* oczami Justina *
- Nie wierzę, że to zrobiłeś! - krzyknął Usher. - Umawialiśmy się, że nie wspomnisz już o tej dziewczynie! - był naprawdę zdenerwowany, chociaż szczerze mówiąc nie rozumiałem dlaczego. - Jak będzie teraz w mediach wyglądał Twój związek z Kelly?
- Chrzanić Kelly. - mruknąłem na tyle cicho, aby mnie nie usłyszał. - Usher, ja musiałem to zrobić. - dodałem głośniej.
- Po co? Ona Cię zostawiła, a Ty masz zamiar się przed nią płaszczyć? - uniosłem brwi do góry.
- Ja po prostu czułem, że dzięki temu coś się odmieni.
- Nawet na to nie zareagowała! - bulwersował się.
- Ty tego nie zrozumiesz..
- Mieliśmy umowę!
- Umawialiśmy się też, że na moim pierwszym koncercie wprowadzisz na scenę Sophie. I co? Wygląda na to, że nie tylko ja gram nie fair. - zauważyłem.
- Myślałem, że zmądrzejesz. - warknął. - Show biznes to nie miejsce na miłostki, Bieber. Kiedy w końcu to zrozumiesz? - zaśmiałem się ironicznie.
- Kiedy wytłumaczysz mi po co ta cała akcja z moim niby związkiem z Kelly. - w mężczyźnie wszystko się zagotowało. Znowu podniósł głos.
- Kelly jest stworzona do takich akcji. Nie pierwszy raz umawia się z gwiazdą i wie o co w tym wszystkim chodzi. Media nie działają na nią tak jak na tą Twoją..
- Hamuj się. - syknąłem, wstając.
- Sprawa jest prosta. Nie chcę nawet słyszeć, że się zakochałeś, rozumiesz? No, chyba, że chcesz wylecieć. Powtarzam jeszcze raz, show biznes to nie miejsce na miłostki. Tu liczy się kasa. Jeśli chodzi o laski, to jedynym wyjściem, abyś mógł mi o nich opowiadać, to zliczanie ile z nich już zaliczyłeś. - nie mogłem uwierzyć w to, co słyszę.
- To jakiś absurd. Czy Ty siebie słyszysz? - uciszył mnie gestem ręki.
- Mam nadzieję, że się zrozumieliśmy. Jeśli zobaczę tę pannę na imprezie końcowej, chyba nie muszę Ci mówić, jak to się skończy. - pokręciłem tylko głową, patrząc, jak mężczyzna opuszcza pomieszczenie. Kiedy już wyszedł, pociągnąłem się za włosy. Z kim ja pracuję? Kasa, popularność? Zaliczanie lasek? Usiadłem na łóżku, zastanawiając się, jak w ogóle mogło dojść do tego, że jeszcze niedawno wierzyłem w jego słowa. Co z uczuciami? Co z wdzięcznością? Prawda jest taka, że wcale nie potrzebuję pieniędzy i szalonych imprez. To znaczy, oczywiście, że uwielbiałem śpiewać i bardzo cieszyłem się mogąc spełniać marzenia, ale ja potrzebuję przyjaciół, potrzebuję odpoczynku i co najważniejsze, potrzebuję Sophie. Tęsknię za jej głosem, jej dotykiem, jej uśmiechem i wszystkim, co tylko jest z nią związane. Nie wyobrażam sobie życia, w którym miałoby jej nie być, a takie właśnie oferuje mi Usher. W mojej głowie powstał pewien plan. Jeszcze nie wiedziałem, czy wszystko pójdzie po mojej myśli i czy w ogóle to będzie dobre dla wszystkiego, co zdobyłem, ale musiałem spróbować.
Szukałem ich już od jakiejś godziny, ale bez większego skutku. Kiedy natknąłem się na moją mamę, powiedziała mi, że mają zamiar dziś wyjechać. Zdenerwowany modliłem się tylko żeby nie było za późno. Kiedy wybiegłem na zewnątrz hotelu, na mojej twarzy pojawiło się zadowolenie. Lily i Chris zatrzymali się na chwilę.
- Christian! - krzyknąłem, biegnąc w ich stronę. Chłopak wcale nie podzielał mojego entuzjazmu. Kiedy byłem już wystarczająco blisko, również się zmieszałem. Znalazłem ich i co teraz? Postanowiłem zacząć od dziewczyny.
- Lily, ja..
- Jeśli masz zamiar powiedzieć na nią choć jedno złe słowo, tym razem to ja się nie zawaham żeby Cię uderzyć. - warknął chłopak, stając przed nią. Pokręciłem przecząco głową.
- Chcę przeprosić. - wysapałem. Oboje okazali niemałe zdziwienie.
- No cóż, zobaczmy co wymyślił tym razem. - mruknęła dziewczyna, stając naprzeciw mnie. Od razu zauważyłem, że jest złowrogo nastawiona.
- Nie wiem co Ci powiedzieć. Nie wiem co Wam obojgu powiedzieć. - mieszałem się. Cholera, mogłem przygotować sobie jakąś mowę.
- Więc daruj sobie. - poprosiła Lily i już chciała się odwrócić.
- Czekaj. - Chris złapał ją za rękę. - Dajmy mu szansę. - uśmiechnąłem się niepewnie. Znał mnie na tyle dobrze, że wiedział o moich dobrych intencjach, ale zauważył też, że nie potrafię ubrać moich uczuć w słowa. Wziąłem głęboki wdech.
- Przepraszam. - zacząłem dość prosto, ale zaraz po tym, z moich ust wydobył się potok słów. - Przepraszam Cię Lily za to jak zachowywałem się wobec Ciebie i Twojej przyjaciółki. Za to, że sprawiłem, że obie uwierzyłyście, że stałem się draniem. Nawet za ten głupi tekst.. - zrobiło mi się głupio. - Cholera, nigdy bym Cię nie uderzył. I wiem, jak ważna jest dla Ciebie Sophie i jak zabolało Cię to, że nie przejąłem się jej stanem. Uwierz, że to wygląda całkiem inaczej. Uwierzyłem, że to ludzie mają biegać wokół mnie, bo na to zasłużyłem, ale już zrozumiałem, że prawda jest inna. Tylko Usher namieszał mi w głowie i było mi bardzo ciężko, dobrze wiesz, że ja nigdy nie miałem tego.. Tego wszystkiego. Wiesz, bogactwo i Ci wszyscy ludzie obracający się wokół mnie. Być może ta moja zmiana to przez to, że naprawdę nie jestem na to gotowy. Wiem, to wcale mnie nie usprawiedliwia, ale ja nigdy nie chciałem ranić. Zwłaszcza Was. Jesteście dla mnie tak ważni.. Chris.. - teraz zwróciłem się do chłopaka. - Przepraszam za to, jak potraktowałem Lily, jak traktowałem Ciebie. Znasz mnie od dziecka, wiesz, jaki tak naprawdę jestem, a ja wiem, że nikt nigdy nie poświęcił dla mnie tyle co Ty. Nigdy nie miałem lepszego przyjaciela. Byłeś dla mnie i przy mnie od zawsze, bez względu na wszystko, a ja odwdzięczyłem Ci się, pokazując, że to nie ma dla mnie znaczenia. - w moich oczach pojawiły się łzy. - To nie tak miało wyglądać. Cholera, to ma dla mnie ogromne znaczenie i nie znoszę siebie za to, że pokazałem Ci się z tak okropnej strony. Nie zniósłbym, gdybyś mnie zostawił, nie po tym wszystkim, przez co przeszliśmy. Przepraszam, nie mam pojęcia jakich słów użyć, abyście mi wybaczyli.. - głos mi się załamał. Ukryłem twarz w dłoniach, by nie zobaczyli moich łez. Jeśli mi nie wybaczą, to chyba..
- Już dobrze, Justin. - usłyszałem tylko i poczułem, że ktoś mnie przytula. Odsłoniłem oczy i odwzajemniłem uścisk.
- Proszę, uwierzcie, że tego wszystkiego żałuję. - Chris poklepał mnie po plecach i odsunął się na tyle, by móc na mnie spojrzeć.
- Znam Cię zbyt dobrze, by nie uwierzyć. - uśmiechnął się pocieszająco.
- To znaczy, że..
- Tak. Wybaczam Ci. - po tych słowach otarłem łzy, a na mojej twarzy zagościł szeroki uśmiech.
- Lily.. - zwróciłem się do dziewczyny. Przez chwilę mroziła mnie wzrokiem, ale w końcu zaśmiała się i klepnęła w ramię.
- Jesteśmy z Chrisem bardzo zgodni. - złapała chłopaka za rękę. Przytuliłem ich mocno. Moje życie powoli zmieniało się na lepsze. Tak bardzo bałem się, że mi nie wybaczą, ale teraz czułem, że wszystko zmierza w dobrym kierunku.
- Dziękuję. - szepnąłem. Kiedy już się od siebie odsunęliśmy, Lily wymieniła z Chrisem znaczące spojrzenia.
- Między nami w porządku, ale jest chyba jeszcze coś, co powinieneś postarać się naprawić. - powiedziała. Zacisnąłem usta w wąską linię i podrapałem się po karku.
- Potrzebuję Waszej pomocy. - dziewczyna westchnęła cicho.
- A co z Kelly? Co z Usherem? - uśmiechnąłem się tylko.
- O nic się nie martw.
- Z Sophie może pójść o wiele trudniej, wiesz? - pokiwałem głową.
- Tak, wiem. I cholernie się tego boję, ale nie mogę odpuścić. Nie, jeśli chodzi o nią. - szepnąłem, jakby sam do siebie. - Wiem, że myślisz, że się nią nie przejmuję, ale prawda wygląda zupełnie inaczej. Po prostu znajomość z nią jest naprawdę bardzo trudna, ale to nie oznacza, że mam zamiar się poddać. Nie przeżyję bez niej i wiem, że pomimo wszystkiego co powiedziała, ona również nie funkcjonuje beze mnie. Po naszej wczorajszej rozmowie od razu pobiegłem na lotnisko, ale po prostu się spóźniłem. Później wciąż myślałem o tym, co się z nią dzieje, napisałem nawet dla niej piosenkę. Mam tylko nadzieję, że nie zdążyła zrobić nic głupiego..
- Nie traćmy czasu. - przerwała mi dziewczyna. - Nie pozwólmy żeby znów było za późno.
- Plan jest taki...
Męczyły mnie już imprezy, które odbywały się w tych wielkich willach, ale ogród, w którym właśnie się znajdowałem był godny podziwu. Jeśli nie polecę na zbity pysk, to może kiedyś będę miał podobny? Zdenerwowany, chodziłem w tę i z powrotem, zastanawiając się czy zdążą na czas. Zaraz miało się zacząć, a ja nadal nie otrzymałem telefonu od Chrisa. A jeśli im się nie udało? Cholera, nie mam planu B. Moje rozmyślenia przerwał Usher.
- Mam nadzieję, że dzisiaj nic nie zepsujesz. - warknął. Uśmiechnąłem się i pokręciłem przecząco głową.
- Skądże znowu. Wszystko przemyślałem, nawet Kelly zaraz się pojawi. - mężczyzna poklepał mnie po plecach.
- Może jeszcze coś z Ciebie będzie. - wywróciłem oczami. - Chwila, a ten co tu robi? - wysyczał, wskazując na Scootera.
- Nie mam pojęcia. - udałem oburzenie.
- Zaraz się go pozbędę. - Usher zaczął zmierzać w jego kierunku, ale zaszedłem mu drogę.
- Nie trzeba, ja się tym zajmę. Padnie kilka ostrych słów. Myślę, że Cię potrzebują. - wskazałem placem na grupkę ludzi, zmierzających w naszą stronę.
- No dobra. Liczę na Ciebie. - pokiwałem głową i szybko podbiegłem do Brauna.
- Dziękuję, że jesteś. - mężczyzna posłał mi pytające spojrzenie.
- Powiesz w końcu o co w tym wszystkim chodzi? - spytał zdezorientowany. Pokręciłem przecząco głową.
- Nie teraz. Uważajcie razem z mamą, aby Usher Was nie zauważył. - przyjrzałem mu się uważnie. - A kiedy spotkasz Chrisa, trzymaj się go. Jest wtajemniczony.
- Dobra. - zgodził się w końcu.
- Muszę lecieć. - rzuciłem i pobiegłem w stronę sceny. - Pośpiesz się. - jęknąłem, patrząc na telefon. Kiedy usłyszałem wibracje, czym prędzej odczytałem smsa. "Było ciężko, ale wszystko gotowe. Jesteśmy z tyłu, po lewej stronie, ale postaramy się wprowadzić ją jak najbliżej. Możesz zaczynać." Nareszcie!
- Mogę już wchodzić? - spytałem Ushera, który tylko pokiwał głową. - A, zapomniałbym. Jakiś koleś mówił żebyś poszedł do środka. - wskazałem na willę, mając nadzieję, że mężczyzna mi uwierzy.
- Dobra, ja pójdę, a Ty już zaczynaj. - łatwo poszło. Kiedy Usher zniknął z pola widzenia zwróciłem się ku zrobionej dla mnie scenie. Wszedłem na nią i ustałem przy mikrofonie. Usłyszałem głośne oklaski. Wzrokiem przeczesywałem cały teren w poszukiwaniu moich ludzi. Lewa strona.. Stali już niemalże przy samej scenie. Już miałem się odezwać, ale kiedy spojrzenia moje i brunetki spotkały się, zaniemówiłem. Jej błyszczące oczy, rumieńce na policzkach i uśmiech, który sprawiał, że łzy w jej oczach były prawie niezauważalne. O Boże, ona się do mnie uśmiechała! Kąciki moich ust również uniosły się ku górze. Moje serce przybrało szybszy rytm, a po moich plecach przeszły przyjemne dreszcze. Ręce trochę trzęsły się ze zdenerwowania, ale postanowiłem to zignorować.
- Hej. - odezwałem się niepewnie, jakby tylko do Sophie. - Ostatnio wciąż mam problemy z odnalezieniem słów. - mruknąłem. - Ale nie, jeśli chodzi o pisanie piosenek. Ta jest najnowsza. - nie chciałem przedłużać, więc dałem znak, aby puścili muzykę, po czym zatrzymałem swój wzrok na moim aniele. (WŁĄCZ)
To jest duży, duży świat
Łatwo się w nim zgubić
Zawsze byłaś moją dziewczyną
I nie jestem gotowy, by uznać to za zamknięte
Możemy sprawić, że słońce będzie świecić w świetle księżyca
Możemy sprawić, że szare chmury zamienią się w błękitne niebo
Wiem, że to trudne, kochanie, uwierz mi
Możemy iść tylko w górę
Stąd, moja droga
Możemy lecieć jedynie wzwyż
Powiedz mi, czego mamy się bać?
Możemy to zabrać ze sobą do nieba, minąć w locie księżyc i sunąć przez galaktykę
Dopóki jesteś ze mną
Szczerze, z siłą naszej miłości
Nie możemy pójść nigdzie, tylko w górę
To jest duży, duży świat
I zamierzam pokazać Ci go w całości
Zamierzam obdarować Cię perłami
Z każdego oceanu, w którym będziemy płynąć
Możemy sprawić, że słońce będzie świecić w świetle księżyca
Możemy sprawić, że szare chmury zamienią się w błękitne niebo
Wiem, że to trudne, kochanie, uwierz mi
Nigdzie tylko w górę
Stąd, moja droga
Możemy lecieć jedynie wzwyż
Powiedz mi, czego mamy się bać?
Możemy to zabrać ze sobą do nieba, minąć w locie księżyc i sunąć przez galaktykę
Dopóki jesteś ze mną
Szczerze mówiąc, z siłą naszej miłości
Nie możemy pójść nigdzie, tylko w górę
Kochanie, byliśmy pod ziemią
Teraz jesteśmy na powierzchni
Zrobimy to, dziewczyno
Obiecuję
Jeśli uwierzysz w miłość
I uwierzysz w nas
Że nie możemy pójść nigdzie, tylko w górę
Że nie możemy pójść nigdzie, tylko w górę
Stąd, moja droga
Kochanie, nie możemy pójść nigdzie, tylko w górę
Powiedz mi, czego mamy się obawiać?
Wznosimy się do nieba, przesuwając księżyc w galaktyce
Tak długo, jak jesteś ze mną kochanie
Szczerze, z siłą naszej miłości
Nie możemy pójść nigdzie, tylko w górę
Nigdzie, tylko w górę
Nigdzie, tylko w górę
Nigdzie, tylko w górę
Sophie oczywiście nie powstrzymywała łez. Podczas mojego występu wciąż na siebie patrzyliśmy. Co prawda, mieliśmy chyba mieszane uczucia, ale miałem tylko nadzieję, że zrozumie o co mi chodzi. Że naprawdę chcę jej pokazać świat, z każdej strony, której jeszcze nie poznała, że chcę iść przez życie z nią, bo tylko razem możemy wyjść na prostą i tylko razem potrafimy pokonywać wszystkie przeciwności losu.
- To by było na tyle jeśli chodzi o muzykę, ale chciałbym jeszcze oficjalnie naprostować kilka spraw i złożyć kilka obietnic. Lily, cieszę się, że tu jesteś, że mi pomogłaś. Obiecuję, że jeśli sama będziesz potrzebować pomocy, zrobię wszystko, byś tylko ją ode mnie otrzymała. Christian, nigdy nie zapominaj, że jesteś moim najlepszym przyjacielem, a obiecuję, że i ja już nigdy o tym nie zapomnę. Mamo, przepraszam, że po tylu latach poznałaś moją złą stronę, obiecuję, że postaram się ją schować na tyle głęboko, aby świat nie miał już szans jej ujrzeć. Scooter, przepraszam, że odrzuciłem szanse, które mi dałeś i których jeszcze nie zdążyłeś mi dać. Zrozumiałem, że dla Ciebie liczy się moje dobro i obiecuję, że jeśli mi na to pozwolisz, poprawię się. No i Sophie.. Tu, przy wszystkich mogę powiedzieć tylko, że to Ty jesteś dla mnie najważniejsza, a właściwie, jesteś jedyną kobietą, z którą chciałbym dzielić swój świat. Niby to ja miałem uczyć Cię życia, ale to Ty nauczyłaś czegoś mnie. Dziękuję Ci za wskazanie mi właściwej drogi i za pokazanie, czym jest prawdziwa miłość. Dzięki wszystkim za wysłuchanie, a teraz.. - zobaczyłem, że z oddali przygląda mi się Usher. Cholera. - Teraz mam kłopoty i muszę coś szybko zakończyć. - pomachałem widowni i szybko zbiegłem ze sceny. Wiedziałem, że rozmowa z nim mnie nie ominie i właściwie nie chciałem dłużej czekać.
- Co Ty narobiłeś?! - wrzasnął, kiedy tylko znalazł się dostatecznie blisko. - Z jakiej strony Ty się pokazałeś?!
- Musimy pogadać. - powiedziałem spokojnie.
- Oczywiście, że tak! Co Ty sobie w ogóle wyobrażasz?! Dałem Ci tyle możliwości.. - przerwałem mu gestem ręki.
- Woah, woah, Usher. - zaczekałem, aż się trochę uspokoi. - Nie sądzę, aby mój świat miał coś wspólnego z Twoim. To, co mi dawałeś, to po prostu nie jest dla mnie. - mężczyzna zacisnął zęby.
- Chciałeś być gwiazdą! - westchnąłem tylko.
- Nie do końca. Widzisz, tu chodzi o to, że Ty na siłę kreowałeś mnie na mega sławę. - podrapałem się po karku.
- Miałeś wszystko co chciałeś! - przetarłem twarz dłońmi.
- Chciałem spełniać marzenia, a nie stać się bezuczuciowym sukinsynem. Przykro mi, ale odchodzę. - powiedziałem na odchodne, uśmiechając się przepraszająco, po czym skierowałem się w stronę mojej mamy i Scootera.
- Wrócisz z podkulonym ogonem! - usłyszałem za sobą. Zaśmiałem się tylko. Zaraz po tym wpadłem w objęcia mojej mamy.
- Jestem z Ciebie dumna. - wyszeptała, głaskając mnie po plecach.
- Ja również, Justin. - na słowa Brauna, uśmiechnąłem się.
- Jak miło współpracować z kimś, kto nazywa mnie po imieniu. - miałem nadzieję, że zrozumie aluzję. Spojrzał na mnie podejrzliwie, a po chwili zaczął się śmiać.
- To prośba o drugą szansę? - spytał wesoło. Nieco zawstydzony, pokiwałem głową.
- Tak. Wybacz, że olałem Cię dla Ushera. Byłem nim strasznie zafascynowany i dopiero zrozumiałem, że wcale nie chcę skończyć tak jak on. - przez dłuższą chwilę, moja rodzicielka i Scooter tylko się we mnie wpatrywali. W końcu mama objęła mnie ramieniem, a Scooter poklepał mnie po plecach.
- Lepiej późno niż wcale. - powiedział tylko. - Myślę, że Chris Cię szuka. - odwróciłem się. Chłopak rzeczywiście kogoś wyglądał. Podszedłem do niego i od razu przybiliśmy sobie piątkę.
- Udało się! - krzyknąłem podekscytowany.
- Nie mogło być inaczej. - wyszczerzył się. - No wiesz, masz przy sobie zbyt dobrych ludzi, aby coś mogło pójść nie tak. - zaśmiałem się tylko.
- No pewnie. - na chwilę oboje zamilkliśmy. - Dziękuję Ci. Naprawdę. - powiedziałem z powagą. Christian tylko pokiwał głową.
- I co teraz? - zacisnąłem usta.
- Muszę znaleźć Kelly. Sophie zostawiłem sobie na sam koniec. - chłopak posłał mi dopingujący uśmiech i klepnął po przyjacielsku w ramię.
- Powodzenia, stary.
- Dzięki. - rzuciłem i odszedłem w kierunku mojej niby dziewczyny. Kiedy znalazłem się dostatecznie blisko, chciała mnie pocałować. Odepchnąłem ją. - Wiesz, po co przyszedłem, więc proszę, nie utrudniaj tego. Możemy pożegnać się w zgodzie? - dziewczyna spojrzała na mnie spod wachlarza nienaturalnie długich rzęs.
- Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że to koniec. - westchnąłem tylko.
- Słyszałaś, co mówiłem na scenie. W życiu już tak bywa, że niektórzy ludzie po prostu zwyczajnie do siebie nie pasują. - wytłumaczyłem.
- I masz na myśli nas? - upewniła się. Pokiwałem głową.
- Przepraszam, że mówię Ci to wprost dopiero teraz. - powiedziałem skruszony, widząc na jej twarzy smutek.
- Nie o to chodzi. - zaczerwieniła się.
- Więc o co? - spytałem, przyglądając się jej uważnie. Odwróciła wzrok. - Kelly?
- Nie jestem pewna, czy to może być koniec. - mruknęła, niewiele mi tym tłumacząc.
- Masz zamiar mi to wyjaśnić? Czy po prostu..
- Życzę Ci szczęścia z Sophie, a teraz przepraszam, ale zaraz mam samolot. Wiedziałam, że tak to się skończy. - uśmiechnęła się i pocałowała mnie w policzek. - Do widzenia, Bieber. - jakoś nie mogłem uwierzyć, że tak po prostu, bez większych zmagań, pozwoliła mi to zakończyć, ale miałem teraz coś ważniejszego na głowie. Miałem tylko nadzieję, że szybko znajdę..
- Gdzie ona idzie? - usłyszałem dźwięczny głos mojego anioła. O Boże. Odwróciłem się i zobaczyłem, że stoi naprzeciw mnie.
- Chyba wyjeżdża. - uśmiechnąłem się lekko.
- Tak nagle? - zdziwiła się brunetka.
- Tak. - przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy.
- I pozwolisz jej odejść? - pokiwałem tylko głową. - Dlaczego? Byłeś szczęśliwy. - jęknęła. Zaśmiałem się cicho.
- Nie, Sophie. Byłem ślepy. - moja twarz przybrała pełną powagę.
- To tak jak ja. - szepnęła dziewczyna, spuszczając wzrok. Kiedy chwyciłem ją za podbródek, zadrżała. Gdy tylko spojrzała mi w oczy, opuściłem rękę i posłałem jej pytające spojrzenie. - Bo wiesz.. Czasem człowiek nie zauważa, że prawdziwa miłość wychodzi mu naprzeciw. - moje serce zabiło mocniej.
- Tak.. Doskonale znam to uczucie. - mruknąłem.
- To dlaczego pozwoliłeś jej odejść? - spytała zawiedziona brunetka. Uśmiechnąłem się delikatnie.
- Wcale nie miałem na myśli Kelly. - Sophie uniosła brwi do góry.
- Nie rozumiem. Przecież zostawiłeś mnie dla niej, żeby móc z nią być. - westchnąłem tylko, przecierając twarz dłońmi.
- Nie. - spojrzałem w jej błyszczące oczy. - Zostawiłem Cię, bo chciałem żebyś była szczęśliwa. Mówią, że jeśli kogoś kochasz, nie myślisz o sobie. Uwierzyłem, że mnie nie chcesz i chociaż to bolało, postanowiłem dla Twojego dobra usunąć się z Twojej drogi. W końcu miłość jest zaprzeczeniem egoizmu. - na te słowa, w oczach Sophie pojawiły się łzy.
- Ja Cię naprawdę zraniłam, prawda? - przejęła się, zakrywając twarz dłońmi. Kiedy uniosła ręce do góry, jej bransoletki zsunęły się z nadgarstków, a moim oczom ukazały się sznyty. Mnóstwo sznyt.
- Oboje się raniliśmy. - poprawiłem, chwytając dziewczynę za rękę. Kiedy podążyła za moim wzrokiem, zamarła. Chciała wyrwać dłoń z mojego uścisku, ale jej na to nie pozwoliłem.
- Dlaczego znów ukarałaś siebie? - spytałem, przejeżdżając palcem po jej nadgarstku.
- Bo tak naprawdę to była moja wina. - powiedziała załamana. - Gdybym tylko była inna.. Taka, jaką byś chciał.. - zacisnąłem powieki. - Patrzyłam na te inne dziewczyny i było mi po prostu przykro. - załkała.
- Oh, sweetheart. Nie mogę pojąć tego, że ktoś taki jak Ty nie potrafi uwierzyć w siebie. - przecież jest idealna.
- A ja nie mogę pojąć tego, że z tych wszystkich usłyszanych przeze mnie słów, wziąłeś do siebie te będące największym absurdem. - jęknęła.
- Nigdy nie potrafiłem pojąć, że ktoś tak wspaniały jak Ty, chce być ze mną. - powiedziałem szczerze.
- To nie wszystko, Justin. Ja żyję dzięki Tobie. - na chwilę zamilkła. - No wiesz, siedziałam sama w tym pieprzonym, pustym domu i myślałam o Tobie, wylewając z siebie nasz wspólny ból. I wtedy Ty.. ta piosenka.. - zaczęła płakać głośniej. - Gdyby nie to, już nigdy byś mnie nie zobaczył. Znów mnie obroniłeś. - po tych słowach po prostu się we mnie wtuliła. - Dlaczego tyle mi dajesz, a ja nie mogę dać Ci nic? Nie chcę wciąż potrzebować Cię bardziej, niż Ty mnie. - głaskałem ją po plecach i pozwalałem wylewać łzy na moją nową koszulę. Jej słowa dawały mi do zrozumienia, że nie ma pojęcia w jakim stanie byłem, kiedy nie miałem jej blisko. Nie ma pojęcia jak bardzo cierpiałem. Kiedy już się uspokoiła, odsunąłem ją od siebie.
- Dajesz mi wszystko, czego potrzebuję. Dajesz mi siebie. - otarłem jej łzy.
- Ale obiecałam, że tego nie zrobię, a teraz musisz patrzeć na te okropne blizny. - jęknęła. - Znowu Cię zawiodłam. - jej oczy ponownie stały się mokre.
- Nienawidzę świadomości, że sprawiłaś sobie ból. Naprawdę nienawidzę, ale to nie oznacza, że Cię zostawię. - zapewniłem, wysilając się na uśmiech. Wiedziałem, że to ja ją zawiodłem. - Przejdziemy przez to razem. Zobaczysz, kiedyś pokochasz siebie, tak jak ja Cię kocham.. - na te słowa, dziewczyna uśmiechnęła się. - ..a wszystko co złe pozostanie tylko wspomnieniem. - tak bardzo tego chciałem.
- Tak bardzo Cię przepraszam. - wyszeptała. Nie chciałem, aby mnie przepraszała. Nie zasługiwałem na to.
- To wszystko? Bo ja..
- Nie. - przerwała mi. - Jesteś wyjątkowy. Żyję tylko wtedy, kiedy jestem blisko Ciebie i to nie jest tak, że z dnia na dzień Twoja obecność przestaje na mnie działać. Ja z każdym nowym dniem pragnę Cię coraz bardziej i nie jestem pewna, czy potrafię tak po prostu przestać. Mogłabym powiedzieć jeszcze mnóstwo rzeczy na temat tego, co do Ciebie czuję, ale wystarczy, że przypomnisz sobie to, co powiedziałam, zanim uwierzyłeś, że moje słowa są kłamstwem. - uśmiechnąłem się. Pamiętałem wszystko, co wtedy usłyszałem. Tyle pięknych słów od niej nie mogło tak po prostu uciec z mojej pamięci. - Jesteś moją jedyną nadzieją i chyba nawet całym moim światem. Od dawna tak jest i powinnam Ci to wszystko powiedzieć wprost wcześniej. Dużo wcześniej. I nawet chciałam, ale jak mogłam konkurować z idealną Kelly? - zaśmiałem się i pogłaskałem dziewczynę po policzku. Zbliżyłem się do niej i ucałowałem jej przymknięte powieki.
- Bardzo się pogubiłem, ale nigdy nie zapomniałem o tym, że jesteś najlepszą kobietą, jaką kiedykolwiek spotkałem. - wyszeptałem jej do ucha. - Jesteś moją najlepszą decyzją.
- Chcę żyć tylko dla Ciebie, Justin. Dajesz mi tyle niesamowitych uczuć. - szepnęła. - Zanim Cię poznałam, nawet nie wierzyłam w miłość. - odsunąłem się od niej na tyle, by móc spojrzeć w jej wilgotne oczy.
- Zanim Cię poznałem, nie wierzyłem w przeznaczenie. - złapałem ją za ręce. - Nie myliłaś się, Sophie. Jestem tylko biednym, znienawidzonym przez ludzi dzieciakiem, który chce spełniać marzenia otoczony gronem kochających go osób. Nie przez przypadek spotkałem jedyną dziewczynę, która to we mnie doceniła. I to właśnie ona czyni mnie szczęśliwym. Za żadną cenę nie chcę tego zmieniać. - Sophie uśmiechnęła się przez łzy.
- Zacznijmy od nowa. - poprosiła, przejeżdżając mi palcem po wargach. Na chwilę przymknąłem oczy.
- Zanim zapomnimy o wszystkich błędach i zaczniemy całą historię od początku..
- Tak? - spojrzała na mnie uważnie.
- Chciałbym spróbować czegoś jeszcze. - jak najdelikatniej ująłem jej policzki i przybliżyłem swoją twarz do jej twarzy. Dziewczyna znieruchomiała. Jeszcze przez chwilę, nie byłem pewny czy tego chce, ale kiedy przymknęła oczy i wplotła mi palce jednej ręki we włosy, zrobiłem to. Bardzo ostrożnie musnąłem jej usta, po czym na moment odsunąłem się od niej, aby zobaczyć jej reakcję. Uśmiechnęła się delikatnie i połączyła nas w dłuższym pocałunku. Już od pierwszej chwili pokochałem jej miękkie wargi. Jedną rękę przeniosłem na jej włosy, a drugą wciąż głaskałem ją po policzku. Dziewczyna powtarzała każdy mój gest. Nagle, świat po prostu zwariował. Nabrał pięknych barw i innego, całkiem nowego sensu. Nie myślałem już o tym ile wycierpieliśmy. Kiedy byliśmy tak blisko, zrozumiałem już, dlaczego musieliśmy tyle czekać. I wiecie co? Było warto. Nie miałem zbyt dużego porównania, ale mimo tego byłem pewien, że niczyje usta nigdy nie będą równały się z ciepłymi, delikatnymi wargami mojego anioła. Sophie jest jedyna, niepowtarzalna. Ona daje mi szczęście, jakiego nikt inny nie jest w stanie mi zaoferować. Właśnie teraz, wszystko inne mogłoby nie istnieć. Przycisnąłem ją mocniej do siebie i jak najostrożniej wsunąłem w jej usta koniuszek języka. Wyczułem, że dziewczyna uśmiechnęła się przez pocałunek, a jej wargi rozwarły się delikatnie. Poczułem jej ciepły oddech. Mruknąłem cicho. Moje całe ciało było przepełnione totalną euforią, jakiej jeszcze nigdy nie czułem. Nic nie mogło równać się z pocałunkiem z Sophie. Żadna seksowna Kelly czy nawet noc, spędzona z nią nie mogły się równać do tego. Nigdy nie myślałem, że jeden pocałunek będzie dla mnie tak wiele znaczył. Co prawda, nasze usta już kiedyś się zetknęły, ale to było nic w porównaniu do tego, co się teraz ze mną działo. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że pojawiliśmy się na swej drodze, by uczynić się najszczęśliwszymi ludźmi na świecie. I tym szczęściem, które właśnie otrzymywałem, mógłbym teraz obdarować co najmniej pół świata. Wypełniony radością, nie mogłem powstrzymać się od wydania z siebie cichego chichotu. I pomimo tego, że przerwałem tym najprzyjemniejszą czynność, jaką do tej pory wykonywałem, nie mogłem niczego żałować.
- Z czego się śmiejesz? - wymruczała brunetka, otwierając oczy.
- Już wiem, dlaczego musieliśmy tyle czekać. - jęknąłem zdyszany, okazując jej swoje zadowolenie. - Po prostu jestem szczęśliwy. - zapewniłem ją cicho.
- Wiesz co? - spytała z powagą. - Ja jednak nie chcę zaczynać od nowa. - cholera. Jakim cudem znów wszystko zniszczyłem? Spojrzałem na nią z przerażeniem.
- Sophie, ja.. - przyłożyła mi palec do ust.
- Teraz wszystko jest idealnie. - powiedziała, obdarzając mnie swoim najpiękniejszym uśmiechem. Odetchnąłem z ulgą i przytuliłem ją mocno, znów się śmiejąc.
- I niech tak zostanie. - szepnąłem, całując jej włosy. (cdn...)
---------------------------------------
- KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ. CZĘŚĆ DRUGĄ ZACZNĘ PO EGZAMINACH GIM. :)
- PÓKI CO, ZAPRASZAM WAS NA MOJE NOWE OPOWIADANIE. FABUŁA WYMYŚLONA NA SZYBKO, TAK, ABY TYLKO NIE PRZERYWAĆ W CAŁOŚCI PISANIA. MOŻE AKURAT KTOŚ Z WAS BĘDZIE CHĘTNY DO CZYTANIA :) JEŚLI TAK, ZAPRASZAM NA CLOSE-STRANGERS
- Przykro mi, że pomimo tylu wyświetleń, prawie nikt nie komentuje.
- Przykro mi, że pomimo tylu wyświetleń, prawie nikt nie komentuje.
- Dziękuję bardzo wszystkim czytelnikom, ponieważ jeśli chodzi o pisanie, to Wy jesteście dla mnie najważniejsi :) no i #MUCHLOVE :*
cieszę się, że jest happy end :) Co do rozdziału to po prostu brak mi słów. Moim zdaniem masz naprwadę ogromny talent do pisania. I chciałabym, abyś poinformowała mnie o nowym rozdziale <3 mój tt:
OdpowiedzUsuń@___swaggie___
Czyli jesteś w trzeciej klasie? Nie wiem, jak wytrzymam tyle bez Sophie i Justina. Jakoś pewnie będę musiała, ale ogólnie rzecz biorąc, jest mi trochę smutno. Ponad tydzień nic nie dodałaś a teraz jeszcze czekanie do 5 kwietnia, ygh! Opłaca się wchodzić codziennie po pięć razy i sprawdzać czy coś dodałaś. Rozdział genialny, ale czemu tak krótki? :< Wreszcie są razem, należy im się. Skoro tak Cię komentarze smucą to postanowiłam, że po kolejnej dlugiej przerwie się wysilę i coś skrobne, żeby Ci chociaż troszkę humor polepszyć mam nadzieję :) czekam na drugą część i mam nadzieję następne. Myślałaś może o napisaniu książki? Radziłabym! Nie mogę się doczekać, co dalej będzie się z nimi działo. I 'wracając' do ostatniego rozdziału, rozmowa Sophie z 'Justinem' z jej głowy i akcja z żyletką? Genialna! Czekam na wielki powrót, muchlove <3
OdpowiedzUsuńPowiem tak. Dobrze wiesz, że kocham tą historię. Kocham tego głupka Justina i zagubioną Sop. Cieszę się całym sercem, że się ułożyło. Wiem jednak, że Kelly suka coś namiesza.. Czuję to -.- Twoje pisanie w porównaniu do mojego to poezja. Czytając ten rozdział zrozumiałam, że moje historie są do bani. Na serio. Nie wytrzymam tak długo bez NN, no ale ja swoje też zawiesiłam.. Kocham Cię wiesz to i tych debili z historii też. Odczuwam to co tu piszesz trochę inaczej chyba dlatego, że wiem o Tobie trochę. Przez Ciebie mam czasami kompleksy pisarskie. Wiedźmo TY! KOCHAM.CZEKAM NA NN. <3 :)
OdpowiedzUsuńBoże . . To było boskie . . Jak sie ciesze ze sie pogodzili . Ale to z Kelly jest dosc podejrzane . . Nie mow ze jest w ciazy . . ; ( Jeszcze raz : TO JEST BOSKIE . ! Czekam na 2 czesc . ; *
OdpowiedzUsuńomgggg!!!! nareszcie jest wszystko dobrze!:D znaczy... prawie wszystko. Słowa Kelly "- Nie jestem pewna, czy to może być koniec. - mruknęła, niewiele mi tym tłumacząc." dały mi wiele do myślenia... zapewne jest w ciąży... UPS SPOILER HAHAHAHA przepraszam xd nie mogłam się powstrzymać. lol. a tak na serio. czytając początki tego opowiadania kilka lat temu jeszcze na onecie, ani przez sekundę nie pomyślałam, że to wszystko tak się potoczy. naprawdę. jestem mile zaskoczona no i przede wszystkim pod wrażeniem! Wiem, że brak komentarzy może lekko dołować, sama przez to przechodzę, ale to nie znaczy, że ludzie nie czytają bloga!:) Ja jestem z Tobą już od kilku lat, dobrze o tym wiesz, tyle że po prostu nie komentuję. powody są różne, ale tu nie o to mi chodzi. mam na myśli to, że pomimo, że czasem nie masz "materialnego" dowodu na to, że ktoś to czyta, zawsze taka osoba się znajdzie. (ja wcale nie mam na myśli siebie, gdzież tam. pfff... no co ty.) Czytam każdy Twój rozdział nawet jeśli nie komentuję. Przepraszam, jeśli to Cię jakkolwiek "rani", ale czasem nie mam na to wpływu. Co do nowego bloga... musisz mi wybaczyć, ale czytać niestety go nie będę. na swoim blogu mam informację, że nie czytam blogów o 1D, a zdążyłam zauważyć, że głównym bohaterem jest Niall. Naprawdę przepraszam. Ale za to czekam z niecierpliwością na drugą część tej historii, bo naprawdę ją pokochałam!:) Buziaki:*:*:*:* [@justnatalieee] [random-way.blogspot.com]
OdpowiedzUsuńps:przepraszam za ten długi, ale bezsensowny komentarz:*:*
Wspaniale, wspaniale, wspaniale. Nie mówię tu tylko o tym rozdziale, ale i o każdym poprzednim. wWspaniale piszesz. A jeszcze, niestety kończąc te komplementy, muszę zwrócić się do tego rozdziału. Błagam, niech ta Kelly nie będzie w ciąży. Tzn. niech sobie będzie, ale nie z tym Justinkiem. Niech najpierw mówi że to z nim i inne, a potem niech się okaże że to nie z nim itp. może być byle co, żeby tylko nie z nim. Jeśli nadejdzie taka potrzeba to nawet mogę do ciebie przyjechać i cię błagać o to na kolanach :o A tak poza tym, to tak milutko się robi na serduszku, jak czytam końcówkę tego rozdziału, wszystkie uczucia Justina (nawet nie potrzebne tu jest pisanie o uczuciach Sophie, bo na 100 pro mogłabyś użyć tych samych słów). I mimo iż cię nie znam to i tak cię uwielbiam *-* Wiem że głupi komentarz i w ogóle, ale ja potrzebowałam go napisać... I nie przejmuj się tym, że ludzie nie komentują bloga. Wiem, że to czasem jest dołujące, ale nigdy nie przestawaj pisać, bo mogę ci powiedzieć z ręką na sercu, że robisz to WSPANIALE (kolejny raz używam tego słowa, ale tylko ono chyba po części wszystko opisuje, i tak nie wystarczająco, ale zawsze jakoś), ja też nie często komentowałam twojego bloga lecz zawsze byłam z tobą, musisz to wiedzieć. Ale od teraz będę komentować każdy twój nowy rozdział, obiecuję. Dobra, już skończę ten komentarz, bo zaraz zajmie całą stronę, przepraszam. JESTEŚ WSPANIAŁA!!!
OdpowiedzUsuńJejku to niesamowite. Wierzyłam w skrycie, że będą razem. W końcu się udało. Przepraszam, że teraz komentuje, ale wcześniej nie miałam czasu. Mam nadzieję, że druga część będzie równie tak dobrze napisana jak ta. Jestem ciekawa co jeszcze wymyślisz. Jestem zachwycona tym rozdziałem, bardzo będę tęsknić za twoimi rozdziałami, lecz wrócisz i to mi poprawia humor. Cóż nie wiem co tu napisać, ale jesteś genialną pisarką i mam nadzieję, że twój drugi blog jest również interesujący, dlatego lecę czytać bloga o Niallu ;D
OdpowiedzUsuńOmg! W koncu! Jakiebto bylo pieeeekne *.* kocham tobjak nagle stal sie takim bad boyem i wgl. Kocham ciebie i twoje opowiadanie, a wiesz czym moge to potwierdzic? Moim przyszlym rachunkien za telefon ;P hahhahah jestem terazvw czechach a specjalni dla ciebie czytam! XD powiedom mnie ;* @Alice1SS i mam prosbr. Jesli lubisz 1D to weszlabym na moje ipowiadanie? Jestem ciekawa twojej opinii, miloby dostac id kogos kto sir zna na fachu xd hahahha xd onedirectioniandrea.blogspot.com
OdpowiedzUsuńBoski blog normalnie plakalam przy nim i sie wkurzylam na niego ale wszystko teraz jest ok cieszę sie czekam na nn informuj mnie na twitterze @maja378
OdpowiedzUsuńdlaczego ja zawsze zaczynam czytać najlepsze blogi jak się kończą.? -.- jestem ciekawa które to jest prawo ironii losu z kolei xd to było niesamowite. Były momenty że płakałam, ale nie zabrakło również takich,w których mimowolonie się uśmiechałam. Dziękuje. Chciałabym żebyś mnie poinformowała na gg: 19996251 lub TT: @NataG101
OdpowiedzUsuńJejuuu, czytając tego bloga płakałam i śmiałam się, czasami byłam wręcz zdziwiona reakcją Justina. Ale dobrze, że się tak ułożyło. Czekam na 2 część świetnego bloga. ;)
OdpowiedzUsuńTwój blog jest po prostu cudowny. Czytałam go od pierwszego rozdziału i bardzo dobrze piszesz. ;) Oby tak dalej.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za spam.
Nikt nie mógł przewidzieć co ją spotkało. Z pozoru piękna istota o cudownych oczach niczym anioł. Jednak coś stało na przeszkodzie by promieniała radością. Minęło dokładnie pół roku od koszmaru jakie zgotowało jej życie. Tyle czasu zdołało upłynąć, że potrafiła przyzwyczaić się do swojego zdrowia. [...]
http://felt-this-way.blogspot.com/
Zostałaś nominowana do Liebster Award :) http://too-young-for-eternity.blogspot.com/2013/04/liebster-award.html
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na część drugą! Po części Ty zainspirowałaś mnie do założenia bloga, na którego też Cię zapraszam.. ;)through-the-sorrow.blogspot.com. Kocham sposób w jaki piszesz!<3
OdpowiedzUsuńWow.!.....!
OdpowiedzUsuńSzkoda że już skończyłaś , ale jest pocieszenie że zaczynasz część drugą.
Nie mogę się jej doczekać.
Zapraszam do mnie , niedługo pierwszy rozdział.
http://people-have-the-right-to-love.blogspot.com/