnego życia. Nie mieliśmy nic oprócz siebie. - w jej oczach pojawiły się łzy.
- Tyle wystarczyło, mamo. - objąłem ją ramieniem. Pokręciła przecząco głową.
- Teraz wiem, że zawsze czułeś się samotny. Przeze mnie nie miałeś ojca i przez moje błędy nie miałeś znajomych. Może nawet nie potrafiłam Cię wychować.. Nie sądziłam, że to wszystko doprowadzi do czegoś takiego. - otarłem z jej twarzy łzy.
- Nie chcę abyś się obwiniała. I proszę, nie płacz. Zawsze starałaś się dla mnie, abym miał jak najlepsze życie, ja to wiem. Musisz pamiętać, że nie wszystko zależy od Ciebie i wielu wydarzeniom nie da się zapobiec. - przypomniało mi się jak tłumaczyłem to samo Sophie. Westchnąłem głośno. - Wychowałaś mnie najlepiej jak mogłaś, to wydarzenie nie ma nic wspólnego z Tobą i Twoimi błędami czy moim ogólnym życiem. To nie jakiś rodzaj buntu, mamo. Ta dziewczyna po prostu.. To dzięki niej daję sobie radę w tym miejscu, ona tworzy niebo w tym piekle. - moja mama uśmiechnęła się przez łzy.
- Musi być dla Ciebie naprawdę ważna. Tak pięknie o niej mówisz. Czy to znaczy, że w końcu znalazłeś szczęście? - była tym wszystkim bardzo poruszona. Wiedziałem, że cieszy ją fakt, że w końcu znalazłem kogoś, kto mnie rozumie. - Chciałabym ją poznać. - zacisnąłem usta w wąską linię.
- Nie.
- Dlaczego? - na myśl o ostatniej rozmowie z Sophie, w moim gardle pojawiła się ogromna gula.
- Mamo, ja ją zostawiłem. - wyszeptałem załamany. Tak naprawdę to wszystko jeszcze do mnie nie dotarło.
- Jak to?
- To wszystko mnie przerosło. Jej zachowanie przeze mnie, moje przez nią. My chyba nie możemy przy sobie normalnie funkcjonować. Ona mnie.. Ja ją.. - jąkałem się.
- Nie mogę podważać Twoich decyzji, kochanie, ale moim zdaniem powinieneś się nad tym wszystkim głęboko zastanowić. To wcale nie jest taka prosta sprawa. Myślę, że w pewien sposób jesteś za nią odpowiedzialny. Poza tym Ty też nie jesteś jej obojętny. Czy warto to wszystko zmarnować przez jeden głupi wyskok? - spytała, głaszcząc mnie czule po włosach.
- Boję się, że jeśli przy niej zostanę, to doprowadzi do kolejnych głupot, a ich konsekwencje w końcu nas zniszczą. Nie chcę tego. - mój głos był cichy, przybity.
- Justin, poradzimy sobie ze wszystkim. - powiedziała pewnie.
- Mimo wszystko, potrzebuję czasu. Ona też go potrzebuje. Proszę, skończmy już jej temat. To boli.
- Domyślasz się, ile może nas wynieść odszkodowanie za tego chłopaka? - zacząłem wszystko kalkulować.
- Myślę, że biorąc pod uwagę jego wyczyn, nie będzie aż tak tragicznie.
- Jaki wyczyn? - nie rozumiała. Wstałem i ustałem naprzeciw niej.
- Pytałaś o to. - wskazałem na plastry na mojej twarzy.
- Tak, ale.. - uniosłem koszulkę do góry.
- O Boże, kochanie. - zakryła twarz dłonią.
- Tak. Mówiłem, że mieliśmy małe spięcie. - mruknąłem. - Nie martw się, czuję się dobrze, a dodatkowo to nas obroni. - mama przytuliła mnie mocno i zaczęła płakać coraz głośniej. - Cii. - pogłaskałem ją po włosach. - Wszystko będzie dobrze. - szepnąłem, całując czubek jej głowy.
Minęły prawie trzy tygodnie pełne moich łez i żalu, pełne telefonów i wiadomości od Sophie. Pisała, że jej przykro, ciągle mnie przepraszała, nagrywając się na pocztę mówiła jak bardzo mnie potrzebuje i jak ciężko jest jej beze mnie. Mi też było cholernie źle, ale pomimo wszystkich moich uczuć, nie odzywałem się do niej, nie odpowiadałem. Kilka razy przyszła do mojego domu, ale nigdy jej nie wpuszczałem. Chociaż jej głośne wołanie spod drzwi wręcz rozrywało mnie na miliony obolałych części, nie potrafiłem przyjąć jej z powrotem. A może nie potrafiłem pozwolić jej na błąd, którym byłoby przyjęcie mnie? Christian prosił mnie, abym chociaż z nią porozmawiał, Lily wręcz błagała bym się do niej odezwał, ale tak naprawdę oni nie rozumieli jak to wszystko boli.
- Nie jest w domu sama? - tylko tym się interesowałem. To pytanie zadawałem im codziennie, bo wiedziałem, że Sophie nienawidzi samotności i to właśnie jej się najbardziej boi.
Starałem się zapomnieć o wydarzeniach ostatnich tygodni. Nadrobiłem zaległości na youtube, a czytając komentarze natknąłem się na konto SophieAndLily, co oznacza, że Sophie stale śledziła mój kanał. Po raz pierwszy wszedłem na konto dziewczyn. Było tam kilkanaście filmików, na których wspólnie się wygłupiały, ale moją uwagę przykuł ten, na którym nie było Lily. Dodany jeden dzień temu. Otworzyłem video i usłyszałem cichy, spłoszony głos mojego anioła. Włosy dziewczyny związane były w niedbały kok, jej oczy zaczerwienione, twarz zmęczona, a głos zachrypnięty.
- Napisałam pierwszą w swoim życiu piosenkę. Możliwe, że on tego nie usłyszy, ale jeśli tak się stanie.. Tęsknię za Tobą, Justin i bardzo chciałabym żebyś tutaj był. Cóż.. chciałabym użyć jeszcze wielu słów, ale nie potrafię powiedzieć jak boli strata kogoś kto obiecał, że nigdy nie odejdzie. - zamarłem. (WŁĄCZ)
Wszystkie te zmarszczki na mojej twarzy
Opowiadają historię mojego życia
Tyle opowieści, gdzie byłam
I jak dostałam się do miejsca, w którym znajduję się teraz
Ale te historie nic nie znaczą,
Gdy nie masz kogoś, komu mogłabyś je powiedzieć.
To prawda - zostałam stworzona dla Ciebie
Wspinałam się na górskie szczyty
Przepłynęłam niebieski ocean
Przekraczałam wszelkie granice, złamałam nawet wszystkie zasady,
ale złamałam je dla Ciebie, Kochanie
Ponieważ nawet, gdy byłam całkowicie spłukana
Sprawiałaś, że czułam jak milion dolców
Tak, właśnie Ty - zostałam stworzona dla Ciebie
Widzisz ten uśmiech na mojej twarzy
On ukrywa te wszystkie słowa, których nie wypowiadam
I wszyscy moi przyjaciele, którzy myślą, że jestem błogosławiona
Nawet nie zdają sobie sprawy, co mam w głowie
Nie, oni nawet nie wiedzą, kim naprawdę jestem
Nie wiedzą przez co przeszłam tak jak Ty
Jestem stworzona dla Ciebie
Jej głos. Mocny i przepełniony strachem. Wypływająca z niej frustracja. Łzy na jej twarzy. Te słowa poruszyły moje serce. Jej dzieło było wspaniałe. I napisane dla mnie... Jak ona musiała się czuć? Starała się tylko dla mnie, a ja w zamian łamałem dane jej obietnice. Podczas dalszego śpiewania jej głos był coraz słabszy, jakby tłumaczenie tego wszystkiego przestało mieć jakiekolwiek znaczenie, ale na koniec znowu śpiewała głośno i wyraźnie. Była zdesperowana.
Wszystkie te zmarszczki na mojej twarzy
Opowiadają historię mojego życia
Tyle opowieści, gdzie byłam
I jak dostałam się do miejsca, w którym znajduję się teraz
Ale te historie nic nie znaczą,
Gdy nie masz kogoś, komu mogłabyś je powiedzieć.
To prawda - zostałam stworzona dla Ciebie
Zalała mnie fala tylu różnych emocji, że nie wiedziałem jak zareagować. Ręce mi się trzęsły, a oczy stały się wilgotne. Ta piosenka.. to było po prostu piękne. Takie szczere i prawdziwe. To prawda, zostałaś stworzona dla mnie. - drżącymi dłońmi wpisałem komentarz i szybko zamknąłem laptopa. Położyłem się na łóżku i zakryłem twarz poduszką. Zacisnąłem powieki, czując, że zaraz wybuchnę. Z moich oczu pociekły łzy. Zacząłem krzyczeć. Nagle usłyszałem, że drzwi do mojego pokoju otwierają się.
- Justin, co się stało? - usłyszałem głos Christiana. Odrzuciłem poduszkę na bok. Mój przyjaciel usiadł na moim łóżku i położył mi dłoń na ramieniu. - Serio, co jest? - pokręciłem przecząco głową.
- Chris, ja nie mam pojęcia co z tym wszystkim zrobić.
- Po prostu do niej idź, ona na Ciebie czeka. - powiedział wzruszając ramionami.
- Skąd masz taką pewność? - Chris uniósł brwi do góry, spoglądając na mnie jak na kompletnego idiotę.
- Pomyślmy. Dziewczyna codziennie płacze, całymi dniami zamknięta w swoim pokoju. Ciągle pyta co robisz i czy wszystko u Ciebie w porządku. Słysząc jakikolwiek odgłos ma nadzieję, że do niej przyszedłeś, a wszystkie wpisy na jej twitterze są o tym jak bardzo za Tobą tęskni. Rzeczywiście, nie mogę mieć pewności. - syknął z ironią w głosie. Wyobraziłem sobie Sophie, przyjmującą znienawidzoną przeze mnie postawę. Odgłos jej szlochu i ciągłe sprawdzanie wiadomości na telefonie. - Justin, już za późno.
- Na co? - spytałem zdziwiony i przerażony jednocześnie.
- Bez niej już nic nie będzie takie samo, a bez Ciebie ona już zawsze będzie wariować. Za późno żebyście mogli się od siebie oddalać. Musicie być przy sobie. W innym przypadku po prostu nie żyjecie. - stwierdził z powagą. Przez chwilę oboje milczeliśmy.
- My nie możemy..
- Do jasnej cholery! - wrzasnął chłopak, wstając. - Ile jeszcze czasu potrzebujesz na to, by przyznać, że ją kochasz?! Jesteś takim tchórzem czy idiotą? Nie widzisz co się z Tobą dzieje i niby nie wiesz, że ona bez Ciebie nie daje sobie rady? Znam Cię jako cholernie silnego człowieka i nie wierzę, że chcesz się po prostu poddać. Tyle w życiu przeszedłeś mając tylko mnie i tyle czasu szukałeś chociażby jeszcze jednej osoby, która Cię zrozumie, która będzie dawała Ci szczęście, która będzie Cię potrzebowała. I teraz, kiedy w końcu znalazłeś tą nadzieję na lepsze życie, chcesz z tego dobrowolnie zrezygnować? Bo co? Bo pojawiają się komplikacje? Bo nie wszystko jest doskonałe? Do cholery, nie macie perfekcyjnego życia, ale czy ktokolwiek ma? Nie należy nigdy oczekiwać, że coś będzie idealne, bo nie będzie, ale w tym wszystkim chodzi właśnie o to, żeby pokonywać wszelkie przeciwności, żeby stawiać czoła problemom, żeby uczyć się żyć. Niczego nie osiągniesz siedząc na dupie i czekając, aż wszystko co złe minie i wyjdzie słońce. Sam musisz przegonić chmury. - zamurowało mnie. Z jednej strony wiedziałem, że Chris ma rację, ale z drugiej nie potrafiłem zgodzić się z niektórymi stwierdzeniami. Najbardziej jednak zaskoczyło mnie to "Ile jeszcze czasu potrzebujesz na to, by przyznać, że ją kochasz?!". Czy to możliwe? Czy uczucia, którymi ją darze rzeczywiście mają coś wspólnego z miłością? Westchnąłem głośno. Nie chciałem się nad tym zastanawiać, bo wiedziałem, że tak naprawdę to nie ma znaczenia. Postanowiłem nie okazywać Christianowi jak wielkie wrażenie zrobił na mnie jego monolog i po prostu zmieniłem temat.
- Gdzie Lily? - spytałem. Chłopak zacisnął zęby.
- Pilnuje Sophie. - wycedził.
- Pilnuje jej? - zdziwiłem się. - Jej rodzice są w domu, nie jest sama. Dlaczego potrzebuje opieki?
- Myślisz, że sam wymyśliłem to, że Sophie ciągle siedzi i płacze? Myślisz, że Lily zostawiłaby ją w takim stanie? - pokręciłem przecząco głową.
- Jest coś jeszcze?
- Chyba ma grypę żołądkową. - chłopak wzruszył ramionami. - Chociaż nie. Nie będę Cię oszukiwał. Wiesz, Lily kazała Ci nie mówić, chyba Sophie ją o to prosiła, ale..
- Że co? - otworzyłem szerzej oczy.
- Podobno Sophie nic nie chce jeść, a jeśli już uda się ją na coś namówić to wymiotuje. - wstałem z łóżka.
- Cholera, to nie jakaś tam grypa. - warknąłem. - I co, Lily z tym nic nie robi? - byłem zdenerwowany. Christian potrząsnął mną.
- A co ma zrobić? Jest przy niej, ale przecież nie może cały czas chodzić z nią do łazienki. Sama jest bezradna, nie wie jak jej pomóc, zwłaszcza, że Sophie ciągle powtarza, że tylko Twoja obecność jej pomagała i że żeby funkcjonować bez Ciebie musi się tego pozbyć. Nie mam pojęcia o co z tym wszystkim chodzi. Lily chyba też.
- Ja wiem. - powiedziałem przerażony. Chris posłał mi pytające spojrzenie. Przypomniałem sobie moją rozmowę z Sophie, w jej kuchni.
- Powiedziałaś, że będziesz się starać, pamiętasz? - Sophie pokiwała głową. - Więc po prostu bądź silna.
- Będę. - zapewniła słabym głosem.
- Za każdym razem, gdy będziesz chciała to zrobić, pomyśl sobie, że tym samym wyrzucasz z siebie cząstkę mnie, dobrze?
- Tak.
- Co jest? - spojrzałem na mojego przyjaciela.
- Wyrzuca mnie. - szepnąłem jakby sam do siebie i załamany opadłem na łóżko.
omg popłakałam się aż :ccc
OdpowiedzUsuńcudownie piszesz i kocham cię za to . nie mogę się doczekać kiedy w końcu napiszesz.
no ej nooo , jakim trzeba być idiotą aby nie popędzić do niej ? on ma do niej iść i mają się pocałować i być tak wspaniale . :cccc
OMG KOCHAM CIĘ I INFORMUJ MNIE DALEJ NA @YoSwaggyBieber
Bardzo mi się spodobał rozdział. I te zakończenie, kurcze ty masz talent :D Ja się kolejny raz popłakałam. Jejku jak się bardzo cieszę, że trafiłam na twojego bloga i mi go poleciłaś. Jestem bardzo ciekawa co Justin dalej zrobi. Niech jej pomoże, bo to ja zwariuję. Oni są dla siebie przeznaczeni. :D Niech Justin wyjawi jej swoje uczucia. Niech oni się pocałują, bo kurcze nie wytrzymam. Jesteś kochana, bo dodajesz ciągle rozdziały i nie trzeba długo czekać :D To jest bardzo wielki plus. Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział, bo już nie mogę się doczekać. Te opowiadanie jest strasznie wciągające i takie interesujące. Jesteś poprostu genialna, a twoje pomysły są niesamowite. Nie sądziłam, że tak potoczą się ich losy, mam nadzieję, że wszystko się ułoży i w końcu Sophie i Justin będą razem, no i niech mama Justina pozna Sophie :D
OdpowiedzUsuńasghfdjkls! Jest! Nawet nie masz pojęcia jak się cieszę :') Bardzo mi się podoba rozdział. Wszystko tak pięknie pokazałaś. Tą tęsknotę za sobą nawzajem. W dodatku zrobiłaś nawiązanie do poprzedniego rozdziału! O boże, kocham Cię za to. Mało autorek tak robi, a tym pokazujesz czytelnikowi, że nie piszesz 'na odczep się' i ogólna całość jest ściśle powiązana ze sobą. Nie mam pojęcia co się stanie dalej, ale coś mi się wydaje, że jednak Justin pójdzie do Sophie. Ale czy później przy niej zostanie czy dalej nie będzie się do niej odzywać to nie mam pojęcia. Czekam na następny rozdział! Możesz mnie informować? @whitegoody btw. jesteś moją ulubioną autorką. Czytałam też twój poprzedni blog o Jelenie i nie powiem, ale byłam mile zaskoczona, że go prowadziłaś. Mam nadzieję, że go jednak skończysz, bo jeśli się nie mylę pisałaś coś na asku albo na tt o możliwości kontynuowania go.
OdpowiedzUsuńŚwietny! Chociaż bardzo smutny :(
OdpowiedzUsuń@ameneris.
uwielbiam Cię <3 końcówka jest po prostu przezajebista ! <3 Niesamowity rozdział. Płakałam jak go czytałam ! *.* Czekam na NN :*
OdpowiedzUsuń