wtorek, 25 czerwca 2013

CZ. II - 5 # Nie sądziłam, że kiedykolwiek będę go bronić.

Chciałam zerwać się z miejsca i uciec, ale coś, chyba strach, sprawił, że nie mogłam się poruszyć. Dopiero kiedy chłopak się roześmiał, poczułam się odrobinę spokojniejsza. Nic mi nie grozi. To znaczy, chyba.
- Ale masz minę. - zakpił. Powinnam była odejść, kiedy tylko odzyskałam czucie w nogach. Czy to zrobiłam? Oczywiście, że nie.
- Czego chcesz? - zapytałam, udając, że jego obecność nie działa na mnie w sposób, jakiego oczekiwał.
- Wiedziałem, że Cię zostawi. - powtórzył, z pogardą w głosie. - Jeśli w końcu zmądrzałaś i szukasz pocieszenia..
- Justin mnie nie zostawił. - powiedziałam szybko. Jeydon uniósł brwi do góry, kładąc na moich kolanach kolorowe czasopismo. "JUSTIN BIEBER ROZSTAŁ SIĘ Z DZIEWCZYNĄ" - właśnie tak głosił nagłówek jednego z artykułów. "Fanki są zapewne wniebowzięte, ponieważ chłopak nawet nie starał się ukryć zakończenia swojego związku. (...) Zaraz po zerwaniu opuścił Los Angeles i wyprowadził się do Kanady. Czyżby w poszukiwaniu nowej miłości? (...) Jego eks nie komentuje zdarzenia." Co zadowoliło mnie najbardziej, to to, że po przeczytaniu tych wszystkich głupot, zaczęłam się po prostu śmiać. - Bzdura. - oddałam chłopakowi gazetę, uśmiechając się przy tym.
- Nie wyjechał? - zdziwił się.
- Wyjechał. - potwierdziłam. - Zostawił Los Angeles, ale nie mnie. Nasz związek ma się świetnie. - tymi słowami starłam z twarzy Jeydona całą radość.
- I co? Ty naprawdę myślisz, że wróci? - prychnął, nieco zdenerwowany.
- Nie. - chciał mnie objąć, ale chwyciwszy torbę, pośpiesznie wstałam z ławki. - To ja wyjadę do niego. - nawet nie wiem po co to powiedziałam. Myślałam, że zaraz stanie się agresywny, ale tylko wstał z miejsca i popatrzył na mnie ze smutkiem w oczach.
- Nie wiesz co tam robi. Jest gwiazdą, może mieć każdą. Dlaczego miałby z tego nie korzystać? - postanowiłam nie pokazywać, że ten temat jest moim słabym punktem.
- Dlatego, że mnie kocha. - na te słowa uśmiechnęłam się sama do siebie. Tak, naprawdę w to wierzę.
- Ty..
- A ja kocham jego. - nie mogłam uwierzyć, że Jeydon po tym wszystkim, co się stało, myśli, że tak po prostu zwątpię w najważniejszego dla mnie człowieka. - Daj sobie spokój. - odwróciłam się i skierowałam w stronę bramy wyjściowej, ale poczułam, że złapał mnie za rękę. Trochę się przestraszyłam, ale na szczęście niepotrzebnie.
- Słuchaj, przepraszam za to jak wtedy namieszałem. - podrapał się po głowie. - On po prostu na Ciebie nie zasługuje. - wywróciłam oczami. Po co ta cała szopka?
- Nie, Jeydon. To Ty na mnie nie zasługujesz. - cholera, muszę odejść, zanim na widok jego miny zrobi mi się przykro.
- Wiem, nawaliłem, ale ja się zmienię. - że co? Czy ona naprawdę myśli, że odbudujemy nasze relacje?
- Zajmij się swoim życiem. - mruknęłam, niemalże błagalnie.
- Przestań. Dobrze wiesz, że byłoby Ci ze mną dobrze. Nie musiałabyś czytać w gazetach bzdur na swój temat, a zazdrosne fanki nie chciałyby Cię zniszczyć. Twoje życie byłoby łatwiejsze. - w mojej głowie pojawiły się obrazy wpisów skierowanych do mnie na twitterze. Szybko pozbyłam się ich z mojej głowy, zasłaniając twarzą uśmiechniętego Justina.
- Łatwiejsze? Bez niego to nawet nie byłoby życie. - usłyszałam dzwonek, oznaczający koniec lekcji. Świetnie, Lily zaraz tu będzie. - Muszę iść. - rzuciłam na odchodne.
- Spotkajmy się jak kiedyś, chociaż jako przyjaciele. Pokażę Ci jak powinien wyglądać prawdziwy związek. - zaśmiałam się tylko.
- Zapewniam, Justin jest świetnym chłopakiem. - zauważyłam, że moja przyjaciółka zmierza już w moją stronę.
- Przemyśl to. Odezwę się. - po tych słowach po prostu odszedł.
- Nie musisz. - warknęłam, nie do końca pewna, czy to usłyszał. Oczywiście Lily, zupełnie przypadkowo, trąciła chłopaka ramieniem.
- Czego on od Ciebie chciał? - zapytała, jakby gotowa do walki.
- Spokojnie. Wdech, wydech. - blondynka posłusznie odetchnęła. - Chodź, opowiem Ci po drodze. - udałyśmy się w stronę mojego domu.

- Chyba nie chcesz.. - dziewczyna zacięła się, a kiedy posłałam jej pytające spojrzenie, upiła łyk soku pomarańczowego. Niestety, nie po to, aby zaspokoić pragnienie, ale po to, aby cała zawartość jej buzi zaraz znalazła się na podłodze.
- Co Ty robisz? - zdenerwowałam się, rzucając w dziewczynę ścierką. Schyliła się, a wycierając podłogę, patrzyła na mnie spod byka.
- Chyba co Ty robisz. - syknęła. Zmarszczyłam brwi. - Masz zamiar to przemyśleć. - zarzuciła mi. Chciałam zaprzeczyć, ale to chyba nie miałoby sensu.
- Nie rób z tego jakiegoś dramatu. - mruknęłam, otwierając lodówkę. Przez długi czas wpatrywałam się w jej wnętrze, aby tylko uniknąć wzroku Lily, a kiedy na nią spojrzałam, od razu tego pożałowałam. Dziewczyna właśnie usiłowała zabić mnie wzrokiem.
- Ty chyba jesteś niepoważna. - naprawdę się wkurzyła.
- O co Ci chodzi? - nie rozumiałam jej przejęcia całą tą sytuacją.
- Nie powinnaś nawet z nim rozmawiać. Gdyby Justin się dowiedział...
- Ale się nie dowie. - przerwałam jej.
- Nie powiesz mu? - pokręciłam przecząco głową. Moja przyjaciółka była w szoku.
- Ma prawo wiedzieć. - stwierdziła.
- Oczywiście. - zgodziłam się. - Ale ma też prawo odpocząć od tych wszystkich dramatów. - Lily uniosła brwi do góry.
- To znaczy? - z cichym westchnięciem usiadłam na krześle naprzeciw niej.
- Nie chcę żeby znów się czymś denerwował. - wyjaśniłam. - Zaraz wziąłby to do siebie i..
- Ale on powinien to wziąć do siebie. - że co? Przyjrzałam się jej uważnie. - Powinien się tym przejąć na tyle, aby móc wybić Ci to z głowy. - uniosłam brwi do góry.
- Ale co? - zdziwiłam się.
- Znajomość z Jeydonem. Przecież Ty chcesz odnowić z nim kontakt. - cóż, miała rację. To wszystko przez ten żal w jego oczach. Mam chyba zbyt miękkie serce.
- Dobrze wiesz, że potrafi być dobrym przyjacielem. - po całym tym zajściu na szkolnym parkingu, nie sądziłam, że kiedykolwiek będę go bronić.
- Potrafił. - poprawiła mnie blondynka. - Dawno temu. - dodała dobitnie. Schowałam twarz w dłoniach. Jakim cudem prawie kłócimy się o Jeydona?
- Związek z Justinem jest naprawdę trudny.. - poczułam, że Lily mnie przytula. Oparłam głowę na jej ramieniu.
- Rozumiem. - szepnęła w moje włosy.
- Nie rozumiesz. - jęknęłam, unosząc wzrok. - To nie Ciebie wszyscy nienawidzą. - poczułam, że mam w oczach łzy.
- I to nie ja jestem kochana, jak Ty, przez niego. - posłała mi uśmiech.
- Przecież masz Chrisa. - wymamrotałam.
- Nie oszukujmy się. Między Tobą i Justinem jest coś naprawdę wyjątkowego. - tak, też to czuję. - Chcesz to wszystko zniszczyć? - zacisnęłam usta w wąską linię. Oczywiście, że nie chcę. Kocham go i nie zamieniłabym tak po prostu na innego chłopaka, ale pomimo wszystko, kiedy o nim myślałam, coś ściskało moje obolałe już serce. Chyba chciałam się po prostu rozerwać. Czy to nie głupie? W głowie miałam niemały mętlik. Cholera, niech ktoś mnie ogarnie, zanim będzie za późno.

- Tęsknię. - pogłaskałam ekran, na którym widniała uśmiechnięta twarz mojego ukochanego.
- Ja też. - odpowiedział, formując z dłoni coś na kształt serca.
- Pewnie masz dużo pracy. - mruknęłam niechętnie. Czułam się głupio, jakbym właśnie mu w czymś przeszkadzała.
- Tak - zaśmiał się, po czym chwycił do rąk kilka zgniecionych skrawków papieru. - ale jak widzisz, nie idzie mi za dobrze. - wygięłam usta w podkówkę. - To Twoja wina. Nie pozwalasz mi się skupić. - zrobił obrażoną minę, zaplatając ręce na piersi.
- Hej! - oburzyłam się. - Przecież nie rozmawialiśmy od kilku dni. - przypomniałam mu. Jedne z najgorszych kilku dni w ciągu ostatnich paru lat, dopowiedziała cicho moja podświadomość. Cholera, nie myśl o przeszłości, nie teraz! Miałam nadzieję, że przez kiepską kamerkę internetową, chłopak nie zobaczy, że w moich oczach pojawiły się łzy. Odruchowo oplotłam swoje ciało własnymi ramionami.
- No właśnie. - westchnął smutno. Marzyłam o tym, by móc pogłaskać go po twarzy. - Naprawdę mi Ciebie brakuje. - jęknął. - Nie mogę się doczekać weekendu. - po tych słowach na jego twarz wstąpiła radość. - Nareszcie będę miał Cię w swoich ramionach. - uśmiechnęłam się. Myśl, że niedługo się zobaczymy była bardzo pocieszająca. Tylko dzięki niej chciałam jeszcze normalnie funkcjonować. Usłyszałam niewyraźny szum. - Idę! - krzyknął Justin. - Przepraszam. - zwrócił się do mnie. Pokręciłam tylko głową. - Zadzwonię jutro, jeśli będę bardzo tęsknił. - puścił do mnie oko.
- Będę czekać. - zapewniłam, starając się nie rozkleić. - Dobranoc, obrońco. - pomachałam mu, chcąc zamknąć laptopa.
- Zaczekaj! - posłałam mu pytające spojrzenie, a on w odpowiedzi wskazał palcem na swój policzek. Wywracając oczami, cmoknęłam ekran. - Tak bardzo chciałbym Cię teraz pocałować. - wyszeptał z powagą w głosie, a mi zrobiło się jeszcze bardziej smutno.
- Chciałabym się do Ciebie przytulić. - mój głos był chyba nieco podłamany. Chłopak, zauważywszy na mojej twarzy żal, uśmiechnął się pocieszająco.
- Kocham Cię, sweetheart. - pokiwałam tylko głową.
- Wiem, Justin. - czułam, że moje oczy są coraz bardziej wilgotne. - Do usłyszenia. - wyszeptałam, zamykając szybko laptopa. Zwinęłam się w kłębek i nawet nie wiem kiedy, po mojej twarzy zaczęło spływać morze łez. To niesamowite, jak życie zmienia się wraz z obecnością, czy brakiem jednej osoby. Zasypiając, byłam nikim, ale kiedy się obudziłam i zobaczyłam wiadomość od niego, poczułam, że jestem najważniejszą kobietą na całym świecie. I należę do najwspanialszego mężczyzny na ziemi.

Chłopak wysiadł z samochodu, a zaraz po tym, otworzył drzwi od strony pasażera.
- Cieszę się, że jednak przyszłaś. - na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech. Chciał ucałować mój policzek, ale szybko się od niego odsunęłam.
- Bez takich akcji. - warknęłam. Zaśmiał się, po czym gestem ręki zaprosił mnie do środka. - I co teraz? - zapytałam, kiedy już siedział obok mnie.
- Co tylko zechcesz. - po tych słowach coś mnie oślepiło. Odruchowo zakryłam oczy dłońmi, a po kilkukrotnym mrugnięciu, zamarłam. Pieprzony facet z aparatem.

6 komentarzy:

  1. Nieźle się ułożyło. Ciekawi mnie, co teraz się stanie. Czy Justin się dowie.. Jejku już się boję. Mam nadzieję, że Sophie zrobi wszystko by nie spotykać się już z Jaydonem. Tyle co on jej zrobił.. a ona chce się z nim spotykać. Już boję się o związek Sophie i Justina. Mam nadzieję, że nie będzie jakiś kłótni czy coś. Ale nie ma co, czekam na nowy rozdział ;D
    A no i przepraszam, że dzisiaj taki krótki komentarz zamieściłam ;) Heh..

    OdpowiedzUsuń
  2. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział !
    Chciałam Was wszystkich zachęcić do czytania mojego bloga, jest już kolejny rozdział. http://two-person-in-one.blogspot.com/ Polecam serdecznie, buziaki !

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział super zresztą jak zawsze.. Ale się boje co będzie dalej , oby Justin się nie pokłucił z Sophie , tylko nie to ... Czekam na nn. Zapraszam do mnie http://everything-haschanged.blogspot.com/2013/06/rozdzia-3-moze-to-dziwnie-zabrzmi-ale.html?m=1

    OdpowiedzUsuń
  4. o kurrrr.... de xd justin nie bd. zbyt szczęśliwy ;d doooodaj szybko NN <3 podoba mi się bo coś się dzieje :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam na bloga http://two-person-in-one.blogspot.com/ jest już czwarty rozdział. Byłabym bardzo wdzięczna za pozostawienie opinii :)

    OdpowiedzUsuń