niedziela, 24 lutego 2013

CZ. I - 25 # Nie wiem jak obchodzić się z tak ogromnym szczęściem jakim ona dla mnie jest.


Musiałem jak najszybciej skontaktować się z tą dziewczyną. Wbrew wszystkiemu co postanowiłem, szybko otworzyłem laptopa i zalogowałem się na twittera, którego z resztą założyła sama Sophie. Uśmiechnąłem się do swojego wspomnienia. Odszukałem jej konto i wysłałem do niej wiadomość.
Wyrzucasz mnie. - proste stwierdzenie. Czekając na odpowiedź, bardzo się denerwowałem. Na szczęście nie trwało to długo.
Czy nie tego chciałeś? Żebym nauczyła się żyć bez Ciebie? - cholera. Chciałem, ale nie w taki sposób. A może nie... Kolejna wiadomość. - bo jeśli nie, to dlaczego odszedłeś? - właśnie kretynie, dlaczego?
Odszedłem bo wiem, że przeze mnie mogłabyś zniszczyć sobie życie. - sam już nie wiedziałem czy to był powód.
Nie prawda. Ono już było zniszczone. Ty miałeś pomóc mi je naprawić. - zanim zdążyłem odpisać, pojawiła się jeszcze jedna wiadomość. - po prostu chciałeś mieć coś więcej, ale odpowiedzialność Cię przerosła.
Więcej? - nagle zdałem sobie sprawę, że.. - miałem bogactwo, którego żaden inny człowiek nigdy nie będzie miał.
Co takiego? - zastanowiłem się przez chwilę jak ubrać to wszystko w słowa, ale w końcu zdecydowałem się na bardzo krótką odpowiedź.
Ciebie.
Ale z tego zrezygnowałeś :(
Nie. Po prostu się wystraszyłem. - westchnąłem cicho, wysyłając odpowiedź.
Czego?
Szczęścia. - to prawda. Nie wiedziałem jak się z nim obchodzić, jak je pielęgnować i jak go nie stracić. Właśnie to mnie przerosło.
Wróć. - to było piękne, że wciąż chciała żebym przy niej był. - zmierz się ze swoim strachem, a ja pokonam swój. - co? Czy dobrze rozumiałem?
Co masz na myśli? - wolałem się upewnić.
Pozwolę Ci na wszystko. Wszystko. - cholera, doskonale wiedziałem o co chodzi. - tylko wróć. Bądź. I nie odchodź. - to było niesamowite. Tak bardzo pragnęła mojej obecności, że chciała pokonać wszystkie swoje lęki, nawet swój największy strach
Nie zrobię tego.
Błagam.
Nie jesteś gotowa. - pragnąłem jej, ale nie mógłbym zmusić jej do czegokolwiek, wiedząc, jak będzie ją to bolało.
Ale chcę Ciebie.
Jestem Twój. - najbardziej chciałem po prostu mieć ją przy sobie i wywoływać na jej twarzy uśmiech.
Dlaczego nie chcesz być przy mnie?
Chcę. Nawet nie wiesz jak bardzo. 
Więc wrócisz? - na to pytanie nie potrafiłem jej odpowiedzieć. - potrzebuję Cię.
Ja Ciebie też. - tego akurat byłem pewien. - sweetheart
Tęsknię za Twoim głosem, za wypowiadaniem przez Ciebie tego słowa.
Tęsknię za Twoim uśmiechem, za Twoimi rumieńcami, za Tobą. - wyślij.
Możemy się jutro zobaczyć? Rodzice zabierają mnie na jakąś imprezę i potrzebuję osoby towarzyszącej. - zastanowiłem się przez chwilę. Chciałem ją zobaczyć, ale to chyba jeszcze nie był ten czas. - proszę. Chcę tylko żebyś tam ze mną był. No i chcę oficjalnie przedstawić Cię rodzicom. - cholera. Jej rodzicom?
Jesteś pewna? Nie sądzę, aby stwierdzili, że jestem odpowiednim towarzystwem dla ich córki. - skrzywiłem się na samą myśl o tym.
Będziesz wciąż przy mnie. Powinni znać najważniejszą dla mnie osobę. - zrobiło mi się ciepło na sercu. - Będę o siódmej.
Zapomniałem Ci powiedzieć: piosenka jest przepiękna. Dobranoc, sweetheart. - zakończyłem rozmowę i dodałem wpis: jedna rozmowa, tyle emocji. Zajrzałem jeszcze na konto Sophie: Wreszcie spędzę noc bez łez. Dziękuję. Czytając to uśmiechnąłem się delikatnie, zamknąłem laptopa i przeniosłem się na łóżko. Jedna rozmowa z tą dziewczyną sprawiła, że z mojej twarzy nie schodził uśmiech. Tak bardzo za nią tęskniłem, tak bardzo byłem jej oddany. Czy ją kochałem? Nie wiem. Czy ona mnie kochała? Nie. Nie byłem tego wart. Smutne, pomyślałem. Ale i tak się potrzebujemy. Jesteśmy dla siebie stworzeni.

Podczas śniadania rozmawiałem z moją mamą.
- Niedługo kończy się moje zlecenie w Los Angeles. Będę musiała wrócić do Kanady. - powiedziała smutno.
- Będę tęsknił i obiecuję, że kiedy spotkamy się następnym razem, powodem nie będzie mój żaden głupi wyskok. - uśmiechnąłem się przepraszająco.
- Co w ogóle dzieje się teraz z tym chłopakiem? - wzruszyłem ramionami.
- Z tego co wiem, po ustaleniu wszystkich okoliczności zdarzenia i wysokości odszkodowania, wyszedł ze szpitala.
- Dobrze, że nie stało mu się nic poważnego. - westchnęła mama. Syknąłem cicho. Wcale nie byłem tego samego zdania. - Wiesz o co mi chodzi. - pokiwałem głową.
- Nie podjęli jeszcze decyzji czy wywalą mnie ze szkoły? - pokręciła przecząco głową.
- Z tego co wiem, czekają do ostatniej chwili. - mruknęła. Na moment zapanowała cisza.
- Mamo?
- Tak, kochanie? - zacisnąłem usta.
- Czy to możliwe, że przestraszyłem się znajomości z Sophie, bo nie wiem jak obchodzić się z tak ogromnym szczęściem jakim ona dla mnie jest? Chyba dlatego ją opuściłem.
- Skarbie. Tyle zła spadło na Ciebie w przeszłości. Przyjmij od życia dobro, bo w pełni na nie zasługujesz. Jeżeli Sophie jest dla Ciebie stworzona, to naprawdę sobie poradzicie. Uczysz ją, aby się nie poddawała. Pokaż, że też to potrafisz.
- Odezwałem się do niej. Zaprosiła mnie na dzisiejszą imprezę z jej rodzicami. Chce mnie im przedstawić.
- Dlaczego Cię to martwi?
- Boję się, że nie przypadnę im do gustu.
- Mógłbyś po prostu uwierzyć w siebie. - podrapałem się po głowie. - Justin, ona Cię nie zostawi.
- Nie wiesz tego. - mama uśmiechnęła się do mnie.
- Dużo rozmawiałam z Twoimi przyjaciółmi i uwierz, wiem to. - również się uśmiechnąłem. - Niedługo muszę iść na spotkanie. A ty baw się dobrze. - pocałowała mnie w policzek i zabrała się za zmywanie naczyń.

Chodziłem po pokoju, nerwowo zerkając na zegarek. Było już dziesięć po siódmej. Może Sophie się rozmyśliła? Albo jej rodzice nie pozwolili jej mnie zabrać? Usiadłem na łóżku.
- Bieber, spokojnie. - mruknął Chris.
- A jeśli coś jej się stało? - mój przyjaciel wywrócił oczami.
- Dzwoniłem do Lily i mówiła, że wszystko jest okej. Sophie po prostu się spóźni. - pokiwałem głową. Nagle usłyszałem dźwięk dzwonka do drzwi. Zerwałem się na równe nogi. - Bo się spocisz. - zaśmiał się Chris. Zignorowałem go i pobiegłem otworzyć. Za drzwiami ujrzałem dwie dziewczyny. - Cześć, kochanie. - Chris przywitał się z Lily czułym całusem. Ja i Sophie patrzyliśmy na siebie w milczeniu. Cholera, prawie zapomniałem jaka jest piękna.
- Hej. - ten uśmiech.. Poczułem, że ktoś mnie szturchnął.
- Żyjesz? - zapytał rozbawiony Christian.
- Cześć. - w końcu przywitałem się z dziewczynami.
- Dobrze, że już jesteś. Justin zaczynał wariować. - na te słowa wywróciłem oczami. Brunetka zaśmiała się melodyjnie.
- Sophie chciała dla Ciebie pięknie wyglądać. Nie pytaj lepiej, ile razy się przebierała. - uśmiechnęła się Lily. Na widok słodkich rumieńców na policzkach mojej ulubionej dziewczyny, kąciki moich ust uniosły się ku górze.
- W końcu zdecydowałam się na ten zestaw. Wiesz, nie wiedziałam, która sukienka będzie Ci się podobać, ale nie chciałam do Ciebie dzwonić żeby nie przeciągać struny. - spuściła wzrok. To przykre, że sprawiłem, że bała się do mnie odezwać. - Ładnie Ci w garniturze. - dodała cicho, nadal na mnie nie patrząc.
- Dziękuję. - odpowiedziałem prosto.
- Idziemy? - odwróciła się.
- Miłej nocy. - zwróciłem się do Chrisa i Lily.
- Bawcie się dobrze i nie wracajcie za wcześnie. - odpowiedział mój przyjaciel. Wyszedłem z domu i zamknąłem za sobą drzwi. Podeszliśmy do wielkiej limuzyny, a jakiś mężczyzna wpuścił nas do środka. Okazało się, że byliśmy tam sami.
- Gdzie są Twoi rodzice? - spytałem zdziwiony.
- Musieli pojechać wcześniej. - odpowiedziała brunetka, patrząc w okno. Bawiła się swoimi palcami i była zdenerwowana.
- Sophie?
- Mhm? - nadal na mnie nie patrzyła. Przysunąłem się do niej.
- Dlaczego nie chcesz na mnie spojrzeć? Ani nawet ze mną rozmawiać? - przez chwilę milczała.
- Bo nie chcę przekroczyć granic. - szepnęła.
- Nie było mowy o żadnych granicach. - pokiwała głową.
- Ale pokazałeś mi, że jeden zły ruch może sprawić, że Cię stracę. - chwyciłem ją za podbródek i delikatnie odwróciłem jej twarz w moją stronę.
- Nie chcę żebyś spędzała ze mną czas, będąc w strachu. - nie odpowiedziała, ale w jej oczach pojawiły się łzy. - Nie płacz. Jestem tu, bo bardzo za Tobą tęskniłem. Wyglądasz prześlicznie. - pocałowałem ją w czoło i przytuliłem. Dziewczyna objęła mnie w pasie i wtuliła się w mój tors.
- Brakowało mi Ciebie. Dziękuję, że zgodziłeś się spędzić ze mną ten wieczór. - pogłaskałem jej ramię.
- Nie jest on naszym ostatnim. - resztę drogi przejechaliśmy w milczeniu. Kiedy byliśmy już na miejscu, otworzono nam drzwi. Wyszedłem jako pierwszy i podałem Sophie dłoń. Moim oczom ukazała się ogromna willa. W oknach widziałem tłumy ludzi i słyszałem głośną muzykę. - Co to w ogóle za impreza?
- Córka jednego z pracowników ma dziś urodziny. Na dole bawią się dorośli, chyba głównie ludzie z firmy, a na górze jest jej impreza dla młodzieży. - kierowca limuzyny podał Sophie jakąś paczkę. - Prezent. - wyjaśniła. Pokiwałem głową i poszliśmy w stronę drzwi. Dziewczyna otworzyła je i oboje weszliśmy do środka. - Tam są moi rodzice. - wskazała na czwórkę rozmawiających ze sobą osób. Podeszliśmy do nich. - Już jesteśmy. - jedną parę ucałowała, a do drugiej zwróciła się uprzejmie - Dobry wieczór.
- Witaj, Sophie. Porozmawiamy później. - zwrócił się jakiś mężczyzna do rodziców brunetki.
- No nareszcie, martwiliśmy się. - powiedziała kobieta z długimi blond włosami. - Chyba poznaję tego młodzieńca.
- Pani Emma to jego ciocia, a to Justin. Będzie mi dzisiaj towarzyszył.
- Justin Bieber. - uścisnąłem rękę mężczyzny i ucałowałem dłoń kobiety. - Pięknie pani wygląda. - powiedziałem, chcąc się podlizać. Blondynka uśmiechnęła się.
- Dziękuję. Co u Emmy? - spytała ciepło.
- Wszystko w porządku, dziękuję.
- Niedługo wyjeżdżamy razem na kilka dni. O ile się nie mylę, mieszkasz u cioci z kolegą? - zwrócił się do mnie ojciec Sophie. Kiwnąłem głową. - Jeśli chcecie, możecie przez tez ten czas zostać u nas. Słyszałem o was dużo dobrego, a Sophie mówiła, że nie chce być sama. - dziewczyna uśmiechnęła się do mnie.
- Oczywiście, dziękuję za propozycję. Nie pozwoliłbym na to, aby czuła się samotna.
- To my już pójdziemy. - powiedziała brunetka.
- Bawcie się dobrze, gdybyście chcieli się zbierać, zadzwoń do Davida. - zwróciła się do Sophie jej mama. Dziewczyna pokiwała głową i zaczęła odchodzić.
- Macie państwo wspaniałą córkę. Doceniajcie ją. - powiedziałem z powagą. - Miłej zabawy. Miło było poznać. - ucałowałem dłoń kobiety i podałem rękę mężczyźnie. Oboje mieli teraz nieco smutne miny. Poszedłem za Sophie i razem skierowaliśmy się po schodach na górę. Było tam mnóstwo ludzi, chyba mniej więcej w naszym wieku. Kilka dziewczyn pokazywało na mnie palcami. Skrzywiłem się i już odechciało mi się zabawy. Kiedy dwie z nich zaczęły zmierzać w moim kierunku, przygotowywałem w głowie odpowiedzi na różne głupie teksty. Zdziwiłem się, kiedy powitały wesoło Sophie.
- Wow, nie kłamałaś. - na ich twarzach widoczne było zadowolenie.
- Oczywiście, że nie. To Ashley i Olivia. - mówiła, wskazując na dziewczyny. Podałem im obu rękę.
- Justin.
- Wiemy. - posłałem im pytające spojrzenie po czym przeniosłem wzrok na Sophie.
- Subskrybują Twój kanał. - wyjaśniła. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
- Masz nieziemski głos. - powiedziała jedna z dziewczyn.
- Wierzę, że kiedyś będziesz sławny.
- Dziękuję, ale nie przesadzajmy. - było mi bardzo miło słysząc takie słowa.
- Na żywo wyglądasz jeszcze lepiej niż w filmikach no i super Ci w takiej fryzurze. - Olivia, mówiąc to spłonęła rumieńcem.
- Tobie też niczego nie brakuje. - puściłem do niej oko.
- Musimy iść złożyć życzenia. - ponagliła mnie Sophie.
- Zobaczymy się później. - rzuciłem do dziewczyn i odwróciłem się, aby razem z brunetką pójść w stronę solenizantki, jednak poczułem, że ktoś łapie mnie za rękę.
- Dasz mi swój numer? - spytała Olivia. Zauważyłem, że Sophie zacisnęła zęby i zmrużyła oczy. Wyglądała dość śmiesznie, więc ledwo powstrzymałem śmiech.
- Słyszałaś moją piosenkę o ulubionej dziewczynie? - Olivia zdziwiła się nieco i pokiwała głową.
- No właśnie, myślę, że to byłoby nie fair w stosunku do osoby, dla której ją napisałem. - złapałem Sophie za rękę, a jej twarz oblała się rumieńcem.
- To słodkie. - odpowiedziała dziewczyna bez cienia złości czy zazdrości. - Pilnuj go, szczęściaro. - ucałowała brunetkę w policzek, po czym razem z koleżanką odeszły w drugą stronę. Posłałem Sophie uśmiech i puściłem jej rękę. Zaprowadziła mnie w stronę pewnej dziewczyny, która stojąc bokiem do nas, właśnie przyjęła od kogoś kolorową paczkę. Była wysoka, miała zgrabne nogi i długie włosy. Kiedy odwróciła się w naszą stronę (KLIK) zamurowało mnie, a jej uśmiech niemal zwalił mnie z nóg.
- Wszystkiego dobrego. - powiedziała brunetka, całując dziewczynę w policzek.
- Dziękuję, Sophie. - odpowiedziała, nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Sophie! - zawołał jakiś chłopak.
- Zaczekaj chwilę. - powiedziała cicho brunetka i oddaliła się ode mnie. Wtedy przypomniałem sobie, że stoję z szeroko otwartymi ustami więc szybko je zamknąłem, po czym zbliżyłem je do policzka wpatrującej się we mnie dziewczyny. Przepięknej dziewczyny.
- Wszystkiego najlepszego. - powiedziałem z uśmiechem.
- A więc Justin Bieber pojawił się na moich urodzinach. - pokiwała z uznaniem głową.
- Skąd wiesz jak się nazywam? - spytałem zdziwiony. Uśmiechnęła się tajemniczo.
- Myślę, że wszyscy wiedzą. Dużo osób o Tobie mówi. - otworzyłem szerzej oczy. - Niezły jesteś. - dodała puszczając do mnie oko. Cholera.
- Ty też jesteś niezła. - wypaliłem, oblizując wargi. Zaśmiała się melodyjnie.
- Dziękuję. Słysząc rozmowy na Twój temat, mogę powiedzieć, że to niemalże zaszczyt słyszeć te słowa z Twoich ust. Muszę iść zabawiać gości, ale mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy. - też miałem taką nadzieję. - Miło było Cię poznać, Bieber. - posłała mi zniewalający uśmiech, po czym odeszła, zataczając biodrami zgrabne ósemki. Była tak seksowna, że prawie jęknąłem z zachwytu, ale sprawiała też wrażenie niebezpiecznej.
- I jak tam? - nie zauważyłem nawet, kiedy Sophie pojawiła się obok mnie.
- Znasz ją? - zapytałem.
- Kogo?
- Solenizantkę. - odparłem, spoglądając na brunetkę.
- Średnio, ale widuję ją często na różnych imprezach. - dziewczyna wzruszyła ramionami. - A co? - podrapałem się po głowie.
- Nic, tak tylko pytam. - przecież nie powiem Sophie, jak wielkie wrażenie zrobiła na mnie tajemnicza piękność. - Zatańczymy? - szybko podałem brunetce rękę, aby nie wyczytała niczego z mojej twarzy. Pokiwała głową i po chwili wirowaliśmy na parkiecie. Zastanawiałem się, dlaczego wszyscy tak na mnie patrzyli.
- Nie było tak źle z moimi rodzicami, prawda? - spytała w trakcie tańca.
- Myślałem, że będzie gorzej. - wyznałem szczerze.
- Wiedziałam, że będzie dobrze. Potrafią być mili. Z resztą to, co o tobie pomyśleli i tak nie ma dla mnie znaczenia. - uśmiechnąłem się niepewnie. Po kilku piosenkach, podeszliśmy do wielkiego stołu i usiedliśmy przy nim. - Justin. Muszę wiedzieć.. jak mają się sprawy z Jeydonem? - spytała nieśmiało.
- Wyszedł ze szpitala. Muszę zapłacić odszkodowanie.
- Ile? - zainteresowała się. Wywróciłem oczami.
- Czy to ważne? - pokiwała głową. - Nie, nie rozmawiajmy o pieniądzach. - westchnęła  cicho.
- To kiedy wracasz do szkoły? - przyjrzałem się jej uważnie.
- Sophie, nie wiem czy jeszcze zobaczymy się w szkole. - zamrugała dwa razy oczami.
- Jak to?
- Nie wiedziałaś, że chcą mnie wywalić? - pokręciła przecząco głową.
- Skąd miałam wiedzieć? Nie odzywałeś się. - głos uwiązł mi w gardle. No tak, zerwałem z nią kontakt. Podrapałem się po karku.
- Dyrektor mówił o tym przy Tobie.
- Miałam wtedy głowę zajętą czymś innym. - wyznała cicho. Na chwilę zapanowała cisza. - Oni nie mogą Cię wyrzucić. - jęknęła. Prychnąłem cicho.
- Oczywiście, że mogą i dobrze o tym wiesz. - brunetka uniosła brwi do góry.
- Nie martwisz się tym?
- Po prostu zmienię szkołę. Im dalej od tych wszystkich psychopatów, tym lepiej. - Sophie pokręciła przecząco głową, po czym przetarła twarz ręką.
- Ty nie rozumiesz. Wale powysyła papiery do wszystkich szkół w okolicy. Będzie Ci naprawdę ciężko do jakiejkolwiek się dostać. - zacisnąłem usta. Doskonale o tym wiedziałem. Miałem nadzieję, że to ona jest niedoinformowana. Było łatwiej gdyby dowiedziała się o tym, co chcę jej powiedzieć, później, ale skoro już zeszliśmy na ten temat.. Mieliśmy mówić sobie o wszystkim.
- Będę musiał wyjechać. - wbiłem wzrok w swoją szklankę. Dziewczyna nie odpowiedziała. Po dłuższej chwili milczenia, spojrzałem na nią. Twarz miała ukrytą w dłoniach. - Sophie. - uniosła wzrok. Chwyciłem jej dłoń i poklepałem swoje kolana. Usiadła na nich i oparła czoło o moją głowę. - Musiałem Ci to powiedzieć. Chyba lepiej, że zrobiłem to teraz? - głaskałem jej plecy. Dziewczyna objęła jedną ręką moją szyję, a drugą złapała moją wolną dłoń. Ciekawe, co myśleli teraz ludzie, którzy na nas patrzyli?
- I teraz powiedz, że nie niszczę Ci życia.
- Nie niszczysz mi życia. - ścisnęła mocniej moją rękę, wzdychając.
- Justin.. Żałujesz? - spytała, odsuwając się na tyle, by móc spojrzeć mi w oczy.
- Czego?
- Wszystkiego co Cię tu spotkało. - Dj puścił wolną piosenkę. Uniosłem Sophie do góry i przeniosłem ją na parkiet. Kiedy postawiłem ją na ziemi, objąłem ją w pasie. Dziewczyna przytuliła mnie mocno, opierając swoje czoło o moje. Patrzyliśmy sobie w oczy.
- Sweetheart. Żałuję naprawdę wielu rzeczy. - powiedziałem, kołysząc się w rytm muzyki.
- Wiem i..
- Shh.. - uciszyłem ją. - Żałuję tego, jak potraktowałem Cię, gdy się poznaliśmy. Żałuję, że przeze mnie musisz zostawać po lekcjach. - uśmiechnąłem się lekko. - Żałuję, że nie było mnie przy Tobie, gdy potrzebowałaś pomocy. Żałuję, że tyle razy Cię raniłem, często nie zdając sobie z tego sprawy. Żałuję, że Cię zostawiłem przez głupi strach, ale nie żałuję i nigdy nie będę żałował tego, że się poznaliśmy. No i tego jak stanąłem w Twojej obronie. - pocałowałem dziewczynę w nos, a ona przytuliła mnie mocno, opierając podbródek na moim ramieniu. - A Ty czegoś żałujesz?
- Żałuję wielu rzeczy. - powtórzyła moje słowa. - Żałuję, że byłam blisko z Jeydonem. Żałuję, że nie potrafię zachowywać się jak normalna dziewczyna. Żałuję, że nie potrafię się związać i dać Ci tego wszystkiego, szczęścia, na które naprawdę zasługujesz. Żałuję, że przeze mnie zostałeś pobity, że przeze mnie chcą wywalić Cię ze szkoły, ale nie żałuję i nigdy nie będę żałowała tego, że się poznaliśmy. No i tego jak stanęłam w Twojej obronie. - zacytowała mnie. Przeniosłem jedną rękę na jej włosy.
- Sophie, dlaczego powiedziałaś mi, że jeśli wrócę, zmierzysz się ze swoim największym strachem? - przycisnęła mnie mocniej do siebie, jakby nie chciała żebym mógł odsunąć się na tyle, aby spojrzeć w jej oczy.
- Bo gdybyś dzięki temu miał wrócić, zrobiłabym to. - jeździłem ręką po jej plecach.
- Za kogo Ty mnie masz? - zdenerwowałem się, ale zaraz zmieniłem ton głosu na spokojny. - Sweetheart, nie wykorzystałbym Cię, nieważne jak bardzo bym czegoś chciał.
- A chcesz tego? - spytała cicho. To chyba oczywiste, że pragnęła jej każda komórka mojego ciała.
- Nie wbrew Twojej woli. - dziewczyna odsunęła się delikatnie i spojrzała mi w oczy.
- Zrobimy to. - powiedziała, starając się utrzymać pewny ton głosu. Jednak wyczułem jej strach. Uśmiechnąłem się.
- Nie.
- Nie jestem wystarczająco..
- Nigdy nie zrobimy niczego wbrew Tobie.
- Jeśli ktokolwiek ma mnie przez to przeprowadzić, to tylko Ty. - pokiwałem głową.
- Ale ja przeprowadzę Cię przez to tak jak należy.
- A jeśli nie mamy tyle czasu? - posłałem jej pytające spojrzenie.
- Sądzisz, że znowu Cię zostawię? - spuściła wzrok.
- Sam powiedziałeś, że będziesz musiał wyjechać. - znów pozwoliłem jej się we mnie wtulić.
- Tak, ale coś wymyślimy. To nas nie skreśli. - zapewniłem, starając się w to uwierzyć. - Będzie dobrze. - piosenka dobiegła ku końcowi. Odsunęliśmy się od siebie. Nagle podszedł do nas jakiś chłopak.
- Soph, zatańczysz? - dziewczyna spojrzała na mnie. Pokiwałem tylko głową, uśmiechając się.
- Nie śpiesz się, myśląc, że znowu coś odwalę, jak na dyskotece. Baw się dobrze, poradzę sobie. - powiedziałem szczerze. Chciałem żeby to był miły wieczór dla nas obojga. I już wiedziałem co zrobię, kiedy Sophie wmieszała się w tłum. Zacząłem rozglądać się za solenizantką. Denerwowałem się, bo nigdzie nie mogłem jej znaleźć. Kiedy już przeszukałem wszystkie pomieszczenia, łącznie z toaletą, w której sądząc po odgłosach ktoś się ostro pieprzył, zrezygnowany wyszedłem na ogromny taras, by zaczerpnąć trochę świeżego powietrza. Nawet tu było mnóstwo ludzi. Przedarłem się przez tłum i ze skrzynki wyciągnąłem jedno piwo. Otworzyłem je i wypiłem duszkiem. Nagle ktoś złapał mnie za rękę.
- Może potrzebujesz towarzystwa? - ten głos. Odwróciłem się w stronę dziewczyny i chwyciłem dwa piwa. Podałem jej jedno.
- Szukałem Cię, ale nie mogłem Cię znaleźć. - powiedziałem, otwierając puszkę.
- A gdzie byłeś?
- Wszędzie. - dziewczyna przygryzła wargę, spoglądając na mnie spod wachlarza nienaturalnie długich rzęs.
- Byłam w łazience. - uśmiechnęła się, pierwszy raz nieśmiało. Przypomniałem sobie, co tam się działo i zaparło mi dech w piersiach. - Byłeś już na górze?
- Myślałem, że jesteśmy na górze. - zdziwiłem się. Dziewczyna złapała mnie za rękę i kiedy weszliśmy do pomieszczenia, zaprowrowadziła mnie po schodach na piętro wyżej. Następnie wyszliśmy na taras, na którym znajdował się ogromny basen. Nie zdążyłem nic powiedzieć, a ona już odrzuciła sukienkę na bok, ukazując mi się w czarnej, koronkowej bieliźnie. Wolnym krokiem skierowała się w stronę basenu. Kiedy podziwałem od tyłu jej ciało w świetle księżyca, zrobiło mi się gorąco. Kurwa, ale była seksowna. Zeszła po drabince, zanurzając się w wodzie. Przez chwilę nie odwracała się w moją stronę, ale w końcu nasze spojrzenia się spotkały. Przywołała mnie do siebie gestem ręki. Podszedłem do basenu i zdejmując koszulę, ukucnąłem przy jego krawędzi, patrząc na dziewczynę.
- Chodź do mnie. - powiedziała, używając hipnotyzującego spojrzenia. Poczułem wibracje w kieszeni spodni. Wyciągnąłem telefon i odrzuciłem połączenie.
- Sophie pewnie mnie szuka, muszę wracać. - chciałem wstać, ale dziewczyna wyciągnęła do mnie rękę. Podałem jej dłoń.
- Zostań. - znowu te spojrzenie.
- Chciałbym, ale..
- To moje urodziny. Chyba nie zostawisz mnie samej? - zacisnąłem usta nie wiedząc co jej odpowiedzieć. Tak cholernie chciałem z nią zostać. - Sophie sobie poradzi, ma tu mnóstwo koleżanek. I kolegów.. - nie wiem kiedy, ale w końcu zostałem w samych bokserkach. Wsunąłem się do wody. - Dziękuję. - szepnęła. Posłałem jej uśmiech, ale myślami wciąż byłem przy Sophie. Wyciągnąłem rękę po telefon. - Co robisz?
- Muszę napisać jej, że wszystko w porządku. Może się o mnie martwi. - zacząłem pisać smsa, ale dziewczyna wyrwała mi z dłoni telefon.
- A może czuła się zmuszona do zawołania Cię z powrotem? Myśli, że nikt Cię tu nie lubi, lituje się nad Tobą. Nie wie nawet jakim laskom się podobasz. - przygryzła cholernie seksowną wargę, chyba wiedziała jak na mnie działa. - Pokaż jej, że masz się z kim bawić, żeby nie musiała już czuć się zmuszona do ciągłego siedzenia przy Tobie. Pozwól żeby poczuła trochę zazdrości, bo w końcu ją znudzisz. - telefon znowu zawibrował. Dziewczyna odrzuciła połączenie i odłożyła go na moich spodniach, po czym pociągnęła mnie za sobą na środek basenu.

4 komentarze:

  1. Nie nie nie nie nie nie nie nie !!!!!!!!! Oni nie mogą nie zrujnowałaś mi życie ! :(((((( nie no żartuję świetny rozdział, ale nie wytrzymam tego jeżeli on znów zrani Sophie ;((( czekam na NN <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam cały rozdział i wow. Zaskoczyłaś mnie paroma rzeczami i to bardzo. Zacznijmy może od początku.
    Zadowala mnie fakt, że Sophie i Justin pogodzili się. Myślałam, że porozmawiają twarzą w twarz, ale konwersacja na twitterze była świetnym pomysłem. Ogólnie rzecz biorąc to oni tak słodko się zachowują. Nawet ta wymiana zdań "Ale chcę Ciebie" "Jestem twój." po prostu rozpływam się. Naprawdę nie mogę się doczekać, gdy z ich relacji wyjdzie coś poważniejszego. No, ale zawsze są jakieś przeszkody. Tym razem ta dziewczyna, co świętowała urodziny. Bardzo mnie zdenerwowała. Niezła manipulantka z niej. Oby Justin w porę się opamiętał, ponieważ trudno mu będzie ponownie odbudować dobre stosunki z Sophie. W swoich myślach wyobrażam sobie tą dziewczynę jak coś kruchego, co z małego powodu potrafi runąć. Justinowi tak bardzo na niej zależy i zaskoczył mnie fakt, że dał się otumanić solenizantce. W ogóle to się zdziwiłam, że tak dużo osób znało tam Justina, ale jego osoba jest chyba dość modna (?) w tym towarzystwie. Podsumowując to a. nie miej za złe tak obszernej długości tego komentarza xD b. rozdział jest niesamowity c. mogłabym rozdział jeszcze bardziej określić, ale prawdopodobnie brakło by synonimów "niesamowity" d. to skieruję do Justina: "OGARNIJ SIĘ" xD e. Z niecierpliwością czekam na następny :) f. jeśli coś poplątałam w tym komentarzu, to przepraszam, ale nie czytałam go dwa razy. g. Rozdział na 6+! @whitegoody

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja pierdziele. Oczy zrobiły mi się jak pięciozłotóki Wiedziałam, że się pogodzą ale nie sądziłam, że ta dziewczyna tak zadziała na Justina, chodzi mi tu głównie o soleizantkę. Troszkę mnie wkurzyła. Jestem i to bardzo ciekawa czy Sophie zobaczy ich razem. Niech Justin ogarnie się, bo może znów stracić Sophie. Kurcze, ja lecę oglądać Must Be The Music bo już leci. Czekam na nowy rozdział. Mam nadzieję, że dodasz go szybko :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie nie i jeszcze raz nie! Co to za wywłoka w ogóle! :P
    I w ogóle jak Justin mógł za nią pójść, phi :P

    Się porobiło :D
    Pisaj szybko nexta bo jestem ciekawa fest :D

    @ameneris

    OdpowiedzUsuń