piątek, 15 marca 2013

CZ. I - 31 # Który to już raz moje życie legło w gruzach?

Obudziłem się otoczony czyimiś ramionami. W głowie nadal dudniło mi od nadmiaru alkoholu. Jej potworny ból i suchość w ustach wyjaśniły mi, że mam ogromnego kaca. Szczerze mówiąc nie bardzo rozumiałem, gdzie jestem i dlaczego to właśnie tu się znajduję. Ktoś westchnął. Rozejrzałem się dookoła, a kiedy ujrzałem obok siebie tajemniczą dziewczynę.. Nie, nie była już tajemnicza. To chyba ona przedstawiła mi się wczoraj jako Kelly i, o cholera, spędziłem z nią noc! Migiem wyskoczyłem z łóżka. Jeszcze spała, więc szybko się ubrałem i pognałem do łazienki. Tam obmyłem twarz zimną wodą. Kiedy spojrzałem w lustro, zachciało mi się rzygać. Co ja narobiłem? Starałem się intensywnie myśleć, by przypomnieć sobie jak najwięcej szczegółów z tej nocy. Usher, alkohol, wypalone jointy i ta dziewczyna. Cholera, więcej, więcej! Dlaczego wylądowałem z nią w łóżku? I.. o kurwa. Wbiegłem do pokoju i desperacko przewracałem wszystkie przedmioty w poszukiwaniu śladów po jakimkolwiek zabezpieczeniu.
- A Ty co taki zdenerwowany? - usłyszałem głos Kelly. Podszedłem do niej i odgarnąłem jej włosy z twarzy.
- Zrobiliśmy to, prawda? - co za głupie pytanie. Znałem odpowiedź, ale mimo to, miałem nadzieję, że zaprzeczy. Jednak ona tylko pokiwała głową.
- Tak. I było cudownie. - szepnęła. Zacisnąłem zęby i próbowałem się uspokoić. - Nic nie pamiętasz? - spytała zmartwiona. Pokręciłem głową. - W takim razie musimy to powtórzyć. - złapała mnie za głowę i przyciągnęła do siebie, ale szybko ją odepchnąłem.
- Gdzie opakowanie po prezerwatywach? - spytałem. Kolejne głupie pytanie. Kelly wzruszyła ramionami.
- Nie miałeś prezerwatywy. - otworzyłem szeroko oczy i usta. Złapałem się za głowę i oparłem się plecami o ścianę.
- Nie zabezpieczyliśmy się? - zapytałem zszokowany.  Spojrzałem na dziewczynę, na której twarzy wciąż gościł szeroki uśmiech.
- Nie. - odpowiedziała zwyczajnie. Z czego ona się cieszy?
- Nie rusza Cię to?! - krzyknąłem zdenerwowany. - Cholera, przecież Ty mogłaś.. O boże, tylko nie to. - teraz mówiłem sam do siebie. Kelly milczała, co tylko bardzie mnie zirytowało. Jak mogła być teraz tak spokojna? - No powiedz coś! - wrzasnąłem w jej stronę.
- A co mam powiedzieć? Nie mam z tym problemu. Teraz mnie nie zostawisz. - powiedziała zadowolona, przygryzając wargę. Wszystko się we mnie zagotowało.
- Ty.. - nie potrafiłem dobrać słów. - Nic nie jest pewne. - powiedziałem sam do siebie, jakby na pocieszenie. Myślałem, że zaraz wybuchnę. Wybiegłem z pokoju, a następnie opuściłem teren ogromnej willi. W oczach zebrały mi się łzy, trząsłem się ze zdenerwowania i miałem ochotę uderzyć głową o ścianę. Niech to będzie sen! Szedłem zatłoczonym chodnikiem, nagle zorientowałem się, że nie mam pojęcia jak dostać się do hotelu. Uderzyłem się w głowę. Wyciągnąłem telefon w celu napisania smsa do Sophie, ale okazało się, że w końcu padła mi bateria. Chciałem zacząć krzyczeć. Na szczęście wiedziałem w jakim mniej więcej miejscu mieścił się mój hotel i zauważyłem w pobliżu taksówkę. Wsiadłem do niej. Ledwo wytłumaczyłem kierowcy o co mi chodzi, odetchnąłem z ulgą, kiedy zrozumiał o czym mówię. Patrzyłem przez okno i pomyślałem o Braunie, o mojej mamie, o Sophie.. Jak mogłem jej to zrobić?! Zdradziłem ją. Zdradziłem mojego anioła. Czy powinienem jej o tym powiedzieć? Nadal nie wierzyłem w wydarzenia tej nocy. A co jeśli Kelly zaszła w ciążę? Cholera, jak mogłem być takim kretynem? Zapłaciłem taksówkarzowi i od razu skierowałem się do pokoju Sophie.
- Justin, nareszcie! - brunetka od razu rzuciła się na mnie. Przytuliłem ją mocno i pocałowałem we włosy. Chociaż nie zasługiwałem na to, by mnie dotykała, by się do mnie odzywała, jedyne czego teraz chciałem, to być blisko niej. - Christian też już wrócił? - spytała wesoło. Co? Nie rozumiałem. Dziewczyna pociągnęła nosem. - Chyba ostro zabalowaliście. - skrzywiła się. - Dobrze, że chociaż wysłałeś mi tego smsa, bo zaczynaliśmy się martwić. - jakiego smsa? O co jej.. - Halo, ziemia do Justina! - potrząsnęła mną delikatnie. Usiadłem na łóżku, nie potrafiłem wykrztusić z siebie ani słowa. Nie mogłem nawet na nią patrzeć, nie zasługiwałem na jej uśmiech, na to, by spoglądać w jej oczy. Ukryłem twarz w dłoniach. - Justin, co się dzieje? - spytała brunetka, obejmując mnie.
- Nie dotykaj mnie. - poprosiłem, zerkając na nią. Zdziwiła się, ale posłusznie zabrała swoją rękę.
- Czy ja Ci coś..
- Nie, po prostu jestem idiotą. - westchnąłem.
- Nie mów tak. - złapała mnie za rękę. - Co się stało? - spytała troskliwie.
- Sophie..
- Wcale nie byłeś z Chrisem, prawda? - pokręciłem przecząco głową.
- Potrafisz być ze mną szczery?
- Teraz już sam nie wiem. - przez chwilę oboje milczeliśmy. Sophie przyglądała mi się uważnie, a ja nie wiedziałem co jej powiedzieć. W końcu zdecydowałem się na prawdę. - Byłem z Usherem i z Kelly. Tą dziewczyną z urodzin. - odwróciłem wzrok, ale nie mogłem wytrzymać tej ciszy, musiałem chociaż zobaczyć jej reakcję. Brunetka wysiliła się na blady uśmiech.
- Spędziliście razem noc.. - wyszeptała jakby sama do siebie. Moje serce pękało od nowa z każdym słowem, które wypowiadała ze smutkiem . - Cóż, cieszę się, że Wam się układa. - powiedziała tylko, spuszczając wzrok. Złapałem ją za podbródek.
- Ale ja nie chcę z nią być. - jęknąłem. Nadal nie docierało do mnie to, co zrobiłem.
- Jak to? - zdziwiła się.
- Przecież wiesz, że czekam na Ciebie. - nie wiem skąd u mnie ten przypływ szczerości. Sophie pokręciła głową, a w jej oczach pojawiły się łzy.
- Nie możesz. Nie. - szepnęła.
- Dlaczego? - teraz to ja się zdziwiłem.
- Wszystko przemyślałam. - westchnęła cicho. - Teraz już wiem, że tak naprawdę nigdy nam mnie wyjdzie. Nie, kiedy nastąpiły takie zwroty akcji. - zacisnęła usta, powstrzymując się od płaczu.
- Nie odpuszczę. - powiedziałem twardo. Prychnęła cicho.
- Justin.. - na chwilę zakryła twarz dłońmi, a następnie, patrząc mi w oczy, westchnęła cicho. - Ty już odpuściłeś, ale nie mam Ci tego za złe. - zapewniła słabym głosem. - Mam tylko nadzieję, że ona będzie dla Ciebie odpowiednia i, że da Ci to, czego pragniesz. A ja.. Ja po prostu nie mam przyszłości.
- Pokażę Ci, że jest inaczej. - nie spodziewałem się, że ta rozmowa zejdzie na ten tor. Poza tym zawsze, kiedy rozmawialiśmy o nas, byłem pewny siebie i swoich racji. Wiedziałem czego chcę i chciałem to osiągnąć, ale dzisiaj.. Dzisiaj wszystko jest już inne.
- Nie oszukujmy się, Justin. Nie jest. Ty masz plany i marzenia, a ja tylko pieprzone wspomnienia. Nie możesz bez przerwy się mną opiekować. Chcesz zrobić karierę, ułożyć sobie życie, a ja nie mam zamiaru być przeszkodą na Twojej drodze do szczęścia. - w moich oczach zebrały się łzy. Ja naprawdę wszystko spieprzyłem.
- Nie mogłabyś być przeszkodą na mojej drodze do Ciebie. Rozumiesz? - nie rozumiała. - Błagam, powiedz, że to wszystko jest pieprzonym żartem. - kiedy padłem przed nią na kolana, nie widziałem już kropli, spływających po jej twarzy. Dziewczyna po prostu zalała się prawdziwym morzem łez.
- A Ty powiedz, że nie przeleciałeś tej zdziry tylko po to, by pokazać wszystkim jaki jesteś dorosły! - zamarłem załamany tym, że Sophie miała rację, a jej stan przywołał na mojej skórze zimne dreszcze. - Trudne, prawda? - i to jak...
- Zadałem Ci ból, wiem i Cię przepraszam, ale sweetheart.. Nie zrobiłem tego z własnej woli.. - tłumaczyłem się, chwytając ją za policzki.
- Może na siłę przywiązała Cię do łóżka i zgwałciła? - zaszlochała brunetka. Pokręciłem przecząco głową. Ja nawet nadal nie potrafiłem sobie przypomnieć wszystkich szczegółów. Pamiętałem tylko, że..
- Tak dużo wypiłem, a później Usher mówił mi tyle rzeczy..
- Nie chcę tego słuchać, nie teraz. Zawiodłam się na Tobie. Nawet nie wiedziałam, że masz dwie osobowości. - kolana bolały mnie od klęczenia na twardym podłożu, ale nawet nie dałbym rady teraz wstać. Moje całe ciało było w tej chwili jakby zrobione z waty.
- Spieprzyłem, ale Sophie, proszę, powiedz, że mi wybaczasz, że jeszcze to przemyślisz.. - mój głos przeszedł w załamany szept. Milczenie i łzy spływające po jej policzkach pokazały mi tylko, że już podjęła decyzję, która nawet ją rozrywała na tysiące obolałych części.
- Wciąż możemy być w jakiś sposób blisko, ale wiesz.. - nie chciałem słuchać żadnych tłumaczeń, to bez sensu. Gdybym ciągnął dalej ten temat, byłbym masochistą. Sophie nie mogła wybaczyć mi tego, co tym razem zrobiłem. Nawet ja sam sobie tego nie wybaczę.
- Chciałbym, abyś chociaż poszła ze mną dziś na jeszcze jedną imprezę. Wczoraj nie spędziliśmy jej do końca razem. - starałem się zachować neutralny ton głosu, chociaż w gardle czułem narastającą gulę. Dziewczyna tylko pokiwała głową.
- Pójdę. - wstałem z jej łóżka i skierowałem się w stronę drzwi. Uszły ze mnie wszystkie siły i odeszły wszystkie nadzieje. - Justin, wiesz, że ja.. - zaczęła, ale nie potrafiła kontynuować, gdyż nie pozwalał jej na to głośny płacz. Nie mogłem już dłużej tego znieść.
- Przestań. Cieszę się, że w końcu powiedziałaś mi to wprost. - wyszedłem z jej pokoju, nawet na nią nie patrząc. Nie chciałem widzieć jej łez, jej cierpienia, które to ja spowodowałem własną głupotą. Nie chciałem też, aby ona widziała moją wykrzywioną bólem twarz. Nie chciałem jej litości. Nawet postanowiłem, że będę twardy, ale kiedy zatrzasnąłem drzwi swojego pokoju, zaniosłem się głośnym, żałosnym szlochem. Który to już raz moje życie legło w gruzach?

- Wcale, że nic nie piłem! - krzyknąłem w stronę Brauna, który właśnie dawał mi wykład. Ktoś doniósł mu, że wróciłem do hotelu pod wpływem alkoholu i bardzo go to zdenerwowało. Poza tym, dowiedział się też o tym, że byłem z Usherem. Nie miałem pojęcia skąd miał te informacje, ale przecież powinienem liczyć się z tym, że wszystko szybko się rozniesie.
- Nie podnoś na mnie głosu. - powiedział spokojnie. - Miałeś mnie poinformować kiedy spotkasz Ushera, a Ty..
- Po cholerę robisz z tego taki problem? - nadal byłem wzburzony. Ostatnia noc i dzisiejszy dzień należały do jednych z najgorszych w moim życiu. Nie potrafiłem zachować spokoju.
- Bo widzę, że wcale nie jesteś gotowy na sławę. - jego ton głosu był poważny.
- Nie musisz ze mną pracować. - warknąłem, przypominając sobie o propozycji Ushera.
- Tylko mi nie mów, że..
- Zaproponował mi współpracę i myślę, że przyjmę go na próbę. - uśmiechnąłem się cwaniacko.
- Wiedz tylko, że będzie to najgorsza decyzja w Twoim życiu. - prychnąłem tylko.
- Bo co? Bo będę miał luz i nikt nie będzie trzymał mnie na smyczy, jak Ty? - Scooter okazał zdenerwowanie.
- Wiesz, że robię to dla twojego dobra. Dlaczego już nie potrafisz tego pojąć? - nie odpowiedziałem. - Wiem dlaczego. To chyba po prostu dla Ciebie za szybko.
- Usher tak nie uważa. - syknąłem.
- Nie znasz go, nic o nim nie wiesz. To, że lubi skandale i pozwala dzieciakowi na robienie tak głupich rzeczy, nie oznacza, że będzie dla Ciebie odpowiednim współpracownikiem. - uniosłem brwi do góry.
- Nie będziesz rozmawiał ze mną jak z jakimś szczeniakiem! - zbulwersowałem się. - Jestem prawie dorosły!
- Więc zachowuj się jak dorosły. - warknął Braun. - Bo do tej pory pokazałeś tylko swoją głupotę i to, że łatwo dasz się ściągnąć na dno. Ja tylko nie chcę żebyś zszedł na złą drogą i proszę, abyś doceniał ludzi, których przy sobie masz..
- Wiesz co? - przerwałem mu. Właśnie pod wpływem impulsu, podjąłem decyzję. - Już nie musisz się o mnie martwić. Zamierzam przyjąć go na próbę, więc od teraz przestań się mną interesować. - zdenerwowany wyszedłem z jego pokoju i wykonałem telefon do zadowolonego Ushera. Zastanawiałem się tylko, co jeszcze się dzisiaj wydarzy?

- Proszę, przestań. - poprosiłem Sophie, która znów chciała poruszyć dotyczący nas temat. Byliśmy na imprezie zorganizowanej w willi jeszcze większej, niż ta, w której bawiłem się poprzedniej nocy. Tańczyliśmy, bawiliśmy się i śmialiśmy, chociaż wszystko to było strasznie sztuczne. Nie chciałem rozmawiać z nią o nas, miałem dosyć słów spadających na mnie, dosyć wydarzeń ostatnich godzin, dosyć wszystkiego. Jedyne czego chciałem to zabawa i złamanie kolejnych zasad.
- A ja proszę, nie pij więcej. - posłałem jej groźne spojrzenie. Moje nogi już się chwiały, język mi się plątał, ale nie zwracałem na to uwagi. Chciałem doprowadzić się do stanu, w którym nic nie będzie miało dla mnie żadnego znaczenia.
- Nie marudź, chodź zatańczyć. - pociągnąłem ją za rękę, by choć na chwilę przestała zawracać sobie głowę tymi wszystkimi głupimi sprawami. Nawet zmusiłem się do uśmiechu, chociaż każde spojrzenie na nią powodowało rozrywanie się mojego serca na tysiące kawałków. Przetańczyliśmy kilkanaście piosenek pod rząd i dopiero teraz poczułem co robi ze mną alkohol. Nie ogarniałem już co się wokół mnie dzieje, ale bardzo mi się to podobało. Miałem wszystko gdzieś.
- Dobrze się czujesz? - spytała zmartwiona Sophie. Pokiwałem głową i uśmiechnąłem się szeroko. W końcu nie mogło być lepiej. Zachwiałem się, ale na szczęście dziewczyna mnie przytrzymała. - Justin, ledwo stoisz na nogach. - jęknęła. - Muszę zadzwonić do Scootera.
- Żadnego Scootera. - warknąłem, wyrywając jej z dłoni telefon. - Poszukajmy jakiegoś pokoju, po prostu się chwilę prześpię. - syknąłem. Kiedy siedzieliśmy już na łóżku w jednym z ogromnych pokoi, zacząłem przyglądać się brunetce. Te usta, te ciało, cała ona.. i to jeszcze odziana w tą skąpą sukienkę. Cholera. Tyle dziewczyn mnie pragnęło, dlaczego akurat ona musi być tą, która mnie odpycha? Nie wiem kiedy, przybliżyłem swoje usta do jej szyi.
- Co Ty robisz? - spytała, odsuwając się delikatnie. Złapałem ją za rękę i musnąłem ustami jej ramię. - Justin, przestań. - poprosiła, ale nie chciałem przestawać.
- Sophie, proszę.. - mruknąłem, majstrując przy zamku od jej sukienki. Poczułem jak drży jej ciało. Była sparaliżowana strachem, ale dawka alkoholu, którą w sobie miałem sprawiała, że wcale się tym nie przejmowałem.
- Justin. - wychrypiała. - Jesteś pijany, połóż się i zaśnij. - pokręciłem tylko głową.
- Zróbmy to. - poprosiłem. Brunetka odsunęła się ode mnie.
- Zadzwonię po Twoją mamę. - jej głos był chyba przepełniony strachem. Wyciągnęła telefon, a ja wywróciłem oczami. Czując nagły przypływ adrenaliny, wziąłem ją w ramiona i położyłem się na niej, ale wtedy ona zaczęła się wyrywać.
- Nie trzeba. - znów zacząłem całować jej szyję.
- Dość! - krzyknęła, próbując mnie z siebie zepchnąć. Moja ręka powędrowała na jej udo i znalazła się już pod jej sukienką.
- Nie udawaj, że mnie nie pragniesz. - cieszył mnie fakt, że jej sukienka pozbawiona była ramiączek, przyssałem się więc do jej dekoltu. Nawet nie kontrolowałem swoich ruchów.
- Justin, błagam.. - była zbyt słaba, żeby mi się wyrwać. - Puść mnie! - pisnęła, odpychając mnie od siebie. - Nie dotykaj mnie! - zabrzmiało to niemal błagalnie, ale ani śniłem wypuścić ją ze stalowego uścisku. Pragnąłem jej. Pragnąłem jej tu i teraz. Dziewczyna zmierzyła mnie lodowatym  wzrokiem. Skąd brały się na jej policzkach te łzy, które stale musiała ocierać? Nie wiem kiedy, rozluźniłem uścisk. - Co Ci jest? - spytała, pociągając nosem.
- Chyba Tobie. - warknąłem oburzony. - Myślałem, że tego chcesz. - Sophie wstała z łóżka. - No skończ udawać taką cnotkę, przecież nie możesz ciągle czekać. - teraz nie potrafiłem też kontrolować swoich słów. Brunetka na krótką chwilę zakryła usta dłonią.
- Wiesz co? - spytała w końcu, zapłakana. - Nie mam pojęcia, co zrobiłeś z moim Justinem, Ty pieprzony sukinsynie. - wyszeptała załamana. Już miałem coś powiedzieć, kiedy przyglądając się jej, dojrzałem w jej oczach ból. Nie była zdenerwowana. Było jej niesamowicie przykro. Jednak nie byłem teraz w stanie nad tym wszystkim się zastanawiać.
- Sweetheart.. - wybełkotałem.
- Nie mów tak do mnie! - wrzasnęła.
- Zaczekaj.. - zignorowała mnie i skierowała się w stronę drzwi. Teraz się wkurzyłem. Wstałem i złapałem ją za nadgarstek.
- Wiesz ile dziewczyn chciałoby być na Twoim miejscu? - wysyczałem jej do ucha.
- To zapomnij o mnie i pieprz je! - krzyknęła, krztusząc się własnymi łzami. Szybko mi się wyrwała i wybiegła z pokoju, a ja nawet nie dałem rady jej gonić. Nogi nagle zrobiły mi się jak z waty i chyba zasnąłem na podłodze...

----------

Wiem, że rozdział mi totalnie nie wyszedł. Przepraszam...

6 komentarzy:

  1. Co jak co ale tego się nie spodziewałam :O

    @ameneris.

    OdpowiedzUsuń
  2. Booooże. Wszystko się wali tam u nich. nie mów że ci nie wyszedł bo mnie tylko denerwujesz wieesz? Prosze Cią też abyś zrobiła coś z tekstem , który jest niesamowicie przesunięty i niewidoczny.

    OdpowiedzUsuń
  3. rozdział jak zawsze super ♥ cieszę się że w końcu coś nowego dodałaś i nawet długi był . szkoda tylko że Justin na prawdę stał się sukinsynem , i tak ją olał. Mam nadzieję że jakoś ciekawe rozegrasz tę całą akcję ale mimo wszystko będą razem. <3

    OdpowiedzUsuń
  4. wszystko się rozpieprzyło :/. mam nadzieję, że oni jednak będą razem :) / laura.

    OdpowiedzUsuń
  5. OMG. brak słów na to :D myślałam, że po przeczytaniu tego rozdziału będę chciała cię zabić ale jest zajebisty! nie lubię takiego Justina ale uwielbiam Sophie jak się wkurza<3 :D świetny rozdział #MUCHLOVE

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejku, co za zwrot wydarzeń. Nie spodziewałam się i nie myślałam nawet, że Justin tak zachowa się w stosunku do Sophie. Pewnie czuła ten ból jak Justin chciał się do niej dobrać, bo została zraniona w przeszłości. Cóż ciekawa jestem czy Sophie mu wybaczy, rozwój akcji jest ciekawy, mam nadzieję, że się pogodzą i Justin zrozumie swoje zachowanie. Ciekawe co teraz zrobi Sophie i czy mu to wybaczy. Czekam z niecierpliwością na następny rozdział. Pewnie będzie tak świetny jak ten, bo jesteś wspaniałą pisarką i masz talent. Kocham te opowiadanie i Ciebie, że je piszesz :D ;*

    OdpowiedzUsuń