piątek, 26 lipca 2013

CZ. II - 11 # Tylko ja znam prawdziwą wartość jego obolałego serca.

* oczami Carmen *

Punkt za odwagę, minus za zadarcie ze mną. Tak chce się bawić? W porządku, pobawimy się w tani dramat, ale według moich zasad. Gdybym była głupia, skierowałabym teraz w jej stronę kolejny atak.
- Przykro mi, że tak na mnie naskakujesz. - ale wolę być przebiegła. Do słów wypowiedzianych spokojnym tonem głosu, dodałam spojrzenie pełne żalu.
- Ja naskakuję na Ciebie? - śmiej się póki możesz, mała. Przygryzając dolną wargę, przeniosłam wzrok na Justina.
- Wiedziałam, że nie będę akceptowana. - chłopak przez chwilę mi się przyglądał. Obawiałam się, że wyczuje w moich słowach sarkazm, ale na szczęście chyba naprawdę myśli, że się zmieniłam.
- Rzeczywiście trochę przesadziłaś. - zwrócił się do swojej dziewczyny. - Powinnaś ją przeprosić. - korzystając z chwili jego nieuwagi, posłałam brunetce chytry uśmieszek. Otworzyła szeroko usta, wskazując na mnie palcem.
- Ona to robi specjalnie. - od razu zmieniłam wyraz twarzy na poważny. Na moje nieszczęście, Christian bacznie mnie obserwował i kiedy Justin chciał znów coś powiedzieć, szybko mu przerwał.
- Chyba sobie żartujesz. - zakpił, patrząc z niedowierzaniem na swojego przyjaciela.
- Nie wtrącaj się. - warknęłam, podchodząc bliżej.
- Widzisz, właśnie o tym mówię. - uśmiechnął się kwaśno. Chwyciłam swoje bagaże, niemalże na niego warcząc. Zawsze musi wszystko zepsuć.
- Justin, mógłbyś mi pokazać, gdzie będę spać? - oblizałam wargi, a w mój głos włożyłam tyle słodyczy, że aż zachciało mi się rzygać.
- J.. jasne. - zająknął się, co oznacza, że jestem na bardzo dobrej drodze. Pożegnawszy Sophie wrogim spojrzeniem, skierowaliśmy się razem z brązowookim na górę.
- O co jej chodzi? - zapytałam z udawanym żalem, kiedy otworzył drzwi do jednego z pokoi.
- Nie wiem. - wzruszył ramionami i zacisnął usta w wąską linię, co oznaczało, że intensywnie nad czymś myśli. - Porozmawiam z nią. - zapewnił, wysilając się na uśmiech.
- Przyjdź do mnie później . - zaproponowałam. - Sam. - podkreśliłam. Chłopak podrapał się po głowie.
- Nie jestem pewien co na to Sophie. - wywróciłam oczami. Serio?
- Puścisz małej jakąś bajkę, i tak tylko by przeszkadzała. - zorientowałam się, co powiedziałam, dopiero, kiedy Justin spojrzał na mnie ze złością w oczach. Ugryzłam się w język, szkoda tylko, że tak późno. - Nie chcę się z nią znowu kłócić. - zrobiłam maślane oczy, przygryzając wargę. Zdążyłam zauważyć, jak to na niego działa.
- Zobaczę, co da się zrobić. - był jakiś przybity. Chciał się odwrócić i odejść, ale kiedy zauważyłam, że jego dziewczyna zmierza w naszą stronę, szybko go do siebie przycisnęłam.
- Jak dobrze znów Cię widzieć. - Sophie zaplotła ręce na piersi i pokręciła tylko głową.
- Ciebie również. - patrząc na brunetkę, poruszyłam brwiami. Wypuściłam chłopaka z uścisku, po czym, zadowolona, zamknęłam się w, teraz już moim, pokoju. Znów wygrywam.

Wieczorem zeszłam na dół. W salonie zastałam oczywiście wszystkich domowników, oprócz mamy mojego przyjaciela. Nie zauważyli mnie, więc przyjrzałam się im dokładnie. Widziałam w nich po prostu tą samą parę przyjaciół, co kiedyś. Bieber, którego tęczówki były wciąż tak samo czekoladowe, nadal odgarniał niesforną grzywkę na bok, a mój brat nie przestawał się uśmiechać. Na pierwszy rzut oka Justin i Chris wcale się nie zmienili. Właśnie, na pierwszy rzut oka. Zasadniczą różnicą między przyszłością, a teraźniejszością jest to, że moi, niegdyś mali, chłopcy, wcale nie byli już dziećmi. Tak, mój brat wydoroślał, ale co najważniejsze, jego uśmiech, skierowany do przyjaciela, nie był już tym pocieszającym, a to dlatego, że brązowooki zwyczajnie stał się szczęśliwy. Nie wiem, czy kiedykolwiek widziałam na jego twarzy piękniejszy uśmiech. Obawiałam się jednak, że jego powodem jest, między innymi, siedząca mu na kolanach brunetka. Tak naprawdę nie przeszkadza mi sama postać Sophie. Jestem pewna, że nienawidziłabym też każdą inną dziewczynę, która miałby okazję być teraz na jej miejscu. Nie chcę okłamywać samej siebie, bo to i tak nie miałoby sensu. Chodzi o to, że kiedyś obiecaliśmy sobie z Justinem, że gdy znów się spotkamy, będziemy szczęśliwi. Ale to nie miało być tak. Mieliśmy dawać sobie szczęście nawzajem i być dla siebie oparciem. Tymczasem uśmiechem na jego twarzy jest mała zdzira, lecąca na kasę i ładny wygląd. Nie zaprzeczę, Bieber zmienił się w przystojnego, seksownego mężczyznę, ale najpiękniejsze było i jest w nim cudowne wnętrze. Zawsze tak uważałam. Z resztą, tylko ja znam prawdziwą wartość jego obolałego serca. Byliśmy ze sobą cholernie blisko. Mamy historię, która sprawia, że nikt i nic nie zepsuje naszej silnej więzi. Nieważne czy chodziłoby o sławę, mijające lata, czy po prostu inną dziewczynę. A jeśli już takowa się pojawiła, niech wie, że nie pozwolę suce tego wszystkiego zniszczyć.
- O, tu jesteś. - nie zauważyłam, kiedy Christian pojawił się obok mnie.
- Jak widać. - mruknęłam obrażona.
- Możesz do nich dołączyć. - wskazał na parę, po czym wyszedł z pomieszczenia. Oczywiście, że mogę. Nie potrzebuję jakiegoś tam pozwolenia. Uniosłam głowę do góry i udałam się w stronę przyjaciela.
- Jeśli chodzi o moich rodziców, to chciałabym.. - nie pozwoliłam Sophie dokończyć. W końcu kogo obchodzi to, co mówi?
- Justin, spędzimy trochę czasu razem? - zapytałam, trzepocząc rzęsami, niczym panienka z głupawego serialu.
- Możesz dokończyć później? - rzucił Justin, wstając i unosząc ją na rękach do góry. No proszę, traktuje ją jak prawdziwą księżniczkę, a ona nawet nie próbuje się uśmiechać. Zajeżdża fałszem na kilometr.
- Justin, to ważne. - jęknęła, nawet na mnie nie zerkając. Kiedy już ustała na własnych nogach, chwyciła chłopaka za rękę.
- Muszę zająć się gościem. - pocałował ją w czoło i ruszył za mną.
- Nie możesz się nią zająć, kiedy już wyjadę? - zapytała podłamana, a ja szybko odwróciłam się w jej stronę. To, że jest tu chwilowo jest jedną z lepszych informacji.
- Wiesz, jeśli Twoja dziewczyna ma się na Ciebie złościć, nie ma sprawy, posiedzę sama albo pójdę na jakiś spacer. - westchnęłam cicho, spuszczając wzrok w dół. Nabrał się?
- Nie rób scen. - poprosił spokojnie, głaszcząc ją po policzku. - To moja przyjaciółka. - dziewczyna strzepnęła jego rękę ze swojej twarzy.
- No tak, przecież przyjaźń jest najważniejsza. - brunetka uśmiechnęła się kwaśno, po czym ucałowała go w policzek. Nie ma to jak miły gest na pokaz. Uśmiechnęłam się z wyższością. Trzy do zera. Chociaż w sumie, mogłabym przyznać jej chociaż jeden punkt za ten tekst na powitanie. Niech będzie, mała. Trzy do jednego.

Leżałam na balkonie, a nogi brązowookiego robiły za moją poduszkę. Chłopak, siedząc, opierał się o ścianę, wypuszczając właśnie z ust chmurę dymu.
- Jak za starych, dobrych czasów. - mruknęłam zadowolona, kończąc naszego wspólnego jointa.
- Brakowało mi tego. - kiedy wplótł dłoń w moje włosy, prawie odpłynęłam.
- Mówiłam, że nie pożałujesz. - uśmiechnęłam się, zamykając oczy. Na początku Justin odmawiał palenia, ze względu na Sophie, ale w końcu udało mi się go jakoś namówić. Wszystko wskazywało na to, że chłopak poddaje się naszej więzi szybciej, niż się spodziewałam.
- Żałuję tylko, że ten cały odwyk nic Ci nie dał. - westchnął smutno. Kiedy uniosłam powieki, zauważyłam, że się we mnie wpatruje.
- To jeszcze nic. - uniosłam dłoń, aby pogłaskać go po policzku. - Mam w torbie trochę magicznego prochu. - uśmiechnęłam się zachęcająco.
- Nie wszystko na raz. - zaśmiał się. Zmieniłam pozycję i usiadłam obok niego.
- Sophie tu nie ma. - zauważyłam, rozglądając się.
- Ale mój mózg jeszcze jest. - popukał się w czoło. Machnęłam lekceważąco ręką i oparłam głowę o jego ramię.
- Dlaczego w ogóle z nią jesteś? - zapytałam, wtulając się w niego.
- To dobra dziewczyna. - wyczułam, że nie chce drążyć tego tematu, ale nie umiałam powstrzymać się od zadawania kolejnych pytań.
- Wierzysz, że naprawdę coś do Ciebie czuje? - miałam nadzieję, że chociaż trochę się zawaha, jednak odpowiedział szybko i bez żadnego zająknięcia.
- Oczywiście, że tak. - zacisnęłam zęby i powieki. Na szczęście chłopak nie wyczuł mojego zdenerwowania.
- Ona mi się nie podoba. - Justin delikatnie dał mi do zrozumienia, że mam się od niego odsunąć. Kiedy już siedzieliśmy naprzeciw siebie, popatrzył mi prosto w oczy.
- Nie musi. - powiedział prosto. Jego dobry humor zniknął.
- Zniszczy Cię. - teraz nawet nie musiałam udawać zmartwienia.
- Jeśli nasz związek niszczy kogokolwiek, to właśnie ją. - warknął, odwracając wzrok. Chyba weszliśmy na temat tabu.
- Ona..
- Nie oceniaj jej, dobrze? - znów na mnie spojrzał. - Nic o niej nie wiesz.
- Ale wiem dużo o Tobie. - zmarszczyłam brwi, wyciągając z kieszeni paczkę papierosów. Odpaliłam jednego z nich, a wypaliwszy go prawie do końca, zorientowałam się, że tkwimy w ciszy. Justin zaciskał nerwowo usta, a jego mina ukazywała jedynie to, że chciałby uronić kilka łez. Zrobiło mi się głupio. Położyłam mu rękę na ramieniu, chcąc ratować sytuację. - Hej, nie chciałam Cię urazić. - brązowooki przetarł twarz dłońmi i westchnął głęboko.
- Carmen.. - zaczął, znów na mnie spoglądając. - Ja ją naprawdę kocham. - pomimo tak pięknych słów, jego mina była przepełniona bólem.
- A czy ona kocha Ciebie? - w tym momencie byłam rozdarta. Z jednej strony chciałam usłyszeć, że tak, że ta dziewczyna jest szczerą, kochaną osobą i są razem szczęśliwi, ale z drugiej miałam też nadzieję, że chłopak przypomni sobie o tym, jak wiele łączy mnie i jego i powie, że postanowił wszystko przemyśleć. Tylko co tak naprawdę byłoby lepsze?
- Jestem tego pewien. - odparł powoli, kiwając przy tym głową. - Nigdy się tak nie czułem. - cholera, zabolało. Jeżeli jest na tym świecie ktoś, kto jednym zdaniem może wywołać na mojej twarzy morze łez, jest to właśnie Justin.

3 komentarze:

  1. niesamowite :), nienawidzę Carmen -,-

    OdpowiedzUsuń
  2. Nieżle, nieźle.. Jejku ta Carmen mnie już wkurza.. Dziwna jest.. a jeśli przyczyni się do tego, że Sophie wyjedzie czy coś to nie wiem co zrobię. Masakra niech Justin przejrzy na oczy jaka jest Carmen i niech w końcu nie wraca do tych narkotyków i w ogóle, chodzi mi głównie o Justina. Bo Sophie nie wie o jego przeszłości. Czekam na nowy rozdział :D

    OdpowiedzUsuń