piątek, 14 czerwca 2013

CZ. II - 3 # Pieprzone dwie strony sytuacji.

Kiedy wyszedłem z pokoju, Sophie otwierała już drzwi, aby wybiec z mojego domu. Oczywiście zaraz znalazłem się obok niej.
- Zaczekaj. - chwyciłem jej dłoń. Dziewczyna zatrzymała się, jednak wciąż wpatrywała się w dal. - Spójrz na mnie. - poprosiłem. Kiedy już patrzyła w moje oczy, złapałem ją za policzki. Byłem zawiedziony, kiedy brunetka zdjęła moje ręce z jej twarzy, ale gdy się we mnie wtuliła, poczułem natychmiastową ulgę.
- Przepraszam. - szepnęła w mój tors. Odsunąłem ją od siebie na tyle, by móc na nią spojrzeć.
- Za co? - zdziwiłem się.
- Za to, że tak po prostu wyszłam. - uśmiechnąłem się delikatnie.
- Nie mam Ci tego za złe. - zapewniłem. Szczerze mówiąc, wcale się jej nie dziwiłem. Ja na jej miejscu zareagowałbym pewnie tak samo. - Ale jeśli naprawdę chcesz już iść.. - dziewczyna pokiwała tylko głową.
- Jestem zmęczona, Ty pewnie też. - może i miała rację, że powinniśmy odpocząć.
- Twoi rodzice są w domu? - zapytałem, głaszcząc jej policzek.
- Tak. - odpowiedziała prosto, a kąciki jej ust uniosły się ku górze. Tak bardzo lubi, kiedy się o nią troszczę. Ta odpowiedź była zadowalająca, ale i tak wolałbym mieć mojego anioła przy sobie. Wiedziałem też jednak, że powinienem dać dziewczynie trochę czasu, aby mogła ochłonąć.
- Wiesz, że i tak będziemy musieli o tym porozmawiać. - Sophie westchnęła cicho, po czym spuściła wzrok w dół.
- Tak, wiem. Tylko muszę wszystko przemyśleć na spokojnie. Nie chcę prowadzić rozmowy na ten temat teraz, bo wiem, że to mogłoby się źle skończyć. - wyjaśniła. To bardzo rozsądne, że nie chce podejmować konwersacji o moim wyjeździe pod wpływem emocji.
- Rozumiem. - złapałem ją za rękę i ruszyliśmy w stronę jej domu. Pod drzwiami ucałowałem dziewczynę w policzek, a kiedy już chciałem odejść, nagle poczułem jej usta na swoich. Nie opierałem się, za to przycisnąłem ją mocniej do siebie. Mruknąłem z zadowolenia i wplotłem palce jednej ręki w jej włosy, a Sophie powtórzyła mój ruch na mnie. Kiedy już się od siebie oderwaliśmy, brunetka szybko otworzyła drzwi swojej willi, jakby chciała ode mnie uciec. - Sweetheart. - odwróciła się, posyłając mi pytające spojrzenie. - Nie każ mi tęsknić zbyt długo. - dziewczyna posłała mi smutny uśmiech i zniknęła we wnętrzu domu. Jeszcze chwilę stałem pod jej drzwiami, właściwie sam nie wiem po co. Nie lubiłem, kiedy Sophie była taka smutna. To, że nie powiedziała nawet nic na pożegnanie, upewniło mnie tylko w przekonaniu, że jest jej cholernie przykro. A działało to w ten sposób, że i ja w mgnieniu oka stałem się nieszczęśliwy. Po kilku minutach skierowałem się w stronę mojego domu. Szedłem powoli, bez Sophie i tak dzień minie mi mało przyjemnie. Chyba czas zacząć się przyzwyczajać..

Przewracałem się z boku na bok, nie mogąc przestać myśleć o moim aniele. Czy śpi spokojnie? A może poświęca tą noc na głębokie przemyślenia? Jeśli tak, to do czego one doprowadzą? Jest zła? Płacze? Usiadłem na łóżku i przetarłem twarz dłońmi. Za oknem było ciemno, co oznaczało środek nocy. Nie spoglądając na zegarek wyszedłem z pokoju, kierując się do kuchni. W pomieszczeniu panowała ciemność. Chwyciłem karton soku pomarańczowego, a kiedy chciałem wyjąć z szafki jedną ze szklanek, druga niefortunnie upadła na podłogę, robiąc przy tym mnóstwo hałasu.
- Cholera. - zakląłem. Nagle coś mnie oślepiło. Okazało się, że moja mama zapaliła światło. - Obudziłem Cię? - zapytałem zmartwiony. Zignorowała moje pytanie.
- Co tu się stało? - zdążyłem już wyrzucić kilka kawałków rozbitego naczynia do kosza.
- Nic takiego. - mruknąłem. Mama podeszła do mnie i uklęknęła obok, zbierając mniejsze odłamki szkła. - Zostaw, skaleczysz się. - jeszcze tego brakowało. Moja rodzicielka posłała mi tylko blady uśmiech. Po chwili siedzieliśmy już razem przy stole.
- Wszystko w porządku? - zapytała po dłuższej chwili.
- Zgadnij. - burknąłem, wywracając oczami.
- Chodzi o Sophie? - nie musiałem potwierdzać. Chyba nie trudno było się domyślić.
- Jeśli już naprawdę musieliście mi powiedzieć, że możemy się wyprowadzić, mogliście to zrobić delikatniej. - mruknąłem niechętnie, spuszczając wzrok w dół. Usłyszałem ciche westchnięcie.
- Wiesz, że i tak musiałbyś jej powiedzieć, a ja wiem, że byłoby to dla Ciebie trudne. - jeżeli chodzi o to pierwsze, to oczywiste, że ma rację, ale co do drugiego, teraz sytuacja jest chyba jeszcze trudniejsza.
- Wiesz, wiadomość o możliwości mojego wyjazdu ucieszyła mnie, ale co z tego, kiedy ją dobiła? - na twarzy mamy zauważyłem zmieszanie.
- Jest aż tak źle? - zapytała, chyba z nadzieją, że moja odpowiedź będzie przecząca. Jednak ja tylko pokiwałem głową.
- Nawet nie poruszyliśmy tego tematu sam na sam, a już jest cholernie smutna. - czy to oznacza, że później będzie tylko gorzej?
- Przykro mi, kochanie, ale Sophie to dobra dziewczyna. Zobaczysz, że zrozumie. - posłałem mamie pytające spojrzenie, chyba nie do końca wiedziałem o co jej chodzi.
- Co zrozumie? Że coś, co ją boli, mnie cieszy? Przecież to nie tak ma być. - jęknąłem, chowając twarz w dłoniach.
- Ona chce tylko Twojego szczęścia. Nie będzie robić problemów z Twojego wyjazdu. - cholera.
- Przecież właśnie tego się obawiam, że nie powie mi, co tak naprawdę o tym myśli, bo nie będzie chciała mi stawać na drodze. - wyjaśniłem, już trochę zmęczony całą tą rozmową.
- Nie chcesz żeby Ci stawała na drodze. - szepnęła moja rodzicielka. Otworzyłem szerzej oczy i usta. Miałem wrażenie, że wcale nie przejmuje się szczęściem Sophie i że tak naprawdę widzi w tym wszystkim tylko swoje własne dobro. Wziąłem głęboki wdech, próbując się uspokoić. - Nie możesz tak po prostu zrezygnować z tego, co dla Ciebie odpowiednie, tylko dlatego, że komuś to nie pasuje. - przez chwilę nie mogłem wydusić z siebie słowa. Mama doskonale wie, jak ważna jest dla mnie Sophie, więc dlaczego mówi takie rzeczy?
- Nie poznaję Cię. - wykrztusiłem w końcu. - Ja po prostu nie mogę jej zawieść. - dodałem ciszej, wpatrując się tępo w blat stołu.
- Ona Cię kocha. Nie zawiedziesz jej swoim szczęściem. - swoim szczęściem? Jeśli wyjadę ze świadomością, że mój anioł będzie spędzał całe dnie na zwijaniu się w kłębek, co zrobię sam ze sobą? Moje życie, zanim poznałem Sophie, było porażką. Kiedy się spotkaliśmy, zaznałem tego, czego wciąż pragnąłem. I co, mam to tak po prostu zostawić, aby wrócić do miejsca, w którym jej nie ma? To byłoby okrutne nie tylko dla niej, ale i dla mnie. - Wspominałeś jej, że naprawdę chcesz tam wrócić? Powinna wiedzieć. - pieprzone dwie strony sytuacji. Z jednej najważniejsza osoba w moim życiu, z drugiej tęsknota za najważniejszym miejscem. Przeczesałem włosy palcami, miałem ochotę zacząć krzyczeć.
- Może dla dobra naszego związku powinienem ją okłamać i powiedzieć, że nie chcę opuszczać Los Angeles. - burknąłem sam do siebie.
- Czy kłamstwo ma szansę wyjść w jakikolwiek sposób na dobre?- cholera, dlaczego matki zawsze muszą się we wszystko wtrącać? Tak, to dobrze, że chce mi doradzić, ale obecnie powinna się powstrzymać, bo to tylko miesza mi w głowie.
- Jej szczęście jest moim. - upierałem się, ale wiedziałem już, że moja rodzicielka ma dużo racji.
- Jeżeli oboje będziecie wciąż patrzeć na to w ten sposób, żadne z Was nigdy nie będzie zadowolone. - mama wstała od stołu i uśmiechnęła się delikatnie, po czym pocałowała mnie w głowę. Chciałem burknąć pod nosem żeby przestała się wymądrzać, ale ostatecznie zacisnąłem usta w wąską linię. Chyba znów ma rację.

Siedzieliśmy na moim łóżku i od dłuższego czasu wpatrywaliśmy się w swoje oczy. Oboje wiedzieliśmy, jaki temat musimy poruszyć i oboje bardzo się baliśmy.
- Po prostu powiedz mi, co o tym wszystkim myślisz. - poprosiłem w końcu, łapiąc ją za rękę.
- Cóż.. - zająknęła się dziewczyna. - Myślę, że kanadyjskie nastolatki zasługują na to, by ich bożyszcze było blisko. - powiedziała z uśmiechem. Uniosłem brwi do góry, po czym zatknąłem kosmyk jej włosów za ucho. Oboje wiedzieliśmy, że uniknęła odpowiedzi.
- A co Ty na to, że gdyby one miały mnie blisko, byłbym daleko od Ciebie? - Sophie nie odpowiedziała. Kiedy odwróciła wzrok, położyłem się na łóżku, przyciągając ją do siebie. Dziewczyna, wpatrując się w moje oczy, położyła dłoń na moim policzku.
- Poproszę o następne pytanie. - przygryzła dolną wargę. Minę miała, jakby już przygotowywała w głowie odpowiedzi.
- No dobrze. - westchnąłem, drapiąc się po głowie. - Co z tym, że muszę Cię opuścić? - w sumie, pytanie przecież jest inne. - usłyszałem westchnięcie, a przez twarz mojego anioła przebiegł cień smutku. Jednak Sophie starała się go zamaskować, unosząc kąciki ust ku górze.
- Po prostu się na to zgodzę. - szepnęła w końcu. Jak widać, najprostsze odpowiedzi ranią najbardziej.
- Dlaczego? - spytałem załamany. Miałem wrażenie, że w oczach brunetki pojawiły się łzy.
- Bo wiem, że bardzo tęsknisz za Kanadą. - powiedziała cicho, głaszcząc mnie po włosach. Przymknąłem oczy, usiłując nie przywoływać do siebie obrazów dzieciństwa. Nie chciałem, aby teraz przychodziły. Właściwie, słowa Sophie trochę mnie zdziwiły.
- Przecież nigdy o tym nie rozmawialiśmy. - wyjąkałem. Brunetka na chwilę zacisnęła usta w wąską linię i wpatrując się w mój tors, wzięła głęboki wdech.
- Słyszałam jak rozmawiałeś z mamą. - jej głos był cichy, jakby ją to bolało, ale i spłoszony, jakby wstydziła się tego, że podsłuchiwała.
- Ja.. - zaciąłem się. Nie wiedziałem co odpowiedzieć. Nie mogłem zaprzeczyć, ale czy mogłem po prostu powiedzieć, że chcę to wszystko zostawić i wyjechać? - Brakuje mi Kanady, ale.. - znów zamilkłem. Nawet przed sobą nie umiałem się wytłumaczyć.
- Powiesz mi teraz, że nie wyjedziesz, bo nie chcesz mnie zostawić? - prychnęła cicho dziewczyna. No tak, zazwyczaj właśnie tak się mówi. Postanowiłem jednak nie owijać w bawełnę.
- Chciałbym Ci to powiedzieć, ale chcę też być z Tobą szczery. - dziewczyna tylko na mnie patrzyła. Wiedzieliśmy już chyba wszystko. Mój wyjazd był prawie pewny, a ona nie chciała pokazać, jak bardzo ją to boli. Kiedy tak wpatrywałem się w jej oczy, zastanawiałem się, co zrobiłbym bez ich bystrego błysku? Cholera, nawet nie chcę myśleć, jak bym się czuł, gdyby to Sophie powiedziała mi, że musi opuścić Los Angeles i mnie zostawić. Zacisnąłem usta.
- Nie smuć się. - poprosiła brunetka. Jakim cudem to ona mnie pociesza? To popieprzone, ale dzięki takim chwilom wiem, że nie potrafiłbym bez niej funkcjonować. Chcę żeby to ona się o mnie martwiła, chcę codziennie budzić się obok niej i móc dotykać jej pięknej twarzy. Chcę, aby sprawiała, że jestem szczęśliwy i chcę dawać to samo jej.
- Jedź ze mną. - pchnąłem ją lekko, aby położyła się na plecach, po czym nachyliłem się nad nią i połączyłem nasze usta w pocałunku, którego nie przerwałem, dopóki nie zabrakło nam obojgu oddechu.
- Co? - wysapała dziewczyna, kładąc mi dłonie na policzkach.
- Jedź ze mną. - powtórzyłem, wplatając palce w jej włosy. Nie wytrzymałem i ponownie złożyłem na jej ustach pocałunek. Tym razem mój ruch był delikatniejszy. Cholera, tak bardzo potrzebuję jej ust, tak bardzo potrzebuję jej ciała, blisko mojego.
- Naprawdę tego chcesz? - zapytała, kiedy przeniosłem wargi na jej szyję. Uniosłem wzrok do góry.
- Co za głupie pytanie.  - szepnąłem, jeżdżąc kciukiem po miękkiej skórze na jej twarzy. Sophie uśmiechnęła się, jednak ten uśmiech nie sięgnął jej oczu. Chciała mnie odepchnąć, ale jej na to nie pozwoliłem.
- Nie mogę. - mruknęła smutno, patrząc mi w oczy. Coś ścisnęło mój żołądek.
- Dlaczego? - zapytałem zawiedziony.
- Wiesz, że będę miała egzaminy. - wszystkie moje plany legły w gruzach. Przełknąłem nerwowo ścinę.
- Przyjedziesz po egzaminach. - pogłaskałem ją po policzku, starając się, aby moje słowa brzmiały tak, jakbym naprawdę nie widział w tym wszystkim problemu. Miałem nadzieję, że mój entuzjazm udzieli się dziewczynie.

Po skończonym prysznicu skierowałem się do mojego pokoju. Kiedy już otworzyłem drzwi i chciałem radośnie powitać Sophie, zobaczyłem, że siedzi skulona na łóżku i właśnie odsunęła od siebie laptopa.
- Sweetheart. - szepnąłem tylko, kiedy zauważyłem, że dziewczyna zalewa się łzami. Szybko do niej podbiegłem i pozwoliłem jej się we mnie wtulić.

7 komentarzy:

  1. rozdział jest wspaniały! Szkoda mi Sophie jak i Justina. Ale mam nadzieje, że nie będą musieli się rozstać. Czekam na nn i życzę Ci weny :*
    @_takeyou_

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieje ze sie nie rozstaną czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękny rozdział,mnóstwo emocji, mnóstwo smutku, miłości! Świetnie piszesz, coraz bardziej mi się to wszystko podoba. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajny rozdział ale smutny :(

    @ameneris

    OdpowiedzUsuń
  5. O.o co się stało Sophie ? dlaczego płacze? Niech ona jedzie z Justinem do Kanady po tych egzaminach. Proszę xD.. albo niech Justin zostanie w Los Angeles, ale to chyba nie wchodzi w grę. Gdy doczytałam końcówkę, przyszła mi na myśl pewna sytuacja, może pomysł... że rodzice Sophie mają wypadek czy coś. Ale mam nadzieję, że szybkciutko dodasz rozdział bo nie mogę się doczekać co dalej będzie. A no i wcale ta 2 część nie jest nuda, bo jest ciekawa tak jak pierwsza część i mam nadzieję, że wszystko się ułoży w życiu głównych bohaterów..
    Jak pisałam ci na gg masz cudowny sposób pisania. Nie kręcisz i przedstawiasz realne uczucia, tak jakbyś była na miejscu tych bohaterów... jejku to niesamowite. Nie zasługujesz na krytykę, masz mnóstwo pomysłów a po za tym to nie ryzygnujesz z pisania. Podziwiam cię dziewczyno :D Dziękuję, że dalej prowadzisz te dwa wspaniałe blogi ;D Dziękuję ;*
    Ooo ale się rozpisałam ;P

    OdpowiedzUsuń
  6. mhtfkc,xhg *.* baaardzo cię lubię <3 następnym razem poproszę o bardziej pozytywny rozdział, jeśli mogę ^^ cieszę się że nareszcie dodałaś ;) do NN :***

    OdpowiedzUsuń
  7. -Rozdział jest jak zwykle ŚWIETNY!!! Już nie mogę doczekać się nowego rozdziału ♥♥♥ Uzależniam się♥ Błagam dodaj jak najszybciej NN♥♥♥
    ~~~
    A jakbyś mogła wpadłabyś do mnie :
    http://doyoulovemejustin.blogspot.com
    http://dangerous-meen.blogspot.com
    http://friendship-or-love-or-something-more.blogspot.com : i tak wiem że nikt nie wejdzie.

    OdpowiedzUsuń