poniedziałek, 17 czerwca 2013

CZ. II - 4 # Wszyscy mnie nienawidzą.

Przez długi czas pozwalałem jej moczyć mój t-shirt rzewnymi łzami, ale w końcu nie wytrzymałem i odsunąłem ją od siebie, by móc spojrzeć na jej twarz.
- Co się stało? - zapytałem, odgarniając niesforne kosmyki jej długich włosów.
- Nienawidzą mnie. - wyjąkała, znów się nimi zasłaniając.
- Co? - nie rozumiałem. Dziewczyna nie odpowiedziała, więc przytuliłem ją i głaszcząc po plecach, czekałem, aż się uspokoi. Po kilku minutach, kiedy mój wzrok zatrzymał się na laptopie, wypuściłem Sophie z objęć.
- Zostaw. - usłyszałem słaby, anielski głos. Posłałem dziewczynie pytające spojrzenie.
- Nie mogę sprawdzić, co robiłaś, zanim przyszedłem? - zdziwiłem się. Czyżby miała przede mną jakieś tajemnice? Przecież zawsze była taka ufna.
- Nie chcę żebyś się niepotrzebnie denerwował. - niepotrzebnie? Stan, w którym się właśnie znajdowała, nie wskazywał na to, aby stało się coś bez znaczenia, wręcz przeciwnie, moja ukochana była wręcz załamana. Wyciągnąłem ręce po laptopa, ale zabrała mi go sprzed nosa.
- Co Ty wyprawiasz? - zirytowałem się. Brunetka pokręciła tylko głową. Uniosłem brwi do góry. - Chyba mam prawo wiedzieć, co jest grane? - jeszcze raz wyciągnąłem dłonie, aby zabrać z jej rąk sprzęt, ale oplotła go swoimi wątłymi ramionami. - Sophie, daj mi Go. - poprosiłem spokojnym głosem.
- Nie. - burknęła. W moje spojrzenie włożyłem teraz tyle jadu, ile tylko zdołałem z siebie wykrzesać.
- Powiedz chociaż, co się stało. - westchnąłem zrezygnowany. Tyle chyba powinno wystarczyć, abym mógł ocenić sytuację.
- To nieważne. - brunetka wysiliła się na blady uśmiech, a we mnie aż się zagotowało.
- Kiedy poszedłem do łazienki, wszystko było w porządku. Potem wchodzę do pokoju i widzę jak zalewasz się łzami. - syknąłem. - Serce mi się kraje, gdy widzę Cię w takim stanie, a Ty mówisz, że to nieważne?! - kiedy złapałem ją za ramiona, byłem już totalnie wzburzony. - Jak mam Ci pomóc, kiedy nawet nie chcesz mi powiedzieć co się stało?! - potrząsnąłem nią, a jej oczy zrobiły się wilgotne.
- Dlaczego na mnie krzyczysz? - wziąłem głęboki wdech i opuściłem ręce.
- Bo mnie denerwujesz! - miałem nadzieję, że uda mi się to powiedzieć nieco spokojniej.
- Co, Ty też mnie nienawidzisz?! - teraz to ona podniosła głos, a z jej oczu wypłynęło mnóstwo łez. Tylko skąd te pytanie?
- Oczywiście, że nie. - odparłem, marszcząc brwi. Chciałem pogłaskać ją po policzku, ale się ode mnie odsunęła. - Skąd Ci to w ogóle przyszło do głowy? - patrząc na dziewczynę, momentalnie się uspokoiłem. Nie chciałem jej znów ranić.
- Stąd, że przecież wszyscy mnie nienawidzą! - jej głos był pełen rozpaczy.
- Sophie, ja.. - dziewczyna wstała.
- Udław się tym pieprzonym laptopem! - wrzasnęła, po czym wybiegła z mojego pokoju. Jeszcze przez chwilę siedziałem w bezruchu, przerażony jej napadem wściekłości. W końcu włączyłem sprzęt, którego ekran pokazał mi profil na twitterowym koncie Sophie, a dokładniej, wiadomości skierowane do niej. Czytając je, otwierałem szeroko usta. Byłem w szoku. Ludzie pisali, że jej nie cierpią, jedni twierdzili, że na mnie nie zasługuje, inni, że jest ze mną tylko dla pieniędzy, następni, że szuka rozgłosu.
"Jesteś zwykłą szmatą. Usiłujesz na siłę zrobić z siebie ofiarę."
"Nie wierzę, że dał Ci się tak łatwo omotać. Niedługo sam zobaczy, że jesteś fałszywą dziwką."
"To nie do zniesienia, że tak cudowny chłopak umawia się z taką zdzirą jak Ty."
To tylko niektóre ze skierowanych do niej tekstów. Cholera, niektórzy nawet życzyli jej śmierci. Jakim cudem doszło do czegoś takiego? Oczywiście, wiedziałem, że moja sława będzie miała złe strony, ale nie spodziewałem się, że Sophie będzie musiała przechodzić przeze mnie przez szmat wyzwisk i gróźb. Dziewczyny pisały, że ją znajdą i źle skończy, a nawet, że ją zabiją. Do tego te wszystkie wyzwiska. Poczułem, że moje serce niemalże pęka, a w oczach pojawiają się łzy wściekłości. Miałem ochotę zniszczyć wszystkich tych ludzi, którzy zranili mojego anioła, a nawet cofnąć się w czasie do momentu, kiedy nikt nic o mnie nie wiedział. Wolałbym sam znów przechodzić przez nienawiść ze strony innych niż mieć świadomość, że Sophie cierpi przeze mnie. Tak, to moja wina. Gdybym nie był gwiazdą, nikt nie czepiałby się naszego związku, nikt nie czepiałby się jej. Usłyszałem, że drzwi do pokoju się otwierają, a kiedy spojrzałem w ich stronę, zobaczyłem moją brunetkę. Odłożyłem laptopa, a kiedy usiadłem, opierając się o ramę łóżka, przywołałem dziewczynę do siebie gestem ręki.
- Przepraszam, że na Ciebie nakrzyczałem. - szepnąłem w jej włosy, kiedy już trzymałem ją w swoich ramionach.
- Będzie coraz gorzej. - powiedziała załamana. Przycisnąłem ją mocniej do siebie.
- Uważam, że dla własnego dobra powinnaś usunąć konto na twitterze. - Sophie odsunęła się ode mnie i spojrzała na mnie z niemałym szokiem.
- I co, tylko tyle? - wyszeptała zachrypniętym głosem. W oczach znów miała łzy.
- Ja.. - przerwała mi gestem ręki.
- Twoje fanki chcą mnie zniszczyć, grożą mi śmiercią i mają mnie za fałszywą sukę. Sam widziałeś, co do mnie wypisują. Jestem naprawdę przerażona, bo są nieobliczalne - na chwilę zacisnęła powieki i wzięła głęboki wdech. Ton jej głosu był bardzo niespokojny i przechodził w krzyk. - a Ty mówisz mi, że mam po prostu usnąć jakieś pieprzone konto?! - prychnęła z niedowierzaniem w oczach. - I co, to wszystko?! - zmieniłem pozycję. Teraz klęczałem naprzeciwko dziewczyny.
- Nie, to nie wszystko. - chciała chyba znów zacząć krzyczeć, ale zatkałem jej usta dłonią. Przez chwilę zastanawiałem się od czego zacząć. Tyle myśli kłębiło się w mojej głowie, tyle słów chciało wypłynąć z moich ust. - Kocham Cię. - powiedziałem prosto, patrząc Sophie głęboko w oczy, z których właśnie pociekło kilka łez. Otarłem je wierzchem dłoni, a upewniwszy się, że dziewczyna pozwoli mi mówić dalej, złapałem ją za nadgarstki. - Jesteś dla mnie wszystkim i nie masz pojęcia jak bardzo chciałbym pokazać tym wszystkim ludziom, jak wiele dla mnie znaczysz - głos mi się załamał. Poczułem przypływ szczerości i powstrzymywałem się tylko, aby się nie rozkleić. - ale nie potrafię. Chciałbym sprawić, że cały wszechświat pokocha Cię tak, jak ja i chwilami nie mogę uwierzyć, że tak się po prostu nie da. Nie wiem dlaczego źle Cię oceniają, ale wiem, jak się czujesz. I właśnie to boli mnie najbardziej. Oni chcą sprowadzić Cię na dno, ale Ty nie możesz im na to pozwolić. Nie możesz. Gdybyśmy zamienili się rolami.. - zaciąłem się. Myśl, która właśnie przeszła przez mój umysł, po prostu mnie zabijała. - załamałbym się. Nie zniósłbym tych wszystkich złych słów. - na chwilę spuściłem wzrok w dół. Tak bardzo bałem się, że Sophie będzie chciała się ze mną rozstać, ale musiałem to powiedzieć. - Po prostu bym od Ciebie odszedł, rozumiesz? Jestem pieprzonym tchórzem i nawet nie zasługuję na kogoś takiego jak Ty, ale nie potrafię dopuścić do siebie myśli, że możesz.. - mój głos zamienił się w głuchy szept, a w gardle pojawiła się ogromna gula. - Nie zostawiaj mnie. - dziewczyna przyłożyła dłoń do mojego policzka, a ja położyłem na niej moją. Przymknąłem na chwilę oczy, a kiedy je otworzyłem, poczułem, że po mojej twarzy spływają pojedyncze łzy. - Powiedz tylko słowo, a zrezygnuję z tej całej kariery. - po raz kolejny byłem gotów zostawić wszystko, co osiągnąłem, dla niej.
- Nie. - odszepnęła, przejeżdżając palcem po mokrych śladach na mojej twarzy. Również płakała. Oboje jesteśmy tak bardzo słabi. Czy to możliwe, że wszystko przetrwamy?
- Powiedz tylko słowo, a zostanę z Tobą w Los Angeles. - w obecnym momencie pragnąłem tylko tego, aby mnie o to poprosiła. Chwila, w której przyznałem się przed nią i sam przed sobą, jakim tchórzem jestem, była straszna. Przecież jestem obrońcą tej kruchej dziewczyny. Muszę być dla niej oparciem i podstawą tych wszystkich cech, jakie mam zadanie w niej odnaleźć. Zrozumiałem też, że jeśli nie powie mi wprost, żebym nie wyjeżdżał, będę musiał to zrobić, aby pokazać jej, że potrafię być silny. Dla niej.
- Jedź. - westchnąłem głośno. Właśnie tego się obawiałem. - Wszystko będzie dobrze. - uśmiechnąłem się blado.
- To ja miałem Ci to powtarzać. - przypomniałem, zaciskając usta. Wygląda na to, że role powoli się odwracają. Nie mogę pozwolić na to, abym był słabszy od niej. Kim w takim wypadku mógłbym dla niej być? Cała rola obrońcy przestałaby mieć jakiekolwiek znaczenie.
- Chodzi mi o to, że przetrwamy to razem. - wyjaśniła, przyciągając mnie do siebie. - W końcu pomimo tego, że wyjedziesz, nie musimy się rozstawać.
- Nawet o tym nie pomyślałem. - mruknąłem w jej policzek. Moja przeprowadzka miała być umocnieniem naszego związku, nie jego rozpadem. Ułożyłem się w pozycji leżącej.
- Świat jest popieprzony. - westchnęła Sophie, szukając najwygodniejszego miejsca w moich ramionach. W końcu, wciśnięta między moim ramieniem, a biodrem, położyła głowę na moim torsie.
- Nie dla mnie. - jedną ręką głaskałem ją po plecach, a drugą po mokrej od płaczu twarzy. Dziewczyna spojrzała na mnie pytająco. - Ty jesteś moim światem. - szepnąłem, składając na jej ustach pocałunek.

* oczami Sophie *

Christian połączony w długim pocałunku z Lily. Ja, wtulona w mój największy skarb.
- Będę tęsknić. - westchnęłam smutno, unosząc wzrok, by spojrzeć w czekoladowe tęczówki Justina. Pierwsza rzecz, której już zaczyna mi brakować. Chłopak położył dłonie na moich policzkach i ucałował mnie w czoło. I te poczucie bezpieczeństwa, które odejdzie wraz z nim..
- Zawsze możesz wpaść do mnie na weekend. - pocieszające. Pokiwałam głową i w obawie, że zobaczy w moich oczach łzy, przyciągnęłam go do siebie. Całowałam go wręcz zachłannie. Uwielbiałam jego usta, dzięki którym znikały wszystkie problemy, jego dotyk, który sprawiał, że czułam się tak bardzo ważna. Nagle poczułam, że cała drżę, a przecież w jego objęciach czułam przyjemne ciepło. Justin w mgnieniu oka oderwał się ode mnie i już po chwili patrzył z przerażeniem na moją wilgotną od łez twarz. - Hej, nie płacz. - poprosił załamanym głosem. Ostatnio często to słyszę. Chciałam spuścić głowę w dół, ale złapał mnie za podbródek. - Wystarczy twoje słowo. - przypomniał mi.
- Chcę żebyś jechał. - powtarzałam te zdanie już tyle razy, że prawie zaczynałam w nie wierzyć. To oczywiste, że było kłamstwem. Wcale nie chciałam żeby mnie zostawiał, przecież bez niego jestem nikim. Jednak nie potrafiłabym go tak po prostu zatrzymać. Jest wspaniałym chłopakiem i już najwyższa pora przyzwyczaić się do tego, że muszę się nim dzielić.
- Odwiedzisz mnie w najbliższym czasie. Zobaczysz, spodoba Ci się w Kanadzie. - powiedział podekscytowany, jakby sam czekał tylko na to, aż za nim wyjadę. Byłam zadowolona, że tego chce. To oznaczało nadzieję na wspólną przyszłość. - Lepiej wykorzystaj ten czas, kiedy mnie nie będzie - jeśli chodzi mu o odliczanie dni do naszego spotkania, czy siedzenie w kącie i zastanawianie się, czy również o mnie myśli, to owszem, mam zamiar go wykorzystać. - bo po egzaminach zamieszkamy razem i już nigdy Cię nie zostawię. - na te słowa, na mojej twarzy zagościł szeroki uśmiech.
- O niczym innym nie marzę. - szepnęłam w jego usta. Ostatni pocałunek był najgorszy. Chociaż z jednej strony bardzo przyjemny, z drugiej oznaczał przecież rozstanie. Czułam, że niemalże wgryzam się w wargi chłopaka, ale jemu wcale to nie przeszkadzało. Przyciskał mnie tylko mocniej do swojego ciała, aby mieć mnie jak najbliżej siebie. Nagle usłyszałam speszony głos Chrisa.
- Musimy już iść. - chciałam oderwać się od napierającego na mnie Justina, ale ten tylko wplótł palce w moje włosy. Uśmiechnęłam się przez pocałunek, ale kiedy ktoś zaczął nas rozdzielać, musieliśmy niestety przerwać. - Przepraszam, ale naprawdę zaraz się spóźnimy. - jęknął nasz przyjaciel. Pokiwałam tylko głową i pogłaskałam mój skarb po policzku.
- Ty i ja. - szepnęłam, kiedy zrobił krok w tył.
- Pomimo wszystko. - nachylił się jeszcze, aby delikatnie musnąć moje wargi.
- Do zobaczenia, Sophie. - rzucił Chris, całując mnie przelotnie w policzek.
- Do zobaczenia. - odparłam, starając się zachować na twarzy uśmiech. Kiedy oboje odeszli, razem z Lily spojrzałyśmy się na siebie ze łzami w oczach.
- Kto mi będzie teraz przynosił obciach? - jęknęła moja przyjaciółka. Objęłam ją i zaśmiałam się cicho, po czym skierowałyśmy się w stronę wyjścia.

Siedziałam na ławce przed szkołą, czytając mało ciekawą książkę. Dzięki słuchawkom, do moich uszu dobiegał dźwięk spokojnej ballady. Chciałam tylko zabić potworną nudę, która towarzyszyła mi podczas czekania na Lily. Dziewczyna męczyła się właśnie na lekcji biologii, a Justin przed swoim wyjazdem prosił mnie, abym trzymała się blisko niej. Sama nie wiem czy wliczały się w to wspólne powroty ze szkoły, ale chciałam spełniać moje jedyne zadanie jak najlepiej. Nagle poczułam czyjś dotyk. Wzdrygnęłam się i przeniosłam wzrok na moje nogi. Dłoń, spoczywająca jeszcze niedawno na moim udzie, zniknęła. Wyciągnęłam z uszu słuchawki i z przerażeniem w oczach spojrzałam na osobę siedzącą obok mnie. Książka, którą jeszcze przed sekundą trzymałam w dłoniach, momentalnie znalazła się obok moich stóp. Chłopakowi bardzo spodobała się moja reakcja, a na jego twarzy pojawił się szyderczy uśmiech.
- Mówiłem, że Cię zostawi. - serce podeszło mi do gardła. Cholera.

4 komentarze:

  1. kj,fnvkds,hbfng,hjdmnfc
    cudowny!
    co się stanie, jezuuu :OO
    trzymasz mnie w takiej niepewności...
    Całuski <3

    OdpowiedzUsuń
  2. jejku, jejku... Boję się już.. Justin wyjechał, ale niech szybko wraca, bo ten piepszony głupek dalej zamierza się mścić. M.A.S.A.K.R.A boję się. Niech Lily szybko kończy te lekcje.. A on niech się od niej odwali. Trzymasz mnie w niepewności, proszę dodaj szybko rozdział ;D Plisss ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialny rozdział... Czekam z niecierpliwością .. Zapraszam do siebie http://everything-haschanged.blogspot.com/2013/06/1-rozdzia-moje-zycie-nagle-stracio-sens.html?m=1

    OdpowiedzUsuń