wtorek, 26 marca 2013

CZ. I - 34 # Wszystko będzie w porządku.


* oczami Sophie *

- Nie odtrącaj od siebie prawdziwej miłości. Nie możesz jej znajdować w nieskończoność. - przymknęłam oczy.
- Nie wymawiaj przy mnie tego słowa. - poprosiłam. Nie chciałam myśleć o miłości, kiedy moja głowa wypełniona była myślami o Justinie. To za bardzo bolało.
- Mi już nie wmówisz, że jest tylko przyjacielem. Widzę i wiem, że jest kimś więcej. - nie odpowiedziałam, cała sytuacja zdecydowanie mnie przerastała. - Powiedz mu. - poradziła Lily. Przetarłam twarz dłońmi.
- Raz mu wszystko powiedziałam i co? Sama wiesz jak wyszło.. - jęknęłam.
- Bo na koniec skłamałaś, że wszystkie Twoje słowa są nieprawdą. - przypomniała moja przyjaciółka, chwytając mnie za ramiona. - To tak, jakbyś Ty go odrzuciła.
- Musiałam to zrobić, inaczej nie uwierzyłby, że chcę odejść. - odwróciłam wzrok.
- Sophie, Ty wcale nie chciałaś odejść. - jak dobrze mnie znała. - Spójrz prawdzie w oczy. Zranił Cię, ale pomimo tego, nie cierpisz przez niego. - dała nacisk na słowo przez. - Cierpisz bez niego. - a teraz, na słowo bez. Miała rację. Najbardziej bolało to, że nie było go obok mnie, ale czy to coś zmieniało?
- Lily, ja..
- Ona ma rację. - wtrącił Chris. - Oboje nie umiecie bez siebie żyć. Oszukujesz siebie, ale nie próbuj oszukiwać nas. Samo to, że Justin uwierzył w to, że go nie chcesz, daje do myślenia. Zastanów się, w jakim stanie musiał być, aby przyjąć do siebie taką głupotę. - może oboje mieli rację? Justin doskonale wiedział, ile dla mnie znaczy, a ja sama nie wiedziałam jakim cudem udało mi się go przekonać o tym, że chcę odejść, w tak prosty sposób. I to jeszcze po tym, jak powiedziałam mu tyle ważnych rzeczy..
- Chciałem podziękować wszystkim, którzy dziś tu przybyli. - zaczął Justin. - Do tej chwili nie wierzyłem, że będę patrzył z tego miejsca na taki tłum ludzi, i to ludzi, którzy chcą mnie wspierać.  To niesamowite uczucie, móc być tutaj dla Was. - mogłabym przysiąc, że mówiąc te słowa, płacze. - Ale przede wszystkim chciałem podziękować mojej mamie, bez której już dawno bym się poddał.. - na twarzy Pattie wymalowana była ogromna duma. - mojemu najlepszemu przyjacielowi, który jest tu pomimo przykrości, które mu sprawiłem.. - Chris właśnie się uśmiechnął. - i pewnej wspaniałej dziewczynie, która zawsze we mnie wierzyła. - zauważyłam w pobliżu Kelly, która właśnie patrzyła na mnie z wyższością. Spuściłam wzrok. Mogłam się domyślić, że o niej wspomni, ale dlaczego w taki sposób? To nie ona przeprowadzała go przez najtrudniejsze chwile. Zachciało mi się płakać. No cóż, przynajmniej jest szczęśliwy. - Nie zapomniałem też o.. - w moim sercu pojawiła się iskierka nadziei. Może teraz.. - mężczyźnie, który mnie odkrył.. - z moich oczu zaczęły wypływać łzy. Naprawdę się nie liczyłam. - i proszę, abyście Wy również pamiętali. Dziękuję, Scooter. Dziękuję, że dałeś mi szansę. Pomimo wszystkiego, nadal  wierzę, że dobrze ją wykorzystam. - Braun uśmiechnął się, ale dosyć niepewnie, jakby nie wierzył, że Justinowi się uda. Nie po tym, z kim zdecydował się pracować. - Życzę Wam wszystkim dobrej nocy. Ten koncert był jednym z najcudowniejszych wydarzeń w moim życiu i mam nadzieję, że pozwolicie mi na więcej. Kocham Was! -  tymi słowami Justin zakończył koncert. Kiedy zszedł ze sceny, ustał w miejscu, patrząc na nas. Wszyscy płakaliśmy, razem z nim. Chciał chyba do nas podejść, ale ostatecznie, krzywiąc się, westchnął zrezygnowany.
- Powiedz mu. - szepnęła Lily.
- Powiem.. - Justin już miał odejść, ale kiedy moja przyjaciółka popchnęła mnie w jego stronę, zdecydował się zatrzymać. Byłam już blisko, ale kiedy spojrzałam w jego oczy, zamarłam. Nie mogłam wydusić z siebie ani słowa. Chłopak otworzył usta, aby się odezwać, kiedy nagle..
- Jestem z Ciebie dumna! - krzyknęła Kelly i uwieszając mu się na szyi, połączyła ich usta w namiętnym pocałunku. Zabolało. Mimowolnie złapałam się za serce. Szybkim krokiem odeszłam do Lily.
- Celowo to zrobiła. - załkałam.
- Sophie..
- Widzisz? Oboje lubią ranić. - przerwałam jej. - Pasują do siebie. To koniec. - otworzyłam drzwi, ale ktoś złapał mnie za rękę.
- Zaczekaj, co Ty chcesz zrobić? - spytała moja przyjaciółka.
- Chcę wrócić do Los Angeles. - wyrwałam jej się i pobiegłam w stronę hotelu. Kiedy byłam prawie na miejscu, usłyszałam głos Chrisa.
- Zaczekaj! - krzyknął. Zwolniłam i dalej szłam wolnym krokiem, próbując zahamować łzy.
- Po co za mną wyszedłeś? - Chris, rękawem swojej bluzy, otarł moją twarz.
- Bo nie możesz teraz zostać sama, a Lily powiedziała żebym to ja poszedł. - dalej szliśmy w milczeniu. W hotelu szybko spakowałam swoje rzeczy. Przypomniałam sobie o filmiku z nagraniem niedawno napisanej przeze mnie piosenki. W tej chwili bardzo cieszyłam się, że nasze pokoje są połączone. Dorwałam się do laptopa Justina i wrzuciłam filmik na youtube. Chociaż tak mogłam się z nim pożegnać. Żeby mieć pewność, że zobaczy to nagranie, zostawiłam laptopa z włączoną stroną na jego łóżku. Ostatni raz rozejrzałam się wokoło i wybiegłam z pokoju. - Sophie.. - zaczął Chris.
- Nic nie mów, proszę. - chłopak westchnął głośno.
- Justin się pogubił, wiem, ale nie podejmuj pochopnych decyzji. - poprosił.
- To po prostu nie ma sensu, nie widzisz? - chciałam iść dalej, ale zaszedł mi drogę.
- Jesteś dla niego wszystkim. - zapewnił. Prychnęłam tylko.
- Chyba sam w to nie wierzysz. - Chris spojrzał mi w oczy. Jego twarz była pełna współczucia.
- Wierzę, Sophie. Oboje macie teraz pod górkę, ale nadal wierzę w niego, wierzę w Ciebie, wierzę w Was. - dlaczego on musiał wszystko utrudniać? - On Cię naprawdę koch.. - zakryłam mu usta dłonią.
- Nie mów, że mnie kocha! - krzyknęłam zrozpaczona. - Jeśli tak okazuje się miłość, to naprawdę nie chcę nigdy jej doświadczyć. - warknęłam. Chris odsunął moją dłoń od swoich ust.
- Nie wygaduj bzdur. Pomyśl o tym ile dobrego dla Ciebie zrobił. Był gotów zabić, bylebyś tylko była bezpieczna. Spędzał z Tobą każdą wolną chwilę i czekał.. Czekał, aż będziesz gotowa, by go przyjąć. Nie mówię, że jest święty, ale przez długi czas nie potrafiłaś mu powiedzieć prawdy o swoich uczuciach. Masz pojęcie jak one są dla niego ważne? Jak zaczynał każdy dzień z myślą, że w końcu wszystko się ułoży? Jak kończył z myślą, że nadal go odrzucasz? - płakałam coraz głośniej. - Nie mówię tego, by Cię ranić, ale nie chcę żebyś go zostawiła. Nie teraz. On jest naprawdę zagubiony i to nie w uczuciach do Ciebie, ale w tym, przez co przechodzi.
- To wszystko jest nie fair.. On nie powinien.. - sama nie wiedziałam, co powiedzieć, jakimi słowami tłumaczyć to, co czułam. A czułam się naprawdę źle.
- Sophie, jesteś przyzwyczajona do bogactwa, do popularności, do tego, że wszyscy Cię znają i nie raz kontrolowali Twoje ruchy. On wszystko co do tej pory miał to poniżanie, bieda i talent, którego prawie nikt nie doceniał. Zdajesz sobie sprawę jak bardzo zmieniło się jego życie? Musisz być przy nim, inaczej całkiem zwariuje, on..
- A co z moimi uczuciami? - zdenerwowałam się. - Co z tym, że mnie rani, co z tym, że wciąż mnie zostawia? Miałabym wciąż znosić jego błędy i bez przerwy udawać, że wcale mi nie przeszkadzają? Postaw się na moim miejscu. - Chris mocno mnie przytulił i pogłaskał po włosach. Wtuliłam się w niego, nie przestając płakać.
- Nie znam Cię na tyle dobrze, by móc wczuć się w Twój ból, nie potrafię tego odbierać tak jak Ty, ale umiem postawić się na miejscu Justina. Tylko ja mogę zauważyć jak wielka zaszła w nim zmiana, kiedy poznał Ciebie.. - odsunęłam się od niego. Nie chciałam kolejnych bolesnych słów.
- Raniłam go.. I też się zmieniłam, wiesz? Ale to nie rozgrzesza. Chcę odejść, Chris. I nie chcę, abyś mnie zatrzymywał. - powiedziałam na odchodne i zaczęłam iść w kierunku wyjścia.
- Sophie! - krzyknął za mną, ale tym razem go zignorowałam. - Dotrzemy do Ciebie późniejszym lotem.. - to były ostatnie słowa, które usłyszałam.
Pomimo tego, że sama podjęłam decyzję o odejściu, do ostatniej chwili miałam nadzieję, że Justin po mnie przyjdzie. Że dotrze na lotnisko, zanim wejdę na pokład samolotu, że powie mi jak bardzo mu przykro i jak bardzo nie chce, abym odchodziła. Niestety. Kiedy ostatni raz spojrzałam za siebie, zauważyłam tylko tłumy nieznanych mi ludzi. Lot wcale nie minął miło. Wciąż płakałam, a wszyscy pasażerowie dziwnie na mnie patrzyli. Kiedy weszłam do domu, moje policzki nadal nie były suche. Zamknęłam za sobą drzwi i na chwilę oparłam się o nie. Jesteśmy już daleko od siebie, ale co teraz? Wcale nie jest mi lepiej. Rodziców oczywiście nie było w domu. Weszłam do swojego pokoju i usiadłam na podłodze. Zwinęłam się w kłębek, próbując jakoś dojść do siebie, uleczyć straconą wiarę. Jak mogłam być taka głupia? Jak mogłam uwierzyć, że jakikolwiek chłopak ze mną wytrzyma? Jak mogłam uwierzyć w to, że zdobędę szczęście, że ktoś zechce mnie taką, jaka jestem? Wzięłam głęboki wdech, zatrzymując na chwilę płacz. Cisza mnie przerażała, samotność dobijała. Tylko ja w tym wielkim, pustym domu. Zaczęłam płakać głośniej. Ciągnęłam się za włosy i krzyczałam. Tak bardzo chciałam, by Justin mnie usłyszał, by przyszedł i mnie przytulił, ale przecież to było niemożliwe. Był teraz daleko stąd i świetnie bawił się z Kelly. Z dziewczyną, która potrafiła dać mu coś od siebie. Wbiegłam do łazienki i ustałam przed ogromnym lustrem. Co jest ze mną nie tak? Zdjęłam koszulkę i rzuciłam ją w kąt. To samo zrobiłam ze spodniami. Kiedy na siebie patrzyłam, zachciało mi się rzygać. To oczywiste, że nie jestem dla niego odpowiednia. To oczywiste, że nie jestem odpowiednia dla nikogo, na całym świecie. Mężczyźni potrzebują kobiet, a ja zdecydowanie nie zasługiwałam na to miano. Związałam włosy w kucyk i obmyłam twarz zimną wodą. Pobiegłam do kuchni i zaczęłam wyjadać z lodówki wszystko, co tylko wpadło mi w ręce. Kiedy już czułam, że jestem pełna, wróciłam do łazienki. Nachyliłam się nad muszlą klozetową i bez grama zawahania, włożyłam dwa palce do ust, pchając je jak najgłębiej w gardło. Cholera, wyszłam z wprawy. Zaciskając powieki, wykonałam jeszcze jedno mocne, pewne pchnięcie. Udało się. Trochę się krztusiłam, ale to przez to, że dawno tego nie robiłam. Jednak wcale nie poczułam się lepiej. Ciągle byłam wypełniona bólem i upokorzeniem, ciągle byłam wypełniona wspomnieniami i Justinem. Spuszczając wodę, moją uwagę przykuły ślady na nadgarstkach. Przejechałam po jednym z nich dłonią. Nie, nie mogę tego zrobić.. Wolnym krokiem podeszłam do jednej z szafek i wyciągnęłam z niej nowe opakowanie żyletek. Przez dłuższą chwilę, tylko na jedną patrzyłam.
- Znowu się spotykamy. - szepnęłam. - No proszę. - uśmiechnęłam się blado. - Nie sądziłam, że jeszcze po Was sięgnę. - napuściłam do wanny wody i zanurzyłam się w niej po szyję. Wyciągnęłam ręce na powierzchnię. Przysunęłam ostrze do nadgarstka. Obiecałaś. Mogłabym przysiąc, że słyszę Justina tak dobrze, jakby był tutaj ze mną. Miałaś tego nie robić! Uśmiechnęłam się sama do siebie. - Miałeś nigdy nie pozwolić mi odejść. - szepnęłam. Nie pytałaś mnie o zdanie! Zaśmiałam się cicho. - Patrzysz na to ze złego punktu widzenia.. - Bo Twój jest niesamowicie głupi! Może i miał rację, ale teraz mało mnie to obchodziło. Nie wyrzucaj mnie! - To Ty mnie wyrzuciłeś.. - Posłuchaj.. - Nie chcę Cię słuchać. Wciąż kłamiesz. - Dobrze wiesz, że to nieprawda! Teraz był zdenerwowany. - Jedno cięcie za każde kłamstwo? - zaproponowałam. Chyba sobie żartujesz! Nie zrobisz tego! - To patrz. Wcale nie jestem piękna. - wbiłam żyletkę w skórę. - Pozwoliłeś mi odejść. - kolejna cięcie. - Nie zaczekałeś na mnie. - spływająca krew, zabarwiła wodę na czerwono. - Chrzanić Twoje kłamstwa.. Mieliśmy być szczęśliwi! - cholera, ale piekło. Pozwoliłam gorącym łzom spłynąć po mojej twarzy. - Podobno miałam być tą jedyną! - krzyknęłam. - Miałeś mnie chronić, miałam być Twoim aniołem! - chwyciłam żyletkę w drugą dłoń, robiąc cięcia na drugim nadgarstku. - Zabierz wszystko, co mi dałeś! Zabierz te swoje pieprzone obietnice! - krzyczałam. - Nie chcę Cię! - teraz chciałam przekonać samą siebie. - No popatrz, wyrzucam Cię! - wykonywałam szybkie ruchy, czułam już, że drętwieją mi dłonie. - Justin, przepraszam. Tak bardzo Cię potrzebuję. - szepnęłam, przejeżdżając ostrzem po skórze ostatni raz.

Obudziłam się w wannie. Woda była czerwona i przez te kilka godzin przybrała bardzo niską temperaturę. Było mi okropnie zimno, czułam dreszcze na całym ciele, ale nie to mi przeszkadzało. Moje ręce były tak obolałe, że ledwo podparłam się nimi, aby wyjść z wanny. Pieczenie było wręcz nie do wytrzymania. Ustałam przed lustrem. Wyglądałam naprawdę okropnie. Mój widok przypominał dziewczynę sprzed kilku miesięcy, która po poznaniu jedynego obrońcy miała już nigdy tak nie wyglądać. Miała nie być obolała, miała czuć się pięknie, jej nadgarstków miały nie szpecić liczne rany. Najgorsze było to, że to dopiero początek. Zabrałam nową żyletkę i skierowałam się do pokoju. Z trudem się ubrałam, po czym chwyciłam w rękę telefon. Dwadzieścia nieodebranych połączeń i siedemnaście smsów. Wywróciłam oczami. Kiedy telefon zadzwonił, wzdrygnęłam się, ale szybko odebrałam.
- Boże, Sophie? Nareszcie! W tej chwili się odezwij!
- Spokojnie, żyję. - powiedziałam cicho. Usłyszałam głośne westchnięcie.
- Dlaczego nie odbierałaś? - spytała zdenerwowana Lily.
- Byłam.. - spojrzałam na swoje nadgarstki. - trochę zajęta.
- Niby czym? - zapytała podejrzliwie.
- Musiałam się rozpakować, trochę oglądałam telewizję, później zrobiłam pranie.. - moje wymówki były do kitu i wiedziałam, że moja przyjaciółka się na nie nie nabierze. - Po co dzwonisz? - spytałam szybko.
- Lot się opóźni, będziemy dopiero wieczorem. Przepraszam. - jęknęła.
- Nie szkodzi. - na chwilę zapanowała cisza. - Lily.. - zaczęłam niepewnie.
- Nie wiem co się z nim wczoraj działo, a dziś nie rozmawialiśmy. Usher zabrał go na próbę, ma chyba niedługo jakiś występ. - skąd wiedziała, że chcę spytać o Justina? Westchnęłam tylko. - Ja.. miałam Ci nie mówić, ale.. muszę. On i Kelly są parą. - zabolało. Cholernie zabolało, ale przecież wmawiałam mu, że tego chcę. Najbardziej liczyło się przecież to, że.. - Kochanie?
- Jest z nią szczęśliwy?
- Wydaje mi się..
- Jeśli tak, to w porządku. - powiedziałam cicho, zachrypniętym głosem.
- Nie myśl o nim, skarbie. Nie warto. Przepraszam, ale muszę kończyć.
- Do zobaczenia u mnie. - powiedziawszy to, szybko się rozłączyłam, aby Lily nie mogła się zorientować, że płaczę. Pobiegłam na dół i zasiadłam w salonie. Próbowałam myśleć tylko o tym, że Justin jest szczęśliwy, tak bardzo tego chciałam, ale z drugiej strony myśl, że ta fałszywa zdzira jest jego jedyną, rozrywała mnie od środka. Ona tak bardzo na niego nie zasługuje. Dlaczego wybrał właśnie ją? Powinien być z kimś, kto naprawdę go pokocha. Powinien być z kimś, kto w niego wierzy, kto chciałby być z nim z powodu jego wielkiego serca, kto bezgranicznie by mu zaufał, komu on mógłby zaufać.. Cholera, to ja byłam taką osobą. Dlaczego nie powiedziałam mu, że go kocham, kiedy się o tym zorientowałam? Dlaczego nie okazałam mu tego wcześniej? Ah, tak. Bo jestem idiotką. Spojrzałam na żyletkę i chwytając ją, włączyłam telewizor. Właśnie zapowiadali jakiś koncert więc miałam nadzieję, że muzyka będzie pasowała do stanu, w którym się znajduję. W każdym bądź razie, albo mnie dobije, albo wzmocni. To drugie było jednak w tej chwili mało prawdopodobne. Nie, kiedy nie mogłam przestać o nim myśleć. Nie, kiedy moje serce tak bardzo go pragnęło. Pomyślałam, że chciałabym po prostu wykonać ostateczny ruch. Chciałabym po prostu umrzeć... Przybliżyłam ostrze do jeszcze świeżych, wczorajszych śladów.
- ... Powitajmy młodą, wschodzącą gwiazdę, Justina Biebera! - cholera. Spojrzałam w ekran i wbiłam wzrok we wchodzącego na scenę Justina. Usiadł na krześle i ustawił mikrofon. Twarz miał smutną, a oczy, jakby chciało mu się płakać. Wcale nie wyglądał na zadowolonego.
- No popatrz. Oboje jesteśmy nieszczęśliwi. - szepnęłam, ocierając łzy. - Więc mogę zrobić to za nas obojga. Dla Ciebie. Już nigdy Cię nie zranię. Już nigdy nie zranisz mnie. - już miałam wbijać ostrze w skórę, kiedy jedno słowo, które wypowiedział, sprawiło, że w mojej głowie pojawiło się tysiące nowych myśli. Właściwie, wystarczyło tylko to:
- Sophie.. - kiedy usłyszałam moje imię, wypływające z jego ust, zamarłam. Czy na pewno chodziło mu o mnie? - Aniele.. - miałam odpowiedź. Pomimo wszystko, byłam pewna, że nigdy nie nazwie tak żadnej innej dziewczyny. Nagle, zrobiło mi się ciepło na sercu. Po mojej twarzy spływało coraz więcej łez, a ja z zaciekawieniem wpatrywałam się w telewizor. Chłopak patrzył dokładnie w kamerę, tak, jakby chciał żeby nasze spojrzenia się spotkały, nieważne w jaki sposób.
- Powiedz, Justin.. - poprosiłam cicho, łykając gorzkie krople. Szatyn westchnął.
- To transmisja na żywo i tak naprawdę nie mam pewności czy to oglądasz.. ale czuję.. czuję, że tak. Pewnie właśnie robisz coś, czego nie powinnaś.. - głos mu się załamał. - i myślisz o tym, że wszystko zniszczyłem.. obwiniasz się o nasz ból.. - co jakiś czas się zacinał. Z moich oczu wypłynęły kolejne łzy. Skąd wiedział, że siedzę przed telewizorem z żyletką w dłoni? I to, że o mnie myślał.. Sama nie wiedziałam czy mam się cieszyć, czy płakać głośniej. - Pewnie będę miał przez to kłopoty, ale muszę powiedzieć, że piosenkę, którą zaraz zagram, napisałem dla Ciebie. - napisał dla mnie.. Zakryłam usta dłonią. - Jedyne na co mam nadzieję, to to, że jeszcze zdołam wszystko naprawić. Mam nadzieję, że jeszcze nie jest za późno. - ostatnie zdanie powiedział niemalże bezgłośnie. - I chcę żebyś wiedziała, że wierzę, że wszystko będzie dobrze. Po prostu posłuchaj.. - (WŁĄCZ) zaczął grać, a ja widziałam, że ledwo powstrzymywał łzy. Ja nie musiałam. Płakałam coraz bardziej.

Poprzez ocean, poprzez morze
Zaczynam zapominać sposób w jaki na mnie patrzysz
Poprzez góry, poprzez niebo
Potrzebuję ujrzeć Twą twarz, potrzebuję spojrzeć w Twoje oczy
Poprzez burzę i poprzez chmury
Wyboista droga i teraz do góry nogami
Wiem, że jest trudno spać w nocy
Nie martw się, bo wszystko będzie w porządku
W porządku

Poprzez długie noce i poprzez jasne światła
Nie martw się, bo wszystko będzie w porządku
W porządku


Cały czas w moim pokoju
Czekam na to, aż zadzwonisz, już wkrótce
Dla ciebie mógłbym przejść tysiąc mil
Żeby być w Twoich ramionach, trzymasz moje serce
Ja.. ja.. ja kocham Cię
I wszystko będzie w porządku
W porządku
 
Wiesz, że się o Ciebie troszczę, zawszę będę tu dla Ciebie
Obiecuję, że zostanę dokładnie tutaj
Wiem, że także mnie pragniesz, kochanie, możemy przejść przez cokolwiek
I wszystko będzie w porządku
W porządku

Poprzez długie noce i poprzez jasne światła
Nie martw się, bo wszystko będzie w porządku
W porządku
 Poprzez długie noce i poprzez jasne światła
Nie martw się, bo wszystko będzie w porządku
W porządku

Wcisnęłam pauzę, odłożyłam żyletkę na bok i naciągnęłam rękawy za dużej bluzy. Tak mało dzieliło mnie od ostatecznego ruchu, ale.. Justin myślał o mnie, napisał dla mnie piosenkę, zapewnił i pomimo wszystko wierzył, że będzie dobrze. A ja.. ja przecież mu ufam. Ufam mu i tak bardzo go potrzebuję, a on.. On mnie kocha. Czy jest na tym świecie ktoś bardziej szczęśliwy ode mnie? Uklęknęłam przed telewizorem i pogłaskałam ekran.
- Oh, Justin.. - tak bardzo chciałabym go teraz dotknąć, przytulić. - Też Cię kocham. - szepnęłam, uśmiechając się przez łzy. - I wszystko będzie w porządku.

----------------------------

Miało wyjść pięknie i wzruszająco, a wyszło jak zwykle.
Przepraszam i pozdrawiam #MUCHLOVE :*

6 komentarzy:

  1. O KURWA! Wyszło pięknie!
    Będzie miała przejebane od Juju za tą żyletkę :P
    Czekam z niecierpliwością na nexta uh uh uh :D

    @ameneris.

    OdpowiedzUsuń
  2. rozdział wyszedł ci cudowny<3 Już nie mogę się doczekać tego co się stanie w następnych rozdziałach :) Życzę weny


    @___swaggie___

    OdpowiedzUsuń
  3. Omfg *,* awesome. Czekam na NN / laura.

    OdpowiedzUsuń
  4. O kurcze, jaka niespodzianka. Bardzo podoba mi się ten rozdział i według mnie wypadł ci niesamowicie. Przez moment poczułam się jakbym była na jej miejscu. Ten ból i płacz, jejku to takie piękne a zarazem smutne, że ona mimo obietnic to zrobiła. Z jednej strony podoba mi się ta transmisja na żywo z Justinem i wyjawienie uczuć przez piosenkę, ale z drugiej strony tak się zastanawiam czy Justin rzuci karierę i że będzie z Sophie. Akcja jest niesamowita, nie wiem co powiedzieć. Pewnie lubisz czytać takie długie komentarze ode mnie xD Fajnie ;) Czekam na kolejny rozdział ;D Dodaj jak najszybciej, błagam cię.
    Pozdrawiam i ślę całuski ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Cześć! Zostałaś nominowana do The Versatile Blog Award . Więcej informacji na moim blogu http://as-long-as-you-love-me-jb.blogspot.com/ ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. cudowny... tylko proszę weź usuń tą Kelly, bo ona mi na nerwy działa i mam ochotę jej przekrzywić ten uśmieszek (tak, wiem że to nie możliwe, ale kurcze, never say never, jeśli już się tej zasady trzymamy) a tak btw. wspaniale piszesz!!

    OdpowiedzUsuń