niedziela, 10 marca 2013

CZ. I - 30 # Inna strona sławy.


- Zaraz się spóźnimy. - jęczałem.
- No to odpowiedz w końcu, w co mam się ubrać? Sukienka czy szorty? - po raz setny pokazała mi dwa zestawy.
- Nie wiem, we wszystkim i tak będziesz wyglądać pięknie. - mówiłem prawdę.
- Boże, Ty znowu swoje. - mruknęła, wywracając oczami. Zaśmiałem się, ale spiorunowała mnie wzrokiem więc wstałem i szybko podszedłem do niej. Chciałem ją przytulić, ale mnie odepchnęła.
- Słuchaj, Justin Bieber, bożyszcze nastolatek.. - wysyczała.
- Nie jestem..
- Jeszcze trochę czasu i będą o Tobie pisać we wszystkich gazetach. Nie chcę żeby zrobili nam dzisiaj zdjęcie, kiedy Ty będziesz wyglądał jak młody Bóg, a ja jak jakiś waleń, bo będą to później przeżywać. - warknęła. Minę miała przekomiczną więc ledwo powstrzymywałem śmiech. - Uwielbiam Cię. - jęknęła. - Po prostu pozwól mi świetnie dla Ciebie wyglądać. - przycisnąłem ją mocno do siebie, nie zważając na jej protesty.
- Ten mi się podoba. - wskazałem na jeden zestaw. - Moja najpiękniejsza, ulubiona dziewczynko. - ucałowałem jej policzek, a zadowolona brunetka, z uśmiechem na ustach poszła się przebrać, po czym całą szóstką wyruszyliśmy na imprezę.

Impreza odbywała się w sporym klubie. Ludzie witali mnie ciepło i prawili mi mnóstwo komplementów. Muszę przyznać, że nadal nie potrafiłem się do tego przyzwyczaić, nie mniej jednak, było to bardzo miłe. Poznałem nawet kilka sławnych osób.
- Pamiętaj, że jeśli spotkasz Ushera, masz mnie zawołać. - przypominał mi ciągle Scooter.
- Jeśli tylko wczuję od Ciebie alkohol to.. - tak, tak. Groźby mojej mamy, które za każdym razem dokańczała w inny sposób.
- AAAA, TA KOBIETA NA MNIE SPOJRZAŁA! MOŻE JEST SŁAWNA! - wrzaski Christiana biegającego od stołu do stołu. Tak, o wszystkim informował obcych ludzi.
- Słuchaj, jeśli jeszcze raz zachwycisz się którąś z tutejszych lasek, zabiję Cię. - no i grzeczne ostrzeżenia Lily. Czas mijał nam wszystkim bardzo miło. Zmierzaliśmy właśnie z Sophie w stronę baru, kiedy zaczęła mnie szturchać.
- Justin! - pisnęła, klepiąc moje ramię.
- O co chodzi? - spytałem, przyglądając się jej uważnie.
- To One Direction! - rzeczywiście. Na scenę wchodziła właśnie piątka chłopaków. Zostali powitani gromkimi brawami, po czym nie przedłużając, zapowiedzieli jaką zaśpiewają piosenkę. - Zawsze chciałam..
- Zatańczyć wolny taniec przy ich śpiewie? - (WŁĄCZ) zaczęła grać wolna muzyka. Podałem brunetce rękę i zaciągnąłem ją na środek parkietu. Objąłem ją w pasie, a ona oplotła rękami moją szyję, posyłając mi jeden z jej najpiękniejszych uśmiechów. Odwzajemniłem go i z cichym westchnięciem, przycisnąłem ją mocniej do siebie. Sophie położyła głowę na moim ramieniu, a ja, głaskając ją po plecach, przymknąłem oczy. Było mi z nią tak dobrze. W jej ramionach wszystko nabierało sensu. Nie myślałem o tym jak się tu dostałem,  ani o tym, czy wszystko się ułoży. Przy niej wiedziałem, że tak, że wszystko będzie w porządku, jeśli tylko ona będzie przy mnie. W sumie, nie miałem zamiaru pozwolić jej odejść, ale co jeśli wraz z przybliżeniem się do sławy, oddalę się od tej dziewczyny? Przerażała mnie wizja, że mógłbym ją znów zranić. martwiło mnie też to, że Sophie tak bardzo przejmowała się słowami innych ludzi, że potrafiła przez nie zapomnieć ile dla mnie znaczy. Przekonałem się o tym podczas kłótni z tajemniczą dziewczyną, a przecież dla Sophie była to tylko jedna, zwykła osoba. Co jeśli ja naprawdę się wybiję? Byłem coraz bliżej sławy, coraz bliżej przytłaczającej popularności. Jeśli tego wszystkiego dosięgnę, paparazzi nie pozostawią na mnie suchej nitki. Ludzie będą mnie dręczyć i nie darują mi ani jednego kroku. Nie zostawią mnie w spokoju, dopóki nie dopatrzą się we mnie negatywnych ruchów. Wszystkie moje działania zostaną przekształcone w zło, a na każdym kroku będą mnie męczyć wpisywaniem w moje życie masy głupstw. I co? I Sophie to wytrzyma? Wystarczy słowo, by ją złamać. Jak zniesie ich całą masę? Przecież większości będzie zależało tylko na tym, by mnie zniszczyć. Czy mogłem ją narażać na to wszystko? Ona była słaba, ale przecież ja również. Jestem tylko chłopakiem, który, o czym się już przekonałem, łatwo ulegał pięknym dziewczynom i używkom. Wiem jak kończą zwykli ludzie, którzy wspinają się na sam szczyt. Spadają niżej, niż byli na samym początku. Czy i mnie to czeka? Czy byłem wystarczająco silny, by wytrzymać natłok tych wszystkich wydarzeń? Może i na razie jest spokojnie, ale już czasem odczuwam zachodzące we mnie zmiany. Jestem bardziej pewny siebie, myślę, że na więcej mogę sobie pozwalać. Cholera, przecież ja wcale tego nie chcę. Miliony piszczących dziewczyn, pieniądze i imprezy. Do czego to może doprowadzić? Czy to zburzy wszystko, co do tej pory zbudowałem? Mam tylko nadzieję, że moja zmiana nie zajdzie za daleko, że Sophie będzie potrafiła utrzymać mnie przy tym jaki jestem. Ale przecież ona też tego nie wytrzyma. Co z nami będzie? Jest między nami coś, czego chyba nawet żadne z nas nie pojmuje. Czy inni to pojmą? Nikt nic o nas nie wie, nikt nie wie o tym jak wiele dla siebie znaczymy, nikt nie wie jak działa na nas wzajemna obecność i nikt nas nie zrozumie. Czasem naprawdę chciałem wykrzyczeć światu wszystkie moje uczucia, ale o niektórych nie wiedziała jeszcze nawet sama Sophie. - Sweetheart. - zwróciłem się do niej, odsuwając się na tyle, by móc spojrzeć w jej oczy.
- Znowu się martwisz. - stwierdziła od razu. Uśmiechnąłem się delikatnie. Całkiem dobrze mnie znała. Pokiwałem głową.
- Ale nie o siebie. - jęknąłem. Posłała mi pytające spojrzenie.
- O co chodzi, Justin? - w jej oczach zauważyłem zmartwienie.
- O to, że boję się, że to wszystko nas od siebie oddali. - wyznałem. Dziewczyna mimowolnie przycisnęła mnie mocniej do siebie.
- Nie rozmawiajmy o tym, nie teraz. Ostatnio wciąż coś staje nam na przeszkodzie. Korzystajmy chociaż z najkrótszych chwil, które spędzamy razem, bez problemów. - westchnąłem tylko. Miałem złe przeczucia co do tej całej imprezy. Pozwoliłem Sophie się we mnie wtulić i odgoniłem od siebie złe myśli. Podobała mi się piosenka, do której tańczyliśmy. Idealnie oddawała targające mną emocje.

Nie wiedzą jak bardzo wyjątkowa jesteś
Nie wiedzą, ile znaczysz dla mojego serca
Mogą mówić co tylko zapragną
Bo nic o nas nie wiedzą

Nie wiedzą co robimy najlepiej
To jest tylko między nami
Nasz mały sekret
Ale chcę im powiedzieć
Chcę powiedzieć światu
Że jesteś moja, dziewczyno

Nie wiedzą o rzeczach, które robimy
Nie wiedzą o tych wszystkich "Kocham Cię"
Ale mogę się założyć, że gdyby tylko wiedzieli
Byliby zwyczajnie o nas zazdrośni
Nie wiedzą o czuwaniu całymi nocami
Nie wiedzą, że czekałem całe życie
Tylko po to by odnaleźć miłość tak prawdziwą jak ta teraz
Kochanie, oni nie wiedzą
Oni nie wiedzą o
Nie wiedzą o rzeczach, które robimy
Nie wiedzą o tych wszystkich "Kocham Cię"
Ale mogę się założyć, że gdyby tylko wiedzieli
Byliby zwyczajnie o nas zazdrośni
Nie wiedzą o czuwaniu całymi nocami
Nie wiedzą, że czekałem całe życie
Tylko po to by odnaleźć miłość tak prawdziwą jak ta teraz
Kochanie, oni nie wiedzą
Oni nie wiedzą o nas
Nie wiedzą o nas

Kiedy piosenka się skończyła, zauważyłem, że jakiś chłopak zmierza w naszym kierunku.
- Mogę ją na chwilę porwać? - spytał, wyciągając rękę w stronę brunetki. Wszystko się we mnie zagotowało. Sposób w jaki na nią patrzył przyprawił mnie o zazdrość, ale cholera, nie mogłem tego okazać. Wiem jaka jest i jak by się tym przejęła.
- Oczywiście. - wysiliłem się na uśmiech. Sophie widząc moją minę, ucałowała mnie w policzek, po czym odeszła na drugi koniec parkietu. Podszedłem do baru i chciałem zamówić drinka. Mężczyzna spojrzał na mnie, unosząc krzaczaste brwi.
- Jesteś pełnoletni? - spytał, chociaż chyba znał odpowiedź.
- Tak. - starałem się przyjąć pewną siebie postawę.
- Jakiś dowód tożsamości? - udawałem, że przeszukuję kieszenie.
- Chyba zostawiłem w domu. - jęknąłem, mając nadzieję, że się nabierze.
- Przykro mi. - pozostał nieugięty.
- Cholera, chcę tylko jednego drinka. - warknąłem.
- Jakim cudem tu wszedłeś? - zapytał podejrzliwie.
- Ja.. - zaciąłem się. Nie mogłem powiedzieć, że to Scooter mnie tu wprowadził. Wszystko by się zaraz rozniosło i oczywiście cała sytuacja zostałaby wyolbrzymiona. Szukałem w głowie jakiejś wymówki i już miałem po prostu uciec, kiedy..
- W porządku, on jest ze mną. - usłyszałem czyjś męski głos. Odwróciłem się i zamarłem. Powstrzymywałem się, by nie otworzyć szeroko ust. - Daj młodemu drinka, niech się wyluzuje. - mężczyzna podał barmanowi kilkanaście banknotów. - Mi też zrób. -  wytrzeszczyłem oczy.
- Już się robi. - wymamrotał obsługujący nas facet i zaczął przygotowywać dwa wyskokowe napoje.
- No wreszcie. Myślałem, że dzisiaj też Cię nie spotkam. - rzucił w moją stronę. Nie potrafiłem wydusić z siebie ani jednego słowa. - Jesteś jakiś małomówny. - zaśmiał się. Klepnąłem się w czoło.
- Niecodziennie mój największy idol kupuje mi drinka. - wyjąkałem, nadal w szoku. Barman podał zamówienie.
- To tak na początek. Żeby było oficjalnie, Usher. - wyciągnął do mnie rękę. Uścisnąłem ją.
- Przecież wiem. Cholera, tak się cieszę, że w końcu Cię poznałem. - mężczyzna uśmiechnął się.
- W takim razie, za dobry początek wieczora. - stuknęliśmy się szklankami i duszkiem wypiliśmy nasze drinki. - Strasznie tu drętwo. - zauważył. Skinąłem tylko głową. - Chcesz zobaczyć jak naprawdę powinni bawić się ludzie naszego pokroju?
- Naszego pokroju? - zdziwiłem się.
- Gwiazdy. - wzruszył ramionami. Cholera, Usher właśnie nazwał mnie gwiazdą! - Chodź, zaprowadzę Cię na prawdziwą imprezę. - powiedział, po czym ruszył w stronę wyjścia.
- Idziemy. - powiedziałem tylko i ruszyłem za nim, ale nagle przypomniałem sobie o.. - Czekaj. Scooter kazał mi poinformować go, jeśli Cię spotkam. - chciałem wrócić, ale Usher złapał mnie za ramię.
- Kazał?
- No, prosił. - mężczyzna wywrócił oczami.
- Daj spokój, zanim go znajdziesz miną wieki. Poza tym, nie jesteś małym dzieckiem, nie musisz się go słuchać.
- Ale.. - przerwał mi gestem ręki.
- Jeśli nie chcesz iść, pójdę sam. - machnął ręką i odwrócił się. Przez chwilę myślałem nad tym, co powinienem zrobić. - Idziesz? - spytał jeszcze ostatni raz, przy wyjściu. Zacisnąłem zęby, usiłując się skupić. Może to będzie błąd, ale..
- Chodźmy. - otworzyłem drzwi i oboje wyszliśmy na zewnątrz. Oczywiście czekała już na nas limuzyna. Nie jechaliśmy długo. Po chwili wysiedliśmy przed wielką willą i oboje weszliśmy na jej teren. Basen, alkohol, jointy. Ludzie po prostu świetnie się bawili. Muzyka była głośna, ale i tak krzyki nastolatków ją zagłuszały. Zauważyłem wpatrujące się we mnie dziewczyny. Stały przy krawędzi basenu w skąpych strojach kąpielowych i machały mi. Odwzajemniłem gest.
- Podoba Ci się? - wzruszyłem ramionami. Nie wiedziałem, czy to co tu się działo, było dobre, ale chciałem tu zostać na dłużej. Pokiwałem głową. Usher podał mi piwo. Ekstra, alkohol na legalu. Po wypiciu kilku piw, czułem się w miarę wyluzowany. Nikt mnie nie pilnował, mogłem robić co tylko mi się podobało. I chyba skuszę się na.. - Chcesz buchnąć? - mężczyzna, jakby czytając mi w myślach, wyciągnął w moją stronę jointa. Zdziwiłem się, ale coraz bardziej mi się tu podobało. - No dalej, mamy tu nie ma. - uśmiechnął się cwaniacko. Zaciągnąłem się, a na mojej twarzy pojawił się triumfalny uśmiech. Zauważyłem kilka nagich dziewczyn, wskakujących do basenu. Zadowolony, pokiwałem tylko głową.
- To jest..
- To jest po prostu inna strona sławy. Ta lepsza strona sławy. - westchnął, wypuszczając z ust chmurę dymu.
- Widzę. - puściłem jakiejś rozebranej panience oko, na co ona oblizała wargi.
- Wszystkie Twoje. - wskazał na grupę dziewczyn. - Nie jesteś zwykłym chłopakiem. Jesteś ten Bieber. Możesz mieć każdą. - uśmiechnąłem się zadowolony, słysząc te słowa.
- Cholera. - jęknąłem, czując wibracje telefonu. Na szczęście kiedy go wyciągnąłem, okazało się, że po prostu pada mi bateria. Może powinienem wykonać chociaż jeden telefon? - Chyba zadzwonię do Scootera. - Usher prychnął, rozbawiony.
- Daj sobie spokój. Możesz sam o sobie decydować. Poza tym, od razu by Cię stąd zabrał.
- Dlaczego? - spytałem zdziwiony. - Braun jest całkiem spoko.
- Na razie. Zobaczysz, będzie pilnował Cię i traktował jak małego dzieciaka. Wiesz, miałem dla Ciebie propozycję, ale skoro chcesz już iść.. - posłałem mu pytające spojrzenie. - Nie widzisz, Justin? Z nim nie będziesz miał jakichkolwiek szans na poznanie innych stron popularności. Będzie trzymał Cię na smyczy żebyś się "nie zmarnował". Ale Ty jesteś młody, powinieneś korzystać z życia. I ja to rozumiem. - podał mi kolejne piwo, które od razu zacząłem pić. Zaczynało mi się kręcić w głowie, ale to tylko potęgowało chęć dalszej zabawy. - On nie pokaże Ci tego co ja. Nie ma żadnego doświadczenia. - zaciągnąłem się jointem. -  Chętnie wezmę Cię pod swoje skrzydła. - cholera. To prawie tak, jakby zaproponował mi właśnie współpracę. Czy ja się przesłyszałem? Nie mogłem zmarnować takiej szansy! Ale te dudnienie w uszach.. - Ze mną nie zabłądzisz. - próbował mnie zachęcić.
- Muszę to przemyśleć. Nie mniej jednak, bardzo mi się ten pomysł podoba. - wybełkotałem te słowa, po czym uśmiechnąłem się w jego stronę. On również się uśmiechnął, ale już nie potrafiłem rozróżniać emocji na jego twarzy.
- Uczcijmy to. - zaproponował. Kolejna spora dawka alkoholu. Czułem, że zaraz zwymiotuję, ale  przecież musieliśmy to opić. - Teraz puszczam Cię wolno. Jeśli będziesz chciał wracać, po prostu zadzwoń do mojego kierowcy. - podał mi karteczkę z numerem. - A ja odezwę się do Ciebie jutro, kiedy już zdecydujesz się dać mi odpowiedź. Korzystaj z życia. - rzucił na odchodne. - zakręciło mi się w głowie, a łapiąc się za nią, spojrzałem w lewą stronę. Oczy prawie wyszły mi z orbit. Chwiejnym krokiem, zmierzyłem w stronę pięknej dziewczyny. Kiedy mnie zobaczyła, otworzyła szeroko usta.
- Nie wiedziałam, że Cię tu spotkam. - wymamrotała.
- Ja też się tego nie spodziewałem. - powiedziałem szczerze, kończąc jointa.
- Słuchaj, co do tej kłótni.. - zauważyłem, że jej też plącze się język.
- Nie po to do Ciebie podszedłem. - zbliżyłem się do niej.
- Więc po co? - jej zapach doprowadzał mnie do szaleństwa, chociaż ledwo stała na nogach, nadal była niesamowicie seksowna. W głowie miałem pieprzony mętlik, nie myślałem o konsekwencjach mojej własnej głupoty, jedyne co czułem, to przypływ pożądania.
- Mam zamiar się bawić. Dzisiejsza noc należy do nas. - szepnąłem jej do ucha.
- Chyba za dużo wypiłam..
- Ja też. - przerwałem jej, sunąc nosem po jej rozgrzanym policzku.
- Na górze jest wolny pokój. - mruknęła. Nie miałem zamiaru nad niczym się zastanawiać. Pozwoliłem, by chwyciła mnie za rękę. Ledwo doszliśmy po schodach na górę, ale kiedy przekręciliśmy klucz w zamku jednej z luksusowych sypialni i spojrzeliśmy sobie w oczy, wiedziałem już, że żadne z nas nie powstrzyma się dziś przed niczym. Zanim pchnąłem dziewczynę na ścianę i połączyłem nasze usta w namiętnym pocałunku, wysłałem smsa do Sophie i napisałem Christianowi, aby mnie krył. Jedną rękę wplotłem w jej włosy, a drugą przeniosłem na jej pośladki. Kiedy je ścisnąłem, z jej ust wydobył się cichy jęk, co pozwoliło mi na wsunięcie języka jeszcze głębiej w jej rozwarte wargi. Uniosłem dziewczynę do góry i przeniosłem ją na łóżko. Kiedy już leżałem nad nią, zacząłem całować jej szyję. Wsunąłem dłonie pod jej sukienkę i przez moment masowałem jej brzuch. Po chwili zdarłem z niej ubranie i przeniosłem wargi na jej dekolt. Zrobiło mi się strasznie gorąco, więc moja koszulka wylądowała na podłodze. Moje usta zjechały po jej płaskim brzuchu, a kiedy moja twarz znalazła się z powrotem na wysokości jej twarzy, dziewczyna nagle znalazła się nade mną. Liżąc moją klatkę piersiową, zabrała się za zsuwanie ze mnie spodni. Kiedy już jej się to udało, przekręciliśmy się, więc znów znalazła się pode mną. Rozszerzyłem jej nogi i przywarłem do niej całym sztywnym ciałem. Ssąc jej dolną wargę, pozbyłem się jej czarnych stringów. Cholera, ale była podniecona. Przejechałem palcami w dół, po jej ciele i zatrzymałem się w najbardziej erogennym miejscu. Dziewczyna zaczęła głośno dyszeć, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech. - Przestań się mną bawić. To strasznie irytujące. - wysapała, cytując moje dawne słowa. Pozbyłem się moich bokserek i sam nie wiem kiedy, znalazłem się w niej.
- Wiesz co jest bardziej irytujące? - syknąłem. Ssąc jej szyję, wykonałem kilka mocnych pchnięć.
- Nie. - jęknęła głośno.
- Irytująca jest niewiedza z kim się pieprzę. - warknąłem w jej usta. - Powiedz mi w końcu jak masz na imię. - obdarowałem ją gorącym pocałunkiem.
- Kelly. - sapnęła, wyginając swoje ciało w łuk. - Proszę, nie przestawaj. - poprosiła zdyszana, wplatając dłonie w moje włosy.
- Nie mam zamiaru. - wysyczałem, przyśpieszając. Czułem mocny zapach alkoholu, kręciło mi się w głowie, która przepełniona była nadmiarem emocji. Z każdym ruchem uświadamiałem sobie, że już niczego nie cofnę. Nie byłem już tym biednym dzieciakiem z marzeniami. Dzisiaj, dzięki Usherowi, zrozumiałem o co w tym wszystkim chodzi. Wykonałem ostatnie pchnięcie. Po pokoju rozniósł się głośny krzyk dziewczyny i nasze przyśpieszone oddechy. Usher pokazał mi dzisiaj stronę sławy, której najbardziej się bałem, ale miał rację. Od dzisiaj życie ma polegać na zabawie. Zero zakazów i łamanie zasad. Jestem ten Bieber i dzisiejszej nocy stałem się pieprzonym sukinsynem.

5 komentarzy:

  1. Ja pierdole, tylko nie tooo!!! Justin się zmienił, przez sławę. Pierdolony Usher. Jeszcze bardziej przeraża mnie fakt, że taki Just w tym opowiadaniu w głębi duszy mi się podoba...

    OdpowiedzUsuń
  2. coś Ty narobiła najlepszegoo !!! nie tylko nie to :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Nieee! Tylko nie to, Justin się zmienił. I jeszcze to zrobił z tą Kelly. Ku"wa coś ty zrobiła ? Jeszcze z tą debilką ? Nie, no ja nie wiem co myśleć. Nie chcę by Justin był takim złym człowiekiem. Trochę to smutne, ale jestem ciekawa jak potoczą się dalsze jego losy. I czy zda sobie sprawę co zrobił. Czekam na nowy rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. no nieeee, ciekawe co się stanie jak dowie się o tym Sophie, ciekawe co się stanie w następnym rozdziale,nie moge sie doczekac, czekam za nn :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nienawidzę tej suki i nienawidzę Biebera za to co zrobiL.. A bloog genialny :D Mozesz infomowax mnie o nowych rozdzialach na Twitterze : @klaudia3240 lub na gg : 31266242 :D x

    OdpowiedzUsuń