piątek, 22 marca 2013

CZ. I - 33 # Dopiero teraz poczułem, że naprawdę odeszła.

Obudził mnie czyjś dotyk. Otworzyłem zaspane jeszcze oczy i przewróciłem się na drugi bok, a na mojej twarzy automatycznie pojawił się uśmiech.
- To była cudowna noc. - wymruczała dziewczyna.
- Oczywiście, że tak. - odparłem, przyciągając ją do siebie.
- Nie jesteś już na mnie zły? - zapytała, patrząc mi w oczy.
- Nie, ale i tak musisz zrobić test. - musnąłem jej ramię. - Chcę mieć pewność.
- Pomartwimy się o to później. - usiadła na mnie i wpiła się w moje usta. Odepchnąłem ją.
- Rozmawialiśmy na ten temat. - przypomniałem jej.
- Wiem. - westchnęła zawiedziona. Zrzuciłem ją z siebie i położyłem się nad nią. W ramach wynagrodzenia, zacząłem całować ją po szyi. - Dobrze, że to dotyczy tylko pocałunków w usta. - jęknęła zadowolona. Usłyszałem dźwięk mojego telefonu.
- Odbiorę. - rzuciłem i przystawiłem słuchawkę do ucha. - Mów.
- Nie uważasz, że powinieneś się ze mną kontaktować? - spytała moja mama. Wywróciłem oczami.
- Przecież mieszkasz w pokoju obok. - zauważyłem.
- Wątpię żebyś miał ochotę na moje wizyty. - miała rację. - Przemyślałeś sprawy dotyczące Scootera? - prychnąłem tylko.
- Nie i póki co, nie mam zamiaru. Dobrze mi się pracuje z Usherem. - usłyszałem ciche westchnięcie.
- Nie mogę Ci nic narzucić, ale..
- Więc nie narzucaj. To moja sprawa i wolałbym żebyś się w to nie wtrącała. - warknąłem.
- Justin, nie rozmawiaj ze mną w ten sposób. - poprosiła grzecznie.
- Coś jeszcze? Śpieszę się. - w słuchawce przez chwilę panowała cisza.
- Czy u Sophie wszystko w porządku? - zamknąłem oczy i zacisnąłem zęby.
- A skąd te pytanie?
- W ogóle nie wychodzi ze swojego pokoju i nie zezwala na żadne odwiedziny. - z pokoju?
- Więc jeszcze tu jest? - zdziwiłem się. - Miała sobie odejść. - udawałem, że nie obchodzi mnie to, co się z nią dzieje, ale tak naprawdę byłem bardzo ciekawy, co skłoniło ją do zostania w tym miejscu.
- Nie martwisz się o nią? - mama była niemalże w szoku.
- Nie. - skłamałem. Każde wspomnienie o Sophie było ogromnym bólem, a mój umysł był pochłonięty myślami o niej. Z każdą minutą za zasłoną rozmyśleń sukinsyna, kryło się analizowanie każdego słowa, już nie mojej, brunetki. Ale ja jestem gwiazdą, nie mogę okazywać tego, że ktokolwiek robi na mnie większe wrażenie niż ja sam. Mentalnie, Justin właśnie zaczął się śmiać, ale Bieber zachował pełną powagę. Mama ciągle coś do mnie mówiła, ale miałem dość tych wywodów. - Czeka mnie dziś dużo pracy. Zaraz mam próbę, a wieczorem jest już koncert. Zobaczymy się na nim. Cześć. - nie zważając na to, co ma jeszcze do powiedzenia, rozłączyłem się i wróciłem do łóżka.
- Co się dzieje? - spytała zmartwiona Kelly.
- To dotyczy mojego prywatnego życia. Mówiłem Ci na jakie tematy możemy rozmawiać, a na jakie nie. - przypomniałem jej. Pokiwała tylko głową. Bieberowi podobało się to, że mógł nią rządzić, ale Justinowi brakowało granic, które ustanawiała Sophie. Westchnąłem tylko i aby pozbyć się rozmyśleń o brunetce, w wiadomym celu rzuciłem się na Kelly. Chętna jak zawsze.

- Było nieźle. - odetchnęliśmy z ulgą, mając nadzieję, że.. - Powtarzamy! - krzyknął Usher. Wywróciłem oczami.
- Ile można? Jesteśmy świetnie przygotowani. - jęknąłem.
- Chcesz dać plamę na pierwszym koncercie? - spojrzał na mnie z góry.
- Plamę? Wszystko wychodzi idealnie. - mężczyzna uśmiechnął się ironicznie.
- Znasz zasady. - pokiwałem tylko głową. Przeciwstawianie się Usherowi mogło doprowadzić do tego, że polecę z powrotem do Brauna. A ja nie miałem ochoty na pracę z nim.
- Dobra, powtórzmy to. - mruknąłem i wszedłem na scenę.
- Odbijemy to sobie po koncercie! - obiecał, co bardzo mnie zadowoliło. - Dobra, zaczynasz od favourite girl. Raz, dwa.. - nie zliczę, ile jeszcze razy wszystko powtarzaliśmy. Było to kompletnie bez sensu, ale żadne z zespołu nie potrafiło postawić się Usherowi. Miał zbyt wielką władzę. Czasem jednak myślałem o tym żeby.. Zamknij się, nie waż się przepuścić Brauna przez swoje myśli, warknął Bieber. Oh, był świetnym współpracownikiem, zauważył Justin. Nie traktował Cię z należytym szacunkiem, syknęła gwiazdka. Nawet na niego nie zasłużyłeś, a poza tym tęsknisz za nim, słowa Justina jeszcze przez chwilę szumiały w mojej głowie, Tęsknisz za wieloma rzeczami, Bieber. Tęsknisz za życiem. - Dość tego! - wrzasnąłem. Wszyscy dziwnie na mnie spojrzeli. - Przepraszam, jestem zmęczony. - westchnąłem.
- To się więcej nie powtórzy. - spiorunowałem Ushera wzrokiem, ale nie odpowiedziałem. Najważniejszy dzień w moim życiu miał być po prostu dalszym ciągiem najgorszych chwil.

- Chcę, abyś podczas One Less Lonely Girl wprowadził na scenę Sophie. - poprosiłem Ushera.
- Nie ma sprawy. - uśmiechnął się, ale nieco ironicznie.
- To dla mnie naprawdę ważne. - powiedziałem z powagą.
- Okej, okej. Rozgrzej się. - poklepał mnie po plecach i odszedł.
- Zaraz zaczynasz. - rzucił ktoś w moją stronę.
- Dasz radę! Powodzenia! - te słowa wlatywały jednym, a wylatywały drugim uchem. Rozejrzałem się naokoło. Wszędzie panował chaos, a wokół mnie zauważałem tylko ledwo znanych mi ludzi z ekipy. Gdzie moi bliscy? Gdzie ludzie, dzięki którym znalazłem się w tym miejscu? Gdzie mój uśmiech, gdzie radość która powinna przepełniać mnie całego? Gdzie Justin? Ostatnie pytanie było jednym z najgorszych, które ostatnio musiałem sobie zadawać, chociaż stracenie siebie było niczym w stosunku do utraty Sophie. To wszystko miało być inne, miały być to najlepsze chwile w moim życiu. Miały.. Ukryłem twarz w dłoniach, usiłując powstrzymać się od płaczu. Poczułem, że ktoś mnie obejmuje.
- To Twój dzień. - szepnęła moja rodzicielka.
- Nie chcę żeby to było dzisiaj. - jęknąłem załamany.
- Uśmiechnij się. Marzyłeś o tym od dziecka. - przypomniała mi.
- Oh, mamo. - przetarłem wilgotne oczy. - Marzyłem też o tym żeby to inaczej wyglądało. Nawet spełnione marzenia nie mają sensu, kiedy nie ma przy mnie ludzi, których kocham. - wyszeptałem.
- Hej, skarbie. - pogłaskała mnie po twarzy. - Wszystko będzie dobrze. - pocieszyła mnie. Wtuliłem się w nią niczym małe dziecko.
- Nie będzie. Wszystko zniszczyłem. Sprawiłem, że poczuli się nieważni. Czy mogłem zrobić coś gorszego? Zraniłem ich. Myślą, że nie mają dla mnie w tej chwili znaczenia. - słyszałem krzyczący tłum, ale nie miałem ochoty wychodzić na scenę. Moja mama odsunęła mnie od siebie, a na jej twarzy pojawił się uśmiech.
- Pogubiłeś się i szkoda, że przez to nie doceniasz jak wspaniałych ludzi przy sobie masz. Nie wątp w nich. Oni wiedzą, że ich kochasz, że ich potrzebujesz. Znają Cię lepiej niż Ty sam siebie i nigdy nie zostawiliby Cię w najważniejszym dniu Twojego życia, wiedząc, ile to dla Ciebie znaczy. - pokręciłem głową i już chciałem coś powiedzieć, ale mama odwróciła moją głowę. Zamarłem. Ciocia posyłała mi dopingujący uśmiech, a Scooter patrzył na mnie ze współczuciem. Chris miał w oczach łzy i trzymając swoją dziewczynę za rękę, uniósł kciuk do góry, a Lily, obejmując brunetkę, wysiliła się na uśmiech. Sophie prawie płakała. Jej twarz przepełniona bólem, przyprawiła mnie o dreszcze. Kiedy dziewczyna pomachała mi nieśmiało, odwzajemniłem ten gest. Prawie się rozkleiłem, byłem tak szczęśliwy, że tu są i było mi cholernie głupio, że w nich zwątpiłem. Byli tacy kochani.
- Wchodzisz! - krzyknął ktoś i pchnął mnie w stronę sceny. Mama ucałowała mnie w policzek i odeszła w stronę moich przyjaciół, a ja zanim wszedłem na scenę, jeszcze raz odwróciłem się w stronę najważniejszych dla mnie osób. Przypomniałem sobie całe swoje życie, ludzi, których kocham.
Mama. Cieszyłem się, że rozwiodła się z ojcem na tyle szybko, że go nie pamiętam, ale wiem, jak pomimo każdego bólu starała się przywoływać na naszych twarzach uśmiech. Jak jako pierwsza odkryła moją miłość do muzyki, jak wczuła się w mój talent, w który nie wierzyłem. Jak ona wierzyła. Jak wierzyła, że jestem wspaniałym człowiekiem, kiedy wszyscy wokoło mnie od siebie odpychali. Jak wierzyła, że coś osiągnę, kiedy ludzie nie dawali mi żadnej szansy. Jak wierzyła, że wszystko będzie w porządku.. Moja radość, że mieszkałem jedynie z nią. To, jak czułem, że mam wszystko, kiedy ona przepraszała, że nie może dać mi nic. Ciężkie życie, które tylko przy niej i dla niej nazywałem dobrym.
Christian. Jak dorastaliśmy, poświęcając każdy dzień na zabawę. Jak poszliśmy do szkoły, w której nie mogłem znaleźć znajomych. Jak olał najważniejszy mecz i drużynę koszykówki, by tylko wesprzeć mnie na konkursie, w którym śpiewałem. Jak ekscytował się, kiedy usłyszał mój śpiew, jak nagraliśmy pierwszy wspólny filmik na youtube. Jak zawsze mogłem na niego liczyć, jak nigdy mnie nie zawiódł. Jak przeniósł się ze mną do Los Angeles, pomimo tego, że miał szansę wrócić do głównego składu najlepszej drużyny, w jego ulubionym sporcie. Jak poświęcił dla mnie swoje marzenia. Jak wierzył, że znajdę szczęście, jak wierzył, że się wybiję. Jak pokazywał, że jest prawdziwym przyjacielem i jak ja pokazałem mu, że nie byłem tego wszystkiego wart.
O Lily mało mogłem pomyśleć. Chociaż niby słabo ją znałem, była mi bliska. Świetna dziewczyna dla Chrisa i wspaniała przyjaciółka dla mojego anioła. To jak ją potraktowałem, ale jednak mimo wszystko przyszła tu, by mnie wspierać.
Sophie. Jak powitała mnie przy pierwszym spotkaniu, jak potraktowałem ją jak śmiecia. Jak płakała przy mnie po raz pierwszy, jak pierwszy raz usłyszałem jej niesamowity głos. Jak stała się moją ulubioną dziewczyną i inspirowała mnie do pisania nowych piosenek. Jak znosiłem dla niej cierpienie, a ona nie przejmowała się tym, że przeze mnie inni ludzie się od niej oddalają. Jak wymyśliła sobie dyskotekę i wrobiła nas we wspólny występ, którego oboje się baliśmy. Jak przez to, że musieliśmy ćwiczyć w jej domu, otworzyła się przede mną, wyznając mi najstraszniejsze sekrety swojej przeszłości. Jak jej ból stał się moim, jak ona stała się mi bliska. Jak zapragnąłem ją chronić, jak stała się dla mnie najważniejszą kobietą na świecie. Jak śpiewaliśmy przed całą szkołą, zauważając tylko siebie. Jak wszytko inne nie liczyło się, kiedy mieliśmy siebie. Jak, kiedy mnie bili, myślałem tylko o tym, że to wszystko zniosę tylko dla niej. Jak pokazując mi, ile dla niej znaczę, złamała dane mi słowo narażając się na upokorzenie przez Jeydona, jak nie wytrzymałem i wpadłem przez to w szał. Jak byłem gotowy, by go zabić, byleby tylko ona była bezpieczna. Jak pierwszy raz od niej odszedłem. Jak bolesny był dla mnie czas bez niej, ale jak wszystko dobrze się skończyło. Jak wciąż mnie wspierała, wierzyła we mnie i doprowadziła do spełnienia marzeń. Jak stała się centrum mojego wszechświata, jak pierwszy raz, niezaprzeczalnie, pokochałem. Ją pokochałem.
Kelly nie zalicza się do najważniejszych osób, ale miała w sobie coś, co mnie przy niej trzymało. Przez nią popsuło się wiele spraw, ale mnie pragnęła. Jedyna osoba, która chciała mnie tak, jak ja jej. I chociaż uczucia z nią związane nie były nawet w jednej setnej porównywalne do mocy mojej miłości do Sophie, to teraz, kiedy byliśmy parą, musiałem wierzyć, że pomoże mi się po wszystkim pozbierać.
Wszedłem na scenę, powitany tak głośnymi wrzaskami, jakich jeszcze nigdy nie słyszałem. Przez moje ciało przepływały fale wszystkich najbardziej pozytywnych emocji. Chciałem płakać. To wszystko było niesamowite, to, że poprzez walki i ból dotarłem do tak fantastycznego miejsca. Tysiące piszczących ludzi i moje marzenia. Zapragnąłem dać z siebie wszystko. Kiedy śpiewałem pierwszą piosenkę, myślałem tylko o Sophie. Cholera, przy każdej myślałem tylko o niej, ale to pomagało. Nie wspominałem najgorszych dni mojego życia, ale wszystkie te, które dziewczyna uczyniła najlepszymi. Nadszedł czas na One Less Lonely Girl. Nareszcie będę mógł pokazać wszystkim, dzięki komu tu jestem, kto naprawdę się dla mnie liczy. Zachciało mi się śmiać, kiedy przypomniałem sobie chwilę w salonie brunetki.

- Napisałeś śliczną piosenkę. Dziękuję. To znaczy, dziękuję za to, że pokazałeś mi dobre strony francuskiego i..
- W porządku, tą też napisałem dla Ciebie. 
- Jest piękna, dziękuję. Jestem przy Tobie taka szczęśliwa.
- Ciesz się tą chwilą kiedy jestem jeszcze cały Twój, bo kiedyś, kiedy będę już sławny i będę śpiewał tą piosenkę do miliona piszczących dziewczyn, będziesz wspominać ten moment, nie mogąc się do mnie dopchać.
- Korzystam z niej jak tylko mogę, bo właśnie tego się obawiam.
- Nie bierz tego na poważnie.
- Nie, Justin. Ja naprawdę sądzę, że zdobędziesz to wszystko, że spełnisz marzenia. Jesteś wspaniałym człowiekiem i wierzę w Ciebie.

Wierzyła we mnie i była ze mną pomimo wszystko. No proszę, zdobyłem to. Zdobyłem to dzięki niej. Nie mogłem się doczekać, kiedy na nią spojrzę. Zacząłem śpiewać, a kiedy się odwróciłem, zamarłem. Na krześle wcale nie siedziała Sophie, ale Kelly. Co to do cholery ma znaczyć? Mówiłem Usherowi, jak to wszystko ma wyglądać! Wzburzony, kontynuowałem śpiew, udając, że wszystko jest w porządku. Tak, byliśmy parą, ale przecież w tej chwili to nie miało najmniejszego znaczenia. Mój plan dotyczący Sophie legł w gruzach. Podczas następnych piosenek, myślałem tylko o tym, aby jak najszybciej wyjaśnić wszystko z Usherem. Tak bardzo chciałem, aby to mój anioł był przy mnie w tej chwili, owszem, była niedaleko, ale cholera, potrzebuję jej bliżej. Nigdy nie jest zbyt blisko, jeśli chodzi o nią.
- Chciałem podziękować wszystkim, którzy dziś tu przybyli. Do tej chwili nie wierzyłem, że będę patrzył z tego miejsca na taki tłum ludzi, i to ludzi, którzy chcą mnie wspierać. To niesamowite uczucie, móc być tutaj dla Was. - z oczu ciekły mi łzy szczęścia. - Ale przede wszystkim chciałem podziękować mojej mamie, bez której już dawno bym się poddał, mojemu najlepszemu przyjacielowi, który jest tu pomimo przykrości, które mu sprawiłem i pewnej wspaniałej dziewczynie, która zawsze we mnie wierzyła. - oczywiście mówiłem o Sophie. - Nie zapomniałem też o mężczyźnie, który mnie odkrył i proszę, abyście Wy również pamiętali. Dziękuję, Scooter. Dziękuję, że dałeś mi szansę. Pomimo wszystko, nadal  wierzę, że dobrze ją wykorzystam. - miałem nadzieję, że wszyscy ludzie, których wymieniłem, słyszeli te słowa. - Życzę Wam wszystkim dobrej nocy. Ten koncert był jednym z najcudowniejszych wydarzeń w moim życiu i mam nadzieję, że pozwolicie mi na więcej. Kocham Was! - krzyknąłem i pomachawszy, ocierając łzy, zszedłem ze sceny. Ustałem w miejscu, patrząc na grupkę moich najważniejszych ludzi, którzy właśnie płakali razem ze mną. Chciałem do nich podejść i ich wszystkich wyściskać, powiedzieć ile dla mnie znaczą, ale raczej nie mieliby ochoty ze mną rozmawiać. Kilka słów nie naprawi moich błędów. Westchnąłem i już miałem odejść w przeciwną stronę, kiedy zauważyłem, że po tym jak Lily szepnęła coś do brunetki, ta, niepewnym krokiem, skierowała się w moją stronę. Moje serce przybrało szybszy rytm. Sophie, nadal płacząc, ustała kilka kroków przede mną i otworzyła usta, jednak nic nie powiedziała. Chciałem odezwać się pierwszy, ale nagle..
- Jestem z Ciebie dumna! - krzyknęła Kelly i uwieszając mi się na szyi, połączyła nasze usta w namiętnym pocałunku. Kiedy się ode mnie oderwała, zauważyłem, że Lily zmierza w moim kierunku. - Spotkamy się na imprezie! - ucałowała mnie w policzek i odeszła.
- I co... - zaczęła Lily.
- Autografy! - przerwał jej Usher i pociągnął mnie w przeciwną stronę.
- Justin!
- Przepraszam. - powiedziałem bezgłośnie i zaraz wmieszałem się w tłum fanów. Ręce bolały mnie już od składania setek podpisów, ale myśląc o tym, że Ci wszyscy ludzie są tu tylko dla mnie, do zdjęć szczerze się uśmiechałem. Pomimo wszystko, byłem z siebie dumny. Kiedy już skończyłem rozdawać autografy, Lily wciąż stała w tym miejscu, w którym ją zostawiłem. Z uśmiechem skierowałem się w jej stronę.
- Nieźle Ci poszło. - rzuciła, ale była chyba trochę zdenerwowana.
- Dzięki. - wyszczerzyłem się. Westchnęła głośno.
- Więc naprawdę myślisz, że teraz masz wszystko? - spytała z niedowierzaniem. Pokiwałem głową.
- To naprawdę świetne uczucie. - Lily prychnęła głośno.
- Nawet, kiedy masz świadomość tego, że tracisz ludzi, na których Ci zależy? - nie rozumiałem. Niby się z nimi wszystkimi pokłóciłem, ale przecież ona normalnie ze mną rozmawia. Posłałem jej pytające spojrzenie.
- Oh, rozejrzyj się. - poradziła. Przeanalizowałem każdy kąt pomieszczenia, w którym się znajdowaliśmy.
- O co Ci..
- Sophie wyszła. Chris również. - po tych słowach, zdałem sobie sprawę z tego, że rzeczywiście było tu niesamowicie pusto. I przypomniałem sobie, w jakiej sytuacji widziałem brunetkę po raz ostatni.
- Ona przejęła się..
- Chciała z Tobą porozmawiać, ale potem Ty całowałeś tą wywłokę na jej oczach. Wyglądało to na nieźle zrealizowany plan i po prostu uciekła stąd z płaczem. - zabolało. Znów ją zraniłem. Ale przecież..
- Kelly jest moją dziewczyną. - wytłumaczyłem, a Lily tylko otworzyła szerzej oczy i usta. - No nic, po prostu wytłumaczę Sophie, jak jest. Nie chcę żeby myślała, że zrobiłem to celowo, by ją zranić. - zacząłem się od niej oddalać.
- Powodzenia. - syknęła. - Szkoda, że przejąłeś się tylko tym, że myślała, że realizowałeś plan, nie tym, że po prostu jest załamana. I może to jednak dobrze, że już jej tu nie znajdziesz. Nie zasługujesz na nią. - wyprzedziła mnie i szybkim krokiem skierowała się ku wyjściu. Złapałem ją za nadgarstek. - Czego, kretynie? - zignorowałem wyzwisko.
- Jak to, nie znajdę jej? - zdziwiłem się.
- Zdecydowała, że wyjedzie, ale w końcu została tylko po to, by wesprzeć Cię swoją obecnością na koncercie. - została dla mnie... - Wiedziała jakie to dla Ciebie ważne, jak tego potrzebujesz, ale Ty jesteś ślepy. - zarzuciła mi Lily. - Nie zauważasz, ile ona dla Ciebie robi. Podczas koncertu rozmawiałam z nią o Tobie i poradziłam, by się nie męczyła i żeby wyznała Ci wszystko, co leży jej na sercu. Chciała to zrobić, ale później ta zdzira..
- Stop. - przerwałem jej. - Gdzie teraz jest Sophie? - spytałem zdenerwowany. Musiałem jak najszybciej ją znaleźć. Dziewczyna wywróciła oczami.
- Pewnie w samolocie, ale Ciebie nie powinno to obchodzić. - wyrwała rękę z mojego uścisku i wyszła, trzaskając drzwiami.

Podobno zawsze jest tak: bliskie osoby się kłócą, jedna postanawia odejść, a druga ją odnaleźć. Zazwyczaj chłopak idzie na lotnisko, czy gdziekolwiek, gdzie powinna znaleźć się jego ukochana i kiedy już myśli, że wszystko stracone, w ostatniej chwili oboje się zauważają. Padają czułe słówka, następuje zgoda, czy długo wyczekiwany pocałunek i wszyscy są zadowoleni.
Okej, teraz wróćmy do rzeczywistości. Dotarłem na lotnisko tak szybko, jak tylko mogłem, ale było już po prostu za późno. Gdyby nie rozdawanie autografów, czy rozmowa z Lily, zdążyłbym, ale widocznie los tego nie chciał. Patrzyłem, jak samolot unosi się w górę. Może Bóg ochronił właśnie Sophie przed kolejnym bólem, a mi chciał dać powód do głębokiego przemyślenia wszystkich spraw? Może.. Ale nawet ta myśl nie sprawiała, że czułem się lepiej.

Kiedy wszedłem do swojego pokoju, zauważyłem, że mój włączony laptop leży na łóżku. Ale dlaczego? Zdziwiony, podszedłem do niego. Ktoś, kto z niego korzystał, pozostawił otwartą stronę youtube i to na koncie Sophie.
- Cholera.. - szepnąłem sam do siebie, zauważywszy, że najnowszy filmik ma dzisiejszą datę. Okazało się, że dziewczyna jednak w pewien sposób się ze mną pożegnała. (WŁĄCZ) Słuchając jej śpiewu, nie powstrzymywałem łez. Dopiero teraz poczułem, że naprawdę odeszła. I wiecie co? Strata boli.


7 komentarzy:

  1. O rany! Ale smutny rozdział :'(
    Ale ciekawa jestem co teraz dalej z nimi będzie...

    @ameneris.

    OdpowiedzUsuń
  2. Poryczałam się :(( Chcę kolejny ! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Sama się prawie popłakałam. Czytając ten rozdział poczułam się jakbym była Justinem. Te emocje, które opisałaś były takie piękne. Podoba mi się to bardzo. Rozdział dużo opowiada i jestem ciekawa co się dalej wydarzy. Szkoda mi Sophie i może to dobrze, że postanowiła wyjechać. Przynajmniej nie będzie się męczyć. Jestem ciekawa co teraz zrobi Justin. ;D Czekam z niecierpliwością na następny rozdział tak cudownej autorki jaką jesteś Ty ;D Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. rozdział świetny, ale szkoda że Justin taki jest, że się tak zmienił. Mam nadzieję że pójdzie po rozum do głowy hehehe i poleci do Sophie i ją będzie przepraszał a tom suuuuuuke sobie wyrzuci z głowy -,- @YoSwaggyBieber

    OdpowiedzUsuń
  5. zajebisty rozdział tylko smutny :( czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Kochaaaaaam to opowiadanie tak bardzo jak kocham cb slooonce xx @klaudia3240

    OdpowiedzUsuń
  7. Omygoodness *,*. Ale się wzruszyłam :). Nie powiem - jestem zdziwiona, bo twoje opowiadanie jako jedyne (z dotychczas przeze mnie czytanych) ukazuje Ushera jakiego zimnego dupka. Świetny rozdział. Czekam na NN / laura.

    OdpowiedzUsuń